„Włodzimierz Borowski. Siatka czasu”

Marek Zalewski

Wystawa „Włodzimierz Borowski. Siatka czasu”, zupełnie jak sam artysta, została potraktowana przez okoliczności nieco po macoszemu — niby zaistniała, niby było głośno, ale tak naprawdę odzew okazał się niewielki

Jeszcze 1 minuta czytania

Może to wciąż prowizoryczna przestrzeń Muzeum Sztuki Nowoczesnej, może brak rozmachu promocyjnego, mało znana postać. Trochę szkoda, bo ta z pozoru skromna ekspozycja z pewnością stanowiła jedno z najważniejszych wydarzeń artystycznych ostatnich miesięcy.

Borowski, choć przez krytyków i historyków sztuki postrzegany jest jako jeden z najważniejszych przedstawicieli polskiego konceptualizmu, przez szerszą publiczność jest raczej nieznany. Zmarł pod koniec 2008 roku, jednak dopiero po dwóch latach doczekaliśmy się wydarzenia, które pozwalało nie tylko bliżej przyjrzeć się twórczości artysty, ale przede wszystkim ją zrozumieć.

Luiza Nader, Agnieszka Szewczyk i Paweł Polit, kuratorzy wystawy, poświęcili przygotowaniom półtora roku. Prace objęły nie tylko ogrom formalności związanych z wypożyczeniem na tę okazję 44 zachowanych dzieł Borowskiego, ale przede wszystkim wymagały możliwie wiernego zrekonstruowania ekspozycji sprzed niemal 40 lat. Podjął się tego rzeźbiarz Krzysztof Bednarski.

„Włodzimierz Borowski. Siatka czasu”,
Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa, 18
listopada 2010 — 20 stycznia 2011, kuratorzy:
Luiza Nader, Agnieszka Szewczyk i Paweł Polit
Rekonstruowana w Muzeum Sztuki Nowoczesnej wystawa „Pole gry” odbyła się w 1972 r. w warszawskiej Galerii Współczesnej i stała się punktem zwrotnym w karierze Borowskiego, manifestem nowego rozumienia sztuki. Była dla artysty jednocześnie zerwaniem z dotychczasową działalnością oraz jej specyficzną kontynuację. Zgromadzenie w jednym miejscu tworów z wczesnej twórczości Borowskiego miało być ich ostateczną prezentacją, ale i swego rodzaju unicestwieniem — artysta od tego czasu będzie unikać tworzenia obiektów stricte fizycznych. Umieszczenie „Artonów” (pseudonowoczesne organizmy artystyczne), „Manilusów” (lustrzane wertykalne kompozycje wciągające widza w przestrzeń tworzenia sztuki) i „Niciowców” (kpiące z mieszczańskiego gustu szafopodobne obiekty zdobione malowidłami i rozwieszoną włóczką) w kontekście tej wystawy-niewystawy stanowiło przewrotny zabieg nadający im wartość poprzez jej zaprzeczenie. „Pole gry” miało przypominać raczej przypadkowy zbiór porozrzucanych przedmiotów niż pełnoprawną wystawę sztuki. Co więcej, wczesne prace Borowskiego rozmijały się z popularnym poczuciem estetyki, wzmagając wrażenie antyartystycznego bałaganu.Zwiedzając odtworzoną wystawę, można było odczuć tę samą niepewność, co odwiedzający niegdysiejszą Galerię Współczesną. Klaustrofobiczne zagracenie przestrzeni wystawowej mnożyło wątpliwości, i prowadziło na przykład do uznania stojącej w rogu sali gaśnicy za element ekspozycji.

Kilka lat przed Borowskim Marcel Broodthaers tworzył fikcyjne muzea, w jednym z wcieleń projektu opatrując różnorodne przedmioty plakietkami mówiącymi „To nie jest dzieło sztuki”. Borowski w 1972 r. przy konstruowaniu wystawy zdawał się mówić widzowi to samo — nie przez kokieterię, a prowokując do ponownego przemyślenia kwestii leżących u podstaw odbioru działalności artystycznej. Dzięki zrekonstruowanemu „Polu gry” widz został po raz drugi postawiony przed tymi samymi wątpliwościami i chociażby z tego powodu to bardzo ważna wystawa. Zwiedzając ją, każdy mógł się przekonać, jak bardzo aktualna jest wymowa projektu stworzonego w rzeczywistości zgoła odmiennej, a jednocześnie doświadczyć „cyklu życia” dzieł sztuki, zobaczyć, jak zachowane obiekty poddały się działaniu czasu.

Wystawa w MSN to również przykład imponującej pokory wobec materiału historycznego. W mniejszych salach eksponaty dokumentujące inne działania Borowskiego stanowiły cenne uzupełnienie zrekonstruowanego „Pola gry”, pozwalając współczesnemu widzowi zobaczyć je w szerszym kontekście twórczości artysty, krążącej stale wokół definiowania roli sztuki i autora. Niektóre materiały nie były nigdy wcześniej prezentowane, stanowiły więc doskonały punkt odniesienia również dla osób już zaznajomionych z twórczością Borowskiego.

„Włodzimierz Borowski. Siatka czasu” to przykład wystawy stworzonej w oparciu o dobrze przemyślany pomysł, a nie – jak to często bywa – jedynie o dostępność eksponatów, którymi pod wspólnym szyldem można na siłę wypełnić przestrzeń galeryjną.