Jeszcze 1 minuta czytania

Maria Poprzęcka

NA OKO:
Drink pod Zbawicielem

Maria Poprzęcka

Maria Poprzęcka

W lipcu 2007 roku gigantyczna, wznosząca się ponad Rio de Janeiro figura Chrystusa Zbawiciela, w wyniku globalnego referendum została zaliczona do nowych 7 cudów świata. Jest cudem nielegalnym, jako że UNESCO, instytucja decydująca o wpisie na listę Światowego Dziedzictwa, oprotestowało referendum jako prywatną, nieformalną inicjatywę. Zastrzeżenia budziło m.in. wielkie zaangażowanie w głosowanie na rzecz Chrystusa z Rio ówczesnego (a obecnie goszczonego w Polsce) prezydenta Brazylii Luli da Silvy.

fot. Maria PoprzęckaTrwają ambicjonalne spory, czy Chrystus ze Świebodzina jest wyższy od brazylijskiego. Świebodziński, nawet podwyższony o złotą koronę, nie ma szans – stoi na równinie, rozpościerając ramiona ponad małomiasteczkową zabudową. Natomiast Chrystus z Rio z granitowej skały o wysokości 710 m, błogosławi „widok nr 1 na świecie”: topniejące w błękicie zatoki, lagunę, sławne plaże, miasto wciskające się pomiędzy strome, skaliste wzgórza.

Ten widok ceniono od dawna. Już od 1884 roku na Corcovado (czyli Garbusa) kursowała kolejka, którą zelektryfikowano jako pierwszą w Brazylii. Idea postawienia na skale figury Cristo Redentor powstała dla uczczenia stulecia niepodległości państwa. Konkurs wygrał inżynier Hector da Silva Costa, autorem twarzy i dłoni Chrystusa został polskiego pochodzenia rzeźbiarz francuski Paul Landowski (u nas bardziej znany z wysmukłej postaci św. Genowefy, stojącej na moście łączącym paryski lewy brzeg z wyspą św. Ludwika). Inauguracja w 1931 roku była wielkim wydarzeniem, także naukowo-inżynierskim – iluminacja projektu fizyka-noblisty Guglielmo Marconiego została włączona z urządzeń zainstalowanych na jachcie w Genui. Na pięćdziesięciolecie figurę umyto, a rocznicową iluminację uruchomił Jan Paweł II.

Parę lat temu Chrystusa Zbawiciela przygotowano do obsługi masowej turystyki. Powiększono widokową platformę, obok kolejki zainstalowano windy, ruchome schody i całą turystyczną infrastrukturę, sklepy, bary, toalety. Chrystus przyjmuje 300 tysięcy ludzi rocznie.

Nadmiarowa, oszałamiająca, niemal trudna do zniesienia uroda świata, jaka objawia się ze skały Corcovado, mało kogo przejmuje melancholią. Na widokowej platformie panuje nastrój ludowego festynu, ogłusza wesoły zgiełk, grupy kibiców (jesteśmy w Brazylii!) ryczą swoje bojowe pieśni i wznoszą sztandary. Wszyscy fotografują. Rzecz jasna siebie na tle panoramy, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsza jest fotka z rękoma rozpostartymi jak Zbawiciel, z jego statuą w tle. Nie jest łatwo, bo tłok, brakuje odejścia, więc żeby objąć i figurę i pozującą osobę fotografujący musi położyć się na ziemi. Ale nastrój jest przyjazny, mimo ścisku wszyscy cierpliwie ustępują sobie miejsca, zatrzymują, by innym nie zepsuć kadru, pomagają podnieść się leżącym na wznak fotografom, by co prędzej mogli kłaść się następni. Dużo radości i krzyku. Humory znakomicie podnosi narodowy drink – caipirinha – serwowany niedrogo w barze poniżej pomnika.

Wiadomo, że turystyka – od lat ulubiony temat antropologów kultury – walnie przyczynia się do desakralizacji świata. Jednak w żadnym chyba z miejsc świętych zeświecczenie symbolu religijnego nie uderza tak, jak na Corcovado, u stóp Zbawiciela. „Naśladowanie Chrystusa”, głoszone przez Tomasza a Kempis w najpopularniejszym po Biblii dziele chrześcijaństwa, zostaje tu sprowadzone do radosnej pantomimy. Naśladujemy Chrystusa, rozkładając ręce w zbawczym geście i śmiejąc się do kamery. Zgorszenie profanacją? Nie, proste spostrzeżenie. Widać nie ma w tym obrazy boskiej, skoro kilka lat temu arcybiskup Rio poświęcił wygospodarowaną z tyłu cokołu małą kaplicę pod maryjnym wezwaniem. Można tu wziąć ślub.

Trzeba też przyznać, że stojąc wobec panoramy rozpościerającej się spod Zbawiciela, nie sposób przyjąć zalecenia Tomasza a Kempis: „staraj się odciągać serce od rzeczy widzialnych, a zwracaj się ku niewidzialnym”. Te widzialne są tu cudem świata, dla zobaczenia którego warto żyć. A caipirinha? Jak najbardziej godna polecenia. Proste: pół limonki zgnieść z 2-3 łyżeczkami brązowego cukru, dodać pokruszony lód, zalać wódką pędzoną z trzciny cukrowej. Ale może być też czysta.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.