Borowicz dyryguje
Bartókiem i Beethovenem

Tomasz Cyz

Rytm – jego zmiany, frenetyzm – ogarniają słuchacza najmocniej. Może chwilami odnosiło się wrażenie, że zespół nie ma tej muzyki pod palcami i we krwi (jak choćby późniejszego Beethovena), ale i tak było bardzo przyjemnie

Jeszcze 1 minuta czytania

Bela Bartók, „Muzyka na smyczki, perkusję i czelestę”; Ludwig van Beethoven, „VII Symfonia A-dur”. Polska Orkiestra Radiowa, Łukasz Borowicz (dyrygent). Studio Koncertowe Polskiego Radia, 26 maja 2011.

Program był krótki. „Muzyka na instrumenty strunowe, perkusję i czelestę” (1936) Beli Bartóka oraz „VII Symfonia A-dur” op. 92 (1812) Ludwiga van Beethovena. Cudowne połączenie przeciwieństw. Z jednej strony agresywny witalizm Węgra, z drugiej witalizm klasyczny Niemca przecięty romantyczną burzą uczuć; fuga Bartóka (I cz., Andante tranquillo) przeciwko żałobnemu marszowi Beethovena (II cz., Allegretto); żywioł XX-wieczny przeciwko XIX-wiecznemu.

fot. Szymon Gosławski

Bartók „Muzykę na instrumenty strunowe, perkusję i czelestę” napisał w 1936 roku, na zamówienie szwajcarskiego dyrygenta Paula Sachera z okazji 10-lecia jego orkiestry kameralnej. Powstało arcydzieło. Polska Orkiestra Radiowa wykonała je z dbałością o detale tematyczne (fuga) i kolorystyczne (II cz., Allegro), formalne (rondo w IV cz.) i rytmiczne. Właśnie rytm – jego zmiany, pulsacje, frenetyzm – ogarnia słuchacza najmocniej. Może tylko chwilami odnosiło się wrażenie, że zespół nie ma tej muzyki pod palcami i we krwi (jak choćby późniejszego Beethovena), ale i tak było bardzo przyjemnie.

Beethoven zachwycił. Richard Wagner nazwał „VII Symfonię” „apoteozą tańca” i „pochodem Dionizosa”. Nie wiem, czy Łukasz Borowicz zna te charakterystyki; znając jego skłonności do głębokiego wnikania w partyturę i jej konteksty – na pewno tak. Bo tak właśnie poprowadził ten utwór. Ostro, kulminacyjnie, erupcyjnie, choć w II cz. – fenomenalnym Allegretto, w którym wariacyjnie powraca stały motyw rytmiczny – bardziej skupił się na ukrytych melodiach, pojedynczych rysunkach instrumentalnych niż „orgii rytmu” (tak nazwał całą symfonię Romain Rolland).

I jeszcze jedno. Koncert rejestrowało 13 kamer – nagranie wejdzie bowiem w skład przygotowywanego przez Narodowy Instytut Audiowizualny edukacyjnego projektu MUZYKOTEKA SZKOLNA. Słychać było znakomicie. Jak będzie widać? Dowiemy się już niedługo. We wrześniu premiera pierwszej odsłony Muzykoteki. Tylko w sieci.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.