Koncerty
(na skrzypce i róg) Pendereckiego

Tomasz Cyz

Nagrane właśnie koncerty Krzysztofa Pendereckiego pokazują wielką siłę tej muzyki. Intensywność, wybuchowość, zmienność, nerwowość i szaleństwo – wszystko oszałamiające

Jeszcze 1 minuta czytania

Na płycie znalazły się dwa. „Koncert na skrzypce i orkiestrę” (z 1977 roku) oraz premierowe nagranie „Koncertu na róg i orkiestrę «Winterreise»” (2008). Dzieli je więc ponad trzydzieści lat, co dla języka muzycznego Krzysztofa Pendereckiego może nie znaczy jeszcze wieczność. Ale niewątpliwie czas, który upłynął pomiędzy nimi – i dzieła, które wówczas powstały – znajdują tu swoje odbicie.

W 1974 roku Penderecki pisze „Przebudzenie Jakuba” – poemat symfoniczny o narracji opartej na ewolucji melodyczno-harmonicznej; w latach 1975-78 wspaniałą sacra rappresentazione „Paradise Lost” (według poematu Miltona). Jest po swoich najważniejszych doświadczeniach awangardowych (których koroną była „Pasja według św. Łukasza” z 1965 roku), zaczyna syntetyzować awangardę z tradycją, używa idiomu klasyczno-romantycznego.

Krzysztof Penderecki „Violin concerto no.1”; „Horn concerto”.
Krzysztof Penderecki (dyr.), Radovan Vlatkovic (róg), Robert Kabara (skrzypce),
Sinfonietta Cracovia, Channel Classics 2010.

Z tych doświadczeń wyrasta „Koncert na skrzypce i orkiestrę” (można jeszcze dopisać, że zapowiada kilkoma motywami „Polskie Requiem”). Czteroczęściowy (Andante, Lento, Tempo di marcia, Meno mosso), głęboko tragiczny w wyrazie (choroba i śmierć ojca kompozytora), postromantyczny w swej klasycznej sonatowej budowie.
Intensywność tej muzyki – jej wybuchowość, zmienność, nerwowość, szaleństwo – jest oszałamiająca. Straceńcza. Powiedzieć, że skrzypek nie ma łatwego zadania, to nic nie powiedzieć. Lepiej posłuchać, jak gra te wielonuty Robert Kabara. Blisko szaleństwa, zawzięcie, emocjonalnie i muzycznie prawdziwie. Czy z tej muzyki można wycisnąć ciut więcej?

„Koncertu na róg i orkiestrę «Winterreise»” słucham pierwszy raz. I od razu mam poczucie, że jest doskonałym odbiciem tego, jakim językiem operuje teraz kompozytor. Klasyczna proporcjonalność połączona z szaleństwem romantyzmu, XX-wieczną groteską i absurdem (Szostakowicz!), ekstazą tańca (Strawiński albo Mahler), grozą i humorem.
Swoje dokłada tu solista. Radovan Vlatkovic gra te nuty z pasją, perfekcją, mistrzostwem. Kiedy trzeba, jego róg brzmi słodko (jak w otwierającym Lento assai, passacaglii, w której jego róg współgra z trzema innymi z orkiestry), zachęcająco, innym razem ostro, ekstatycznie. Choćby w głównej części dzieła – Rondo da caccia – zanurzonej w atmosferze polowania, ekstazy, walki. Nie pozbawia (na szczęście) tych nut humoru, dzięki czemu dzieło mieni się kolorami.

I jeszcze jedne gratulacje: dla orkiestry Sinfonietta Cracovia, która brzmi na tej płycie… koncertowo. Bezsprzecznie.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.