ŚLEDZTWA RUDEGO KOTA:
Długie cienie

Tomasz Fiałkowski

Rozmowa, ku konsternacji dziennikarki, przybiera niespodziewany obrót

Jeszcze 1 minuta czytania

Monsieur Hofmann, siedemdziesięciopięcioletni paryżanin, który przez cztery dekady prowadził niewielką rewię u stóp Montmartre’u, po raz pierwszy w życiu staje przed kamerą telewizyjną. Zaproszono go do programu telewizji Arte „Sąsiedzi jak ty i ja”, gdzie pokazuje się zwykłych ludzi w ich codziennym otoczeniu.

Rozmowa, ku konsternacji dziennikarki, przybiera niespodziewany obrót. Zapytany o pochodzenie i rodzinę, monsieur Hofmann decyduje się – po raz pierwszy w swym  p a r y s k i m  życiu – powiedzieć, kim jest naprawdę. Urodził się i wychował we Frankfurcie nad Menem w rodzinie niemieckich Żydów. Gdy miał dwanaście lat, rodziców aresztowano. Nie wie, co się z nimi stało. Jego samego przeszmuglowano do Francji, gdzie trafił pod opiekę przyjaciół ojca. Po wojnie nie chciał wracać do przeszłości.

Tuż po programie do studia telefonuje kobieta: ma dla monsieur Hofmanna przesyłkę od... jego ojca. To stara, gruba koperta, a prócz nazwisk adresata i nadawcy jest na niej słowo Auschwitz. Dziennikarka zrozumiała wreszcie, że zdobyła świetny temat, a Hofmann godzi się, by towarzyszyła mu z kamerą w wyprawie po przesyłkę z przeszłości.

Zmilczmy o tym, co było w kopercie. Ujawnienie jej istnienia, i to we francusko-niemieckiej stacji telewizyjnej, będzie miało przykre ciągi dalsze. Masakra gości tureckiej restauracji na barce zakotwiczonej przy brzegu Menu, porwanie nieszczęsnej dziennikarki, zabójstwo policjanta i pewnej niezrównoważonej kobiety, samobójstwo starca, wzięcie zakładników – trochę tego nawet zbyt wiele. W „Partyturze śmierci” niemieckiego pisarza Jana Seghersa (właściwie Matthiasa Altenburga, rocznik 1958), bardziej niż prawdopodobieństwo akcji, zainteresowało mnie jednak co innego.

Kiedy okazuje się, że dla rozwiązania zagadki sięgnąć trzeba w przeszłość, prowadzący śledztwo komisarz Marthaler uświadamia sobie, że choć nie podawał nigdy w wątpliwość nazistowskich zbrodni, nie chciał jednak o nich wiedzieć zbyt dużo i o realiach obozowych ma pojęcie dosyć mgliste. Wizyta na stronie internetowej muzeum Auschwitz-Birkenau i lektura kolejnych świadectw i dokumentów wydaje mu się teraz zstąpieniem do piekieł.

Przypadek Seghersa można tłumaczyć niemieckim poczuciem winy, autor postanowił zresztą najwyraźniej połączyć rozrywkę z edukacją i zaopatrzył powieść – co w przypadku kryminałów raczej wyjątkowe! – w bibliografię dotyczącą Auschwitz i dokonywanych tam eksperymentów na więźniach. „Partytura śmierci” to jednak nie jedyny w ostatnich latach kryminał, w którym popełniane dzisiaj przestępstwa mają swoją przyczynę bądź motyw w wydarzeniach sprzed lat.

Parę przykładów. W niesamowitych, jak zwykle u tej autorki, „Trzech kubkach” Amerykanki Carol O’Connell (rocznik 1947), dla rozwikłania intrygi musimy się przenieść z Nowego Jorku schyłku lat 90. do okupowanego przez Niemców Paryża i działającego tam Teatru Iluzji Faustine. U Anglika Petera Robinsona (rocznik 1950) przeszłość wraca w sensie dosłownym: letnia susza odsłoniła ruiny wioski zatopionej po wojnie wodami sztucznego zalewu, a wśród ruin – szczątki zamordowanej kobiety. Niemców nie ma tu wcale, za to retrospekcyjne partie powieści „W czas posuchy” przynoszą bogaty obraz wojennej codzienności angielskiej prowincji: racjonowanie żywności; służba kobiet w formacjach pomocniczych; mąż, który wraca z japońskiej niewoli okaleczony; amerykańska baza i jej relacje z tubylcami...

I jeszcze pokolenie młodsze. Szwedka Camilla Läckberg (rocznik 1974) w swoim cyklu, którego bohaterami są pisarka Erika Falck i policjant Patrik Hedström, z upodobaniem stosuje chwyt przeplatania płaszczyzn czasowych, choć akcja toczy się całkiem współcześnie, w portowym miasteczku Fjällbacka blisko granicy z Norwegią. W „Niemieckim bękarcie” jednym z tropów jest Żelazny Krzyż, znaleziony przez Erikę wśród rzeczy jej zmarłej matki. I znów podróż w czasie: Norwegię okupują naziści, niektórzy mieszkańcy Fjällbacki wspierają norweski ruch oporu, inni uważają, że Szwecja powinna sprzymierzyć się z Hitlerem. Młody Axel Frankel, który bierze udział w niebezpiecznych rejsach, wpada w ręce Niemców i trafia do obozu, za to w miasteczku pojawia się uciekinier z Norwegii...

Od zakończenia II wojny światowej minęło sześćdziesiąt sześć lat, jej świadków coraz szybciej ubywa – może więc autorzy, jak Jan Seghers, dbają po prostu o utrwalenie pamięci? Jeśli zaś przyjąć, że powieść kryminalna pełni także funkcje terapeutyczne, egzorcyzmując zło i uwalniając od lęku przed nim – może chodzi o wyegzorcyzmowanie zła z niczym nieporównywalnego, o rozliczenie i zamknięcie tamtego strasznego rozdziału historii?

Wszyscy ci pisarze zdają się jednak sądzić, że niczego ostatecznie nie zamkniemy. Nie przypadkiem Seghers umieścił jako motto „Partytury śmierci” fragment z Faulknerowskiego „Requiem dla zakonnicy”: „Przeszłość nigdy nie umiera. Nie jest nawet przeszłością”.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.