ŚLEDZTWA RUDEGO KOTA:
Dwie tajemnice

Tomasz Fiałkowski

Moi rówieśnicy zaczytywali się w Karolu Mayu, ja wolałem „Kamień Księżycowy” Williama Wilkie Collinsa. Nie wstydzę się tego wyboru

Jeszcze 1 minuta czytania

Cóż to była za książka! Olbrzymi diament zdobyty niegdyś w Indiach przez angielskiego oficera i hinduscy kuglarze, którzy tropem klejnotu docierają na angielską prowincję. Nocna kradzież rozdzielająca na długo zakochaną parę. Służąca z przeszłością, zadurzona w paniczu i znajdująca śmierć w ruchomych piaskach. Obłudny kuzyn bohaterki skrywający pod maską filantropa twarz rozpustnika i oszusta. Zacny kamerdyner zaczytujący się w „Robinsonie Crusoe”. Wreszcie – sierżant Cuff, przybyły z Londynu, by rozwikłać zagadkę.

Moi rówieśnicy zaczytywali się w Karolu Mayu, ja wolałem „Kamień Księżycowy” Williama Wilkie Collinsa. Nie wstydzę się tego wyboru: Collins (1824-1889), przyjaciel Dickensa, to w końcu jeden z twórców powieści kryminalnej. Intryga „Kamienia...” jest pomysłowa, a konstrukcja precyzyjna, mimo wielości narratorów. No i dwunastolatek mógł się z tej lektury dowiedzieć, że istnieje coś takiego jak opium i czym grozi jego nadużywanie. W połowie lat sześćdziesiątych wiedza ta nie była w Polsce powszechna.

Wróciłem do tej powieści, bo przeczytałem „Podejrzenia pana Whichera” Kate Summerscale. Współczesna pisarka angielska, rocznik 1965, w książce chwalonej przez Doris Lessing i Johna le Carré rekonstruuje historię zbrodni popełnionej 30 czerwca 1860 roku w Road Hill House, rezydencji państwa Kent w hrabstwie Wiltshire. Tworzy przy tym szczegółowy obraz epoki, od drobiazgów życia codziennego po działanie policji i sądów, od kuchni i pralni po idee religijne. To właściwie antropologiczne studium czasów wiktoriańskich, pokazujące funkcjonowanie rodziny i państwa, relacje międzyklasowe i przemiany świadomości społecznej.

Kim jednak był pan Whicher i co ma wspólnego z powieścią Collinsa? Inspektor Jonathan Whicher, jeden z pierwszych angielskich detektywów, mianowanych w 1842 roku, skierowany został do rozwikłania zagadki Road Hill House w dwa tygodnie po zbrodni. Sprawa, która szybko nabrała ogromnego rozgłosu, doprowadziła go do odejścia z policji, choć jego podejrzenia okazały się słuszne. Collins śledził postępy śledztwa i wykorzystał jego wątki pisząc kilka lat później „Kamień Księżycowy”. A pierwowzorem (choć nie fizycznym) sierżanta Cuffa był, jak twierdzi Kate Summerscale, właśnie Whicher.

Świadomość związku, jaki łączy obie historie, wywołuje spory wstrząs poznawczy. Analogie są przekonujące, z tą najważniejszą w postaci poplamionej nocnej koszuli jako koronnego dowodu. Z drugiej strony – jakaż przepaść między uwzniośloną, romantyczną zagadką u Collinsa a realiami prawdziwej zbrodni!

W „Kamieniu Księżycowym” osią intrygi jest kradzież – jeśli ktoś ginie, to śmierć stanowi dlań wybawienie, jak dla nieszczęśliwej Rosanny Spearman, albo słuszną karę, jak dla perfidnego Godfreya Ablewhite’a. Na Road Hill mamy do czynienia z morderstwem, i to szczególnie odrażającym: trzyletni synek państwa domu, Saville Kent, ginie z poderżniętym gardłem, a jego ciało trafia do dołu z nieczystościami. Do morderstwa przyzna się po kilku latach jego przyrodnia siostra Constance – zapewne jednak miała wspólnika.
Tej historii nie dałoby się opowiedzieć, jak to czyni Collins, z dystansem i humorem... U wiktoriańskiego pisarza mamy sielski nastrój wiejskiej rezydencji (nawet jeśli niektórzy jej goście są głupcami albo skrytymi łajdakami) i pociągający urok tajemnicy. U Kate Summerscale – duszny klimat zamkniętego dla obcych domu, świat tłumionych emocji i dojrzewających latami obsesji, które znajdują ujście w akcie nie tylko okrutnym, ale też symbolicznie poniżającym ofiarę. Wymierzonym zresztą nie tyle w zamordowanego braciszka, ile w macochę i ojca.

A więc przypowieść o oswojeniu i przetworzeniu przez kulturę popularną tego, co oswoić najtrudniej? Nie tylko. Kate Summerscale sumiennie zbadała dalsze losy swoich bohaterów, gotując czytelnikowi niespodziankę. William Kent, rodzony brat Constance i zapewne wspólnik w zbrodni, zajął się biologią morza i w 1884 roku wyjechał na Tasmanię, a później do Australii, by dokumentować faunę i florę Wielkiej Rafy Barierowej. Przyroda była jego pasją: hodował w domu sowy błotne, opracował projekt hodowli sztucznych pereł. Fascynowało go wszystko, co „łuskowate, porowate, grudkowate i dziwaczne”, a szczególną miłością darzył baobaby.

Constance, zwolniona w 1885 roku z więzienia, wkrótce dołączyła do Williama i jego żony. Zmieniła nazwisko i jako Emilie Kaye zajęła się pielęgniarstwem. Opiekowała się ofiarami epidemii tyfusu, pracowała w kolonii dla trędowatych i w instytucie dla młodocianych przestępców. Dożyła setnych urodzin, uroczyście obchodzonych w 1944 roku: z telegramami od króla i królowej oraz kwiatami od arcybiskupa Sydney. Składający życzenia nie znali oczywiście prawdziwej tożsamości jubilatki.

Więc może – zbrodnia odkupiona? Za siebie i brata? „Podejrzenia pana Whichera” są lekturą chwilami nieprzyjemną, chwilami nieco nużącą, ale tajemnice i pytania w tej książce ukryte pozostają z nami. I pewnie nigdy ich nie rozwikłamy.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.