Zamek księcia Sauraua

Tomasz Różycki

Wczesna powieść Bernharda „Zaburzenie” natychmiast przywołuje na myśl Kafkę. Ale co myśleć o właścicielu Zamku, którego zarządca nosi nazwisko Gombrowicz?

Jeszcze 1 minuta czytania

Jeśli wierzyć austriackim autorom, fatum ciążące nad tym środkowoeuropejskim krajem nie mija. Felix Austria została definitywnie zastąpiona przez Austria Amens. Książka Bernharda, wydana właśnie przez Czytelnika, nie przez przypadek nosi tytuł „Zaburzenie”. Bernhard dopisuje kolejny odcinek koszmaru, dokłada kolejną cegiełkę do budowy tego czarnego pałacu, jakim od dwóch wieków staje się literatura tej części Europy. Czy rzeczywiście życie w dolinach przez większą część roku pozbawionych słonecznego światła i oddalonych od powiewu morskiego jodowanego wiatru sprawia, że Austria staje się wylęgarnią wszelkich chorób i perwersji? Szczególne wśród nich miejsce zajmują literatura i sztuka. Same też są formą umysłowego zaburzenia.

Wczesna, krótka powieść Bernharda (1969) natychmiast przywołuje na myśl Kafkę i paranoiczną atmosferę „Zamku”. Tym bardziej, że i w powieści Bernharda jest zamek, zamieszkany przez szalonego księcia Sauraua (czy tylko mnie to nazwisko kojarzy się z tolkienowskim Księciem Ciemności?), panujący nad okolicą, trudno dostępny, ponury i niesamowity. To nie jest jedyny trop prowadzący śladami praskiego łowcy naszych wszystkich strachów. Niezwykłe wrażenie robi styl powieści, narracja i język, jakim posługują się postaci, łączący nienaturalność z pseudonaukowym żargonem. Powstaje w rezultacie coś w rodzaju urzędniczej mowy trawy, rzeczowej, suchej, ale męczącej i mękę wyrażającej, pozbawionej radości pracy sprawozdawczej języka. Ten styl zabiera wszelkie ludzkie ciepło ze świata przedstawionego w książce, z międzyludzkich kontaktów, które sprowadzają się do służbowej korespondencji. Zdradza objawy choroby i przeraża. Jest poszukiwaniem komunikacji, ale nie samą komunikacją.

Thomas Bernhard „Zaburzenie”.
Przeł. Sława Lisiecka, Czytelnik,
Warszawa, 252 strony, w księgarniach
od 20 maja 2009
Choroba jest głównym bohaterem Bernharda
. Narrator odbywa podróż z ojcem-lekarzem, odwiedzającym w okolicy pacjentów. Wszyscy są chorzy, a ich hierarchia kończy się na Księciu, którego choroba panuje nad cała okolicą, niejako obejmując choroby pozostałe. „Ojciec porusza się nieustannie w chorym świecie, wśród chorych ludzi, chorych jednostek…" i jeszcze „stał się ofiarą na wskroś chorej ludności, skłonnej zarówno do okrucieństw, jak i do obłędu”. „Brutalność, podobnie jak i bestialstwo, to na wsi fundament”.

Ludzie, odwiedzani przez ojca-lekarza, zarówno chorzy, jak i pozornie zdrowi, pozostają „bezbronni wobec swojej brutalności” a język, jak wspominałem, wcale im nie pomaga w zrozumieniu siebie. Poruszają się w ustalonych przez prawo i obyczaj procedurach, i – jak się zdaje – tylko urzędowe działania są dla nich oparciem. Tylko podporządkowanie władzy i hierarchii zdaje się świadczyć o ich człowieczeństwie. To świat Kafki: opisany z punktu widzenia upartego księgowego, próbującego służbowym językiem dać wyraz otchłani emocji.

Ale Bernhard jest tego świadomy, a jego postaci świadomie nadużywają przymiotników „chory”, „chorobliwy”, „ordynarny”, „podły”, nie pozostawiając czytelnikowi wyboru. Wszyscy są opętani jakimś męczącym zajęciem, wszyscy poddani pasji. Dla artystów sztuka staje się straszną udręką, dla filozofów filozofia staje się narzędziem tortur, dla kolekcjonerów – ich kolekcje. Stojący na szczycie tej drabiny Książę Saurau wygłasza potworny monolog, wyrażający szaleńcze pomieszanie umysłu. Tytułowe zaburzenie rozgrywa się na każdej płaszczyźnie książki: chodzi czasem o niewielkie przesunięcie znaczeń, o zamianę słów (jak w przypadku opowieści o powodzi i przedstawieniu) i świat staje się w sekundzie nieznośny. Zaburzenie dotyka całego społeczeństwa, państwa, obywateli i również przyrody, w której dokonują się drobne przemieszczenia, burzące spokój i ład. To saurauowskie „szumy” przeszkadzające Księciu w myśleniu i burzące umysł.

Konfuzja dotyka wreszcie czytelnika, ponieważ udręka Księcia, poszukującego w obłąkany sposób Antyciała (wszystko, co cielesne, jest dotknięte skazą i zawstydzające, samobójstwo jest już znośniejsze), doprowadza do rozwarstwienia narracji. Pojawiają się sny i w snach cytowane listy, opowiadające jakąś kolejną rzucającą nas w przepaść historię.

To mise en abyme dotyczy także zamieszania zaburzającego linearny czas narracji – proroczy sen książęcego syna z Londynu zdaje się antycypować wydarzenia, a sam narrator okazuje się w rezultacie „jedynie” autorem relacji z tych wydarzeń i być może również wszystko, co przeczytaliśmy, jest tylko owocem zaburzeń jego umysłu. Co myśleć o Księciu, u którego jeden z pracujących zarządców nosi nazwisko Gombrowicz, a ojciec popełnia samobójstwo, pożerając kartki dzieł Schopenhauera?

Czym jest Zamek Hochgobernitz? Czego parabolą? Czym Austria? Czym samo zaburzenie? Dopóki mieszkamy w zamku literatury, gdzie drobne przesunięcie słowa grozi katastrofą całego gmachu, pytania te będą się mnożyć i nas niepokoić.