DRAMAT! „Blacho dachówka”
Tomasz Przechlewski, hr.icio flickr, CC BY

DRAMAT! „Blacho dachówka”

Przemysław Kazusek

Pierwsza część projektu „DRAMAT!” rozstrzygnięta! Prezentujemy tekst wybrany spośród 34 nadesłanych. Premierowe czytanie w warszawskim teatrze IMKA, we współpracy z Polskim Radiem, w drugiej połowie marca

Jeszcze 15 minut czytania

O dramacie „Blacho dachówka” Przemysława Kazuska czytaj też w komentarzu Joanny Wichowskiej (dwutygodnik.com).




POSTACIE:
ANTONI – dwadzieścia parę lat
ALICJA – około osiemnastu lat
KAROLEK – siedemnaście lat
PANI REPTOWICZ – około trzydziestu lat
PAN REPTOWICZ – około trzydziestu lat
PANI HARIOLATKA – około pięćdziesięciu lat
PAN TYMON – około czterdziestu lat; ma poparzoną twarz
oraz BILBORD

SCENA 1
BAZA KAROLKA

KAROLEK
Przeprasza, przeprasza, przeprasza. Karolek przeprasza. Karolek szuka rodziców Karolka. Widziała pani rodziców Karolka? Przeprasza. Może pan widział rodziców Karolka? Karolek ma niedługo siedemnaste urodziny. Karolek będzie miał siedemnaście lat. I, i, i przeprasza. I Karolek by chciał, żeby na urodziny Karolka przyszli rodzice Karolka. Żeby tylko przyszli, nie muszą zostawać z Karolkiem. Karolek wie, że rodzice Karolka są zapracowanymi rodzicami. Żeby tylko przyszli. Może pani widziała rodziców Karolka? Karolek przeprasza, jak pani nie widziała. Bo Karolek też nie widział, Karolek przeprasza. Może pan jest tata Karolka? Nie, tata Karolka jest wyższy. Przeprasza. Może pan? Przeprasza. Może pani jest mama Karolka? Nie, mama Karolka ma inne włosy. Karolek przeprasza. Karolek bardzo by chciał zobaczyć rodziców. Mama, tata Karolka i Karolek razem na siedemnaste urodziny Karolka. Karolek wie, że ma rodziców. Dlatego Karolek chciałby, żeby przyszli. Przyszli na urodziny Karolka. Państwo, nawet jak nie są rodzicami Karolka, to Karolek zaprasza. Karolkowi miło będzie widzieć państwa na urodzinach Karolka. Wszystkich państwa. Karolek teraz truchta. Truchta, bo się zmęczył lataniem, lataniem jak jaskółka. Karolek zaprasza. Zaprasza.

SCENA 2
PATELNIA

(PANI REPTOWICZ i PAN REPTOWICZ odpoczywają na leżakach plażowych)

PAN REPTOWICZ
Słońce!
(PANI REPTOWICZ I PAN REPTOWICZ wstają, PAN REPTOWICZ przesuwa leżaki o piętnaście centymetrów w prawo)
Widzisz?

PANI REPTOWICZ
Nie, nie widzę. Mam świadomość, że jest, ale nie będę patrzeć, bo razi, i widzę wtedy tyle co nic. Czyli nie widzę.

PAN REPTOWICZ
Słońce, to od niego gniję. Ty też gnijesz. To wszystko przez słońce.

PANI REPTOWICZ
Przestań. Ja nie gniję. Ty na pewno. Jesteś taki obleśny. Rzygać mi się chce.

PAN REPTOWICZ
Ty nie lepsza. Za kogo się masz? Ciągle się tylko prężysz i wypinasz.

PANI REPTOWICZ
Ty się prężysz.

PAN REPTOWICZ
To walki terytorialne.

PANI REPTOWICZ
Z kim? Ze słońcem?

PAN REPTOWICZ
Nie. Ze słońcem nie wygram. Słońce grzeje i nas spieka, żeby użyźniać.

PANI REPTOWICZ
O co ci chodzi?

PAN REPTOWICZ
Glebę użyźniać. Użyźniać naszymi zgniłymi ciałami. Jedno bardziej przegnite od drugiego. Oczywiście, to twoje bardziej.

PANI REPTOWICZ
Odwal się ode mnie. Przegnite to ty wiesz co masz.

PAN REPTOWICZ
Twój mózg jest przegnity i te twoje wielkie, krowie wymiona. Wstań.
(PANI REPTOWICZ wstaje, PAN REPTOWICZ przesuwa leżaki o piętnaście centymetrów w prawo)

Widzisz?

PANI REPTOWICZ
Przecież mówiłam, że nie widzę.

PAN REPTOWICZ
Nie, nie słońce.

PANI REPTOWICZ
A co?

PAN REPTOWICZ
Ktoś tam idzie.

PANI REPTOWICZ
Nie idzie, tylko truchta.

PAN REPTOWICZ
Truchtał. Teraz, to już biegnie. Pewnie przed czymś ucieka. Ciota.

PANI REPTOWICZ
Ty jesteś ciota. Po prostu zmierza w tym kierunku.

PAN REPTOWICZ
Mężczyzna czy kobieta?

PANI REPTOWICZ
Mężczyzna!

PAN REPTOWICZ
Nie boję się! Jestem samiec alfa!

PANI REPTOWICZ
Jasne.

SCENA 3 
PATELNIA C.D.

(pojawia się ANTONI, PAN REPTOWICZ zaczyna napinać wszystkie mięśnie, przyjmuje wszelkie możliwe pozycje kulturysty i wydaje dziwne dźwięki, przypominające warczenie psa na łańcuchu)

ANTONI
Przepraszam, czy mógłbym zająć chwilę?

PAN REPTOWICZ
Wrryyyy!

PANI REPTOWICZ
Jehowy?

ANTONI
Nie, nie. Ja bym chciał…

PANI REPTOWICZ
To super.

PAN REPTOWICZ
Wrrraaaa!

PANI REPTOWICZ
Nie zwracaj na niego uwagi. To flet. To spedalone popłuczyny po mężczyźnie.

PAN REPTOWICZ
Wrrryyyy!

PANI REPTOWICZ
Tak, tak. To mój mąż.

ANTONI
… Dzień dobry. Antoni.

(ANTONI niepewnie wyciąga rękę, PAN REPTOWICZ obwąchuje ją)

PAN REPTOWICZ
Aggrrryy!

PANI REPTOWICZ
Nieważne, skarbie, zajmijmy się tobą. To znaczy, może pozwolisz, bym ja zajęła się tobą.

PAN REPTOWICZ
Agghhaaa!

ANTONI
Doskonale potrafię o siebie zadbać. Zresztą, mam wrażenie, że źle trafiłem…

PANI REPTOWICZ
No, jeszcze nie trafiłeś – nawet nie zdjąłeś spodni. Nie bądź taki w gorącej wodzie kąpany. A skąd jesteś? Po co tu?

ANTONI
Szukam…

PANI REPTOWICZ
To już znalazłeś. Jestem!

PAN REPTOWICZ
Aaagggrra!

PANI REPTOWICZ
Zamknij się Reptowicz.

ANTONI
Nie, nie. Szukam pewnej dziewczyny, kobiety, nie wiem. Amandy. Z tego co wiem, to mieszka tu, w okolicy.

PANI REPTOWICZ
Ja jestem Amandą.

ANTONI
Wydaje mi się, że pani nią nie jest. Wie pani…

PANI REPTOWICZ
Dla ciebie mogę być dzisiaj Amandą, jutro Adą, pojutrze Anną.

PAN REPTOWICZ
Agghryryr!

PANI REPTOWICZ
Widziałeś kiedyś takie nogi, takie pośladki, spójrz na moje usta. Piersi. Widziałeś? Takie cyce!

PAN REPTOWICZ
Muuuuuuu!

ANTONI
Nie, nie widziałem.

(ANTONI stara się odejść, ale PANI REPTOWICZ gwałtownie chwyta go za rękę, PAN REPTOWICZ nie widzi tego, w tym czasie przesuwa leżaki o piętnaście centymetrów w prawo)

PANI REPTOWICZ
Widzisz?

ANTONI
Tak, ale to nie znaczy, że chcę dotknąć.

PANI REPTOWICZ
Nie podobam ci się?

ANTONI
To nie o to chodzi.

PANI REPTOWICZ
A o co?
(PANI REPTOWICZ puszcza rękę ANTONIEGO)

Może jesteś taki jak mój mąż? Porządnie nawet za tyłek nie potrafisz złapać. Co dopiero…

PAN REPTOWICZ
Aghhrrrrryy!

ANTONI
Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale szukam Amandy. Mam bardzo ważną sprawę do niej. Jeśli nie potrafi mi pani pomóc…

PANI REPTOWICZ
Nie znam żadnej kobiety o tym imieniu, a ty powinieneś lepiej poznać mnie.

ANTONI
To ja może…

PANI REPTOWICZ
Wiem, gdzie jest Amanda.

ANTONI
Gdzie?

PANI REPTOWICZ
Nie powiem, jak mnie nie wytarmosisz.

ANTONI
Czy to konieczne?

PANI REPTOWICZ
Dobrze! Nie, to nie. Jeśli jest ktoś, kogo nie znam, to na placu zabaw. Tam są bachory, i tam nie chodzę. I ludzi stamtąd też nie chcę znać.

ANTONI
Czemu pani tam nie chodzi?

PANI REPTOWICZ
Nie czuję potrzeby wyjaśniania ci czegokolwiek. Nie chciałeś. A mogłam odkryć przed tobą nie to, dlaczego tam nie chodzę, a znacznie więcej. Coś, czego mój mąż nigdy nie odkrył i nigdy nie odkryje. Do tego trzeba mieć jaja. Myślałam, że ty je chociaż masz.

ANTONI
Proszę pani. To, czy je mam, czy nie, nie robi żadnej różnicy.

(ANTONI chce odejść, ale PAN REPTOWICZ zastępuje mu drogę)

PAN REPTOWICZ
Agragragr.

PANI REPTOWICZ
Robi, robi, no pokaż, że masz. Pokaż! Złap mnie za dupę, złap jak prawdziwy mężczyzna.

ANTONI
Cóż, niestety nie mogę skorzystać z pani oferty, ale sądzę, że ten pan jest w stanie to zrobić.

PANI REPTOWICZ
On nic nie jest w stanie. Łap powiedziałam!

PAN REPTOWICZ
Aghhyyygg.

ANTONI
Proszę pani, kategorycznie odmawiam. Chciałbym tylko jedną rzecz od pani.

PANI REPTOWICZ
Bierz, co chcesz.

ANTONI
Tu chodzi o odpowiedź na moje pytanie.

PANI REPTOWICZ
We mnie są wszystkie odpowiedzi.

ANTONI
Gdzie jest plac zabaw, o którym pani mówiła?

PANI REPTOWICZ
Plac zabaw to ja. Ja jestem najlepszym placem zabaw.

ANTONI
Chodziło mi o plac zabaw w tym mieście.

PANI REPTOWICZ
Nie chcesz mnie? Nie podniecam cię? To spierdalaj, pedale.

ANTONI
Ale ten plac?

PANI REPTOWICZ
Spierdalaj powiedziałam!

(ANTONI odchodzi, PANI REPTOWICZ płacze)

SCENA 4
PATELNIA C.D.

PAN REPTOWICZ
Nawet taki frajer cię nie chciał. Przegnita jesteś. To nie łzy, tylko się rozkładasz. Słońce. To wszystko przez…
(PAN REPTOWICZ wyjmuje butelkę z syropem i łyżeczkę)
Słońce. Weź łyżeczkę neospazminki. No weź.

