Zobaczyć ducha

Zobaczyć ducha

Aleksandra Jach

To nie zwykła „duchologia” – naiwne opowieści z kieszonkowych horrorów, romantyczne Lovecrafty czy thrillery technologiczne. Na ściągniętej z Niemiec wystawie „Nie śpią tylko duchy. O duchach i ich mediach” w toruńskim CSW, panuje duch racjonalnego badania fenomenów

Jeszcze 2 minuty czytania

„Nie śpią tylko duchy. O duchach i ich mediach”. Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu, kuratorzy: Inke Arns, Thibaut de Ruyter, 26 marca – 31 maja 2010


Wiadomo – to XXI wiek i nikt nie nabierze się na proste do zweryfikowania sztuczki. Krytycznie więc ustawiamy się wobec kolejnych rewelacji, mamrocząc pod nosem: niesamowite, albo raczej: nie do wiary!

Dziwne dźwięki

Zwiedzanie możemy zacząć od archiwum Friedricha Jürgensona – pioniera Electronic Voice Phenomenon, czyli badania dźwięków, których źródło jest nieidentyfikowalne. Ten szwedzki producent filmowy planował pewnego dnia nagrywać śpiew ptaków, ale to, co zarejestrował jego dyktafon, było bliższe ludzkiemu głosowi. Wielokrotnie powtarzany eksperyment potwierdzał przypuszczenia Jürgensona, tworząc jedno z największych – obecnie znanych – archiwów pełnych dziwnych dźwięków. Takie historie oczywiście zdarzały się w historii już wcześniej, tyle że niedoskonałość aparatury nagrywającej nie pozwalała na utrwalenie materiału. Wiadome jest, że Thomas Edison próbował skonstruować maszynę, dzięki której – jak twierdził – będzie mógł porozumiewać się z duchami.

Niewątpliwie należałoby wspomnieć postać jednej z największych gwiazd transkomunikacji, jaką był łotewski badacz Konstantin Raudive, który tak jak Jürgenson przez przypadek nagrał coś, co przypominało ludzki głos. Powtarzał on: „Kosti, Kosti” – jak zwykła mówić do niego zmarła matka. Obaj badacze spotkali się, a Raudive także stworzył swoje archiwum dźwięków oraz wydał legendarną książkę „Niesłyszalne staje się słyszalne” („Unhoerbares Wird Hoerbar”, 1968). Do badań prowadzonych przez Łotysza odniosła się Susan Hiller, która w Toruniu zaprezentowała pracę „Magic Lantern” – projekcję slajdów składającą się z trzech nachodzących na siebie okręgów kolorowego światła, sterowanych przez elektroniczne impulsy. Obrazom towarzyszy soundtrack z nagranymi głosami duchów zmarłych z archiwum Raudive'a. Artystka wyeksponowała tutaj kontekst medytacji, ale także wiary w irracjonalność, jako krytycznej praktyki, która odsyła nas do freudowskiego „niesamowitego”. Najprostsza definicja tego pojęcia przypomina o procesie wyparcia, a później zniekształcenia tego, czego się pozbyliśmy. Hiller zainteresowała się postacią łotewskiego badacza, ponieważ on sam działał jak artysta – odnajdując głosy w nicości, tworzył coś z niczego, zwracał uwagę na to, co nie zostało rozpoznane w kulturze – co dla jej praktyki artystycznej jest równie ważne. W jednym z wywiadów odniosła się też do anegdoty opowiadanej przez lingwistę Benjamina Whorfa o tym, jak zapałka spowodowała wybuch pustego zbiornika na paliwo. Przyczyną oczywiście była obecność gazów i spalin, ale nie zostało to odpowiednio objaśnione. Język bowiem jest jak świat, a każdy, kto mówi w kilku językach, żyje tak naprawdę w kilku światach jednocześnie.

Schizofonia…

Naukowa metodologia pozwalająca badać rzeczy, które funkcjonują na granicy rozumienia, odnosi się także do strategii International Necronautical Society – londyńskiej organizacji, której struktura wzorowana jest na awangardowych grupach z ich komitetami i manifestami. W Toruniu mamy czarną skrzynkę, na której zostały zapisane teksty z lokalnego radia w Dortmundzie, gdzie pierwotnie pokazywano wystawę, wymieszane z fragmentami artykułów z gazet i prognozami pogody. Dźwięki, które wydaje, można słuchać na falach krótkich w przestrzeni CSW.

