„Czeski błąd”,
reż. Jan Hrebejk

Paulina Kaucz

Życie toczy się swoim torem, gdy sprawy doniosłe i ważne, Wielka Historia, wybrzmiewają w tle. Jak zawsze u Hřebejka. „Czeski błąd” za chwilę dostępny na DVD

Jeszcze 1 minuta czytania


Polacy mają „Różyczkę” i „Rysę”, „Korowód” i „Rewers”, Niemcy oscarowe „Życie na podsłuchu”, Rosjanie – „Ładunek 200”. Dwadzieścia lat po przełomie ustrojowym filmowcy z naszego zakątka Europy coraz chętniej siegają po rozliczeniowy ton i lustracyjne rekwizyty. Teczki, tajne pseudonimy, szantaże i przemoc, współpraca z esbekami, jej niedole i profity. Kto donosił? Co z tego miał? Kogo wydał? Jakie poniósł konsekwencje?... Chociaż czas mija, a pamięć staje się wątlejsza, pozostało w nas coś z nieprzepracowanej żałoby, która po długim okresie milczenia wyrywa się z trzewi tym gwałtowniej. Z trzewi wspólnotowych, narodowych – wypadałoby dodać – bo problem komunistycznej przeszłości nie dotyczy przecież bezpośrednio ani mnie, ani ciebie, ani mojego stomatologa, ani twojego katechety, ani naszych matek. Albo takie mamy wrażenie.

Od tego roku swoje kino rozliczeniowe mają też nasi południowi sąsiedzi. „Czeski błąd” – dziesiąty wspólny projekt reżysera Jana Hřebejka i scenarzysty Petra Jarchovský’ego – to kameralna opowieść o zaufaniu, zdradzie, ideałach, miłości i życiu rodzinnym. Pomimo tego ciągu patetycznych wyliczeń, film nie jest górnolotny ani wydumany, nie chce „odkłamywać historii” czy diagnozować kondycji narodowego ducha. Wątek rozrachunkowy migoce gdzieś z tyłu, w tle codziennych zdarzeń, ale nigdy nie stara się zaskarbić całej uwagi widza. Przede wszystkim „Czeski błąd” jest więc filmem o ludziach i ich ludzkich sprawach.

 

Hřebejk otwiera przed nami drzwi do praskiej kamienicy zamieszkiwanej przez trzypokoleniową rodzinę. Darzony powszechnym szacunkiem psychiatra Pavel (Martin Huba), nestor rodu, ma niebawem odebrać z rąk czeskich władz medal za niezłomną postwę moralną w czasach komunistycznego reżimu. Ani żona Jana (Daniela Kolárová), ani córka Lucie (Lenka Vlasáková), dla których Pavel pozostaje wzorem cnót, nie podejrzewają, że przeszłość Pavla może kryć niechlubne szczegóły. Jedynym powątpiewającym w nieskalane sumienie doktora jest mąż Lucie, Ludek (Milan Mikulcík). W czasie jednej z rodzinnych kłótni, podczas których argumenty dyktowane są raczej przez emocje niż rozum, Ludek oskarża Pavla o współpracę z tajnymi służbami. Nie ma żadnych dowodów, nie ma nawet powodów do podejrzeń. Mówi, co mu ślina na język przyniesie, by nadszarpnąć reputację teścia w oczach żony. Nie chce być drugim mężczyzną w rodzinie – nosić po Pavle za dużych marynarek i patrzeć, jak własna córka zwierza się dziadkowi z problemów, gdy z ojcem nie potrafi zjeść wspólnego obiadu – jest o Pavla zazdrosny. Chwilę potem, gdy Ludek dostanie zlecenie nakręcenia dokumentu o opozycyjnym życiorysie teścia, natknie się na teczkę agenta o pseudonimie „Doktor”. Okaże się, że jego oskarżenie nie było chybione.

Reżyser nie karmi widzów suspensem. Oddcina się od sensacyjnego dociekania, czy główny bohater pracował dla służb bezpieczeństwa, czy nie. Szybko staje się jasne, że w przeszłości doktor rzeczywiście przekazywał policji tajne informacje i wpłynął na los wielu ludzi. Nie to jest jednak w „Czeskim błędzie” najważniejsze – ważne, jak po latach upora się z tym sam Pavel i wszyscy, którzy mu ufali. Czy ujawnienie rysy na życiorysie ojca/męża/teścia odciśnie piętno na relacjach rodzinnych? Czy i w jakim stopniu decyzja sprzed ćwierćwiecza może zaważyć na tym, co dzieje się dziś?

 

Wśród dotkniętych tajną działalnością Pavla jest też Borek (Ladislav Chudík), niepokorny artysta i dawny ukochany Jany, którego esbecki śledczy Kafka zmusił w latach 70. do opuszczenia Czechosłowacji. Tropiąc jego dzieje, ekipa filmowa z Ludkiem na czele udaje się do Göteborga, gdzie Borek osiadł na emigracji, znajdując spokój i szczęście. Nigdy nie zapomniał jednak krzywdy, jaką wyrządził mu Pavel, donosząc na niego do Kafki. Gdyby nie on – pojawia się sugestia – życie Borka wyglądałoby dziś zupełnie inaczej.

 

„Czeski błąd”, reż. Jan Hřebejk.
Czechy 2009, na DVD od 10 lutego 2011
Mamy więc w „Czeskim błędzie” co najmniej dwa losy jednostkowe – donosiciela i tego, na którego donoszono, oportunisty (krypto-opozycjonisty) i opozycjonisty (z prawdziwego zdarzenia). Mamy też decydenta – byłego agenta tajnej policji, Kafkę. Przede wszystkim mamy jednak ich rodziny, które wbrew wszystkiemu nie przestały traktować swoich bliskich jak ojców i mężów. W ostatniej scenie filmu na przyjęciu urodzinowym Kafki pulchni wnukowie śpiewają mu Happy Birthday, dzieci niosą tort z milionem świeczek, a przyjaciele żonglują szampanem. Życie toczy się swoim torem, gdy sprawy doniosłe i ważne, Wielka Historia, wybrzmiewają w tle. Jak zawsze u Hřebejka.

Bo każdy z nas ma prawo popełnić błąd i się do niego przyznać. Każdy z nas je popełnia. Ważne – zdaje się mówić reżyser – aby mieć ich świadomość, nawet wtedy, gdy jest już za późno, by odratować los. I aby najmniej skrzywdzić tych, na których najbardziej nam zależy. To trochę jak z omsknięciem się palca na klawiaturze, gdy zamiast „czeski błąd” napiszemy „zceski błąd”, a pomyłkę zauważymy dopiero po wyjściu tekstu z druku. Naprawić ciężko, tłumaczyć się nieprzyjemnie, ale co innego nam pozostaje?