Jeszcze 1 minuta czytania

Mirosław Filiciak

KULTURA 2.0:
Pochwała bezmyślności

Mirosław Filiciak

Mirosław Filiciak

Nie znoszę komarów. Czasem myślę, że wycierpiałem od nich więcej niż od jakichkolwiek innych stworzeń. A jednak ostatnio poczułem wobec nich coś w rodzaju szacunku, i to w dość zaskakujących okolicznościach.

Wieczorami regularnie oglądam z dziećmi serial BBC o dinozaurach. Jego dramaturgia jest niesamowita, ale szczególnie mocne wrażenie wywarł na mnie jeden fragment. I nie był to bynajmniej pojedynek gigantów, jakich w tej serii pełno. W nie wgląd mam ograniczony mój syn, choć twierdzi, że najbardziej lubi gatunki drapieżne, bezbłędnie wyczuwa filmową konwencję i gdy zbliża się moment walki, krzyczy: „przewinąć!” (to samo wykrzykuje, gdy dwa walczące ze sobą dinozaury pojawiają się w książce, ale o tym może innym razem). Cóż więc tak mnie poruszyło? Otóż kadr, w którym krew potężnego iguanodona ssie siedzący w jego uchu komar.

Oczywiście powinienem pamiętać z „Parku Jurajskiego”, że moskity kąsały dinozaury. Ale nie pamiętałem. I pomyślałem: to niezwykłe, że komary były na Ziemi już 150 milionów lat temu. I że wobec tego trudno mieć wątpliwości, że będą tutaj też wtedy, kiedy ludzie podzielą los dinozaurów. Tak prosty organizm okazuje się być maszyną do przetrwania, z którą trudno konkurować.

Owady zainspirowały fińskiego badacza mediów, Jussi Parikkę, do napisania książki, w której próbuje on spojrzeć na kulturę i technologię z ich perspektywy. To „Insect Media” wydane przez University of Minnessota Press w ramach serii Posthumanities równie inspirującej, co dziwacznej. Parikka, który wcześniej zajmował się m.in. wirusami komputerowymi, jest jednak oryginałem nawet jak na standardy Posthumanities. Jego książka zajmuje się relacjami między biologią i technologią. A przede wszystkim: insektami traktowanymi jako media. Parikka zakłada, że media są wcieleniem możliwości, jakie daje natura; różnych sposobów czucia, myślenia, pamiętania. I że w tym sensie są głęboko nieludzkie. Dokładnie tak, jak insekty.

Robaki są dla nas jak kosmici. Obce i niezrozumiałe. Mają więcej nóg niż my, często też więcej par oczu, a równocześnie nie są refleksyjne, kierują się instynktem. Zapewne mniej niż my są same dla siebie realizują się głównie w relacjach ze światem zewnętrznym, czego ekstremalnym przykładem może być kleszcz. Określa go to, co poza nim, nie odwrotnie. Odcięty od świata kleszcz jest w stanie przetrwać kilkanaście lat. W swoim zwykłym środowisku żyje dwa. Jak to wytłumaczyć? Gdy nie ma relacji z otoczeniem, świat kleszcza zatrzymuje się w miejscu.

Tylko dlaczego humaniści mają zajmować się kleszczami? Właśnie ze względu na tę relacyjność. Nauki społeczne od mniej więcej ćwierćwiecza próbują znaleźć sposób, by opisać rzeczywistość, w której centralne zarządzanie choćby przez państwo narodowe już nie działa. Zwracają się więc ku myśleniu o rzeczywistości jako sieci relacji między różnymi, nie tylko ludzkimi, aktorami. I coraz bardziej doceniają to, co instynktowne, tymczasowe i nieświadome. A zatem: to, co owadzie.

Media, według Parikki, obnażają w nas właśnie to, co nieludzkie. Nieprzypadkiem powstają projekty, w których robaki wchodzą w interakcje z robotami, albo w których owady stają się, obok komputera, częścią muzycznego instrumentarium. Świat nowych technologii to nie tylko świat sztucznej inteligencji, skomplikowanych obliczeń, z którymi nie poradziłby sobie człowiek. To także świat komputerowych robaków. Opierając się na prostych algorytmach, mutują one i zmieniają się pod wpływem otoczenia. I są skuteczne.

Owadzia lekcja jest więc w pewnym sensie pochwałą bezmyślności. Rój jeden z nowych modeli myślenia o komunikacji, coraz ważniejszy w świecie zdecentralizowanych sieci to samoorganizujący się twór, którego inteligencja nie polega na centralnym zarządzaniu. Rój jest permanentnie na skraju rozpadu, podlega stałym turbulencjom, po części rządzi nim przypadek, spontaniczne reakcje na to, co dzieje się w nim i poza nim. Jest czymś, co wymyka się prostym opozycjom między kontrolą i jej brakiem. Nie chodzi o ukrytą „mądrość” robaków. Raczej o bieżące dbanie o to, żeby nie wpaść na sąsiada. Zamiast planowania i hierarchicznego zarządzania, wygrywają masowy paralelizm i prosta kooperacja. Bezrefleksyjne reagowanie na okoliczności.

O bezmyślności myślałem, gdy czytałem niedawno robiąc sobie przerwę od wywodów Parikki o piłce nożnej, a konkretniej o biografii najbardziej utytułowanego piłkarza Wysp Brytyjskich, Ryana Giggsa. I choć autor tekstu, Rafał Stec, wspomina w nim Prousta, to zwróciłem uwagę na coś zupełnie innego: na stwierdzenie walijskiego piłkarza, że swoich „genialnych zagrań” nie planuje. Jest odwrotnie: mają być one nieświadomymi „gwałtownymi reakcjami na zdarzenia”.

Geniusz futbolu jest jak robak. Po lekturze Parikki i z pamięcią tego nieszczęsnego pogryzionego dinozaura myślę o tym bez ironii.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.