PANI REPTOWICZ
Odpierdol się, eunuchu.

PAN REPTOWICZ
Tyle tylko potrafisz? Widziałaś, jak się mnie bał? Przegoniłem go, widziałaś? Nie jestem ciotą. To jest mój teren!

PANI REPTOWICZ
Ty nie masz terenu, ty już nic nie masz. Ty już nie możesz nic stracić. Bo już wszedłeś na minus.

PAN REPTOWICZ
A ty coś masz? Wszystko, co miałaś uleciało. Ja przynajmniej potrafię przegonić. Frajer bo frajer, ale przegoniłem. A ty co? Rozkochałaś go? Pragnął cię?

PANI REPTOWICZ
Nie przegoniłeś go! A on nie mógł z tego pragnienia ustać, dlatego poszedł, z pragnienia poszedł. Poza tym, to przyzwoity człowiek, wiedział, że mam męża, frajer i żal mu było ciebie, dlatego też poszedł. Bo frajer jesteś.

PAN REPTOWICZ
Suka!

PANI REPTOWICZ
Co?! Uderzysz mnie?!

PAN REPTOWICZ
Kobiet nie biję. Słońce. Tak. Jeszcze jedną dawkę syropku.

(PAN REPTOWICZ wyciąga butelkę z syropem)

PANI REPTOWICZ
Ty nikogo nie byłbyś w stanie pobić. Waflowaty, zgniły eunuch.

(PANI REPTOWICZ wytrąca butelkę z rąk PANA REPTOWICZA, butelka upada na leżak PANA REPTOWICZA)

PAN REPTOWICZ
Zgniła suka czarownica. Ruchami kolistymi należy wycierać takie powierzchnie.

PANI REPTOWICZ
Zamknij się.

PAN REPTOWICZ
Ty się zamknij.

PANI REPTOWICZ
Zamknij się, bo ktoś idzie.

PAN REPTOWICZ
Kto?

PANI REPTOWICZ
Pizda Alicja. Poleżeć nie pozwoli.

(z oddali słychać głos)

ALICJA
Karolek!

PANI REPTOWICZ
Pizda Alicja drze ryja.

SCENA 5
PATELNIA C.D.

(przychodzi ALICJA, PANI REPTOWICZ wypina się, nadstawia się i przyjmuje wszelkie możliwe pozycje modelki na sesji zdjęciowej, wydaje z siebie dźwięki dziwne, zbliżone do dźwięków z filmów instruktarzowych fitness)

ALICJA
Widzieli państwo Karolka?

PANI REPTOWICZ
Eechhh.

PAN REPTOWICZ
Niestety nie, Alicjo.

ALICJA
Dlaczego wy ciągle tu siedzicie?

PAN REPTOWICZ
Słońce. Słońca unikamy, Alicjo.

PANI REPTOWICZ
Aaaach.

ALICJA
Na leżakach ludzie się opalają.

PAN REPTOWICZ
Istotnie.

ALICJA
Ale… Pani Reptowicz, proszę się nie wygłupiać.

PANI REPTOWICZ
Eeechh.

PAN REPTOWICZ
Nie próbuj nawet Alicjo. Niestety, moja żona jest przegnita, próchno, które tylko stęka. Zero kobiety.

ALICJA
Proszę tak nie mówić, to pańska żona.

PAN REPTOWICZ
Ale rozkładająca się żona. Ty za to, to co innego. Piękna, młoda kobieta, która w mych ramionach czuła by się wspaniale. A w łóżku mógłbym ci pokazać, co oznacza różnica tych paru lat, która jest między nami. Te lata to doświadczenie.

PANI REPTOWICZ
Aaaachhhh.

ALICJA
Odpowiem panu tak, jak codziennie odpowiadam: nie jestem zainteresowana.

PAN REPTOWICZ
Jakbyś zobaczyła wszystkie moje mięśnie, jak je jeden po drugim napinam. A później jak rozpinam.

ALICJA
Pan ma żonę. Poza tym, jak już mówiłam, nie jestem zainteresowana. Wcale. Rozumie pan?

PAN REPTOWICZ
A co? Lesbijką jesteś? Nie ma sprawy. Jak jesteś lesbijką, to możesz z moją żoną w duecie. Tylko tak, żebym miał co najmniej metr odległości od niej, a do ciebie bliziutko, oj bliziutko…

PANI REPTOWICZ
Ooochhh.

ALICJA
Nie chce mi się tego słuchać. Pan jest trochę pierdolnięty, trochę szowinistyczny i trochę chuj pana powinna obchodzić moja orientacja seksualna.

PAN REPTOWICZ
Jak ty do mnie mówisz, ty mała suczko, świnko? Odrzucasz mnie? Mnie?! Samca alfa!?

ALICJA
Proszę pana, naprawdę pana lubiłam, ale dziś to już pan przegiął. Szukam….

PAN REPTOWICZ
Przepraszam.

ALICJA
Nieważne.

PANI REPTOWICZ
Eeeee.

PAN REPTOWICZ
Tak, wiem, przepraszam jak ciota. Problem z moją żoną. Wiesz sama, jaka ona jest.

ALICJA
Taka jest. Tak samo jak pan taki jest. Ale jest pana, prawda? A pan jej, prawda?

PAN REPTOWICZ
O ni chuja. Niech to próchno się do mnie nie zbliża. A co u taty?

ALICJA
Wydaje mi się, że pan powinien wiedzieć lepiej.

PAN REPTOWICZ
Przepraszam.

PANI REPTOWICZ
Eeehhh.

ALICJA
Pańskie przepraszam nic dla mnie nie znaczy. Po pierwsze, ja się nie gniewam. Po drugie, znam pana trochę i wiem, że ma pan słabsze dni, zresztą pana żona też. Po trzecie, pan ciągle przeprasza i nic z tego nie wynika.

PANI REPTOWICZ
Pooooraa pooosuuuunąć leeeżaaaakiii.

(PAN REPTOWICZ przesuwa leżaki o piętnaście centymetrów w prawo)

PAN REPTOWICZ
Przepraszam za to, przepraszam, że jestem…

ALICJA
I znów bez pokrycia.

PAN REPTOWICZ
Rozczarowałem się. Nawet frajera nie pobiłem.

PANI REPTOWICZ
Achhh.

ALICJA
Jakiego frajera?

PAN REPTOWICZ
Prześpisz się ze mną?

ALICJA
Wydaje mi się, że już zakończyliśmy ten temat.

PAN REPTOWICZ
Przepraszam.

PANI REPTOWICZ
Aaaaaaa.

PAN REPTOWICZ
Tak wiem, znów przepraszam. Aagghh… nie dam rady, tak, ciota, ciota, ciota to ja.

ALICJA
Nie jest pan. Ale to, że pan nie jest, nie znaczy od razu, że się z panem prześpię.

PAN REPTOWICZ
Ok, ok, zrozumiałem. Dobrze. Spójrz tylko, patrz: biceps, triceps, kark, kaloryfer.

ALICJA
No i?

PANI REPTOWICZ
Aaaaaaa.

ALICJA
Ależ oczywiście, ale niech pan spojrzy tylko, widzi pan?

PAN REPTOWICZ
Widzę słońce.

ALICJA
Nie. Tu. To pańska żona. Niech pan jej pokazuje, ona panu.

PAN REPTOWICZ
Pierdolę takie pokazywanie. Sama sobie tak pokazuj.

ALICJA
A kogo się panu nie udało pobić?

PAN RETOWICZ
Frajera. Nie udało? Ja mu darowałem. Nie znam go, ona też go nie zna, a ponoć wszystkich zna. Nie wiem, skąd on. Szukał jakiejś Amandy.

ALICJA
Przecież w tym mieście nie ma żadnej Amandy.

PAN REPTOWICZ
To samo mu powiedzieliśmy. To znaczy ja nic mu nie powiedziałem, bo na to nie zasługiwał. Ale ta rozkładająca się gęś mu to powiedziała.

ALICJA
Widzę, że się naprawdę kochacie.

PANI REPTOWICZ
Ooochhh.

PAN REPTOWICZ
Alicjo, idź już. Naprawdę mam zły dzień. Oczywiście możesz mi go umilić. Ja tobie też.

(ALICJA odchodzi)

SCENA 6
PATELNIA C.D.

PANI REPTOWICZ
I co, gamoniu? Widziałeś? Przewyższam ją wszystkimi wdziękami, picza jej sflaczała, jak tylko mnie ujrzała. Ustać nie mogła, bo była tak skrępowana swoimi niedoskonałościami, zresztą niedoskonałości to mało powiedziane. Ona miała ewidentne braki.

PAN REPTOWICZ
Braki to ty masz w głowie. W twojej głowie parę lat temu nastąpiła promocja i wszystko wykupili, towar był trefny i klienci oddali go do reklamacji. Głowa zbankrutowała i półki się w niej tylko kurzą.

PANI REPTOWICZ
Dobra, dobra. Kto tu mówi o brakach. Co za pomysł, że ona poleci na twoje sflaczałe mięśnie, na te rozlewiska tłuszczu, celulit i rozstępy.

PAN REPTOWICZ
To są…

PANI REPTOWICZ
Były. Może kiedyś, ale nie znałam cię za tych pięknych czasów, które nie wiadomo kiedy były. Chociaż, na co innego mógłbyś próbować ją wyrwać, jak nie na mięśnie w stanie rozkładu?

PAN REPTOWICZ
O co ci chodzi? Nie widziałaś jak się śliniła? Na sam biceps sutki jej stanęły. Stuprocentowy samiec alfa.

PANI REPTOWICZ
Stuprocentowy samiec gatunku wafel duży z nadzieniem z eunucha wielkiego. Prawie się przy niej popłakałeś, non stop przepraszałeś.

PAN REPTOWICZ
Prawdziwy mężczyzna też przeprasza.

PANI REPTOWICZ
Ale nie jak wafel albo flet.

PAN REPTOWICZ
Zamknij się!
(PAN REPTOWICZ przesuwa leżaki o piętnaście centymetrów)

Słońce i tak użyźni tobą glebę.

PANI REPTOWICZ
To niech użyźnia. Więcej zrobię w ten sposób, w ten jeden moment, niż ty przez całe życie.

PAN REPTOWICZ
Ale ja też użyźnię, a że jestem większy, pomimo twoich wielkich bimbałów, które są zbędne, to i tak więcej użyźnię niż ty. Nawet jakbyś wyjadła wszystkie…

PANI REPTOWICZ
Co wszystkie?

PAN REPTOWICZ
Wszystko jakbyś zjadła.

PANI REPTOWICZ
Wszystko co?

PAN REPTOWICZ
Słońce, kurwa. Nie chcesz we mnie uwierzyć, że coś mogę?

PANI REPTOWICZ
W to się nie da uwierzyć.

PAN REPTOWICZ
Zobaczysz!

PANI REPTOWICZ
Co zobaczę? Słońce?

PAN REPTOWICZ
Nie, zobaczysz jak mu wpierdolę.

PANI REPTOWICZ
Tamtemu chłopakowi?

(PAN REPTOWICZ bierze pod pachę leżak)

PAN REPTOWICZ
Tak.

