Jeszcze 1 minuta czytania

Katarzyna Tórz

OPÓR CODZIENNY:
Cesarz szarej wyspy

Katarzyna Tórz

Katarzyna Tórz

Wyobraźmy sobie świat bez wielkoformatowych reklam, które w codziennym pejzażu przykrywają miasta, miasteczka, pola i lasy. Wyobraźmy sobie sferę zurbanizowaną,  która odnosi się do swojego naturalnego otoczenia i nie zaburza wzajemnych z nim relacji. To zadanie coraz trudniejsze. Wraz z rozwojem gospodarczym oraz wzrostem konsumenckich pragnień świat zasłaniają kolejne warstwy perswazyjnego przekazu, który staje się nie tyle dodatkiem, co treścią ― przestrzeni, miasta, indywidualnej mapy miejsca. A jednak idea otoczenia, które zintegrowane jest z naturą, a jednocześnie uwzględnia potrzeby ludzkie, nie jest utopią szalonych ekologów lub nierozsądnych projektantów. Jej dobry przykład odnaleźć można w miejscu o powierzchni 845,9 km², zamieszkanym przez nieco ponad 100.000 stałych mieszkańców i goszczącym rocznie kilka milionów turystów.

Fundacja Césara Manrique, fot. Alexander Hauck,
/ Wikimedia Commons

Niepozorna, w pierwszym kontakcie nieco szorstka i mało wdzięczna wyspa Lanzarote miała szczęście do obywatela, który postanowił uczynić ją miejscem przyjaznym i harmonijnym. César Manrique (1919-1992) był malarzem, architektem i projektantem, ale przede wszystkim wizjonerem, którego działalność artystyczna szła w parze z myśleniem o lokalnej społeczności. Chociaż studiował poza rodzinną wyspą, a przez kilka lat mieszkał i pracował w Nowym Jorku (gdzie niezwykle cenił go Nelson Rockefeller, kolekcjoner i wnuk słynnego bogacza), w 1968 roku powrócił na wyspę i kontynuując aktywność twórczą, postanowił doprowadzić do uznania jej naturalnego środowiska za dziedzictwo warte strategicznej obrony. Jego silna pozycja ― jako najsławniejszego w świecie lanzarotańskiego artysty ― okazała się skutecznym argumentem w działaniach orędowniczych. Udało mu się przekonać lokalne władze do uchwalenia serii wizjonerskich rozwiązań, chroniących wyspę przed duchem aktualnych czasów. Trudno w to uwierzyć, ale miejsce żyjące tylko dzięki zaspokajaniu oczekiwań turystów przybywających tłumnie z europejskiego interioru udało się uchronić przed inwazją betonowych hotelowych molochów, degradujących środowisko naturalne oraz tożsamość wysypy. Dzięki Manrique na Lanzarote nie można wznosić budynków wyższych niż sześć pięter, obowiązuje też zasada nakazująca malować domy na kolor biały lub bardzo jasny. Reguły te, choć próbuje się je łamać, działają nie tylko dzięki formalnym rozporządzeniom. Manrique jest bowiem wiecznie żywym bohaterem wyspy, jego twórczy dorobek oraz serce, które włożył w jej rozwój, spotykają się z niezwykłym szacunkiem mieszkańców. Muszą się z tym pogodzić inwestorzy, jeśli nie chcą narazić się na zarzut agresji i braku poszanowania lokalnych warunków.

powietrzna rzeźba autorstwa Césara Manrique,
fot. Gatm / Wikimedia Commons

Oczywiście i ta historia ma niejasne strony. Manrique ― jak wszystko co oryginalne – napędza koniunkturę. Stał się lokalną ikoną, a więc i produktem odbieranym przez przybyszów powierzchownie. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że w swojej pracy i życiu był niebywale konsekwentny ― zarówno jego koncepty artystyczne, prywatne otoczenie, jak i sprawy o wadze ogólnej, zaprojektowane były z wyobraźnią, wyczuciem harmonii i rozumieniem roli abstrakcji. Do obrazu tego dołożyła się też poniesiona w wieku 73 lat śmierć. Cesarz zginął w wypadku samochodowym, na rondzie niedaleko swojego skalnego domu.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).