KONKURS WIENIAWSKIEGO:  Bezkompromisowy profesjonalizm
www.wieniawski.pl

KONKURS WIENIAWSKIEGO:
Bezkompromisowy profesjonalizm

Rozmowa z Zakharem Bronem

Po moich wykładach padają słowa: „My mówimy uczniom dokładnie to samo, ale nie przynosi to takich efektów”. Trzeba po prostu przekazywać wiedzę w odpowiednim czasie i odpowiednim osobom – mówi juror Konkursu Wieniawskiego

Jeszcze 3 minuty czytania

BARBARA SCHABOWSKA: Wykształcił Pan wielu wybitnych muzyków – jeden z nich był przewodniczącym jury XIV Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu. Kiedy trafia do Pana nowy uczeń, jak szybko potrafi Pan ocenić jego zdolności? 
ZAKHAR BRON
: To pytanie zadawano mi w życiu już wiele razy i choć nie będzie to krótka odpowiedź, spróbuję na nie odpowiedzieć. Zawsze wówczas podaję jeden przykład: ludzi, którzy zajmują się sztuką, różnymi jej dziedzinami. Artysta malarz potrafi odróżnić kolory, o których istnieniu zwykli ludzie nie mają pojęcia, dopóki nie zostaną one nazwane przez znawców – osoby, które te rzeczy odbierają głębiej. To jest ta różnica. Innym takim przykładem może być okres, kiedy we Włoszech pojawili się wyśmienici lutnicy, którzy tworzyli różne instrumenty strunowe: skrzypce, wiolonczele... Myślę o Stradivarim, Amatim, czy Guarnerim.
Rzecz w tym, że dziś wcale nie brakuje nam znakomitych lutników, ale ciężko im – jak dotąd – powtórzyć sukces tej trójki, mimo że posługują się różnymi nowinkami technicznymi (jak na przykład analizy chemiczne). Jednak skopiowanie tego, co oni zrobili, jeszcze nikomu się nie udało. Myślę sobie, że kiedy ktoś taki jak Stradivari trzymał w rękach kawałek drewna, to on od razu słyszał, jak to drzewo będzie brzmieć. A grubość tego drewna i jego inne cechy – to sprawa drugorzędna...

Zakhar Bron (drugi od lewej) / www.wieniawski.pl

To, do czego zmierzam, to przekonanie, iż nie kryje się za tym żaden szczególny sekret. Najprawdopodobniej mam predyspozycje do tego, by być pedagogiem. Chcę to robić. Kiedy słyszę po raz pierwszy jakiegoś młodego artystę, nawet jeśli on jeszcze pewnych rzeczy nie umie (zawsze staram się go oczywiście trochę bliżej poznać), jakoś tak od razu rodzi się we mnie myśl, że to jest właśnie talent, którego szukałem! Oczywiście, czasem też mylę się, ale bardzo rzadko.

1190

Potwierdzeniem tego, co mówię, są chwile, gdy po moich wykładach i zajęciach, na których pojawiają się również koledzy-pedagodzy, padają słowa: „My mówimy uczniom dokładnie to samo, ale nie przynosi to takich efektów”. Dokładnie tak samo jest z drzewem. Trzeba po prostu przekazywać wiedzę w odpowiednim czasie i odpowiednim osobom.

ZAKHAR BRON

Znany na całym świecie wybitny skrzypek i pedagog. Do grona jego studentów należą najbardziej rozpoznawalni skrzypkowie naszych czasów (m.in. Vadim Repin oraz Maxim Vengerov). Laureat zarówno Konkursu Skrzypcowego im. Wieniawskiego, jak i Konkursu im. Królowej Elżbiety w Brukseli. Koncertował na całym świecie z wieloma orkiestrami, współpracował z wybitnymi dyrygentami, występował w wielu znamienitych salach koncertowych. Karierę pedagogiczną zaczynał jako asystent Igora Ojstracha w moskiewskim Konserwatorium im. Piotra Czajkowskiego, następnie zamieszkał w Nowosybirsku. Ze względu na polskie korzenie – jego matka jest Polką – prowadził również klasy mistrzowskie w Polsce. Nauczał w wielu europejskich ośrodkach (m.in. w Królewskiej Akademii Muzycznej w Londynie, Konserwatorium w Rotterdamie, Wyższej Szkole Muzycznej w Lubece, Wyższej Szkole Muzycznej w Kolonii oraz w Escuela Superior de Musica „Reina Sofia” w Madrycie). Nagrał wiele płyt CD, a w 2007 roku wydawnictwo AMA-Verlag opublikowało czterogodzinną kolekcję płyt DVD, na której naucza tajników „II Koncertu skrzypcowego” Henryka Wieniawskiego.
Juror XIV Konkursu Wieniawskiego, nauczyciel m.in. Soyoung Yoon (I miejsce), Stefana Tarary (III miejsce), Aylena Pritchina oraz Erzhana Kulibaeva (wyróżnienia).