(PAN REPTOWICZ odchodzi z leżakiem, PANI REPTOWICZ bierze swój leżak i idzie za PANEM REPTOWICZEM )

SCENA 7
BILBORD

(ANTONI rozmawia z Bilbordem)

ANTONI
Co to jest? Skądś to znam. Skąd? Wspomnienie? Wspomnienie reklamy blacho dachówki? Może ta kobieta? Nie. Ona nie jest do nikogo podobna. Do nikogo, kogo znam, kiedykolwiek znałem. Kim jesteś? A możesz mi powiedzieć, co kryje się pod tą blacho dachówką? Nic, nic nie słyszę. Może to głuche odpowiedzi? Gdzie jest plac zabaw? Poczekaj, te oczy mi kogoś, skądś je znam. Skąd? Rozumiem, że pani nic mi nie powie, w końcu mówię do paru kawałków drewna z kawałkiem blachy, klejem i na tym plakat. Reklama blacho dachówki z panią. Pani na pierwszym planie tuż, tuż za panią, ale mimo wszystko na drugim planie blacho dachówka, która teoretycznie jest punktem programu. Czemu mówię do pani? Bo jakoś nie mam z kim rozmawiać, a pani wygląda mi na miłą. No cóż, lubię ożywiać martwe rzeczy, przedmioty, czasami traktuję je jak ludzi. Wie pani, nie chcę, żeby się obrażały. Ja nie chcę robić nikomu krzywdy. Rozmawiam z przedmiotami, bo ludzie i tak siebie nawzajem traktują jak przedmioty, a przedmioty jeszcze gorzej. Zwłaszcza, jak to nie ich przedmiot. Nastąpiła degradacja emocjonalna. Tu, jak widzę, jest pani od dawna. Zastanawia mnie, czy wie pani, kurczę, te oczy; czy wie pani, gdzie jest plac zabaw? Wie pani? Bo tak się czuję, jakbym panią znał, to znaczy nie znam pani, bo to niemożliwe. Potrzebuję chwilę odpocząć. Zaraz muszę ruszyć, żeby znaleźć taką dziewczynę. Boję się jej. Ale muszę ją spotkać i jej to powiedzieć. Ciekawe, jak ona wygląda. Tego się właśnie boję. Pani ma miły wyraz twarzy, naprawdę. Tylko po co ta blacho dachówka? A, już widzę. Pięknie podkreśla kolor pani oczu. Nie chce mi się iść, przy pani tak miło. Ciekawe, dlaczego nie zdjęli tego plakatu. Przecież już pożółknięty. Nie to, że mam coś przeciwko, ale to dziwne. Po co trzymać tak długo tą reklamę. Pewnie dla pani. Mężczyźni pewnie nie mogą się nadziwić. Moja matka. Wie pani? Mojej matce też nie mogli się nadziwić. Piękna była, to fakt. Pani też jest, ale ona miała okrutny, paskudny charakter. Pani na pewno takiego nie ma. Widzę to po oczach. Piękne je pani ma, życzliwe, troskliwe, takie zatroskane. Moja matka miała w swoich płomień, albo inne światła piekielne. Wie pani, że wyrzuciła mnie z domu? Nieważne za co, matka nigdy nie powinna. Gdzie ta miłość rodzicielska? Pani to by mnie nie wyrzuciła. Nawet, że nie jestem pani synem, to by pani tego nie zrobiła. A może zna pani Amandę? Nie? Tak myślałem, ale warto było spróbować. Dziękuję za mile spędzony czas. Może jeszcze panią odwiedzę.

SCENA 8
BILBORD C.D.

(przychodzi PAN TYMON)

PAN TYMON
Rozmawiasz z bilbordem?

ANTONI
Słucham?

PAN TYMON
Czy ty przed chwilą mówiłeś do tej reklamy?

ANTONI
Noo… tak, zdarza mi się.

PAN TYMON
A mówią, że to ja jestem wariat.

ANTONI
Wariat?

PAN TYMON
To znaczy, że jeszcze nie słyszałeś.

ANTONI
Przyjechałem… w… odwiedziny.

PAN TYMON
Nie mów, do kogo. Nie chcę słuchać. Spokojnie. Na inne tematy możemy rozmawiać. Wiesz, ile ta reklama ma lat?

ANTONI
Nie mam pojęcia, raczej stara, to znaczy stara jak na reklamę.

(PAN TYMON wyjmuje skakankę; zaczyna na niej skakać)

PAN TYMON
Stara, stara. Przepędza złe wspomnienia, chłopcze. Każdy ma jakieś złe wspomnienia. Ty na pewno też. Skakanka wszystko rozmywa. Same złe wspomnienia. Rozmywa twarze.

ANTONI
Piękna kobieta, piękne ma oczy.

PAN TYMON
Kto? Ona? Owszem, ma. Dlatego lubię tu przychodzić. Popatrzeć w oczy, poskakać na skakance. To mnie koi. A inni twierdzą, że jestem świrem. Bo skaczę? Kij im w oko przekręcony razy trzy i jeszcze troszeczkę, i jeszcze kawałek, będę skakał, ile będę chciał i gdzie będę chciał. Jak będę chciał, to nawet im na grobie zaskaczę.

ANTONI
To ciekawe.

PAN TYMON
Masz czasami złe wspomnienia? Wyrzuty? Masz. To śmieszna sprawa.
(PAN TYMON przestaje skakać)
Myślałeś może kiedyś synu, jak to jest być ofiarą albo katem? A może kiedyś byłeś ofiarą albo katem? Byłeś, byłeś. Każdy kiedyś był. I jest. Każdy chce być ofiarą, ofierze zawsze współczują i wszystko jej wolno, ma same korzyści, no, kat też ma swoje, a może ta ofiara też jest katem, tylko za chwilkę, bo sobie pomyśl chłopcze, jak kat ma wyrzuty, to wtedy jest ofiarą obwiniania, a obwinianie to pewna tortura, dość okrutna, wynikająca z ofiary. A kat katuje do pewnego czasu. No to kim teraz chcesz być chłopcze?

ANTONI
Słucham?

PAN TYMON
Ja chcę być katem!!! Katem. Katem. Katem.
(ANTONI powoli oddala się, nie spuszczając z oczu PANA TYMONA; PAN TYMON cały czas powtarza ostatnie słowa dopóki ANTONI nie odejdzie)
Co się kryje pod tą blacho dachówką? Codziennie to samo pytanie. Po co ty się przy niej wyginasz? Po co ty tam w ogóle stoisz? Może klęczysz? Nie wiem, bo widzę tylko twoje popiersie. Przecież ja nie chcę budować domu, ani odbudowywać. Nie da się. Nawet gdybym chciał budować, to na pewno nie z blacho dachówką, przecież mówimy o domu, nie o oborze. Jak można budować bez fundamentu, którego już nigdy nie będzie? Co ty tu jeszcze robisz? Czemu mnie to męczy? Wiesz, czemu cię nie zdjęli? I czy wiesz, dlaczego cały czas tu wisisz? Pożółkłaś cała. Photoshop nie mógł temu zapobiec. Tylko skakanka mi zostanie. Teraz. Tak. Ja chcę być katem?!

SCENA 9
SKRZYŻOWANIE

(PAŃSTWO REPTOWICZ z leżakami pod pachami)

PAN REPTOWICZ
Tam jest! Widzisz? Zobaczył mnie i od razu ucieka. Boi się!

PANI REPTOWICZ
On się ciebie nie boi, tylko gdzieś idzie. Pewnie szuka placu zabaw.

PAN REPTOWICZ
Skoro nie boi się mnie, to na pewno boi się ciebie, właściwie tego, co sobą reprezentujesz.

PANI REPTOWICZ
Skończ.

PAN REPTOWICZ
Przepraszam.

PANI REPTOWICZ
Ciota.

PAN REPTOWICZ
Suka. Gdzie on jest? Nie widzę go.

PANI REPTOWICZ
A tam? Kto to?

PAN REPTOWICZ
Jedyny w swoim rodzaju przypadek – Pan Tymon.

PANI REPTOWICZ
Nie, tylko nie on.

PAN REPTOWICZ
Co? Boisz się go?

PANI REPTOWICZ
Ja się nie boję. Ty się boisz, że cię spali, spali jak słońce.

PAN REPTOWICZ
Przestań.

PANI REPTOWICZ
Frajer.

SCENA 10
SKRZYŻOWANIE C.D.

PAN TYMON
Witam państwa Reptowicz… co? Co wy tu robicie?

(PAN REPTOWICZ próbuje opanować swoją reakcję na mężczyzn, czyli warczenie „agrrryy” itp.)

PAN REPTOWICZ
Chochochodzimy. Jak pan się dzisiaj czuuuujeeee? Przepraszam. Proszę usiąść.

(PAN REPTOWICZ rozkłada leżak, PAN TYMON siada)

PAN TYMON
Lepiej niż pan.

PAN REPTOWICZ
Czy przestrzeeggał pan zaaleceń?

PANI REPTOWICZ
Panie Tymonie, widział pan tego chłopaka, co tu przyjechał? Był taki ładny, prawie jak pan. Pan zawsze mnie pociągał.

PAN TYMON
Czy mogłaby pani skończyć? Jakiego chłopaka? Przestrzegałem. Codziennie odwiedzam, po parę razy. Jakiego chłopaka?

PAN REPTOWICZ
Agragragr.

(PAN REPTOWICZ zaczyna wypisywać coś na małych kartkach)

PANI REPTOWICZ
Takiego co tu był, nie rozmawiał pan z nim? Kto by się oparł rozmowie z panem.

PAN TYMON
Ja tylko z plakatami rozmawiam, albo z przedmiotami. .

PANI REPTOWICZ
Ale pan przecież teraz ze mną rozmawia.

PAN TYMON
No właśnie, przecież mówię.

(PAN REPTOWICZ wyciąga jedną kartkę w stronę PANA TYMONA)

PAN REPTOWICZ
Tu jak zwykle jedną rrrano, drrrugą przed snemmm.

PAN TYMON
Nie chcę.

PANI REPTOWICZ
Nie jestem przedmiotem.

PAN REPTOWICZ
Trzy krrrrooople do porrrrraaaaannej herrrrbaaaaty.

PAN TYMON
Nie chcę.
(PAN TYMON wyjmuje skakankę)
Ja chcę być katem!!! Katem! Katem! Katem!

(PAN TYMON zaczyna skakać i tym sposobem oddala się)

SCENA 11
SKRZYŻOWANIE C.D.

PANI REPTOWICZ
Świr!

PAN REPTOWICZ
Świr. Pogarsza mu się, pogarsza, nie chce poddać się terapii, powinien dać się zamknąć.

PANI REPTOWICZ
Świr!

PAN REPTOWICZ
Ale nawet świr cię nie chce.

PANI REPTOWICZ
Nie chce? On nic nie chce, to świr, ale gdyby był normalny to by chciał, i wziąłby mnie całą.

PAN RETOWICZ
Nie chciałby, przegnita jesteś, ale on to już na pewno użyźni glebę. Słońce mu pomaga od paru lat osiągnąć ten cel.

PANI REPTOWICZ
Ciekawe, gdzie chłopak?

PAN REPTOWICZ
Co? Myślisz, że nadrobisz wszystko? Że go wyrwiesz?

PANI REPTOWICZ
Prędzej ja go wyrwę, niż ty pobijesz.

(PANI REPTOWICZ bierze leżak i odchodzi, za nią PAN REPTOWICZ ze swoim leżakiem)

SCENA 12
NA ROGU

(wchodzi ALICJA, nawołując)

ALICJA
Karolek! Karolek!! Karolek!!!

