Strach przed uprzedzeniami

Karolina Wigura

Analiza Adorna w „Osobowości autorytarnej” jest o tyle wyjątkowa, że prezentuje strach przed mglistymi obiektami negatywnych stereotypów jako element demokratycznego społeczeństwa

Jeszcze 2 minuty czytania


W opowieści Edgara Allana Poego o podwójnym morderstwie na ulicy Morgue przechodnie biorą dzikie wrzaski orangutana za wszelkie możliwe obce języki. Każdy z nich uważa, że usłyszał zupełnie inną – szczególnie dlań nieznaną – mowę. Dowcip polega na tym, że świadkowie sami również okazują się cudzoziemcami.

Theodor Adorno przywołuje tę historię w swojej „Osobowości autorytarnej”, by scharakteryzować proces stereotypizacji innych narodów. Jak tłumaczy, pierwotnie wroga reakcja kieruje się przeciwko cudzoziemcom per se, którzy postrzegani są jako „dziwni”. Dziecinny strach przed obcymi zostaje jedynie „wypełniony” wyobrażeniem specyficznej grupy, postrzeganej stereotypowo i przystającej do tego celu. Żydzi są ulubionym zastępnikiem „czarnego luda”, którego boją się dzieci, jednak nieświadomy lęk z najwyższą łatwością przenoszony jest na dowolne inne grupy: Cyganów, Ormian, Arabów itd. Byle tylko dzielił nas od nich wystarczająco duży dystans społeczny.

Dzięki erudycyjnemu i świeżemu stylowi pisarskiemu Adorna jego książka nie jest ani pozycją, która mogłaby bezpiecznie spocząć na półce z klasyką badań społecznych, ani taką, która da się zaklasyfikować po prostu jako psychologiczne studium totalitaryzmu. To raczej pełen niuansów portret szczególnej całości psychicznej, dający się odczytać również z dzisiejszej perspektywy. Adorno nie tylko wiązał z jej istnieniem powstanie ustrojów totalitarnych w Europie, ale również wskazywał na jej obecność w systemach demokratycznych.

Gdy współautor „Dialektyki Oświecenia” prowadził swoje badania na populacji amerykańskiej w połowie XX wieku, groźba powtórzenia się totalitaryzmu wydawała się jeszcze bardzo realna. Z dzisiejszego punktu widzenia – nawet przy założeniu, że masowe powstawanie ustrojów antydemokratycznych może się powtórzyć – niebezpieczeństwo odrodzenia terroru w takiej samej lub bardzo podobnej jak niemiecka formie jest raczej trudne do pomyślenia. Z perspektywy polskiego czytelnika, który dostaje tę książkę do rąk dopiero po 60 latach od pierwszego wydania, aktualność „Osobowości autorytarnej” wydaje się raczej tkwić gdzie indziej: w analizie takiego typu osobowości, który nawet nie prowadząc do upadku demokracji może negatywnie wpływać na jej jakość.

„Osobowość autorytarna” składa się z kilku części. Poza obszernym omówieniem koncepcji badań i ich metodologii, Adorno analizuje, na podstawie materiałów z wywiadów, zagadnienia związane z uprzedzeniami, religią, polityką i gospodarką. Ze wszystkich tych tematów chciałabym skoncentrować się przez chwilę na jednym wątku, który wydaje mi się ze współczesnej perspektywy polskiej szczególnie ważny. Chodzi o część o uprzedzeniach, która pozwala w nowym świetle ujrzeć procesy zachodzące w naszym szybko rozwijającym się społeczeństwie. Społeczeństwie, które dopiero niedawno odzyskało niezależność budowania własnej tożsamości. Jak inne narody, znajdujące się w podobnej sytuacji, Polaków cechuje szczególnego rodzaju strach. To obawa przed innością, słabością grup prawie niewidocznych, „strach przed mniejszościami”, jak powiedziałby Arjun Appadurai.

