PRZED EUROPEJSKIM KONGRESEM KULTURY:  Kultura w jednoczącej się Europie
fot. Bartosz Trzeszkowski

PRZED EUROPEJSKIM KONGRESEM KULTURY:
Kultura w jednoczącej się Europie

Zygmunt Bauman

W Europie, jak nigdzie indziej, „Inny” zawsze mieszkał tuż-tuż, w zasięgu wzroku i na wyciągnięcie ręki; metaforycznie z pewnością, bo zawsze w zasięgu ducha – ale jakże często dosłownie, cieleśnie

Jeszcze 2 minuty czytania

George Steiner w „Idei Europy” przekonuje, że główne zadanie stojące dziś przed Europą nie jest natury militarnej czy gospodarczej, ale ma charakter „duchowy i intelektualny”:

„Duchem Europy William Blake nazwałby «świętość najdrobniejszego szczegółu». To za sprawą różnorodności językowej, kulturowej i społecznej tej niezwykłej mozaiki okazuje się często, że niewielka odległość, rzędu dwudziestu kilometrów, dzieli dwa kompletnie różne światy... Europa zginie, jeżeli nie podejmie walki o swoje języki, lokalne tradycje i autonomię społeczną. Jeżeli zapomni, że «Bóg tkwi w szczegółach»”.

Podobne rozważania znajdziemy w literackiej spuściźnie Hansa-Georga Gadamera. Na pierwszym miejscu listy wyjątkowych cnót Europy stawia Gadamer jej różnorodność, bogactwo tkwiące w rozrzutności. Obfitość różnic uważa za najcenniejszy skarb, jaki Europie udało się wyratować z pożogi dziejów i jaki ma teraz światu do zaoferowania.

Żyć z Innym, żyć jako Inny dla Innego, to fundamentalne zadanie człowieka – zarówno na najwyższych, jak i na najniższych poziomach... Stąd być może bierze się ta szczególna przewaga Europy, która mogła i musiała nauczyć się sztuki życia z innymi.

Przyjaciele i sąsiedzi

W Europie, jak nigdzie indziej, „Inny” zawsze mieszkał tuż-tuż, w zasięgu wzroku i na wyciągnięcie ręki; metaforycznie z pewnością, bo zawsze w zasięgu ducha – ale jakże często dosłownie, cieleśnie. „Inny” jest tu najbliższym sąsiadem, a więc Europejczycy muszą negocjować warunki tego sąsiedztwa pomimo dzielących ich odmienności i różnic. Europejski krajobraz nacechowany, jak powiada Gadamer, wielojęzycznością, bliskim sąsiedztwem „Innego” w mocno ograniczonej przestrzeni, można uznać za pracownię badawczą czy szkołę, z której reszta świata mogłaby wynieść wiedzę i umiejętności decydujące o przetrwaniu lub zgubie.

Europejski Kongres Kultury 2011

Europejski Kongres Kultury odbędzie się we Wrocławiu w dniach 8-11 września 2011 roku i będzie kulturalnym zwieńczeniem Polskiej Prezydencji w Unii Europejskiej.

Kluczem do jego programu będzie synergia – łączenie gatunków i dyscyplin artystycznych, fuzja teorii z praktyką, integracja kulturowa i pokoleniowa, ingerencja sztuki w życie codzienne. Przez cztery dni – non stop – twórcy i odbiorcy, naukowcy i artyści, politycy i aktywiści, autorzy i piraci internetowi będą mieli okazję doświadczyć współczesnej kultury w skondensowanej postaci.

Czytaj więcej na www.culturecongress.eu

„Zadanie Europy”, twierdzi Gadamer, polega na przekazaniu wszystkim sztuki uczenia się wszystkich od wszystkich. Dodałbym: to misja Europy, a dokładniej mówiąc los Europy, który czeka, byśmy wspólnymi siłami przekuli go w nasze przeznaczenie.

Nie sposób przecenić wagi tego zadania i determinacji, z jaką Europa winna się go podjąć, skoro (by raz jeszcze za Gadamerem powtórzyć) warunkiem sine qua non, decydującym o rozwiązaniu żywotnych problemów współczesnego świata, jest przyjaźń i „pogodna solidarność”. Podejmując się tego zadania, możemy i winniśmy szukać natchnienia we wspólnym dziedzictwie europejskim: dla starożytnych Greków słowo „przyjaciel” wyrażało, zdaniem Gadamera, „całość życia społecznego”. Przyjaciele to ludzie zdolni i skłonni do życzliwego się do siebie odnoszenia, niezależnie od dzielących ich różnic, i do pomagania sobie nawzajem z powodu tych różnic; zdolni i skłonni do życzliwości i uczynności bez wyrzekania się wyjątkowości, a jednocześnie do niedopuszczania, by ta wyjątkowość oddaliła ich od siebie lub zwróciła przeciw sobie.