(pojawia się PAN TYMON, skacząc na skakance)

ALICJA
Co ty tu robisz? Bierzesz leki? Powinieneś odpoczywać.

PAN TYMON
Kończy się czas. Niedługo przeminie.

ALICJA
Kiedyś musiał się skończyć.

PAN TYMON
Już nie mogę nic zrobić.

ALICJA
Odpuść. Przestań skakać.

(PAN TYMON przestaje skakać)

PAN TYMON
Przyjechał taki chłopak, widziałaś go?

ALICJA
Ten, którego Reptowicz chciał pobić?

PAN TYMON
Pobić? Po co?

ALICJA
Samiec alfa i walki terytorialne, to co zawsze. Właściwie go nie pobił.

PAN TYMON
Przez tydzień unikałem Reptowicza. Ktoś wprawił ich w ruch. Nie stali tam, gdzie zwykle. Natknąłem się na nich. Szli, szukali, pewnie tego chłopaka. No cóż, dobre lanie nikomu jeszcze nie zaszkodziło.

ALICJA
Czemu pytałeś, czy widziałam tego chłopaka?

PAN TYMON
Nieważne. Opiekujesz się Karolkiem?

ALICJA
Tak, właśnie do niego idę. To znaczy szukam go. Dziś ma urodziny.

PAN TYMON
Może jemu się uda.
(PAN TYMON wyjmuje skakankę)

Muszę jeszcze raz zobaczyć.
(zaczyna skakać)
Chcę być katem. Alicjo! Katem!

(PAN TYMON oddala się,skacząc)

ALICJA
Tymon! Tymon! Tato… Karolek! Karolek!! Karolek!!!

(ALICJA odchodzi)

SCENA 13
FONTANNA

PANI HARIOLATKA
Karolek! Karolek!! Ka–ro–lek!!!

(wchodzi ANTONI)

ANTONI
Dzień dobry. Szukam…

PANI HARIOLATKA
Ja też szukam.

ANTONI
Placu zabaw szukam.

PANI HARIOLATKA
Ja Karolka.

ANTONI
Nie znam, nie widziałem. Na placu zabaw może być osoba, której szukam.

PANI HARIOLATKA
Kogo szukasz?

ANTONI
Amandy.

PANI HARIOLATKA
Amandy? W tym mieście nie ma żadnej Amandy. Szukasz na darmo.

ANTONI
Ale, taka prostytutka mi powiedziała…

PANI HARIOLATKA
Prostytutka? W naszym mieście?!

ANTONI
Tak, spotkałem. Cały czas mnie napastowała. A jej alfons warczał i obwąchiwał mnie, myślałem, że ten alfons…

PANI HARIOLATKA
Alfons!? To nasz szanowany obywatel. To najlepszy miastowy psychiatra. Ta kobieta to jego żona, kiedyś fotomodelka. Państwo Reptowicz.

ANTONI
Słucham? Kim oni są?

PANI HARIOLATKA
Głuchy jesteś, czy niedorozwinięty?

ANTONI
Nieważne. Ta pani. Ta pani powiedziała mi, że…

PANI HARIOLATKA
Mam dość Pani Reptowicz.

ANTONI
Ale na placu zabaw może…

PANI HARIOLATKA
Podrywała cię?

ANTONI
Kto?

PANI HARIOLATKA
Pani Reptowicz, przecież, że nie ja.

ANTONI
Próbowała. Mówiłem.

PANI HARIOLATKA
Na to ma czas.

ANTONI
Na co?

PANI HARIOLATKA
Na podrywanie, co ty, upośledzony jesteś?

ANTONI
Nie, dlaczego?

PANI HARIOLATKA
Po prostu sprawiasz takie wrażenie. Ciągle tylko robią aghrrry, albo drugie robi eeeechh.

ANTONI
Ale mnie to nie dotyczy.

PANI HARIOLATKA
Ty naprawdę jesteś upośledzony. Myślisz, że co? Przychodzisz tu, ze swoim problemem i nie chcesz wysłuchać moich strapień? Upośledzony jak nic.

ANTONI
Może tak.

PANI HARIOLATKA
Dobrze, że się chociaż przyznajesz. Wiesz, dlaczego się tak zachowują?

ANTONI
Może to oni są upośledzeni?

PANI HARIOLATKA
Nie oceniaj ich zbyt pochopnie. Prężą się, bo przegrali zbyt wiele. Przy tym wszystkim przegrali siebie nawzajem i siebie osobno. I nie mają czasu na nic, tylko „aagghhrryy” i „eeechhh”. I podrywają wulgarnie. Jak dzieci na placu zabaw.

ANTONI
Nie rozumiem tego wszystkiego.

PANI HARIOLATKA
To bardziej złożone, musisz się ich zapytać. Tylko jak będą osobno. Jak są osobno, trochę mniej udają. Zdarza się, że nawet wcale. Nie kłamią.

ANTONI
Widziała pani Amandę? Wcześniej się pani zawahała. Widziała ją pani?

PANI HARIOLATKA
Kiedyś widziałam.

ANTONI
Tak!? Gdzie ona jest? Muszę ją… Mam do niej bardzo ważną sprawę.

PANI HARIOLATKA
Jej już nie ma. Amandy już nigdy nie będzie.

ANTONI
To niemożliwe, mówiono mi, że znajdę ją w tym mieście.

PANI HARIOLATKA
Nie znajdziesz jej, już nigdy jej nie znajdziesz, jej nie ma.

ANTONI
Ale co się stało… ona chyba nie… nie, to niemożliwe… Kim była pani Reptowicz?

PANI HARIOLATKA
Masz coś z pamięcią? Nie słuchasz? Była fotomodelką.

ANTONI
Może? Nieważne. Fotomodelką… Ona… ktoś…

PANI HARIOLATKA
Ty naprawdę masz coś z głową. Albo z uszami…

ANTONI
Foto…

PANI HARIOLATKA
Stanowczo coś z głową. Proponuję skierować się do najbliższego psychiatry. Pan Reptowicz powinien cię przyjąć, tylko idź do niego, jak będzie sam. Zapomniałam. Karolek! Karolek!!

(PANI HARIOLATKA oddala się, wołając)

ANTONI
Ona? Nie… Ale ona…

(ANTONI z niedowierzaniem powtarza ostatnie słowa i odchodzi)

SCENA 14
SKRZYŻOWANIE

ALICJA
Jesteś. Gdzie byłeś? Nie przejmuj się.

KAROLEK
Karolek nie przejmuje się.

ALICJA
Smutno wyglądasz.

KAROLEK
Karolek zawsze tak wygl�da, Alicjo.

ALICJA
To może smucisz się przez cały czas?

KAROLEK
Nie Alicjo. Karolek musi być wesoły. Bo może wtedy przyjdą.

ALICJA
Czyli smucisz się tym, czy kiedyś przyjdą?

KAROLEK
Nie, Alicjo. Oni przyjdą, na pewno. Karolek nie może się smucić, bo to nie wypada.

ALICJA
Czemu nie wypada?

KAROLEK
Bo nie. Bo Karolek musi być wesoły. Spójrz, Karolek robi jaskółkę.

ALICJA
Pięknie, Karolku.

KAROLEK
Alicjo, patrz! Jaskółka! Jaskółka! Lecę, patrz! Karolek wszystko zobaczy z góry, zobaczy ich! Patrz!

ALICJA
Widzę, Karolku, widzę.

KAROLEK
Jak Karolek lata, to ich zobaczy.

ALICJA
Zobaczy na pewno.

KAROLEK
Jaskółki są bardzo ładne, Alicjo. Ty też jesteś bardzo ładna.

ALICJA
Nie jestem, nie przesadzaj.

KAROLEK
Jesteś! Jak Karolek mówi, że jesteś, to jesteś. Jak jaskółka!

ALICJA
Karolku.

KAROLEK
Ładna Alicja.

(KAROLEK głaszcze ALICJĘ po głowie)

ALICJA
Karolku.

KAROLEK
Ładna.

ALICJA
Proszę, nie dotykaj mojej twarzy.

KAROLEK
Ale taka miękka, miękka. Naprawdę miękka, jak poduszka, jak brzuszek pieska.

ALICJA
Karolku.

KAROLEK
Tak się tulić, tulić do pieska.

ALICJA
Zostaw mnie! Za stary na to jesteś! Nie dotykaj mnie!

KAROLEK
Alicjo. Karolek przeprasza. Karolek nie chciał.

ALICJA
Nie, ja przepraszam. Ale już więcej nie dotykaj mojej twarzy.

KAROLEK
Nie będę. Ale taka miła jest, jak brzuszek pieska. Piękna jesteś. A będę mógł mieć pieska?

ALICJA
Zobaczymy.

KAROLEK
Proszę! Proszę! Proszę!

ALICJA
Porozmawiamy z panią Hariolatką.

KAROLEK
Karolek chce mieć pieska, będzie mógł zasypiać na brzuszku. Chi, Chi. Wtulać się tak. Jak w twoją twarz, dotykać, głaskać.

ALICJA
Proszę nie dotykaj.

KAROLEK
Nie będę. Ale Karolek chce psa. Karolek będzie dotykał pieska, wiesz Alicjo, pieski też są bardzo miłe.

ALICJA
Wiem.

KAROLEK
Patrz, jaskółka, patrz, patrz, jaskółka, jaskółka. Karolek też jaskółka! Karolek też jaskółka! Patrz Alicjo!

ALICJA
Chodźmy, Karolku.

KAROLEK
Karolek jaskółka. Karolek nie chodzi, Karolek lata, lata i ich zobaczy.

(KAROLEK odbiega; podąża za nim ALICJA)

SCENA 15
NA ROGU

ANTONI
Pani… Reptowicz proszę mi pomóc!

PAN REPTOWICZ
Agragrrryy!

PAN REPTOWICZ
Pamiętasz moje nazwisko, cudownie! Wiedziałam, że się nie oprzesz. Kobieta stuprocentowa! Prawda? Złap mnie za tyłek!

ANTONI
Nie, ja muszę wiedzieć gdzie jest Amanda.

PANI REPTOWICZ
No złap! Złap za dupę! Złap! Dupę! Ciota jesteś? Łap!

PAN REPTOWICZ
Aghhhrrrrrr.

PANI REPTOWICZ
Łap za dupę i nie zwracaj na niego uwagi! To frajer! Usiądź sobie na leżaku.

ANTONI
Nie mogę, muszę się dowiedzieć!

PANI REPTOWICZ
Lamusie, patrz na cycki! Łap, macaj! Siadaj!

PAN REPTOWICZ
Agghhhhrr…jaaa…złaapiięę!

PANI REPTOWICZ
Ty nic nie złapiesz! Nawet nie potrafisz frajera pobić!

PAN REPTOWICZ
Aaaaaaa…nieeee…poootraafięęę?!!! Paaaatrrrzzz!

(PAN REPTOWICZ bardzo brutalnie bije ANTONIEGO: czołem uderza w nos, łokciem w żebra, wykopem uderza w piszczel, kolanem uderza w twarz; ANTONI leży)

PANI REPTOWICZ
Coś ty zrobił? Spójrz. No spójrz. Idź stąd!

PAN REPTOWICZ
Agragragr.AUUUUUUUUUUUUUU!!!

(PAN REPTOWICZ znika, zabierając ze sobą leżak, wyjąc w nieboskłony, jak pies spuszczony z łańcucha)

PANI REPTOWICZ
Chłopcze? Halo? Słuchaj. Chłopcze, przepraszam.

ANTONI
Nic się nie stało.

