Położniczy musical Strzępki&Demirskiego
fot. Bartłomiej Sowa

Położniczy musical Strzępki&Demirskiego

Marta Bryś

Horror rozgrywający się jednej nocy na porodówce to nie tylko przegląd patologii polskiej służby zdrowia, ale również okazja do postawienia pytania o przyczyny, dla których para decyduje się na dziecko i o to, w jaką właściwie rzeczywistość je wrzuca.

Jeszcze 2 minuty czytania

Po raz pierwszy Demirski i Strzępka stworzyli spektakl, którego kanwą jest ich osobiste doświadczenie. Od początku nie ukrywali, że pomysł na spektakl narodził się w związku z narodzinami ich wspólnego dziecka i problemami, przez które przeszli na oddziale. Horror rozgrywający się jednej nocy to nie tylko przegląd patologii polskiej służby zdrowia, ale również okazja do postawienia pytania o przyczyny, dla których para decyduje się na dziecko i o to, w jaką właściwie rzeczywistość je wrzuca.

Porodówka wygląda klasycznie – drzwi z charakterystyczną lamperią, szklane szafki, w których stoją aptekarskie bezużyteczne butelki, paprotka, wanna, piłki do ćwiczeń dla ciężarnych, metalowe łóżka do rodzenia, w głębi nad sceną zaaranżowana dyżurka. Trzy pary – świadomi swojej roli małżonkowie: mąż, który bardzo dba, by wymawiać czasownik „rodzić” w liczbie mnogiej; żona tyrana Generała Franco, która ma za sobą kilkanaście porodów; i nowobogaccy, domagający się osobnej opieki i lekarki francuskiego pochodzenia. Pierwszym urodzi się dziecko niepełnosprawne, drugim gej, trzecim czarny.

Paweł Demirski „Położnice szpitala św. Zofii”,
reż. Monika Strzępka, muz. Jan Suświłło.
Teatr Rozrywki w Chorzowie,
premiera 17 września 2011
Po raz pierwszy chyba w spektaklu Strzępki tak wyraźnie widać przejścia do kolejnych tematów spektaklu. Zaczyna się od groteskowej wizji szpitala, żonglerki stereotypami. Kobiety głównie wrzeszczą, zaaferowani mężczyźni biegają bez sensu, lekarz trzyma się z daleka w obawie przed oskarżeniem o błąd lekarski, pielęgniarki myślą o strajku, a swoje obowiązki wykonują z głęboką rutyną. W tym czasie w szpitalu pojawia się widmo prywatyzacji w osobie Prywatyzatorki, która zlicza i przelicza wszystko, co możliwe, szukając elementów działalności szpitala, na których potencjalnie można oszczędzić. Trzy porody nie kończą jednak spektaklu, bo i poród jest w swej istocie dopiero początkiem. Początkiem rodzicielskich rozterek, oczekiwań rodziców wobec dzieci i frustracji dzieci, które za wszelką cenę chcą wzbudzić w rodzicach podziw.

Pojawienie się trójki dzieci reprezentujących grupy wykluczone wywołuje różne reakcje – Generał Franco wykorzystuje swoją ojcowską siłę i autorytet przemocy, upokarzając syna, który postanowił spełnić swoje marzenie o tańczeniu w balecie. Mąż, którego potomek okazał się czarny, składa pozew o rozwód i zostawia żonę, narażoną na społeczny ostracyzm i żywot samotnej matki bez pieniędzy. W szokujący i dojmujący sposób Strzępka rozegrała kwestię rodziców dziecka niepełnosprawnego. Do zdruzgotanej pary siedzącej przy inkubatorze przychodzi położna z kostiumami goryli, sugerującymi życie, które na nich czeka. W świecie zwierząt słaby osobnik jest wykluczany – strój goryla jest więc stygmatem, zapowiedzią serii wścibskich spojrzeń, złośliwych komentarzy i upokarzającej litości. Marzenie o rodzinie 2+1, czytaniu poradników o wesołym rodzicielstwie, wychowywaniu małego geniusza, dodatkowym angielskim, kursach jazdy konnej i konkursach recytatorskich w jednej chwili się rozpada.

fot. Bartłomiej Sowa

W spektaklu Strzępki i Demirskiego wszyscy są sfrustrowani – biały personel słabymi zarobkami i pracą na trzech etatach, rodzice całkowitym zagubieniem i koniecznością egzekwowania podstawowej opieki awanturami i wyzwiskami. To, co ich konsoliduje, to widmo prywatyzacji i nadejścia głupawego menadżera, siostrzeńca Prywatyzatorki. Mimo narzekań, najbardziej paraliżuje ich wizja zmiany opieki zdrowotnej z państwowej na prywatną. W ślad za prywatyzacją nie idą bowiem podwyżki, które Strzępka i Demirski wyśmiewają jako myślenie życzeniowe, oderwane od rzeczywistości.

fot. Bartłomiej SowaSpektakl wyraźnie dzieli się na dwie części. Pierwsza to groteskowa wizja porodówki z wszechobecnym wrzaskiem kobiet, który w końcu staje się nieznośny. W drugiej części perspektywa zmienia się z ogólnej na indywidualną – problemy z dziećmi, brutalna rzeczywistość, na którą rodzice powinni je przygotować, choć stać ich tylko na „donos na siebie samego”. To samooskarżenie jest aktem wewnętrznego poddania. Zdesperowani mężczyźni chcą zajść w ciążę, żeby zrozumieć, co się wokół nich dzieje, i czy kobiety krzyczą z bólu, czy żeby dodać sobie odwagi; po oddziale biega ksiądz, który chrzci noworodki zaraz po przyjściu na świat, zanim jeszcze trafią do matki.

Twórcy przedstawiają akt narodzenia dziecka jako rewolucję świata rodziców, której ci nie starają się albo po prostu nie umieją dostrzec. W charakterystyczny dla siebie sposób Strzępka i Demirski znaleźli jednoznaczną i radykalną metaforę dla tej tezy, wprowadzając figurę hiszpańskiego dyktatora i jego wielodzietnej rodziny oraz motywy z filmu „Nakarmić kruki”. Te zmiany perspektyw z rodzicielskiej na dziecięcą nie zawsze jednak się sprawdzają, kolejne tematy gubią się, umykają. Niektóre piosenki powtarzają się, potwierdzając jedynie to, co zawarto w mocnym obrazie scenicznym.

fot. Bartłomiej Sowa

W trzygodzinnym spektaklu imponująco wypadli aktorzy. Świetna wokalnie i aktorsko Elżbieta Okupska, Marta Tadla w roli Prywatyzatorki, Andrzej Kłak – jej siostrzeniec, Alona Szostak – położna na trzech etatach w ostrej depresji, Mikołaj Karczewski w roli niechcianego syna Generała Franco – wszyscy doskonale odnaleźli się w muzyce Jana Suświłło.

W spektaklu często pada rewolucyjne hasło aktywistów hiszpańskich przeciwnych reżimowi Franco – „no pasaran”. Demirski i Strzępka sprowadzają je do intymnej perspektywy rodzinnej, buntu, który rodzi się w dzieciach przeciwko rodzicom. To na tym polu rozgrywają się dramaty, które dopiero później znajdą ujście w zbiorowych manifestacjach, gestach społecznych. „No pasaran” wykrzyczane zostaje do błędnego adresata.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.