Muzyka
może zniszczyć ci życie

Rozmowa z Evą Hoffman

Doświadczenie pełni, jakie daje muzyka, niesie niebezpieczeństwo. Starałam się opowiedzieć o tym w mojej powieści

Jeszcze 2 minuty czytania

ANNA ARNO: Twoje pierwsze cztery książki to literatura faktu. Jak odczułaś przejście do fikcji, do powieści?
EVA HOFFMAN: Jako rodzaj uwolnienia. Poprzednie książki, które wyszły z mojej biografii, albo z historii, która była moją historią, pozwoliły mi zamknąć pewien etap i pomyśleć szerzej o świecie. Ale powieść jest też trudna, właśnie dlatego, że daje poczucie zupełnej wolności.

A jednak bohaterką twojej nowej książki jest pianistka. To nie przypadek: sama grałaś na fortepianie.
Wszystko zaczęło się w Krakowie. Kiedy miałam siedem lat, zaczęłam brać lekcje muzyki. Zachwyciło mnie granie, to, że można coś tak precyzyjnie, pięknie robić. Także fortepian jako obiekt wydawał mi się piękny. Po roku zaprowadzono mnie na lekcje do pani Witeszczakowej, która była wspaniałą, łagodną osobą. Uczyła nie tylko „technicznie”, ale też przez swoją osobowość. Pomimo całego zachwytu, wcale pilnie nie ćwiczyłam. Moja mama, która miała trzymać dyscyplinę, też nie była zbyt twarda. Ale kiedy poszłam w Krakowie do szkoły muzycznej, nauczyciele uznali, że jestem utalentowana i przygotowywali mnie do kariery muzycznej.

Eva Hoffman, fot. Sarah Lee.Jak to się stało, że muzyka w twoim życiu zeszła na dalszy plan?

Przez emigrację. Wyjechaliśmy do Vancouver w Kanadzie. Vancouver było wtedy miastem trochę pionierskim, a życie muzyczne nie było w nim zbyt bujne. Poza tym emigracja była dla mnie bardzo silnym przeżyciem. Wpadłam w melancholię, która wyraźnie odbiła się na moim graniu.
W Polsce muzyka była bardzo wysoko ceniona, bycie pianistą miało pewien blask niezwykłości. W Ameryce natomiast mówiono mi, że kariera muzyczna jest bardzo niepraktyczna, szczególnie dla dziecka borykającej się z kłopotami finansowymi rodziny emigrantów. Chociaż studiowałam jeszcze muzykę na uniwersytecie w Yale, stopniowo całkiem zrezygnowałam. Na początku był to szok, ale dziś nie żałuję. Nie jestem pewna, czy mogłabym w grze dorównać największym. Repertuar fortepianowy właściwie mało się powiększa, więc bardzo trudno w tej dziedzinie zrobić coś nowego. Granie zastąpiłam pisaniem.

Opowiadałaś mi kiedyś, że zdarzyło ci się grać z orkiestrą. Zażartowałaś, że „to może ci zepsuć resztę życia”…
Doświadczenie intensywności, pełni, jakie daje muzyka, niesie w sobie niebezpieczeństwo. Po prostu trudno wyobrazić sobie coś wspanialszego. Ta powieść wychodzi właśnie z poczucia szalonej intensywności, jakie niesie muzyka.

Eva Hoffman

urodziła się w Krakowie w 1945 roku. Kiedy miała 13 lat wyemigrowała z rodzicami do Kanady. Miała zostać pianistką, ale zrezygnowała z kariery muzycznej. Doktorat z literatury obroniła na Harvardzie. Pracowała m. in. jako redaktorka i autorka w dzienniku „The New York Times”. Co dwa lata prowadzi kurs pisania w nowojorskim Hunter College. Mieszka w Londynie. Jej najsłynniejsza książka „Zagubione w przekładzie” („Lost in Translation” – nie ma nic wspólnego z późniejszym filmem pod tym samym tytułem) to opowieść o polskim dzieciństwie, emigracji i zmaganiach z życiem w nowym języku. Opublikowała także „Sztetl: świat Żydów polskich”; „Exit into History” – relację z podróży po krajach Europy Wschodniej tuż po upadku komunizmu oraz „After such knowledge” – autobiograficzną opowieść o pamięci Holocaustu w rodzinie. W 2001 roku Hoffman wydała swoja pierwszą powieść: Tajemnica: przypowieść na nasze czasy (wyd. pol. 2002).

Twoja bohaterka zostawia czułego męża i spokojne życie w Nowym Jorku. Coś się w niej otwiera. Dlaczego sprawcą tego przełomu jest akurat Czeczen?
Żeby to wyjaśnić, muszę trochę opowiedzieć o genezie powieści. Zaczęłam o niej myśleć bardzo dawno, zanim wyszła moja pierwsza książka, „Zagubione w przekładzie” i w międzyczasie napisałam cztery inne książki. Męski bohater miał być romantycznym rewolucjonistą, w pierwszej koncepcji Jugosłowianinem. Ale zaczęłam pisać już po 11 września. Zdecydowałam, że bohater powinien być islamskim terrorystą, w dodatku takim, dla którego sprawy moglibyśmy odczuwać sympatię. Dlatego wymyśliłam Czeczena.

A jaką rolę odgrywa w książce Jane? To bardzo ciekawa postać, stanowi jakby przeciwieństwo Isabel.
Chodziło mi o zarysowanie różnych typów artystów i ich odmiennych stosunków do twórczości. U Jane granie rodzi się z przyjemności i radości życia. Takie podejście uważam za bardzo ważne.

Kim jest Wolfe, dawny nauczyciel Isabel, którego poznajemy przez jego dzienniki?
Jest kimś stojącym na pograniczu modernizmu i postmodernizmu. Wychodzi z estetyki minimalistycznej, która prowadziła wręcz do twórczej anoreksji. Dekonstrukcja, a także sztuka konceptualna, brały się z uczucia, że świat po Zagładzie nie może być przedstawiony, a w sztuce trzeba pokazać coś, co byłoby ekwiwalentem śmierci. Jednocześnie na tym bohaterze ciąży przeszłość jego ojczyzny, Niemiec. Ma bardzo wrażliwe sumienie.

Isabel wraca do Nowego Jorku i do męża. Także do muzyki. Ale czy dokonała się w niej przemiana?
Nie tylko wraca do muzyki, ale zaczyna komponować, co jest wielką metamorfozą. Jako wykonawca mogła żyć w transie, ale żeby komponować nie może pozostawać wyłącznie w takim ekstremalnym stanie. W dodatku komponuje coś bardzo nowoczesnego, co bierze się z jej świata i musi się też trochę do tego świata zbliżyć.

Odniosłam wrażenie, że cała ta książka, z interludiami w samolotach, jest skomponowana jak utwór muzyczny.
Struktura utworu muzycznego ma na mnie zawsze duży wpływ, potrzebuję klarownej formy. Z tyłu głowy miałam konstrukcję ostatniej sonaty Beethovena, op. 111. Ma ona dwie części: pierwsza jest bardzo burzliwa, druga refleksyjna, ale ta druga przeważa.

Wiem, że interesujesz się psychoanalizą. Czy to zainteresowanie wpływa na twoje pisanie?
Psychoanaliza ciekawi mnie dlatego, że oznacza wgłębianie się w subiektywność. W mojej powieści piszę o subiektywnym doświadczeniu życia w muzyce. Chciałam też zarysować portret kobiety – artystki, dla której sztuka jest równie ważna jak reszta jej życia. Myślę, że analiza subiektywności jest tym, co powieść jako gatunek ma do zaoferowania naszemu światu.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.