PANI REPTOWICZ
Naprawdę?

ANTONI
Raczej tak.

PANI REPTOWICZ
Ja już nie mogę. Muszę udowodnić.

ANTONI
Co chcesz… Co pani chce udowadniać?

PANI REPTOWICZ
Stuprocentowość kobiety.

ANTONI
Ale po co?

PANI REPTOWICZ
Casting na stuprocentową samicę.

ANTONI
Jaki casting?

PANI REPTOWICZ
Pociągam cię? Lecisz na mnie?

ANTONI
No, niczego pani nie brakuje.

PANI REPTOWICZ
Naprawdę? Czyli dobrze myślałam. Po prostu nie chciałeś robić przykrości mojemu mężowi ciocie.

ANTONI
Ale to nie tak.

PANI REPTOWICZ
Złap mnie za cyce, złap za dupę. No co, nie zasługuję? Kochajmy się tu.
(PANI REPTOWICZ łapie ANTONIEGO za głowę i wciska ją między piersi)

Podobają się. Powiedz! Podobają!?
(ANTONI próbuje odpowiedzieć, ale słychać tylko dźwięk człowieka tonącego)
Jakby mogły się nie podobać. Udowodnię. Wygram. Zdobędę. Poderwę. Będziecie mnie łapać za dupę wszyscy! Rozliczę się z nią! Eeeechhhhh!

ANTONI
Mamo przestań! Mamo!!!

(PANI REPTOWICZ policzkuje ANTONIEGO, który pada na podłogę; PANI REPTOWICZ znika wraz z leżakiem przy wtórze swoich „eeeeechhhhhh–ach” i „ooooochhhhhh–ach”; ANTONI oszołomiony wstaje i starając się utrzymać równowagę, odchodzi)

SCENA 16
PATELNIA

PANI HARIOLATKA
Jesteście wreszcie! Gdzie ty znowu byłeś?

KAROLEK
Karolek może mieć psa? Karolek bardzo, bardzo prosi.

PANI HARIOLATKA
Zastanowimy się. Gdzie…

KAROLEK
Prosi, Karolek prosi, prosi, prosi, prosi psa.

ALICJA
Karolku, uspokój się.

KAROLEK
Ale Karolek chce.

PANI HARIOLATKA
Dobrze, dostaniesz na urodziny.

KAROLEK
Tak! Tak! Tak! Karolek będzie miał psa. Będzie miał psa. Hau, hau.

PANI HARIOLATKA
Słyszałaś, że Reptowiczowi odbiło?

ALICJA
Przecież nie od dziś. Ciągle warczy albo podrywa. To już stało się normą.

KAROLEK
Karolek też warczy. Karolek jak pies, wrrrryyy.

PANI HARIOLATKA
Teraz to coś więcej. Podchodzi do mężczyzn i prosi, by usiedli na jego leżaku. Później rzuca się na nich i bije. Bije do krwi. Bije, bo usiedli, a leżak jest jego. Jego własność, jego teren.

ALICJA
Karolka nie pobije?

KAROLEK
Hau, hau, hau Karolek nie da się pobić, wrrrryyy.

PANI HARIOLATKA
Pójdę z nim na plac zabaw, tam nie przyjdzie. To wszystko zaczęło się od takiego chłopaka, co tu przyjechał i szuka Amandy.

ALICJA
Ale jakiej Amandy? Przecież u nas w mieście nie ma żadnej Amandy. Co z tym chłopakiem?

PANI HARIOLATKA
Reptowicz go pobił i myśli teraz, że jest samcem alfa i że mu wszystko wolno.

ALICJA
A chłopak w jakim stanie?

PANI HARIOLATKA
Nie wiem. Pewnie żyje, jeśli o to pytasz. Trzeba schować Karolka przed tym świrem.

SCENA 17
BILBORD

ANTONI
Znów się spotykamy. Dobrze, bo pani ma takie kojące oczy. Wie pani? Bo ja przyjechałem tu, żeby spotkać Amandę, żeby poprosić ją o wybaczenie i przeprosić. Spotykam tylko panią i ludzi, którzy wariują w tym mieście. Pobili mnie nawet, niech pani popatrzy. Wie pani? Bo ja już nigdy nie chciałem wyrządzać krzywdy. Bo ja tą Amandę, ja ją… ja jej… Kurwa. Amanda to moja siostra. To przez nią matka wyrzuciła mnie z domu. To znaczy nie przez nią, ona jest niewinna. Zresztą, kto tu jest winny? Moja matka była fotomodelką, tak jak pani zapewne. Pani rozumie. Pstryk, pstryk, reklama tego, reklama tamtego. Nigdy tych reklam nie widzieliśmy, nawet moja matka ich nie widziała, bo szło to na południe, południowy wschód. Szło jej dobrze, bo piękna była, to fakt, ale ciągle było jej mało. I wiekowo już nie pasowała do branży. Chciała, żeby moja siostra poszła w jej ślady. Mała była, ale już mogła powoli zaczynać. I był taki wieczór. Mama miała następnego dnia robić ostatnią sesję w życiu. I tamtego wieczora… Bo moja siostra miała taką ulubioną zabawkę, taki samochodzik w kształcie bernardyna. Wiem, głupie. No, ale ja nie projektuję zabawek, nigdy tego nie robiłem i pewnie nie będę. W każdym razie miała ten samochodzik, tą swoją ulubioną zabawkę. I tamtego wieczora ten bernardyn gdzieś zaginął. Moja siostra jej szukała. Nagle usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła, płacz Amandy i… okazało się, że znalazła ten samochodzik. W śmietniku. Chciała go wyciągnąć. Wpadła do kosza, a na dnie były stare kieliszki do szampana. Bo tego dnia mama kupiła nowe, żeby uczcić tą ostatnią sesję i jako symbol przejścia w inny etap życia, swój i Amandy. I moja siostra wpadła do tego kosza i pokiereszowała sobie całą twarz. Bardzo głęboko. I… I kto właściwie jest winny? Bo mama powiedziała, że to ja wyrzuciłem ten samochodzik, że to moja wina. Że to koniec kariery Amandy. „Teraz to ona może tylko buty reklamować, albo maski karnawałowe” – i wtedy mnie wyrzuciła. Ojciec odesłał mnie do swojej siostry, z którą nie utrzymywali kontaktów. Dla matki to ja zginąłem w tym koszu, razem z tym samochodzikiem i karierą Amandy. Czy go wyrzuciłem? Raczej tak. Już nie pamiętam. Bo kto, jak nie ja? I za ten samochodzik chciałem przeprosić, za to wszystko. Matki już nie zdołam, bo… teraz to już nie wiem. Albo moja matka wygląda jak prostytutka i próbowała mnie zgwałcić, albo nie żyje. Dostałem anonimowy list o tym, że nie żyje, a ostatnio nawet do mnie zadzwoniono w tej sprawie. Może znajdę grób? Nawet nie chciałaby mnie widzieć. Ale gdyby zechciała, gdyby jeszcze żyła, to bym przeprosił. Chyba, że się okaże, że to tamta, co mnie napastowała. Wtedy chyba jednak wolałbym, żeby nie żyła, niż żeby się tak zachowywała. Ojciec podobno wyjechał, ale Amanda została. Pewnie gdyby pani mogła mówić, to by mi pani powiedziała gdzie ona jest, nie tak jak oni. Nie wierzę, że nie żyje. To niemożliwe, tyle drogi na nic, to niemożliwe. Wiem, że jest pani tylko z reklamy, ale te troskliwe oczy mnie uspokoiły, i to że mogłem pani wszystko powiedzieć…

SCENA 18
BILBORD C.D.

PAN TYMON
Rozmawiasz z bilbordem?

ANTONI
No…tak.

PAN TYMON
Świr. Przez ciebie pan Reptowicz oszalał, pobił już pięciu mężczyzn z miasta.

ANTONI
Jak to przeze mnie?

PAN TYMON
Normalnie. Po prostu dałeś mu się pobić. Myśli teraz, że jest najwspanialszym mężczyzną świata i bijąc innych próbuje potwierdzać i udowadniać innym swoją prawdziwą męskość.

ANTONI
A policja nie reaguje?

PAN TYMON

W tym miasteczku nie ma policji. Dojeżdżają z innego miasta i robią to z największą łaską, więc nikomu nie chce się ich wzywać. Poza tym głupio donosić na sąsiada.

ANTONI
To co zrobimy?

PAN TYMON
Ja nic. Ja jestem świrem. A tak w ogóle, to ty nabroiłeś, chłopcze.

ANTONI
To co ja mam…

PAN TYMON
Musisz go pobić. Jak go pobijesz, powinien się uspokoić.

ANTONI
Kiedy ja mam już dość. To nie są moje sprawy. Przyjechałem po co innego.

PAN TYMON
To twoja odpowiedzialność. Kto, jak nie ty? Kto jest winien? Czy ten, co zaczął, nie powinien skończyć?

ANTONI
Nie wiem. Nie wiem, czy dam radę. On jest większy. Zresztą obiecałem sobie, że już nikogo nie skrzywdzę.

PAN TYMON
Obiecanki. Daj spokój. Dasz mu radę. Bądź katem, chłopcze. Wyeksponuj to. Nawet największy frajer to potrafi.

ANTONI
Nie jestem frajerem.

PAN TYMON
Nie mówię, że jesteś. Mówię tylko, że tobie ta ekspozycja na pewno się uda.
(PAN TYMON wyjmuje skakankę)
Skakanka do zapominania obrazów tych z teraz, ale do przypominania tych z kiedyś. Tych dobrych i tych złych. Podręczny kat. Kat. Kat.

(PAN TYMON zaczyna skakać, ANTONI odchodzi, nie odwracając się plecami do PANA TYMONA)

SCENA 19
BILBORD C.D.

PAN TYMON
Wiesz, kto to jest? Wiesz? Tak, to Antoni. Pamiętam go, jak bym mógł zapomnieć? Wyrósł. W tym mieście nikt go nie pozna. To dobrze. To niemiła historia, prawda? Zlinczowali by go, jak by się dowiedzieli, kim jest. On też nikogo nie pozna, za dużo się zmieniło, za dużo się stało. Kaci stali się ofiarami, ofiary katami, i tak wkoło. Niektórzy tylko trzymają się swojego przydziału, konsekwentnie jednego. Zależy, co wyeksponujesz. Ty to eksponujesz blacho dachówkę. Co się kryje pod blacho dachówką? Tu nikogo nic dobrego nie spotka. Kończy się czas. Kończy się czas. Zakleją ciebie. Przykryją pastą do zębów albo do butów, albo pralką wielofunkcyjną. Z kolejną kobietą albo mężczyzną. Oni cię przykryją, ze swoją reklamą, swoją historią. Nie będą się z tobą liczyć. Zginiesz pod super ciałami, z super produktem, z super przeróbką komputerową. Koniec wizyty, zmachałem się.

(PAN TYMON przestaje skakać, i chowa skakankę)

SCENA 20
BILBORD C.D.

(wbiega PANI REPTOWICZ i rzuca leżakiem w bilbord)

PANI REPTOWICZ
Ty lampucero! Ty pi… Pan Tymon, jak miło. Złap mnie, popieść, śliń się. Koło tej suki!

PAN TYMON
Zamknij się.

PANI REPTOWICZ
Koło tej głupiej suki. Zróbmy to. Tu. Niech ona widzi. Niech się gapi.

PAN TYMON
Zwariowałaś?

