Eliza Szybowicz, „Apokryfy w polskiej prozie współczesnej”

Błażej Warkocki

Powiem od razu: od dawna nie czytałem polonistycznej książki, która byłaby tak pasjonująca i poruszająca, jak ta napisana przez Elizę Szybowicz

Jeszcze 1 minuta czytania

Niewinny tytuł: „Apokryfy w polskiej prozie współczesnej”. Pod nim jednak skrywa się bomba utkana z myśli boleśnie celnej, odważnej i dociekliwej.

Autorka, Eliza Szybowicz, zdecydowała się na prosty zabieg. Nie przeczytała kilkunastu współczesnych apokryfów jako scen z życia tekstów (jak to się zawsze robi i co potrafi zamienić się w kręcenie loków na łysinie). Przeczytała je jako sceny z życia społecznego, co bardzo ożywiło zazwyczaj nudnawy temat. Kanon i apokryfy to bowiem nie tylko teksty literackie, ale również narracje funkcjonujące w społeczeństwie, „biblioteka odciśnięta w życiu społecznym”. Tematy, które poprzez literaturę czyta Szybowicz, to romantyzm, katolicyzm i tożsamość autora. W ten sposób omawia więc kanon literacki, religijny i tożsamościowy.

Eliza Szybowicz, „Apokryfy w polskiej prozie
współczesnej”
. Wydawnictwo Poznańskie, Poznań,
212 stron, w księgarniach od stycznia 2009
Nie czas tu i miejsce na pobieżne nawet omówienie każdej z tych kwestii. Powiedzmy zatem tylko, że Eliza Szybowicz tnie ostro, myśl ujmuje precyzyjnie i nie zatrzymuje się w obliczu tabu. Zasygnalizujmy kilka kwestii, których rozwinięcie czytelnik musi odnaleźć już bezpośrednio w książce.

W Polsce większym problemem niż postmodernizm okazał się romantyzm, a zwłaszcza coś, co Maria Janion nazwała „zepsutą mową romantyczną”. Romantyczny stereotyp uznano za podstawę polskości (tą logiką i retoryką posługiwano się przy okazji awantury o pogrzeb Miłosza, w medialnej żałobie po Janie Pawle II i przy okazji kolejnych kampanii wyborczych). Powiedzmy sobie wprost, powiada autorka, że w Polsce to romantyczny kanon wygrywa wybory. Sienkiewiczyzna (trafne określenie, które powinno wejść do wspólnego słownika) rulez! Jezus Chrystus jako bohater apokryfów jest mocno strzeżony przez kanon, czyli „dominujący dyskurs katolicki”, który nader chętnie przejmowany jest przez różnych uczestników komunikacji społecznej, często w przebraniu dobrego smaku na przykład. Bywa śmiesznie, ale bywa również strasznie.

Kanon to coś, co każdy i w każdej chwili może sobie wziąć – marzy Szybowicz. Współczesne apokryfy afirmują kanon częściej niż mogłoby się to wydawać. Projektowanie kanonu to zawsze również projektowanie wspólnoty. Nie mówimy zatem o rzeczach błahych.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.