Fuzja horyzontów

Wynikałoby z powyższych rozważań, że my wszyscy, Europejczycy, i to właśnie dlatego, że się tak od siebie nawzajem i na tyle sposobów różnimy i wnosimy w wianie do wspólnego Europejskiego domu tyle różnych doświadczeń i ukształtowanych przez nie form życia, nadajemy się znakomicie do tego, by stać się przyjaciółmi w takim sensie, jaki nadawali przyjaźni starożytni Grecy, praojcowie Europy: nie przez składanie w ofierze tego, co naszym sercom drogie, ale oferując je do zakosztowania sąsiadom bliskim i dalekim, tak jak oni oferują nam, tak samo szczodrze, to, co drogie ich sercom. Gadamer wskazywał, że droga do porozumienia co do prawdy wiedzie przez „fuzję horyzontów”. Jeśli to, co każde zbiorowisko ludzkie uznaje za prawdę jest osadem jego zbiorowego doświadczenia, to horyzonty ograniczające pola widzenia są też granicami zbiorowiskowych prawd.

Jeśli, przybywając z różnorodnych zbiorowisk, pragniemy dotrzeć do prawdy ponad-zbiorowiskowej i co do niej się porozumieć, potrzebujemy „fuzji horyzontów”, owego wstępnego warunku syntezy doświadczeń o odrębnej historii lecz wspólnej przyszłości.

Unia Europejska jest szansą takiej fuzji. Jest wszak ona wspólną naszą pracownią, w jakiej – wiedząc o tym czy nie i czyniąc to z chęcią albo i niechętnie – dokonujemy spawania grupowych horyzontów, poszerzając przy tej okazji każdy z nich. Aby się inną niż Gadamerowa przenośnią posłużyć: z przyniesionych do pracowni przez każdego nas, a bardzo rozmaitych gatunków rud, wytapiamy wspólnym wysiłkiem i gwoli wspólnej korzyści kruszce wartości, ideałów i zamiarów, które u każdego z nas znaleźć mogą upodobanie, a i każdemu z nas się przydać; jak dobrze pójdzie, to mogą się naszymi wspólnymi wartościami, ideałami, czy zamiarami okazać. A tak już jakoś się dzieje, choćby i bez naszej wiedzy, że w toku całej tej pracy wzbogaca się i uszlachetnia każda z rud – co niechybnie prędzej czy później przyjdzie nam stwierdzić.

Mądrość ukryta pod językiem

Praca to długa, proces powolny, i szybkich rezultatów nie należałoby się spodziewać. Ale proces dałoby się przyśpieszyć, a rezultaty przybliżyć: a mianowicie, pomagając horyzontom w ich fuzji – świadomie i konsekwentnie. Nic tak bodaj nie przeszkadza fuzji horyzontów i nic jej tak nie spowalnia, jak odziedziczone po budowniczych Wieży Babel pomieszanie języków. Unia Europejska uznała za swe „oficjalne” aż 23 języki. Ale przecież w różnych krajach Unii ludzie czytają, piszą i myślą też po katalońsku, baskijsku, walijsku, bretońsku, szkocku (Gaelic), kaszubsku, lapońsku, Roma, mnóstwie prowincjalnych odmian włoskiego (przepraszam za nieuchronne pominięcia – wszystkich wymienć się nie da).

Każdemu z nas, może za wyjątkiem garstki niesamowitych poliglotów, brak dostępu do znakomitej większości europejskich języków. Wszyscy jesteśmy z tego powodu upośledzeni i zubożeni.

Tyle się przecież w doświadczeniach spisanych w niezrozumiałych dla nas narzeczach kryje niedostępnej nam ludzkiej mądrości. Jednym z najistotniejszych, choć bynajmniej nie jedynym, składnikiem tej ukrytej przed nami mądrości jest świadomość tego, jak zadziwiająco podobne są do siebie troski, marzenia czy przeżycia rodziców i dzieci, małżonków i sąsiadów, szefów i podwładnych, „swoich” i „obcych”, przyjaciół i wrogów – bez względu na to, w jakim języku je spisano...

Ciśnie się na myśl retoryczne w gruncie rzeczy pytanie: ileż to wszyscy zyskalibyśmy mądrości, a nasze współżycie uroku, na przeznaczeniu części Unijnych funduszy na finansowanie przekładów pisarstwa... Przekonany jestem osobiście, że byłaby to najlepsza bodaj inwestycja w przyszłość Europy i powodzenie jej misji.



Fragment książki Zygmunta Baumana „Kultura w płynnych czasach”, która ukaże się w maju 2011 roku. Śródtytuły pochodzą od redakcji.