PANI REPTOWICZ
To pan tu jest świrem, zapomniał pan? To pan wydaje wszystkie pieniądze, które ma, żeby te plakaty wisiały, żeby ich nie zdejmowali. Niech mnie pan zerżnie przy jednym z nich. Przy tym ostatnim. Ostatnim, który został.

PAN TYMON
Odczep się. I odwal się od tego plakatu.

PANI REPTOWICZ
No zróbmy to. Łap za cycki, łap za dupę, macaj uda, śliń się! Nie podniecam cię? Zawsze miałeś do mnie słabość, prawda?

PAN TYMON
Nie.

PANI REPTOWICZ
Ja jestem stuprocentową samicą. Kobietą alfa. Zmuszę cię.

(PANI REPTOWICZ łapie za skakankę)

PAN TYMON
Nie dotykaj.

(PANI REPTOWICZ obejmuje skakanką PANA TYMONA i przyciąga go do siebie)

PANI RTEPTOWICZ
Przy tej głupiej suce cię zmuszę. Pizda, która mi wszystko spierdoliła. To ja tu miałam być. Teraz będziesz we mnie.

(PANI REPTOWICZ przewraca PANA TYMONA, siada na nim i zaczyna go rozbierać)

PAN TYMON
Za stary jestem.

PANI REPTOWICZ
Zdradź swoje plakaty. Zdradź ze mną. Ja miałam być na tych bilbordach. Zdradź to. To, na co wydajesz wszystkie pieniądze.
(PAN TYMON zrzuca z siebie PANIĄ REPTOWICZ, zabiera skakankę i ucieka)

Co się głupio gapisz, zdziro? Uciekł. Uciekł, bo już chciał to zrobić. Już prawie cię zdradził. Picza! Bo im się twój kolor oczu spodobał, dlatego tu jesteś. A co, moje oczy są brzydkie? To chcesz powiedzieć? Twoje pasują do blacho dachówki! I tak całą twarz musieli ci w photoshopie zmienić. Tylko oczy zostały. Co jest pod tą blacho dachówką? Parę lat już tam sterczysz, moje oczy są ładniejsze. Ale już się kończy twój czas. Teraz wszyscy faceci będą gadać tylko o mnie! Eeeechhhhh! Aaaaachhhhh!

(PANI REPTOWICZ w euforii odbiega)

SCENA 21
FONTANNA

(ANTONI siedzi zamyślony; przechodzi ALICJA)

ALICJA
To ty jesteś tym frajerem? Frajerem od Reptowicza?

ANTONI
Tak to ja. We własnej osobie.

ALICJA
Przepraszam, nie chciałam cię obrazić tym frajerem. Po prostu nie znam twojego imienia, nie chcę go nawet znać. Nie potrzebuję nowych znajomych. Dobrze, skoro wiem, że jesteś frajer, to ja jestem Alicja.

ANTONI
Frajer. Słuchaj a może ty widziałaś, albo wiesz, gdzie jest Amanda? Przyjechałem, żeby się z nią spotkać, ale mówią, że…

ALICJA
Że jej tu nie ma, że w tym mieście nie ma żadnej Amandy.

ANTONI
Tak właśnie mówią.

ALICJA
Bo to prawda.

ANTONI
To jest niemożliwe, na pewno w tym mieście jest…

ALICJA
Nie ma. Daj sobie spokój. Naprawdę, nie ma nikogo o tym imieniu w naszym mieście, pomyliłeś się. Może ktoś cię wprowadził w błąd?

ANTONI
Może? A gdzie znajdę…

ALICJA
Kogo znowu szukasz?

ANTONI
Pana Reptowicza. Muszę go pobić.

ALICJA
Śmieszny jesteś.

ANTONI
Wiem, że pewnie nie dam mu rady, ale podobno tylko tak można go powstrzymać.

ALICJA
Pewnie tak. Próbuj. Jeśli nie ty, to nikt tego nie zrobi. Będzie hulał, póki się nie zmęczy. A ma dobrą kondycję. Idź tą drogą, prosto do centrum i zacznij tam, popytaj się innych, czy go nie widzieli.

(ANTONI oddala się, pojawia się TYMON)

SCENA 22
FONTANNA C.D.

TYMON
Kompletny brak szacunku, tak znieważać.

ALICJA
O co chodzi, Tymon?

TYMON
Tą Reptowicz popieprzyło.

ALICJA
Nie od dziś wiadomo.

TYMON
Tak znieważać. Teraz ponad normę. Tak znieważać.

ALICJA
Co zrobiła?

TYMON
Tak nie można. Bezcześcić, plugawić, za co? Ja się pytam, za co?

ALICJA
Co?

TYMON
Ta Reptowicz, ona. Ona chciała się ze mną… Uprawiać seks chciała. I to pod bilbordem…

ALICJA
Co chciała?! A co z Reptowiczem… kompletnie ją popierdoliło. Ja ją… Pod bilbordem?!

TYMON
Tak, żeby wszystko widziała, bo co? Za co? Czy ten, co zaczął, musi skończyć? Pytam się!?

ALICJA
Tymon! Tymon przestań.

TYMON
Co teraz!? Pytam się! Co teraz?

ALICJA
Tato! Już sobie poszła.

TYMON
Tak, tak, jestem ojcem. Poszła, poszła, ale nie wiadomo, co teraz?

SCENA 23
FONTANNA C.D.

(wchodzi PANI HARIOLATKA i KAROLEK, który cały czas biega)

KAROLEK
Karolek jest lwem, nie da się pobić.

ALICJA
Dlaczego ktoś miałby cię bić? Nie miała iść pani na plac zabaw?

PANI HARIOLATKA
W oddali zobaczyłam Reptowicza, woleliśmy nie wchodzić mu w drogę.

PAN TYMON
Przegięła, zbezcześciła.

KAROLEK
Karolek jest jaskółką, nikt Karolka nie dosięgnie, nikt nie pobije, a Karolek zobaczy.

PANI HARIOLATKA
Powiedziałeś jej?

PAN TYMON
Bez szacunku, bez niczego.

PANI HARIOLATKA
Powiedziałeś? Ocknij się! Powiedziałeś!?

ALICJA
Co miał powiedzieć, co miałeś powiedzieć?

PAN TYMON
Nic.

PANI HARIOLATKA
Powiedz jej!

ALICJA
Mi powiedzieć, co powiedzieć?

PAN TYMON
Zbezcześciła!

PANI HARIOLATKA
Powiedz, bo ja jej powiem.

PAN TYMON
To Antoni!

ALICJA
Kto Antoni?

PAN TYMON
Ten Antoni. Ten chłopak, co tu przyszedł to ten, ten Antoni.

ALICJA
Słucham?! Ja go… Ten frajer to Antoni? Ta łajza!? Popapraniec pieprzony. Po prostu frajer! Ma tupet się pokazać?! Dlaczego nie powiedziałeś?

PANI HARIOLATKA
Mówiłam, żebyś powiedział.

PAN TYMON
Bo oni bezczeszczą, a on szanował.

PANI HARIOLATKA
Gdzie Karolek? Karolek!

ALICJA
Karolek!

WSZYSCY
Karolek!!!

(Wszyscy wybiegają)

SCENA 24
BAZA KAROLKA

KAROLEK
Karolek jaskółka. Karolek znajdzie. Karolek zobaczy z góry. Przeprasza. Przeprasza. Karolek przeprasza. Karolek dalej szuka rodziców. To już niedługo. Karolkowe urodziny. Siedemnaste. Siedemnaście Karolka. Mama!? Mama! Mama!! Mama!!! Karolek znalazł mamę Karolka. Karolek zaprasza mamę Karolka. Tata? Gdzie tata Karolka? Tata? To tata? Tata! Tata!! Tata!!! Jesteście! Karolek szukał! Karolek znalazł! Przyszliście. Karolek się tak bardzo cieszy. Wiedział. Karolek was zaprowadzi. Karolek ma tort karolkowy. Siedemnasty tort Karolka. Cały wam da Karolek. Nikt się nie obrazi, wszyscy będą się cieszyć, bo to urodziny Karolka. Na urodzinach Karolka wszyscy się cieszą. Tort wam pokaże Karolek. Jest o taki, nie, o taki duży, tort karolkowy. To goście Karolka. Wszyscy się cieszą, bo wszyscy idą na urodziny Karolka. Na urodzinach ma jeszcze być Alicja, pani Hariolatka i pan Tymon, wszyscy na urodzinach będą. Na Karolka urodzinach wszyscy, ale rodzice Karolka najważniejsi. Chodźcie, bo Karolek się spóźni i wy się spóźnicie. Czemu siedzicie? Nie chcecie iść na urodziny Karolka? Mamo? Tato? Czemu nie idziecie? Nie chcecie na urodziny Karolka? Nie jesteście? Karolek myślał, że jesteście rodzicami Karolka. Przeprasza. Przeprasza. Karolek ma tu zdjęcie, ale Karolek je zalał. Karolek niechcący zalał rozpuszczalnikiem. I, i, i Karolek nie wie, jak wyglądają jego rodzice, Karolek już chyba nie pamięta, jak wyglądają rodzice Karolka. Przeprasza. Karolek już potruchta. Przeprasza. I tak Karolek zaprasza. Wszystkich zaprasza. Na urodziny. Siedemnaste Karolka. Karolek ma jeszcze trochę czasu. Karolek wszystkich was kocha! Karolek jeszcze poszuka. Ale przyjdą państwo? Prosi. Prosi Karolek. Prosi, żeby państwo przyszli. Nawet, jak nie są rodzicami.

SCENA 25
PLAC ZABAW

(ANTONI siedzi; KAROLEK przygląda się i słucha)

ANTONI
Gdzie ja w ogóle jestem? Po co ja szukam tych ludzi? I tak ich nie ma. To iluzja w iluzji. Nie ma ich i tyle. Co ja chrzanię, przecież miałem siostrę, rodziców, widziałem tego Reptowicza, pobił mnie. To wszystko gdzieś musi być, powinni być, to miało być tu. Tu. Właściwie, to gdzie ja w ogóle jestem? No gdzie ja jestem?!

KAROLEK
Na placu zabaw.

ANTONI
Gdzie?

KAROLEK
Pan jest na placu zabaw.

ANTONI
Kim jesteś?

KAROLEK
Karolek jest jaskółką.

ANTONI
Jesteś Karolek?

KAROLEK
Tak, Karolek jest jaskółką. Nie widział pan taty Karolka?

ANTONI
Zgubiłeś się?

KAROLEK
Nie. Karolek się nie zgubił. Karolek szuka rodziców.

ANTONI
Może ci pomóc?

KAROLEK
Karolek sam znajdzie. Bo Karolek na urodziny pomyślał życzenie i to życzenie…

ANTONI
Nie powinieneś mówić życzenia, bo się nie spełni.

KAROLEK
Karolek już może, bo rok minął i dziś Karolek pomyśli nowe życzenie.

ANTONI
Masz dziś urodziny?

KAROLEK
Tak. Karolek pana nie zapraszał? Przeprasza. Karolek zaprasza.

ANTONI
To jakie to było życzenie?

KAROLEK
Życzenie? Karolek życzył sobie, żeby na następne urodziny, czyli dzisiaj, pana zaprasza, żeby na urodziny dzisiaj przyszli jego rodzice. Dzisiaj na urodziny Karolka. Przyjdą. Na pewno.

ANTONI
Na pewno. A… nie widziałeś może pana Reptowicza?

KAROLEK
Karolek kiedyś widział, nie dziś, nie, nie widział, Karolek słyszał. Może widziałeś rodziców Karolka?

