O rzeczach i ludziach

Zofia Król

Dariusz Sośnicki to poeta już ukształtowany, o którym da się powiedzieć coś więcej niż o debiutancie. A jednocześnie poeta, o którym wielu jeszcze takich określających zdań nie wypowiedziano. I trochę strach bierze, bo – jak wiadomo – krytyka poezji w ogóle jest sprawą wątpliwą

Jeszcze 2 minuty czytania


Dziwnie się czyta wiersze zebrane poety, który urodził się w 1969 roku, a pierwszy tomik wydał w 1994. Bo jakoś mimo wszystko Dariusza Sośnickiego traktuje się nadal jako poetę „młodego”, a tu przed nami 250 stron, które prowadzą kolejno przez sześć tomików, aż do wierszy najnowszych – różne odcienie słów, rytmy wersów, nastroje i kaprysy zaszyfrowane na wiele sposobów. Wszystko to sprawia, że lektura „O rzeczach i ludziach” stanowi doświadczenie szczególne, nie tylko dla tych, którzy Sośnickiego znają i czytują. Oto poeta już ukształtowany, który posiada historię poetyckiego rozwoju i o którym da się powiedzieć coś więcej niż o debiutancie. A jednocześnie poeta, o którym wielu jeszcze takich określających zdań nie wypowiedziano, który – jako temat krytyki – pozostaje bardzo świeży. I jednak trochę strach bierze, bo – jak wiadomo – krytyka poezji w ogóle jest sprawą wątpliwą.

Tak czy owak, podróż przez kolejne tomy Sośnickiego jest sama w sobie przyjemnością. W posłowiu poeta przyznaje, że nie zmieniał nic w starych wierszach: „Skąd mogę wiedzieć, jakie «to czy owo» miał na myśli autor «Marlewa», skoro on sam wydaje mi się postacią dość tajemniczą?”. Czy popełniamy niedelikatność zestawiając ze sobą wiersze kogoś, kto być może nie ma z sobą dawnym wiele więcej wspólnego niż imię i nazwisko? Złożone w jedną książkę wiersze pozostają osobnymi całościami, w tekście łączy się je w grupy, tematycznie porządkuje, poddaje prawom dyskursu. To zawsze pewne nadużycie wobec odrębnych poetyckich światów, które podgląda się – za każdym razem od nowa – na kolejnych stronach.

Nie da się jednak zaprzeczyć, że tomy Sośnickiego są bardzo od siebie odrębne; jakby rzeczywiście mogło je pisać kilka osób. W wierszach z „Marlewa” (1994, Pracownia) dominuje szarość, brud i noc. Samotne podróże po pustych przestrzeniach: sklepik przy pętli autobusowej, pełne kurzu własne mieszkanie, zmrożony ogród, wnętrze studni. I nocny pociąg: „Nie wierzę w moc dalekobieżnych / pociągów, nocne szarże, dalekowzroczny / brak celów; och w końcu / i tak się wraca, przy tym brud, / nie domykają się toalety, w ustach / na długo zostaje nieprzyjemny smak” („Odwrót”).

Dariusz Sośnicki, „O rzeczach i ludziach”.
Biuro Literackie, Wrocław, 262 strony,
w księgarniach od stycznia 2011
Ta sama przestrzeń – bo z punktu widzenia czytającego upływa tylko kilka stron – w „Ikarusie” (1998, Pomona) gwałtownie się zaludnia. „Pewnie gnieździ się tutaj kilkadziesiąt gatunków, / a ja mogę być pewny wróbli, szpaków, mazurków” („Ptasia piosenka”). Zupełnie jakby bohater powoli dorastał i z przerażonego pustką przestrzeni depresyjnego młokosa stawał się młodzieńcem, który umie już zobaczyć i docenić różnorodność jej przejawów – choć nie śmiem stawiać tezy, że tak miało być w przypadku samego autora, choćby dlatego, że pierwszy tom wyszedł, kiedy Sośnicki bynajmniej nie był już nastolatkiem. Po ptakach pojawi się trawa, liście kapusty, jaskółki i sowy, pranie i czajnik – elementy w pustych przestrzeniach z „Marlewa” niespotykane.

