Pociągiem po Azji

Sebastian Frąckiewicz

Tiziano Terzani swoim pisarstwem nie zdetronizuje Ryszarda Kapuścińskiego, ale nawet w czasie, gdy na rynku mamy prawdziwą klęskę urodzaju na literaturę faktu, Włoch jest w stanie porozstawiać innych kolegów po fachu po kątach

Jeszcze 1 minuta czytania

Wydał u nas: „Powiedział mi wróżbita” (2008), „Nic nie zdarza się przypadkiem” (2009), „W Azji” (2009) i w końcu przedśmiertną (zmarł w 2004 roku) rozmowę z synem „Koniec jest moim początkiem”, która niedawno trafiła na półki. Książki Terzaniego wydane po polsku mają niewiele wspólnego z klasycznym reportażem prasowym. Stworzył je raczej w kontrze do tego gatunku: są o wiele bardziej osobiste, przekornie stronią od medialnych tematów, łączą reportaż z esejem i dziennikiem. Reporterski jest tutaj język, natomiast sposób obserwacji świata i myślenie o nim wykraczają poza dziennikarskie ramy.

Tiziano Terzani „Koniec jest moim początkiem”.
Zysk i S-ka. Poznań, 578 stron, w księgarniach od maja 2010
Tak było na przykład z „Powiedział mi wróżbita”. Będąc w Honkongu Terzani otrzymuje ostrzeżenie od miejscowego wróżbity, który radzi mu, by w 1993 roku (wtedy dzieje się akcja książki) nie latał samolotami. Inaczej czeka go śmiertelne niebezpieczeństwo. Włoch doszedł do wniosku, że jeśli naprawdę chce zrozumieć Azję, powinien myśleć i postępować jak Azjata. A ten nie zlekceważyłby przestrogi. Zatem przez cały rok konsekwentnie podróżował drogą lądową i morską. I gdzie tylko się znalazł, zawsze kierował kroki do lokalnego wróżbity. 
Chlebodawcy ze „Spiegla” nie byli zachwyceni pomysłem dziennikarza, ale w końcu się zgodzili. I kiedy jego redakcyjni koledzy  zajmowali się polityką Dalekiego Wschodu, opisywali rozwój ekonomiczny Chin, Tajlandii czy Wietnamu i chwalili ich modernizację w zachodnim stylu, Terzani zajmował się inną rzeczywistością. Pokazywał biznesmenów, którzy przed podjęciem ważnych decyzji udają się po radę do wróżbity i dostają od nich amulety, jeździł brudnym pociągiem ze zwykłymi Wietnamczykami, szukał między nowoczesnymi, betonowymi wieżowcami śladów dawnej kultury. A że nosił w sobie naturę moralizatora i anarchisty, to narzekał na Chińczyków i widział w nich skończonych materialistów, którzy wciągają w kapitalistyczny system całą Azję, niszcząc przy tym starodawną kulturę kontynentu. Efekt? Świat stał się nudny i jednolity. Terzani wyspecjalizował się w zbieraniu resztek: przejawów duchowości, dawnych wierzeń, innego myślenia niż materialistyczny światopogląd Zachodu. I z tych resztek konstruował swoje opowieści – zawsze na przekór.

Stał się legendą już za życia, ale nawet legendy muszą w końcu się zestarzeć i umrzeć. Czując zbliżającą się śmierć, poprosił swojego syna Folco, by  przeprowadził z nim wywiad-rzekę, która miała stanowić swego rodzaju literacki testament, rozliczenie z samym sobą i światem. Syn zgodził się i dzięki temu dziś możemy czytać „Koniec jest moim początkiem”.
Jak się okazało, wybór potomka na spowiednika to zarazem świetny i kiepski pomysł. Świetny w tych fragmentach, kiedy rozmowa dotyczy spraw osobistych, rodzinnych, bo dzięki Folco widzimy, jak żyje się ze słynnym i ciekawym ojcem. Być może nie zawsze łatwo, ale inaczej. Z przygodami. Folco kiepsko wypada za to jako dyskutant w sprawach zawodowych i politycznych – zadaje niejednokrotnie banalne pytania, a czasem możemy mieć duże wątpliwości co do jego horyzontów intelektualnych, wiedzy o historii i polityce. Pyta na przykład ojca, jakich karabinów używał Wietkong. Jakby nigdy w życiu na zdjęciu nie widział zwykłego kałasza. Lepiej więc, gdy Terzani opowiada, a Folco mu za bardzo nie przeszkadza, podtrzymuje rozmowę i pozwala ojcu swobodnie wspominać.

Tiziano Terzani, z archiwum rodziny TerzanichTerzani ma świadomość, że wraz z nim mija epoka, a on sam był świadkiem zmian, prowadzących cywilizację w kierunku, który jemu zupełnie się nie podoba. Opowiada o śmierci idealistów i wielkich idei, które zaowocowały zbrodniczymi reżimami w Azji. Zresztą on sam, gdy był studentem w USA, fascynował się Mao, a potem musiał skonfrontować swą wiarę z przerażającą rzeczywistością. Mówi także o końcu tradycyjnej kultury Azji, którą – świadomy ograniczeń swojego zachodniego światopoglądu – starał się jak najwierniej opisać, pokazać jak zdominowana przez ekonomię cywilizacja Zachodu w karykaturalny sposób klonuje się na Wschodzie.

„Koniec jest moim początkiem” to także smutne świadectwo tego, jak zmieniała się dziennikarska gildia. Terzani sam postanowił się z niej wypisać, gdy szybkość zdobywania informacji nie szła w parze z wartością tekstów reporterskich. Finał tych zmian znamy doskonale: dziś reportaży szukamy raczej na półkach w księgarniach, a nie w prasie. Ale  szukamy ich coraz częściej. Literatura faktu czy filmowy dokument przeżywają dziś renesans. Co świadczy o tym, że wbrew prognozom Terzaniego nie każdy chce należeć do materialistycznego komando.