Mahler-Bedecker (6): „V Symfonia”

Ryszard Daniel Golianek

Marzenia Mahlera o szczęśliwym życiu osobistym z Almą, podobnie jak nadzieja, że „V Symfonia” spodoba się publiczności, nie spełniły się. „Nikt jej nie zrozumiał – komentował kompozytor. Żałuję, że nie mogę poprowadzić jej prawykonania pięćdziesiąt lat po mojej śmierci”

Jeszcze 2 minuty czytania

Była piękna i namiętna. Inteligentna i niezwykła. Artystka i muza. Wamp i femme fatale. Spotkanie z nią poraziło Mahlera – już od pierwszej chwili wiedział, że stoi przed nim kobieta jego życia. Poznali się 7 listopada 1901 roku, trzy tygodnie później kompozytor się oświadczył, ślub wzięli 9 marca 1902 roku.

Gustav Mahler i Alma w Tyrolu, 1909.

Alma Schindler. Inspirowała go, pociągała, zachwycała, drażniła. Była od niego o dziewiętnaście lat młodsza i z powodu tej różnicy wieku z trudnością udało się przełamać opór jej rodziny przed małżeństwem z Mahlerem. Pochodziła z domu o tradycjach artystycznych: jej ojciec był malarzem, matka – śpiewaczką. I może właśnie zamiłowanie do sztuki, w połączeniu z siłą uczuć, przeważyło szalę wątpliwości. Alma studiowała kompozycję, Gustaw fascynował ją i frapował. Zdarzało im się razem pracować: on zapisywał rodzące się w głowie pomysły dźwiękowe, ona kopiowała partytury jego nowo skomponowanych utworów. O „V Symfonii” Alma napisała w pamiętnikach: „To był mój pierwszy pełen udział w jego życiu i dziele”.

Pojawienie się tej kobiety w biografii Mahlera stanowi też znaczącą cezurę w jego twórczości, a w partyturze „V Symfonii”, komponowanej właśnie w owych burzliwych latach miłosnych 1901-1902, wyraziście odwzorowane zostały przeżycia emocjonalne ich dwojga. To w tej właśnie symfonii znajduje się słynne Adagietto, owo szczególne sprzęgnięcie dźwiękowego wcielenia miłości i śmierci, znane z filmu „Śmierć w Wenecji” Luchina Viscontiego. Siedemdziesiąt lat po powstaniu Adagietta włoski reżyser opowiada własną, zaczerpniętą od Tomasza Manna, choć nieco podobną do mahlerowskiej, historię: o miłości spóźnionej, nienormatywnej, niemożliwej…

Alma Mahler, ok. 1900 r.Wielokrotnie powtarzana informacja o tym, że Adagietto zaistniało jako swoisty list miłosny Mahlera do Almy, pochodzi od Willema Mengelberga – wybitnego dyrygenta holenderskiego, oddanego ucznia Mahlera, wspaniałego wykonawcy i popularyzatora jego dzieł. W egzemplarzu partytury „V Symfonii” Mengelberg wypisał na stronie tytułowej Adagietta wiersz, który nadaje się do podłożenia pod melodię tej części symfonii. Niektórzy badacze sądzą, że chodzi tu o (intencjonalną) pieśń z tekstem Mahlera, w której objawiał swą miłość do Almy, inni uważają zaś, że wiersz jest autorstwa Mengelberga, który zapragnął utrwalić biograficzne uwarunkowanie utworu:

Wie ich Dich liebe,
Du meine Sonne,
Ich kann mit Worten Dir’s nicht sagen.
Nur meine Sehnsucht
Kann ich Dir klagen
Und meine Liebe,
Meine Wonne!

Jakże Cię kocham,
O słońce moje,
W mych słowach tego nie wyrażę.
Tęsknotę moją
Zdradzić Ci mogę
I moją miłość,
Moją radość!