Sprytny i przebiegły Żyd, Żyd lamentujący, agresywny, głośny, seksualnie rozpasany – to tylko niektóre z cech, przypisywanych tej narodowości przez respondentów, którzy wzięli udział w badaniach Adorna. „Osobowość autorytarna” jest zapisem spostrzeżeń, przeplatających się z celnie dobranymi cytatami. Przytoczmy kilka przykładów.

„Cóż, Żydzi to drażliwy problem – nie chodzi o całą rasę. Jedni są dobrzy, drudzy źli. Ale przeważają źli”. Termin „problem” – tłumaczy Adorno – został przeniesiony do języka potocznego z dziedziny nauki. Wykorzystuje się go w takich sytuacjach po to, aby stworzyć wrażenie obiektywnego dociekania, odpowiedzialnej dyskusji, gdy w rzeczywistości powiela się stereotypy.

„Nie podpisałaby się pod jakąś «teorią rasistowską», choć nie sądzi, aby Żydzi zbytnio się zmienili. Raczej stają się «coraz bardziej agresywni». Wierzy zatem, iż «prędzej czy później opanują kraj, czy tego chcemy, czy nie»”. Adorno wskazuje na paradoksalność „dylematu antysemity”. Bywa on często rozdarty między negatywnym stereotypem a osobistym doświadczeniem, które przeczy temu stereotypowi. W momencie jednak, gdy poddaje refleksji swoją postawę, stosunek między stereotypem a doświadczeniem odwraca się. Tolerancję zaczyna traktować właśnie jako stereotyp, zaś żywione przez siebie stereotypy – za nieuchronne następstwo własnych doświadczeń lub idiosynkrazji, które są silniejsze od niego.

„Nigdy nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego Hitler był wobec nich tak brutalny. Musiał istnieć jakiś powód – coś, co mogło to sprowokować. Niektórzy mówią, że musiał zamanifestować swoją władzę, ale ja w to wątpię. Podejrzewam, że Żydzi znacznie się do tego przyczynili”. Takim cytatem Adorno ilustruje tezę o całkowitym odwróceniu ról kata i ofiary, towarzyszącym moralistycznej konstrukcji odpowiedzialności żydowskiej za własną historię.

Theodor Adorno, „Osobowość autorytarna”.
Tłum. Marcin Pańków, PWN, Warszawa,
288 stron, w księgarniach od listopada 2010
Czyż w tych cytatach nie pobrzmiewają dobrze znane nam tony? Analiza Adorna jest o tyle wyjątkowa, że prezentuje strach przed mglistymi obiektami negatywnych stereotypów jako element demokratycznego społeczeństwa. Strach – zaznaczmy – wciskający się przez różne szczeliny, co widać w polskich trudnościach z akceptacją nie tylko innych narodowości, ale również innej orientacji seksualnej, a także w problemie równouprawnienia płci.

Różnego rodzaju strachy przed mniejszościami, które powstały w Polsce po 1989 roku, miały, jak się wydaje, funkcję integracyjną. Chodziło o budowanie zrębów transformacyjnego wyobrażenia o tym, kim jesteśmy „my”. Może było to zjawisko nieuchronne – wierzę jednak, że w przyszłości da się je niwelować dzięki edukacji w duchu liberalnym. Jak? Wedle Michaela Walzera, chodzi o to, by edukacja była zróżnicowana, prezentująca pluralizm poglądów, „gęsta” – tylko taka może przyczynić się do wychowywania ciekawych ludzi, tj. „gęstych jednostek”. Tylko wtedy, gdy nasza tożsamość zawierać będzie więcej niż jeden wewnętrzny głos, zdolni będziemy do samokrytycyzmu, wątpliwości, niepokoju i niepewności – wszystkiego tego, czego osobowości autorytarne nie znają i co w rzeczywistości jest siłą, a nie słabością. Tylko „gęste” jednostki mają szansę wzajemnego tolerowania inności i współpracy z drugim.

W stronę stworzenia takiej wspólnoty Polacy jednak dopiero dziś wyruszają.