Talent talentem, ale ważna jest też metoda pracy.
Oczywiście, to nie bierze się znikąd. Sam często wspominam, jak i czego uczyli mnie moi wielcy pedagodzy. Zdaję sobie sprawę, że niektóre moje sposoby biorą się z tego, że tak właśnie uczył mnie Ojstrach, czy inni znakomici nauczyciele. Analizuję to, przekładając na swoje umiejętności i dokładając własne pomysły. Wszystko razem stworzyło pewną metodę nauczania.
Zanim trafiłem do Ojstracha, byłem uczniem wybitnego skrzypka, który powinien być chyba znany w Polsce, bo na pierwszym Konkursie Wieniawskiego w 1935 roku – gdy sam miał 15 lat – zdobył czwarte miejsce. To oczywiście Borys Goldstein. Dawid Ojstrach był wtedy drugi, a Ida Handel siódma. I właśnie Goldstein przez pierwsze 6 lat był moim nauczycielem, potem był nim Igor Ojstrach. Tych dwóch wielkich muzyków swoim sposobem życia – bardziej nawet niż metodą nauczania – sprawiło, że byłem w stanie się od nich uczyć. I to jest najważniejsze. Bo jeśli nie umiałbym pojąć przekazywanej przez nich wiedzy, to ich nauka niczego by nie dała.

Jakim nauczycielem był Ojstrach?
Miał niezwykły talent pedagogiczny. Ciężko to wytłumaczyć. Kiedy mówimy o wielkich nauczycielach, to wiadomo, że byli tacy pedagodzy jak Leopold Auer czy Piotr Stolarski, którzy mieli swoje własne szkoły. A sam Ojstrach szkoły nie posiadał, ponieważ nie uczył zbyt długo. Nie mniej jako instrumentalista, jako muzyk, miał swoje sposoby, które były później bardzo użyteczne dla tych, którzy potrafili je pojąć. I ja właśnie starałem się zrozumieć te sposoby, starałem się ich nauczyć. To bardzo mi pomogło, by samemu zostać pedagogiem i jako pedagog się spełnić, odkrywając przy tym niektóre tajemnice tego zawodu.

1191



Jak ważny w pedagogice jest ten element ciągłości tradycji, ciągłości pewnej szkoły?
Dziś mówi się, że szkoły narodowe już nie istnieją.
Rzecz w tym, że w pedagogice najważniejsze jest wiedzieć, co chcesz osiągnąć. Dlatego jeśli ktoś próbuje sobie wyobrazić efekt końcowy, to musi myśleć w sposób twórczy. Tradycja jest bardzo ważna, ale nie powinna dominować nad osobistymi dążeniami. Wszystko trzeba rozpatrywać przez pryzmat zamierzonego efektu końcowego.
W tym zawodzie najważniejsze jest zrozumienie tego, że nigdy nie można mówić o całkowitym spełnieniu. A jeśli ktoś uważa, że już wkroczył na szczyt, to jest to początek końca. Kiedy pracuję z uczniami, chcąc nie chcąc sam wiele się od nich uczę. I gdy przychodzą do mnie nowi skrzypkowie, jestem bogatszy o kolejne doświadczenia.

1192



Los sprawił, że w wieku 26 lat wyjechałem z Moskwy. Tak widocznie miało być. Pojechałem do Nowosybirska. Już rok później zjawił się u mnie wówczas pięcioletni Wadim Repin. Kiedy stał się jednym z najlepszych muzyków, poczułem się bardzo dumny. Moje pomysły i idee, które były wówczas jedynie eksperymentami, okazały się prawidłową drogą. Repin był jakby moim laboratorium.
Później zacząłem te pomysły wprowadzać od początku pracy z kolejnymi uczniami. Opracowałem też pewne ogólne zasady, nie mniej jednak żadnej z nich nie traktuję jako absolutnego wyznacznika, bo każdy nowy uczeń to zupełnie inny talent, inny problem. Podchodzę do każdego indywidualnie, ponieważ każdy jest unikatowy, jeśli oczywiście ma naprawdę talent.

Czy mimo wszystko nie wyłania się z tego jakiś rodzaj systemu?
U każdego z moich uczniów widać zupełnie inny sposób wyrażania muzyki. A to jest właśnie jedną z moich najważniejszych zasad.
Staram się jak najbardziej odsłonić indywidualność, ale tylko na podstawie bezkompromisowego profesjonalizmu. To znaczy, że jeśli chcę zrobić coś, co jest sprzeczne z naturą, muszę mieć do tego odpowiednie narzędzia. Talent w dzieciństwie to po prostu talent. Kiedy jakieś małe dziecko jest utalentowane, to zawsze to jest miłe dla ucha. Ale ja odbieram to zupełnie inaczej.

