Jeszcze 1 minuta czytania

Katarzyna Tórz

OPÓR CODZIENNY:
Poezja dla mas

Katarzyna Tórz

Katarzyna Tórz

Błogosławieni i święci poeci istnieją w masowej świadomości, nawet jeśli ich twórczość pozostaje jedynie hasłem odwoławczym, narzędziem używanym do różnych, często mało szlachetnych celów. To istnienie często kalekie. Władza i społeczeństwo lubią stawiać poetom pomniki, przecinać wstęgi i cytować ich wiersze w przemówieniach pisanych przez rodzimych ghost writerów. Wydaje się jednak, że pomimo wielkich kampanii wizerunkowych, hucznych jubileuszy, nagłaśnianych filmów czy programów telewizyjnych, ta dziedzina twórczości literackiej jest wyraźnie zmarginalizowana i pozbawiona witalnego charakteru. W jej coming oucie starają się pomóc ambitne i potrzebne projekty, takie jak festiwale poetyckie czy wkomponowanie poezji w przestrzeń publiczną, np. poprzez udostępnianie wierszy pasażerom w środkach transportu publicznego. Bardzo dobrze, że zamiast patrzeć tępo w szybę na świat zalepiony billboardami, mogą oni przeczytać wiersz.

Jest jednak kanał przekazu, który domaga się w tych rozważaniach szczególnego dowartościowania. Dociera on do znaczącej masy odbiorców. W tak zwanej muzyce rozrywkowej, która stanowi silnik kultury masowej i zawiera w sobie wszystko to, co zdołało się przedostać do głównego nurtu, zachowało się wiele przejawów świetnego języka i wrażliwości, które zasługują na miano poezji. Pominę specyficzny obszar zwany poezją śpiewaną. Chodzi raczej o takie teksty piosenek (sic! – ang. lyrics), które poruszają kolejne pokolenia odbiorców, lub jako objawienie wyłaniają się z mętnego zbioru undergroundu i ujmują doskonałą syntezą muzyki i tekstu.

Bob Dylan, fot. WikicommonsW polskiej popkulturze istnieją wyraźni artyści słowa. Należą do nich np. Katarzyna Nosowska i Kazimierz Staszewski, którzy pomimo popularności, zachowali poziom własnych projektów. Niedościgniony był też Grzegorz Ciechowski z Republiki. Zresztą wszyscy oni – świadomi siły słowa – mają swoich mniej lub bardziej utalentowanych naśladowców, albo imitatorów. Często sami też sięgają do cudzego świata tekstów i odnoszą się do nich w twórczy, osobisty sposób. Słuchając latem radia zastanawiam się, co by się stało, gdyby liche gwiazdy naszej sceny muzycznej, opływające w blask dobrego samopoczucia, zaszalały i spróbowały zaryzykować. Gdyby np. Bajm, Perfekt, Dorota Rabczewska lub Piotr Kupicha zastanowili się nad tym, o czym śpiewają, czym jest dla nich język, skoro sami czynią się medium przekazującym masom treści. Czy nie mogliby ich traktować w sposób bardziej przemyślany, oryginalny? Przekroczyć banalny standard pretensjonalnej, pełnej wątpliwych metafor i onomatopei narracji o uczuciach? Nie każdy tekst piosenki musi być poezją, ta wydarza się dość rzadko. Ale tekst może mieć siłę przekazu, świadomość formy.

Można spierać się o formalny charakter tekstu piosenki, różnice, które oddalają go od wiersza. Ostatnio słyszałam od jednego z czołowych poetów średniego pokolenia, że poproszony o napisanie tekstów do piosenek, miał z tym problem. Ale trudno zaprzeczyć, że pomimo różnic te dwa światy żyją ze sobą bardzo blisko. Najwspanialsza synteza może nastąpić w uchu słuchacza. Może wreszcie w kolejnym rozdaniu literacką nagrodę Nobla otrzyma Bob Dylan.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).