ANTONI
Nie. Nawet nie wiem, jak wyglądają.

KAROLEK
Karolek też nie wie.

ANTONI
Przykro mi.

KAROLEK
Niepotrzebnie. Nie ma sensu, żeby komukolwiek było przykro.

ANTONI
Możliwe. Jak jesteśmy na placu zabaw, to może znasz Amandę?

KAROLEK
Karolek nie zna Amandy. Karolek zna panią Hariolatkę.

ANTONI
A widziałeś kiedyś Amandę?

KAROLEK
Nie. Karolek zna Alicję, zna pana Tymona, Karolek zna panią Hariolatkę.

ANTONI
Dobrze, rozumiem.

KAROLEK
Karolek zna Alicję, zna też pana Tymona, Karolek zna panią Hariolatkę, zna też takich ludzi, myślał, że ci ludzie są jego rodzicami, Karolek zna też taką książeczkę. Karolek zna.

ANTONI
Ale mnie to nie obchodzi.

KAROLEK
Zna Karolek jaskółki, zna kapibary z tej książki.

ANTONI
Zamknij się!
(KAROLEK płacze)

Uspokój się. Przepraszam. Źle się czuję.

KAROLEK
Karolek rozumie. Ale Karolek naprawdę zna.

ANTONI
Ja wierzę. Powinienem dać ci spokojnie powiedzieć. To dobrze, że znasz. Ja nie znam.

KAROLEK
Karolek cię pozna. Karolek teraz jest jaskółką. Popatrz. A ty? Ty masz takie oczy… Karolek wie! Jak kapibara. Karolek jest jaskółką, a ty kapibarą. Co tam u ciebie słychać w Ameryce Południowej? Karolek nigdy nie był. Karolek też na żywo nie widział kapibary. Czy masz pasożyty? Karolek jest jaskółką, może zawołać skrzeczkę jasnogłową. Karolek zna, to zawoła. Karolek uważa, że pyski kapibar są piękne, twój trochę siny. A, i Karolek powie ci jeszcze, żebyś uważał na anakondy. Karolek wie. A anakondy są niebezpieczne.

ANTONI
Super.

KAROLEK
Karolek by tak nie powiedział. Lepiej uważaj, bo Karolek lata, a ty po ziemi chodzisz i w wodzie przesiadujesz. A co jest w wodzie? Karolek ci powie, anakonda.

ANTONI
Ekstra.

KAROLEK
Karolek… Karolek.… Tam idzie, nadzorca ogrodu, dostojnie jak lew, Karolek wie, jak lew chodzi. O tak. Ale nie! Nie, nadzorca już nie idzie. Nadzorca teraz truchta. Karolek wie, jak się truchta. O tak się truchta. Truchta jak… jak… jak co truchta? Jak Karolek truchta. Tak, jak Karolek truchta. Nie! Nie jak Karolek truchta. O tak się truchta. Truchta jak karibu, który już zjadł to, co było do zjedzenia. Tak, Karolek wie! Jak karibu truchta? O tak! Nie truchta! Karolek widzi i Karolek wie, że nie truchta. Nadzorca biegnie, biegnie jak, jak baribali, przed siebie, tam gdzie sobie cel wybierze. Karolek wie, bo czytał książeczki. Nadzorca się wspina, jak kozica na skały się wspina. Hop, hop, hop. Karolek wie, jak kozica na skały wskakuje. O tak wskakuje. Hop, hop i hop, hop. Nadzorca jak kozica, nie skręci sobie nogi. Karolek wie. Karolek widział na obrazkach. Hop, hop, hop, jak kozica. Nadzorca coś pisze. Pisze coś. Karolek widzi. Karolek powie, Karolek umie czytać. Raz… raz, dwa… raz, dwa, trzy… raz, dwa, trzy odchodzę… raz, dwa, trzy, odchodzę z… z… z głupiej gry. Nadzorca napisał: raz, dwa, trzy odchodzę z głupiej gry. Nadzorca leci jak jaskółka. Leci, leci. O tak, Karolek bardzo dobrze wie, jak jaskółki latają. O tak. Jak jaskółka. Leci, leci, leci. Ja też latam. Leci! A teraz jak wahadło dynda. Tak Karolek się nie bawi. Karolek jak jaskółka chce. Karolek lata, Karolek będzie leciał, to ich zobaczy. Zobaczy ich!

SCENA 26
PLAC ZABAW C.D.

(wbiegają ALICJA, PANI HARIOLATKA i PAN TYMON)

ALICJA
Jest!!!

PANI HARIOLATKA
Jesteś! Gdzie byłeś?

(PAN TYMON wyjmuje skakankę i zaczyna skakać)

KAROLEK
Karolek latał, patrzył, Karolek jest jaskółką.

PANI HARIOLATKA
Dobrze, że się nim zaopiekowałeś, że go znalazłeś.

ANTONI
To on znalazł mnie. Ja już nie mam siły na szukanie.

ALICJA
Usiądź sobie, odpocznij.

PANI HARIOLATKA
Karolek, co robisz? Gdzie biegniesz?!

KAROLEK
Karolek jest jaskółką, Karolek lata.

ANTONI
Co z Reptowiczem? Co z nim?

ALICJA
Nie martw się. Tu nie przyjdzie. Kiedyś się zmęczy.

KAROLEK
Karolek leci.

PANI HARIOLATKA
Nie leć! Karolek!!!

ALICJA
A jak ty właściwie masz na imię? Bo zapomniałam.

ANTONI
Antoni.

KAROLEK
Karolek leci szukać, jak jaskółka. Karolek zobaczy wszystkich.

PANI HARIOLATKA
Poczekaj! Uważaj!

(PANI HARIOLATKA biega za Karolkiem i próbuje go zatrzymać)

ALICJA
A jak się nazywała ta, której szukałeś?

ANTONI
Amanda.

ALICJA
Amanda. Naprawdę nie ma nikogo takiego u nas. Na pewno Amanda?

ANTONI
Na pewno.

AMANDA
Może coś ci cię pomyliło?

ANTONI
Nie, na pewno Amanda.

ALICJA
Może Anna, Agnieszka?

ANTONI
Amanda.

ALICJA
Może Alicja!?

ANTONI
Amanda!

ALICJA
To ja, frajerze. Mój braciszku!

(PANI HARIOLATKA  zatrzymuje się, zdyszana, KAROLEK ucieka)

ANTONI
To niemożliwe. Amanda. Była… ona… jej twarz…

ALICJA
Byłaby pocięta? Poorana? Pokrzywdzona? Tak? Ale nie jest! Nawet nie pamiętasz imienia swojej siostry. Jestem Alicja.

PANI HARIOLATKA
Tata zmienił ci imię.

ALICJA
Słucham?

PANI HARIOLATKA
Zmienił ci imię. Amanda to było imię, które on pamięta, imię, które wybrała ci matka. Po wypadku ojciec je zmienił. Alicjo byłaś za mała, żeby pamiętać.… A… przepraszam… Karolek! Ja nie wiem, gdzie on jest… Karolek!

(PANI HARIOLATKA rusza w pogoń za KAROLKIEM)

ALICJA
Amanda? Amanda to ja? Nieważne. Po co chciałeś mnie znaleźć? Chcesz mnie uszczęśliwić? Przeszłam operację plastyczną przez ciebie. Matka się zabiła przez ciebie…

ANTONI
To dobrze…

ALICJA
Co!?

ANTONI
Przepraszam… ja… chodzi mi… bo ja myślałem… myślałem, że ta prostytutka nią jest, to znaczy ta pani Reptowicz, fotomodelka.

ALICJA
Zamknij się!!! A tatusia nie poznałeś?!
(wskazuje na PANA TYMONA, który cały czas skacze na skakance)
Trochę się poparzył, jak podpaliłeś dom. I trochę ucierpiał psychicznie. Dom spłonął. Ty go podpaliłeś. Ty mnie okaleczyłeś, ty zburzyłeś wszystko. Ty się nie pożegnałeś ty, ty, ty wszystko, co dotychczas - zdmuchnąłeś, jakbyśmy byli puchem z kołdry. Ty przychodzisz i plujesz nam w twarz. Spalasz, spalasz wszystko i wszystkich. To twoje CV. Dość duże doświadczenie jak na twój wiek. Gdybym miała firmę, to bym cię zatrudniła. Witam pana Antoniego. Zacznijmy od dziś. Wynagrodzenie będzie naliczane od każdej zniszczonej rzeczy, od każdego przedmiotu, od każdego najmniejszego bilbordu. Dobrze? To od czego zaczynamy? Och, może od tego placu zabaw. Nieużytek, posiada dwadzieścia elementów: karuzele, huśtawki, koniki itp. Łącznie dwadzieścia, tak jak mówiłam. Kolejność nieobowiązkowa, nie narzucamy się aż tak. Dajemy panu wolną rękę. Niech się pan nie martwi, naprawdę nikt z niego nie korzysta. Dzieci są dziś zbyt dorosłe, żeby się tu bawić, są zbyt poważne. O starców pan się nie martwi, panie Antoni. Siadają tylko na tych ławkach, co są na obrzeżu placu. Ale te ławki kolorystycznie nie pasują do planów budowy. Budową nowości niech się pan nie martwi, panie Antoni. Pan jest od burzenia, nie od budowania. Wracając do starców, nie ma się co martwić, oczywiście jeśli pan zna takie uczucie. Czas starców i tak jest już policzony. Trzeba nowego. To, co stare, trzeba zapomnieć. Pan jest nowe czy stare, bo już nie wiem?

ANTONI
Ale dlaczego? Ja chciałem… ja chciałem…

ALICJA
Co chciałeś? Jestem szczęśliwa, uderz mnie. Nie zrozumiałeś? Jestem bardzo szczęśliwa, uderz mnie.

ANTONI
Ama… Ali…

ALICJA
Zacznijmy od nowa. Cześć, jestem Alicja. Cześć, jestem Antoni. Cześć, jestem bardzo szczęśliwa, przypierdol mi.

(Alicja zaczyna płakać; słychać zbliżające się wrzaski PANA REPTOWICZA „agggryyy”, „aaaaaarrrrrr”; ALICJA i ANTONI nie zwracają na to uwagi)

ANTONI
Jaki dom? Jaki pożar? To jest mój…

(PAN REPTOWICZ wbiega z leżakiem, przerywając ANTONIEMU)

PAN REPTOWICZ
Aaauuuuuuu!

ANTONI
Niech pan przestanie!

(PAN REPTOWICZ podbiega do ANTONIEGO stawia leżak i napina mięsień po mięśniu)

PAN REPTOWICZ
Proszę usiąść na krzesełku.

ANTONI
Nie.

PAN REPTOWICZ
Usiąść proszę.

ANTONI
Zamknij się!

PAN REPTOWICZ
Fraaajeeeerrrrr! Ciooootaaaaaaaaa!

(PAN REPTOWICZ zamierza się na ANTONIEGO i wyprowadza cios; ANTONI robi unik i uderza PANA REPTOWICZA pod żebra, kontynuuje natarcie, trzema szybkimi ciosami obija nerki i wątrobę, kopie w piszczel; PAN REPTOWICZ, padając na ziemię, otrzymuje jeszcze jedno uderzenie w szczękę; traci przytomność; ANTONI osłupiały patrzy na swoje ręce)

ALICJA
Pięknie. Zapomniałam dopisać tego do twojego CV.