Zakhar Bron (drugi od dołu) / www.wieniawski.pl

Tu właśnie pojawia się moja pierwsza zasada. W 1982 roku, kiedy Vadim miał 10 lat, zabrałem go do Lublina na konkurs. Najważniejszym celem było wówczas pozbawić jego skrzypce tego dziecinnego i infantylnego brzmienia. W tym całym rozumowaniu, jedną z najważniejszych rzeczy jest samokrytyka. Bo nawet jeśli dziecko jest wielkim talentem, ale dźwięk ma typowo dziecinny, to ono potem do tego przywyknie. A im dłużej tak gra, tym trudniej to zmienić. I wtedy właśnie, w Lublinie, moim najważniejszym zadaniem było znalezienie takiego sposobu, by to brzmienie zmienić. To było pierwsze z doświadczeń, jakie zdobyłem.
Drugą rzeczą, która jest bardzo ważna – a której najtrudniej nauczyć – to słyszeć samego siebie. Zawsze powtarzałem i będę powtarzał swoim uczniom, że nikt celowo nie gra źle. Na pewno. Jeśli już gramy nieprawidłowo, to jest to znakiem, że nie słyszymy samych siebie. Bo inni słyszą, że coś jest nie tak. I dlatego jest bardzo ważne, by nauczyć się siebie słuchać. I właśnie w tym momencie talent potrzebuje pedagoga, dopiero teraz jego pomoc staje się w ogóle możliwa.
Rzecz w tym, że tę część nauki, która została w dzieciństwie pominięta, bardzo trudno później nadgonić. Dlatego ważne jest, by już od dziecka bardzo dużo wymagać. A podstawą wymagań ma być oczywiście bezkompromisowy profesjonalizm.

1194

Ale jak zachęcić dziecko do ćwiczenia?
Widzi Pani, dziecko trzeba zainteresować w sposób mądry – nigdy nie miałem z tym problemu. Nie da się w dwóch słowach powiedzieć, jak to zrobić. Należy stosować konkretne przykłady, dużo pokazywać, opowiadać... W przypadku prawdziwych talentów, takich jak Repin, Maxim Vengerov czy Natalia Prischepenko – od razu było widać, że to ich po prostu interesuje. A ponieważ im samym zależało na osiągnięciu realnych postępów, nauczyli się słuchać samych siebie.
A jakimi sposobami można to osiągnąć? To różne profesjonalne metody nauki słuchania, ćwiczenia brzmienia itp. Jedna z najprostszych metod polega na tym, by już na samym początku dać uczniowi bardzo trudne zadanie, które będzie musiał długo ćwiczyć – wszystko po to, by nauczył się dobrze słyszeć choćby tylko jednego małego fragmentu. Dotyczy to oczywiście tych naprawdę utalentowanych uczniów.

Jak, ćwicząc 10 godzin dziennie, nie stracić radości muzykowania?
Ale nie trzeba ćwiczyć 10 godzin dziennie. Tyle ćwiczy ten, kto ma coś nie tak z głową. 5 godzin zazwyczaj wystarczy. Najważniejsze jest to, by wiedzieć, jak ćwiczyć. I tego również trzeba się nauczyć. Nie da się ćwiczyć 10 godzin dziennie w sposób twórczy i efektywny. Jeśli skrzypek zamyka się i nie robi nic innego tylko gra, to nigdy nie będzie profesjonalistą.

Przeżywa Pan występy swoich uczniów. To widać. Jak bardzo czuje się Pan odpowiedzialny za ich osiągnięcia?
Staram się nie pokazywać emocji, ale przecież w jakiś sposób oni są kontynuacją mojego życia! I tak jak mówię – uczę się od nich przez cały czas. Słuchając gry moich uczniów, nawet tych najlepszych, mimo wszystko słyszę, że mogliby grać jeszcze lepiej. Choć potrafię się też zachwycić, kiedy grają dobrze. Ale mimo wszystko, jak już przychodzi sukces, to ja cały czas wpadam na nowe pomysły, by mogli grać jeszcze lepiej.




Rozmowa została nagrana dla Programu 2 Polskiego Radia.

Nagrania pochodzą z archiwum Narodowego Instytutu Audiowizualnego, zostały zrealizowane we współpracy z Polskim Radiem.


Organizatorem Konkursu Wieniawskiego jest Towarzystwo Muzyczne im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu. Dwutygodnik.com był patronem medialnym konkursu.