Jeszcze 1 minuta czytania

Michał Bristiger

FORMY CHOPINA DLA JASIA:
Mazurek (1)

Michał Bristiger

Michał Bristiger

– Przyszedłeś. Wiesz już, co cię dziś czeka? Dalszy ciąg rozważań o tym, jaka jest muzyka romantyczna. Numer V i VI przypisywanych jej kategorii.

– Jakie są to kategorie?

– Ta piąta to „akcja harmoniczna”, czyli określona zmienność harmonii w przebiegu czasowym utworu. Znasz dobrze z własnego doświadczenia poczucie kadencyjności w muzyce, poczucie następujących po sobie układów akordowych, tworzących tak zwane kadencje, z których ostatnia prowadzi do finalnego akordu. Kadencje dają poczucie spoczynku względnego, a przy końcu utworu spoczynku ostatecznego. Utwór jest przecież stałą grą zmiennych napięć, to każdy przyzna. Ale muzyka romantyczna odchyla się od prostej regularności takiej właśnie kadencyjnej gry. Pojawiają się w wielkiej ilości zwodnicze następstwa harmoniczne, wypadnięcia akordów (znanych z klasycznego schematu), dodanie akordów nowych, niespodziewanych, przesunięcia centrum harmonicznego; muzyka romantyczna potrafi zaskakiwać, zwiększać napięcia, zmiany mogą być nawet bardzo gwałtowne. A z drugiej strony cały napęd harmoniczny może być osłabiany.

Romantyzm otwiera szeroko nie tylko ramiona pianisty (grającego w najwyższej i najniższej części klawiatury), ale i rozszerza gamę kategorii muzycznych, i to jedną po drugiej. Znamy te działania muzyki romantycznej z naszego doświadczenia, z naszych afektów, które pozwalają zrozumieć afekty muzyczne, z naszego życia emocjonalnego. Podobnie ma się sprawa z poszerzeniem dynamiki muzycznej i innych elementów, nie wyłączając barwy muzycznej. Harmonia ma w tym procesie wielki udział.

– Kręci mi się w głowie.

– I dobrze. Romantyzm pragnie właśnie zakręcić w głowach, które były dotąd tylko oświecone.

– Jak to? Czym to?

– Czy Pani nie mówiła o tym na lekcji?

– Nie. Powiedziała tylko, że oświecenie przeskoczymy.

– Przeskoczymy? Nie skacz po historii, Jasiu, to zwykle źle się kończy… A VI kategoria opisuje „ruch muzyczny”. Romantyzm uznaje poza regularnym ruchem niestałe miary ruchu, wprowadza pożądane poczucie utracenia równowagi, która w klasycyzmie należała jednak do fundamentu; teraz słabiej, niż to było poprzednio, zaznaczone są akcenty w takcie. Wystarczy porównać ogólne wrażenie płynące z utworów Haydna i Schumanna. Ale to nie znaczy, że następuje wyzbycie się zasad klasycznych; chodzi raczej o zwiększenie możliwości zróżnicowań, o wzbogacenie palety środków dostępnych kompozytorowi i interpretatorowi. Słowem: podane zasady należy przyjmować cum grano salis, ponieważ nie wszystko w romantyzmie jest całkowicie nowe w stosunku do poprzedniej epoki.

– Jak przyjmować?

– Z solą, ale mniejsza o starożytnych Rzymian… Każdy mazurek Chopina jest inną poezją muzyczną, każdy opuszcza na chwilę świat rzeczywisty – Paryż, nawet Nohant, ponieważ pragnie znaleźć się w Warszawie. Gdybyśmy chcieli opisywać te mazurki po kolei, to słowa dałyby wielki słownik nazw, takich jak liryzm, refleksyjność, intymność, tęsknota, elegijność. Mamy w nutach i lento, i moderato, i allegro, również allegretto, maestoso, ale również vivace, risoluto, con anima.

– Różne nastroje…

– Nie, nie tylko „nastroje”, jeszcze o tym porozmawiamy. Ukazała się ostatnio książka pana profesora Jana Stęszewskiego „Rzeczy, świadomość, nazwy”, w której autor zadaje Mazurkowi op. 41 nr 2 pytanie, czy jest wyrazem nostalgii za krajem ojczystym, czy też wyrazem narodowego zobowiązania ze strony kompozytora.

– To można zadać pytanie utworowi muzycznemu?

– Oczywiście, że można, a nawet należy spodziewać się odpowiedzi, byle tylko wsłuchać się w utwór muzyczny. Są przecież rzeczy zawarte w samej muzyce, a są też inne, wynikające już z zewnątrz dzieła – to znaczy związane z jego kontekstami, ze światem, w którym ta muzyka się znajduje. Nostalgię Chopina możemy wyczytać z jego utworu, jeżeli tylko ona się w nim znajduje. Oczywiście nie wyczytasz jej, jeżeli sam nie masz w sobie bogactwa uczuciowego i odpowiedniej wrażliwości artystycznej.

– A skąd mam wiedzieć, czy ją mam?

– Póki co staraj się ją mieć. Muzyka właśnie nakłania do takiego starania się, a nawet zobowiązuje do niego. Jeżeli komu to ani w głowie, ona z takim nie rozmawia. A ten 27 Mazurek opus 41 nr 2, w tonacji e-moll, został napisany w 1838 roku, utrzymany jest w andantino. Andantino nie jest oczywiście szybkim tempem, to sama delikatność, subtelność, wyrafinowanie w swej prostocie.

Mazurki Chopina, a jest ich ponad pięćdziesiąt, tworzą cały świat przeróżnych odcieni melodycznych, harmonicznych, uczuciowych. Już dawno opuściły świat tańca. Stały się jakby niedościgłą domeną możliwego romantycznego życia duchowego. I możliwego w osobliwy polski sposób. Kiedy gra je cudzoziemski muzyk, a jeszcze z innego kontynentu, rzecz staje się prawdziwie niewiarygodnym ewenementem. Pozycja mazurków Chopina w historii muzyki jest szczególna. Coś jeszcze dodam, dla Krysi.

– Nazwiska?

– Jedno: Karol Szymanowski. Zbudował swymi dwudziestoma mazurkami, wydawanymi od 1926 roku, cały własny świat z innego świata, z wizją Chopina i jego mazurków, tworząc z nim głęboką więź duchową, a zachowując o nich w XX wieku trwałą pamięć…