Zjawisko przemieszczonego ludzkiego głosu, którego źródła nie jesteśmy w stanie rozpoznać, pojawia się także u Erika Büngera w „Wykładzie o schizofonii”, gdzie opisuje, w jaki sposób manipuluje się głosem w kulturze popularnej, żeby osiągnąć efekt zaburzenia czasu. W klipie z kampanii prezydenckiej, przygotowanym przez fanów Obamy, nie tylko jest pokazany obraz gorszej jakości, sugerujący archiwalne nagranie, ale i głos brzmi jak nagrywany wiele lat temu. Podobnie jest z piosenkarskimi duetami, w których gwiazdy występują z tymi, których już nie ma – jak wtedy, gdy Natalie Cole śpiewa ze swoim ojcem, a Céline Dion z Frankiem Sinatrą.

Wykrywacz duchów

„Niesamowitą” energię krążącą w naszym otoczeniu śledzą także Sam Ashley i Scanner, którzy w Toruniu stworzyli wykrywacze duchów, reagujące na najmniejsze bodźce z zewnątrz. Podobnym tropem idzie Kathrin Günter, która daje publiczności możliwość wykorzystania właściwości własnego ciała. Ubierając zaprojektowane przez nią okulary, otrzymamy fotografię, która utrwala światło emitowane przez nasze gałki oczne.

Chciałabym przestrzec sceptyków, żeby się nie denerwowali, bo wiemy, że rzekome głosy ludzkie czy obrazy łapane z wyłączonego telewizora mogą być efektem różnych błędów; zakłócenia z innych nadajników, sieci bezprzewodowych, urządzeń elektrycznych; mogą być związane z procesami odszumiaczy czy nagrywania, albo po prostu stanowić świadectwo pereidolii – każącej poszukiwać znajomych głosów tam, gdzie ich nie ma. Na toruńskiej wystawie brak jednak kryteriów związanych z wiarygodnością przedstawionych materiałów. Jej autorzy zainteresowani są raczej niedoskonałą estetyką obrazów i dźwięków, i pozostawiają wiele miejsca dla wyobraźni, wyćwiczonej w poszukiwaniu czegoś więcej niż pokazane namacalnie. Pojawiają się też eksperymenty, które sprawdzają działanie zaklęć, odprawiane są egzorcyzmy – jak w filmie „From Beyond” Lucasa i Jasona Ajemian, w którym bracia grają piosenkę Black Sabbath „Into the Void” od tyłu. Wykonanie miało ujawniać satanistyczny rodowód utworu i wpływać na ludzką podświadomość. Zdefiniowana jako przeklęta, piosenka miała poświadczać istnienie złych sił. Z kolei Corinne May Botz zmierzyła się z reprezentacją duchów, wykonując fotografie w miejscach uznawanych za nawiedzone, wśród których znowu wyszukujemy świadectw „niesamowitości”.

Gdy język się kończy

Tęsknota za zjawiskami paranormalnymi, poszukiwanie znaczenia w tym, czego nie rozumiemy kieruje nas w stronę sztuki, a ta w stronę magii, która odczynia zły urok. Robi to oczywiście we właściwy epoce sposób – wykorzystując dyskurs naukowy, który dopuszcza UFO, parapsychologię, egzorcyzmy czy EPV jako metodologię badania ludzkiej psychiki z jednej strony ogarniętej obsesją racjonalizacji, z drugiej zafascynowanej „niesamowitym”.

Ta wystawa przypomina, że warto byłoby zastanowić się, czym jest komunikacja: czy nie czarowaniem, uwodzeniem, stosowaniem formuł magicznych? A czym jest symbolizacja i nazywanie? A co to za stan, kiedy czujemy, że nasz język się kończy, a my chcemy więcej? Chcemy „Alicji w krainie czarów” i „Czarodzieja z Oz”. Chcemy UFO i duchów.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.