W tomiku „Mężczyzna w dominie” (1999, Centrum sztuki – Teatr Dramatyczny), który zawierał jedenaście wierszy – z czego tutaj prezentowanych jest osiem – do listy odkryć dochodzi także własne ciało: „moja siła drażni włókna przedmiotów, / o które potrącam, niechlujnie przykładana; / ściany mieszkania, zwiewne konstrukcje pająków / i struny mojego ciała – / wszystko wpada w rezonans” („Nagle”). Pozostałe trzy wiersze z tego tomu zostały przedrukowane w „Symetrii” (2002) – pierwszym tomie Sośnickiego wydanym przez Biuro Literackie, który jest już zbyt różnorodny na tak jednoznaczne określenia. Znakiem rozpoznawczym większości wierszy pozostaje motyw ruchu: chodzenia, wychodzenia, prowadzenia; przestrzeni przemierzanej, nie tylko różnorodnej i gęstej, ale także możliwej do poznania i nazwania („Targi poznańskie”).

W „Skandynawskim lecie” (2005, Biuro Literackie) zmianie ulega nie tyle świat przedstawiony, co język. Zdania stają się pełniejsze, płynniejsze, bardziej dojrzałe. Niektóre prawie staroświeckie. Pierwsze wersy stanowią stwierdzenia faktów, z których potem rozwija się historia, pączkują regularne już linie kolejnych strof: „Nasze akwarium z traszką wygląda jak dżungla” („Nasze akwarium z traszką”), „Kolejka wąskotorowa z Kalisza do Turku” („Czuk i Hek”), „Rzeczy i fakty same lgną do siebie” („Światło na baterię”).

Wyliczankę tomików skończyć trzeba na „Państwu P.” (2009, Biuro Literackie), gdzie ironia dopełnia miary dojrzałości języka, a cykl o Państwu P. formułuje spójny komentarz na temat świata, ale gdzie zarazem pojawiają się – a w każdym razie pojawiły się w mojej lekturze – wiersze zupełnie średnie. Oraz powraca – w zupełnie nowej, bardzo poważnej odsłonie – motyw znany z tomów najwcześniejszych – samotność: „(…) mała butelka / żołądkowej gorzkiej, zapowiadająca raczej / intymną przygodę przed telewizorem niż huczne przyjęcie / albo romantyczną kolacje we dwoje, przy świecach, / których jako żywo w torbie nie widać” („Alfabet pana P.: Torba na zakupy”).

Część zawierającą wiersze nowe otwierają „Ziemskie przyjemności”. I tu wszelkie niezadowolenia idą w niepamięć. To świetny wiersz. I – podobnie jak kilka innych w tej części – czytelniczo ogromnie przyjemny. Już początek umieszcza nas w świecie, w którym bardzo chcemy pozostać na dłużej: „Lodówka w upały, działająca / Zielone oczy kota, oaza spokoju”, choć jego rozkosze nie są bynajmniej oczywiste. Wśród dobrodziejstw świata wymienione są między innymi jednym ciągiem: „Funkcja rejestruj zmiany w edytorze tekstu / Poczta elektroniczna / Google, Ling i Wikipedia”. W wierszach Sośnickiego nowe technologie, które w poezji współczesnej pojawiają się często jako łatwa metafora, płaska metonimia czegoś innego, są pełnoprawnym i zupełnie naturalnym elementem poetyckiego świata. „Och, chłopcze mroczny, dziś podróż dobiegła końca, / przyjmij do outlooka tę ostatnią wiadomość” („Pożegnanie”).

Czy tak rzeczywiście wyglądają kolejne etapy rozwoju twórczości Dariusza Sośnickiego? Recenzja poezji zawsze jest bardziej recenzją własnej lektury niż słów wydrukowanych czarno na białym.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).