Jeszcze 1 minuta czytania

Małgorzata Łukasiewicz

ALFABET CZARODZIEJSKIEJ GÓRY:
N jak nowe słowo miłości

Małgorzata Łukasiewicz

Małgorzata Łukasiewicz

W „Czarodziejskiej górze” dużo jest nowości, nowinek i innowacji, od metod leczenia gruźlicy, przez projekty naprawy świata, po modę, rozrywki i gadżety. Novum, o którym tu mowa, przedstawia się o tyle wyjątkowo, że nie jest po prostu kolejną zmianą, odróżniającą teraźniejszość od przeszłości, ale ma rzutować na samą przeszłość.

Formuła „nowe słowo miłości” pada w rozdziale „Pełnia harmonii”, gdy narrator podsumowuje pobyt Castorpa na górze i stwierdza, że „nasz bohater dojrzał”. Dojrzał mianowicie do tego, by na świat, w którym się urodził i który kochał, spojrzeć z krytycznym dystansem. Symbolem tego świata jest pieśń Schuberta o lipie do słów Müllera – „czarowna pieśń”. Dystans i krytycyzm bynajmniej nie oznaczają końca miłości, przeciwnie, nadają jej „właściwy smak”.

„A najlepszym owego czaru synem byłby zapewne ten, kto by życie swe strawił na jego przezwyciężeniu i umarł z wyrazem nowej, nie wypowiedzianej jeszcze miłości na ustach. Warto umrzeć za tę czarowną pieśń! Ale kto za nią umiera, ten umiera już właściwie nie za nią i staje się bohaterem, bo umiera w gruncie rzeczy za nowe słowo miłości i przyszłości, zrodzone w jego sercu”.

W mowie „O niemieckiej republice” z 1922 roku Mann nadał tej figurze sens bezpośrednio polityczny: w 1914 roku „w sercach młodzieży” gotowej na śmierć za ojczyznę powstała „republika”.

Castorp na razie jeszcze słucha swoich ulubionych płyt w salonie Berghofu, jeszcze ma na górze coś ważnego do zrobienia, ale za kilkadziesiąt stron wyruszy na pole bitwy i w chwili, kiedy ginie nam z oczu, będzie nucił pieśń o lipie. Podejmując przerwaną w czasie wojny pracę nad powieścią, Mann zanotował w dzienniku: „Wyprawienie Hansa Castorpa na wojnę oznacza więc wysłanie go na rozpoczynającą się walkę o nowe”.

Sentencje z powieści powtórzył Mann w mowie o Nietzschem i jemu właśnie przypisał akt owego heroicznego samoprzezwyciężenia. Mówiąc o Castorpie i o Nietzschem, mówił jednak także o sobie, o swojej własnej rozprawie z niemiecką tradycją i akcesie pod sztandary republiki.

W powieści Mann skupia się na niebezpiecznych treściach tej tradycji, takich jak zauroczenie śmiercią. W „Mowie o niemieckiej republice” wydobywa z niej motywy spychane przedtem na margines i niedostrzegane, takie jak zalążki i fundamenty ducha republikańskiego. Co ciekawe, w obu wypadkach pozytywny program na przyszłość skupia się na przeszłości. Jak gdyby wszelkie nowatorstwo sprowadzało się do nowego spojrzenia wstecz, a każdy krok w przyszłość oznaczał jedynie przyrost przeszłości do przepracowania.

„Nowe słowo miłości” ma więc wyrażać przełom w rozumieniu i odczuwaniu tego, co składa się na narodową tożsamość. Na tym jednak rzecz się chyba nie kończy. Formułę można bowiem odczytać jeszcze inaczej. Nielichy potencjał przełomowy kryje się przecież w samym „słowie”. „Słowo” ma tu sens nie tylko przesłania, ważnego komunikatu, lecz również określonej formy ekspresji.

W „Rozważaniach człowieka niepolitycznego” Mann twierdził, że wykładnikiem kultury niemieckiej jest muzyka, a nie słowa, i głębię muzyki przeciwstawiał płytkiej retoryce naprawiaczy świata. Jeżeli teraz za właściwą formę, w której dojrzały duch niemiecki mógłby się należycie odnaleźć, uważa „słowo”, musi to być słowo „nowe”. Nie może mieć nic wspólnego z tyradami „literatów cywilizacji”. Musi być dość pojemne, by z miłością pomieścić i dawny świat, i krytyczny dystans do niego. Czyżby chodziło o możliwości, które daje powieść?

O sporze tradycji i nowatorstwa będzie potem w „Józefie i jego braciach”. O stosunkach muzyki i słowa było już w „Buddenbrookach”, będzie – w „Doktorze Faustusie”.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.