Jeszcze 1 minuta czytania

Małgorzata Łukasiewicz

ALFABET CZARODZIEJSKIEJ GÓRY:
T jak ty

Małgorzata Łukasiewicz

Małgorzata Łukasiewicz

„Chociaż może się to wydawać dziwne, ale obaj kuzyni od dawna unikali mówienia sobie po imieniu, wyłącznie i jedynie z obawy przed zbyt wielką serdecznością. A że trudno przecież im było zwracać się do siebie po nazwisku, więc ograniczali się do słówka «ty»”.

Forma „ty”, przechodzenie na „ty” w „Czarodziejskie górze” – także w „Doktorze Faustusie” i gdzie indziej u Manna – nigdy nie jest naturalną i prostą sprawą, zawsze oznacza jakieś komplikacje. Castorp i Ziemssen są w tym samym wieku. Obaj mają tę przypadłość, że w chwilach przejęcia drży im kark. Obydwaj kochają się w Rosjankach. Poza tym wszystko ich różni.

Castorp ma niebieskie oczy, włosy rudawoblond i jasną karnację, Ziemssen jest brunetem o czarnych oczach i smagłej cerze. Castorp mówi z akcentem północnym, Ziemssen z południowym. Castorp jest skończonym cywilem, Ziemssen typem wojskowym. Ziemssen robi wszystko, żeby jak najprędzej opuścić sanatorium i wrócić na niziny, Castorp przedłuża pobyt na górze w nieskończoność. Castorp rozkoszuje się cygarami, Ziemssen nie pali. Na spacerach Castorp, przynajmniej z początku, używa laski i nosi kapelusz, Ziemssen maszeruje bez laski i z gołą głową.

Oczywiście jako kuzyni nie muszą być do siebie podobni, mogą się nawet bardzo różnić i nikt by się temu nie dziwił. Jednak to natarczywe uwypuklanie przeciwstawnych cech, czasem całkiem nieistotnych, nasuwa myśl, że chciano z nich zrobić parę, dobraną na zasadzie opozycji. W dodatku czasem dochodzi jak gdyby do wymiany cech i funkcji. Najpierw Ziemssen wprowadzał kuzyna w sanatoryjne obyczaje, potem, gdy po dzikim wyjeździe wrócił na kurację, „wszystko odbyło się tak jak kiedyś, po przybyciu Hansa, tylko odwrotnie”: „Joachim żył teraz u boku Hansa Castorpa”. Można powiedzieć, że zamieniają się nawet rodzajem śmierci: żołnierz Ziemssen umiera na sanatoryjnym łóżku, cywil Castorp – na polu bitwy. Dodajmy jeszcze, że Ziemssen przed śmiercią przestaje się golić i wyrasta mu broda, taka, jaką zapuszczają żołnierze na froncie – a Castorp, nim pójdzie na wojnę, też zapuszcza sobie brodę, i po tej brodzie duch opowieści rozpoznaje go w wirze bitewnym na końcu powieści.

Baśnie o dwóch braciach – a według Brunona Bettelheima jest to najstarszy i najbardziej rozpowszechniony schemat baśniowy – mówią o dwóch sprzecznych tendencjach jaźni, które należy jakoś chytrze zmodyfikować, by dały się ze sobą pogodzić, ponieważ obie są w życiu przydatne. Jeden brat zostaje w domu, drugi wyrusza w świat, jeden jest nazbyt przezorny, drugi nazbyt skłonny do ryzyka. Do baśniowych alternatyw Mann dodaje swoje: ciekawość życia i tęsknota do śmierci, szukanie nowych rozwiązań i tradycjonalizm. Castorp byłby tym bratem, który gotów jest porzucić dotychczasowe życie, puścić się w przygodę i szukać dla siebie nowego miejsca. Ale nie chce przecież całkiem odżegnywać się od tego, co porzucił, przeciwnie (patrz N jak nowe słowo miłości). Gdy Ziemssen decyduje się na dziki wyjazd (narażając się na śmierć albo ulegając pociągowi do śmierci), Castorp jest przerażony: „sam nigdy nie znajdę drogi na równinę”. Przy wyjeździe Ziemssen też – jeden jedyny raz! – zwraca się do Castorpa po imieniu, i wtedy dopiero Castorp przeraża się na dobre. Ostatecznie Ziemssen umrze, ale przecież Castorp wywoła go z grobu, czyli, jak w baśniach, przywróci do życia, dopełniając koniecznego aktu integracji.

Jeśli przystać na ten sposób lektury, relacje między kuzynami nabiorą przewrotnego smaku. Gdy jeden coś przed drugim ukrywa, podpatruje drugiego, dziwi się drugiemu – wszystko to są gierki pod- i nadświadomości, epizody konfliktu wewnętrznego, białe plamy albo sukcesy introspekcji. Ziemssen, mając wgląd od wewnątrz, jest oprócz narratora jedyną instancją w powieści, która dostrzega postępy Castorpa w edukacji na górze.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.