O Mengelbergu Mahler powiedział: „Nie ma nikogo innego, komu z pełnym zaufaniem mógłbym powierzyć moje dzieło”; nie sposób więc kwestionować wiarygodności owego przekazu. Cytat ze wstępu do „Tristana i Izoldy” Wagnera, zawarty w tkance dźwiękowej utworu, zdaje się dodatkowo potwierdzać jego genezę jako deklaracji miłosnej. Nieco dziwi natomiast fakt, że Alma nigdy nie odniosła się do tej kwestii w swoich dziennikach i pamiętnikach, choć Adagietto wielokrotnie towarzyszyło jej w dalszym, burzliwym życiu.

Jakkolwiek kompozycja ta stała się rozpoznawalnym znakiem muzycznym Mahlera, to stanowi ona przecież jedynie krótki epizod w całej pięcioczęściowej „V Symfonii”. Utwór rozpoczyna się nietypowo, powolnym marszem żałobnym intonowanym przez trąbkę solo. Następująca później część szybka („W burzliwym ruchu. Z największą gwałtownością”) jest pełna kontrastów i zmiennych nastrojów. Te dwie części, odmienne w charakterze, ale zarazem połączone motywem muzycznym marsza zacytowanym w części drugiej, tworzą pierwszy z trzech rozdziałów (Abteilungen) symfonii – poważny, traktujący o śmierci bohatera stanowiącej zwieńczenie życia pełnego zdarzeń i czynów. Kolejną część, scherzo o swobodnej budowie i zmiennej ekspresji, zaplanował Mahler jako rozdział drugi tej historii, obrazujący – jak zanotował – „chaos, z którego powstanie świat po to, by zaraz znów się rozsypać”. Energia tego scherza wynika z rytmów tanecznych walca i ländlera, ewokujących aurę pierwotnej, naturalnej ludzkiej ekspresji. I wreszcie trzeci rozdział, zwiastujący przełamanie nastrojów negatywnych, triumf dobra i siły. Po miłosnej aurze Adagietta przechodzi Mahler do finałowej apoteozy, do dominacji i zwycięstwa sfer jasnych, silnych i pełnych. Także i ten rozdział został zintegrowany wspólnymi motywami melodycznymi obecnymi w obu końcowych częściach symfonii.

Alma Mahler pod koniec życia z 
portretem męża.
W całym dziele mistrz zdaje się nawiązywać do idei i przesłania innej, wcześniejszej „V Symfonii” autorstwa Beethovena, którego spuściznę bardzo cenił. Zasada per aspera ad astra wyraziście realizuje się i u Beethovena, i u Mahlera. Oba te dzieła zaczynają się charakterystycznym czteronutowym motywem, rozbrzmiewającym w analogicznym ugrupowaniu rytmicznym, w obu ciemność, tragizm i dramatyzm ustępują triumfowi, apoteozie, zwycięstwu. W obu też tonacja finałowej części różni się od tonacji wyjściowej: u klasyka poważne c-moll pierwszej części przeobraża się w radosne C-dur finału, u późnego romantyka posępna i mroczna tonacja cis-moll prowadzi do świetlistego D-dur kończącego symfonię.

Marzenia Mahlera o szczęśliwym życiu osobistym z Almą, podobnie jak nadzieja, że „V Symfonia” spodoba się publiczności, nie spełniły się. Gorzką uwagą skwitował kompozytor klęskę, jaka spotkała symfonię po kolońskim prawykonaniu 18 października 1904 roku: „Nikt jej nie zrozumiał. Żałuję, że nie mogę poprowadzić jej prawykonania pięćdziesiąt lat po mojej śmierci”. Alma zaś, romansując z innymi znanymi ludźmi epoki, niejednokrotnie przysparzała wielu trosk swemu małżonkowi, powodując u niego stan głębokiej nerwicy. Pod koniec życia Mahler konsultował się z Zygmuntem Freudem, który podczas kilkugodzinnego seansu psychoanalitycznego wyjaśnił kompozytorowi naturę jego związku z Almą: ona szukała w nim podziwianego przez siebie ojca, on chciał w niej widzieć własną matkę, poświęcającą się dla rodziny i poniżaną przez toksycznego męża.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.