wiersz

Maciej Melecki

Odczekanie

Siedziałem w drugim wagonie, innego, drugiego nie
Było. Suchy potrzask, świt jakby na korbkę, niecała droga
Pozostała do pokonania, a jednak nie do pokonania było już
Wszystko, co strzępiło się z wyobrażonej reszty, tej płynnej wnyki
Koniecznego powrotu. Poniosło się trochę wody, usta dalej chcą
Wyć. Dawnośmy się nie widzieli, miasto oniemiało ponoć już
Wczoraj. Dawna, jałowa sierść. Bliskie zejście do wyjścia. Teraz
Tli się to jak bury piecyk, skwierczy niczym przepalona
Czterdziestka. Plan jest twoją burtą, na jego krańcach urywa
Się wilgotny płat piasku. Przesunięta płytka krwi. Odwapnienie

Czasu, zmętnienie kolejnych diagnoz, zastygły przeciąg na
Policzku, już tu nie będzie tamtego szeptu, moje uszy nie
Odgrzebią twojego głosu, dym się wysnuł. Nie jesteśmy bowiem
Daleko. Odległości są tylko wypadkową konkretnych wyborów,
Przesuniętych miejsc. Wszyscy w pewniej chwili na raz w jednym
Pokoju, gdzie nasłuch prowadzony jest czynnie, lecz fale
Dochodzących wieści nie wpływają do doku, na który narzucona
Jest pałatka mroku. Częstotliwość rzęzi. Jedni już wyszli. Drudzy
Doczekują swojej pory. Bruzdy rozwidlenia, szlaki odchodzenia. Jest
Źle. Nie mówią o tobie inaczej. Musimy być wyraźniej przytomni,

Przygotowani na ów dźwięk, ugodzeni niepogodzeniem i bezradnie
Opanowani przy sterze, gałce cienia, od strony wejścia do śluzy
Nowego kresu, by w tektonice mowy o czasie nie uronić
Żadnej pokątnej wnęki mieszczącej porzucone szczegóły dawnych
Roszczeń i kapryśnych zwad. Kluczyki, wiertła, niezapisane kartki,
Zaśniedziałe bilony, puste pudełka – oto ślady na ścieżce,
Która nagle przestała kusić, bo ustał jej bieg. Mapa tych napięć
Upstrzona jest wypalonymi dziurkami, kruszy się w palcach jak
Zasuszona ćma. Pozostają tylko ostrzeżenia. Słane są dobre rady.
Upał. Opary z pustego baku lata. Dół i wierzchołek. Potem dół

Obok. Potem już tylko płaskie doły. I tam już to. Nic w zamian,
Żaden szmugiel nie przyniesie pożądanych zmian, nie zabraknie
Już tylko braku. Równia pochyła. Równia pionowa. Już na
Pochyłej, niedaleko pionowej. Ale na samej równi jest wiele
Wyboi. Ale na równi samo nic nie ustoi. Każdy ma swój ziąb.
Szczęk i spadzisty śmiech. Schodzi i wychodzi. W pochyleniu, zgięciu,
Utracie. Korespondencja dochodzi, ość przetyka każdy zator,
Słońce tym bardziej się zsuwa, na poziomach nie ma wymiany,
Każdy odpowiednio reguluje się sam. Osobne wyczekiwania,
Osobne zapadania. Kontrola ma depresję. Sznur przewieszony przez mur.

670


Okoliczności wiersza

Czy można skomentować swój wiersz? Wszak napisało się go po to, bo nie można było napisać inaczej tego, co by się chciało napisać, w innym językowym rejestrze, w innym kodzie. „Odczekanie” jest bodaj takim wierszem, gdzie uchylanie rąbka tajemnicy wydaje się zbędne. Wszystko w nim jasne, jak gwint obluzowanej poprzeczki nieba, która spaść może w każdej chwili, jasne, jak sytuacje opisywane w poszarpanym nieco toku narracji, zygzakowatym jakby sposobie prezentacji niknącej obecności kogoś – tak się ze sobą gryzące, przenikające, zderzające na krańcach realnego i wyobrażonego, że wręcz mimetycznie oddające chaosomos tego, przed czym nikt z nas nie ucieknie, będąc na razie tylko tego świadkiem. Czy można to skomentować inaczej niż wierszem? Dla mnie nie. Stąd ten wiersz.

Maciej Melecki

Maciej Melecki, fot. K. SzewczykMACIEJ MELECKI (ur. 1969) – poeta, dyrektor Instytutu Mikołowskiego. Debiutował w 1993 roku arkuszem poetyckim „Zachodzenie na siebie”. Pierwszy zbiór wierszy – „Te sprawy” – opublikował dwa lata później. Następnie ukazały się tomy: „Niebezpiecznie blisko” (1996), „Zimni ogrodnicy” (1999), „Przypadki i odmiany” (2001), „Bermudzkie historie” (2005), „Zawsze wszędzie indziej” (2008) i „Przester” (2009). Jest również współscenarzystą filmu „Wojaczek” w reż. Lecha Majewskiego oraz redaktorem książki „Reszta krwi – wiersze nieznane”, która zawiera niepublikowane wiersze Rafała Wojaczka. Mieszka w Mikołowie.