PAN TYMON
Chłopiec musi komuś przypieprzyć i musi dostać wpierdol, inaczej nigdy nie będzie mężczyzną, na zawsze pozostanie chłopcem.

(przychodzi PANI HARIOLATKA z KAROLKIEM; KAROLEK zauważa leżącego PANA REPTOWICZA, wyrywa się PANI HARIOLATCE i podbiega do niego)

KAROLEK
Tatuś! Tato!

PANI HARIOLATKA
Karolku, zostaw, nie ruszaj.

KAROLEK
Tato, wstań. Tata krwawi.

(PANI HARIOLATKA podbiega do KAROLKA, łapie go za rękę i odciąga)

PANI HARIOLATKA
Alicjo, przytrzymaj go.

(PANI HARIOLATKA podchodzi do PANA REPTOWICZA)

ANTONI
Zabiłem go.

KAROLEK
Czemu to zrobiłeś Karolkowi? Co ci zrobił Karolek?
(słychać zbliżający się głos PANI REPTOWICZ „eeeechhhhh”, „aaaachhhh”, KAROLEK podbiega do ANTONIEGO i bije go pięściami w klatkę piersiową, ANTONI nie zwraca na to uwagi)
Karolek tyle czekał! Karolka życzenie!

(PANI HARIOLATKA odciąga KAROLKA)

PANI HARIOLATKA
Karolku, uważaj, uderzy cię.

KAROLEK
Ale to tata Karolka. A ta kapibara. Kapibara zepsuła urodzinowe życzenie Karolka.

(pojawia się PANI REPTOWICZ, podbiega do ALICJI i podciąga sukienkę)

PANI REPTOWICZ
Aaaaacchhhhhhh!!!

ALICJA
Spierdalaj.

KAROLEK
Mama!

PANI HARIOLATKA
Stój!

(PANI REPTOWICZ dostrzega leżącego PANA REPTOWICZA, podbiega do niego, PANI HARIOLATKA przytrzymuje KAROLKA i zatyka mu usta dłonią)

PANI REPTOWICZ
Nie wygłupiaj się. Przegnilcu, wstawaj! Co? Co to za krew? Przestań. Słońce? Wstań. Proszę wstań. Jak to, co ci? Co tu się stało!?

ALICJA
To mój braciszek. Chce go pani zatrudnić?

PANI REPTOWICZ
Ty frajerze, jak… To mój mąż. Kochanie? Wstań! Wstawaj! Proszę. Ja nie chciałam być. Nie tak. To. To moja wina. Ja … On nie żyje! Zróbcie coś!

ALICJA
No, Antoni! Dajesz!

PANI REPTOWICZ
Ja… nie mogłam… ja nie… nie chciałam. Nie chciałam ci powiedzieć. Ale już chcę. Nie zdążyłam. To moja wina. To przeze mnie nie mogliśmy mieć dzieci. Czemu? Ja mogłam to powiedzieć. To by się… to by tak nie było. Ja zawsze chciałam. Przepraszam. Nie zdążyłam.

PANI HARIOLATKA
Zdążyła pani. Zdążyła. Pan Reptowicz ma puls, sprawdziłam. Wszystko słyszy. Uderzenie w szczękę sprawiło, że ma chwilowy paraliż, taki na pięć, może dziesięć minut.

ANTONI
O kurwa.

PANI REPTOWICZ
Nie przy Karolku!

ALICJA
Nawet to spierdoliłeś.

(PAN REPTOWICZ delikatnie się porusza)

ANTONI
Nie przy Karolku.

PAN REPTOWICZ
To ja jestem bezpłodny.

PANI HARIOLATKA
Pomyliłam się, albo pan udawał.

PANI REPTOWICZ
Słucham?

ANTONI
Przepraszam.

PAN REPTOWICZ
Zrobiłem badania. Jestem bezpłodny, to moja wina, to przez słońce.

ANTONI
Przepraszam.

PANI REPTOWICZ
Ja też zrobiłam. Też jestem.

ANTONI
Przepraszam.

PANI HARIOLATKA
Mam tego dosyć. Obydwoje państwo są. Sprawdziłam to w klinice. Jak jeszcze tam pracowałam.

ANTONI
Przepraszam, kurwa! Przepraszam, do chuja!

PANI REPTOWICZ, PAN REPTOWICZ
Nie przy dziecku!

ANTONI
Kim wy wszyscy jesteście!? To jest niemożliwe. To nie może tak wyglądać. Ja chciałem tylko przeprosić.

PANI HARIOLATKA
A co ty sobie myślałeś!? Że… Aaaaa…
(KAROLEK gryzie w rękę PANIĄ HARIOLATKĘ i odbiega od niej)
Co ty sobie myślałeś? Że możesz tak przyjść, powiedzieć „przepraszam” i wszyscy rzucą ci się w ramiona? Karetką odwoziłam zwłoki twojej matki. Zakładałam pierwsze bandaże twojej siostrze. I to ja je zmieniałam.
(KAROLEK powoli zbliża się kroczek po kroczku do PAŃSTWA REPTOWICZ, którzy się przytulają)
Oglądałam kawałki ciała. Skórę odklejającą się z twarzy twojego ojca. Jeździłam karetką. Pielęgniarka. Dostarczyłeś mi tyle krajobrazów, tyle portretów, że nic już mnie nie rusza. Tak piękną sztukę zaprezentowałeś mi.

KAROLEK
Przeprasza.

PANI REPTOWICZ
Słucham, Karolku.

KAROLEK
Karolek chciał… Karolek miał…

PAN REPTOWICZ
Spokojnie, Karolku.

PANI HARIOLATKA
Czemu myślisz, że możesz przyjść i żądać wszystkiego? Skoro jesteś jedyną osobą, która sobie na to zasłużyła. Bez domu. Bez rodziców. To nie to samo, kiedy ludzie wyrzucają psa, bo im się znudził. Bo jest za stary i chcą nowego. Za dużo sierści mu wypada. Śmierdzi. Ma brzydkie oczy.

KAROLEK
Karolek widział zdjęcie. Karolek ma je tu.

PANI REPTOWICZ
Pokaż… trochę zniszczone, ale… ale to nasze ślubne zdjęcie.

KAROLEK
Karolek je znalazł. Karolek nie ukradł.

PAN REPTOWICZ
Spokojnie, Karolku.

PANI HARIOLATKA
Za dużo je. Saneczkuje nam na perskim dywanie. Wszędzie kupa. Sika na kaloryfer. A to dopiero początek. Karolka wyrzucili rodzice. Lekko upośledzony im się nie podobał. A ty…

KAROLEK
Bo Karolek pomyślał. Karolek myśli. Bo jak zobaczył Karolek to zdjęcie, to. Karolek rok temu pomyślał życzenie. Karolka urodzinowe.

PANI REPTOWICZ
To bardzo dobrze.

KAROLEK
I Karolek… Karolek… Karolek to zdjęcie… To zdjęcie… tam są… Karolek…

PAN REPTOWICZ
Spokojnie, Karolku.

(KAROLEK odbiega)

PANI HARIOLATKA
A ty? Czy ty możesz się nie podobać? No, odpowiedz! Odpowiedz, śliczniutki. Co zrobiłeś? I na czym polega twoja piękność? Bo mi się wydaje, że nie zasługujesz na…

PAN TYMON
Czy ten, co zaczął, musi skończyć!?!! Pytam się! Pytam się!!! To ja jestem bombą, jednym z jeźdźców. To ja! Ja, ja, ja! I co?! Może to moje, właśnie moje cechy?! Podpalać, niszczyć, deptać. Płonąć! Płonąć czym?! Co się kryje pod blacho dachówką!? (śmieje się) Ja, ja, ja, ja. To ja cię okaleczyłem! To przeze mnie matka się powiesiła! To ja cię nie zatrzymałem. Powiesiła się, bo cię wygoniła, bo wyrzuciła kieliszki. O, na tej skakance się powiesiła. Z żalu. Brawo! Brawo! Gdzie oklaski!? To był mój występ. Moje pięć minut. Czy je spierdoliłem? Może wszystko zrobiłem dobrze!? Może najlepiej jak potrafiłem wyrzuciłem ten wkurzający, piszczący, skwierczący samochodzik w kształcie bernardyna? Tylko wyrzuciłem. Kto wymyśla takie zabawki? Skąd miałem wiedzieć, że się przez to powiesi na tej skakance? Nie chciałem. Wyrzuciłem go z największą gracją, dokładnością. Po prostu najlepiej wyrzuciłem. Najlepiej jak umiałem podłożyłem ogień w domu. Najlepiej wyłudzałem odszkodowania. Pieniądze z reklamy matki kończyły się. Musiałem podpalić dom, nasz dom, poparzyć swoje ciało, żeby dostać odszkodowanie. Ja wyłudziłem odszkodowanie. Ja, ja, ja. Z największą dokładnością poparzyłem swoje ciało: tak, żeby było widać, ale tak, żeby mi to nie przeszkadzało. Najlepiej, gdyby tylko mogło, to poparzenie, wzbudzać litość, żal i zmartwienie. A gdzie obrzydzenie?! Odszkodowanie na utrzymanie, na utrzymanie jej przy życiu. Za odszkodowanie opłacałem bilbordy. Ostatnią reklamę waszej matki. Najlepiej zrzucam winę na innych! Bilbord przy życiu. Najlepiej milczę! Ja przemilczałem. Ja, ja, ja. Najlepiej jak tylko mogłem nie mówiłem o tym, co chciałem. Trzymałem tą tajemnicę. To ja jestem supernowa. To ja, ja, ja. Dlatego pytam się! Czy ten, co zaczął, musi skończyć? Pytam się. To ja do ciebie zadzwoniłem. Ja ci to wszystko zafundowałem, Antoni. Wszystko się kończy. Całe to piękne, rodzinne spotkanie. Nawet sąsiedzi przyszli. Nie ma tylko matki. I nie będzie.

(KAROLEK przychodzi z wielkim tortem urodzinowym)

KAROLEK
Karolek dziękuje. Dziękuje wszystkim , że przyszli. Karolek dziękuje.

(długa cisza, śpiewem przerywa ją PAN TYMON )

PAN TYMON
Sto lat, sto lat…
(WSZYSCY dołączają się do śpiewania)
Niech żyje, żyje nam!
Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!

KAROLEK
Karolek dziękuje. Przyszli redzice Karolka.

PANI HARIOLATKA
Rodzice.

KAROLEK
Nie. Redzice. Karolek ma redziców.

PAŃSTWO REPTOWICZ, PANI HARIOLATKA
Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!
Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!

ANTONI
Czemu?

PAŃSTWO REPTOWICZ, PANI HARIOLATKA
Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje nam!
Niech żyje nam!

PANI HARIOLATKA
A kto?

KAROLEK
Pan Tymon.

PAŃSTWO REPTOWICZ
Nie, Karolek.

PANI HARIOLATKA
Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki.

KAROLEK
Pan…

PANI REPTOWICZ
Tylko nikomu nie mów. Bo się nie spełni.

(KAROLEK zdmuchuje świeczki; oklaski, śmiechy)

PANI HARIOLATKA
Brawo!

KAROLEK
Pan Tymon pobiegł.

PAN REPTOWICZ
Jak to?

PANI REPTOWICZ
Gdzie?

ALICJA
On biegnie w stronę bilbordu. Tymon!

(ALICJA odbiega)

SCENA 27
BILBORD

BILBORD
Hi Tymon , my sweet. Kończy się czas, I know. I remember, jak przyszedłeś pierwszy raz to me. Byłeś w horrible, strasznym stanie. Mówiłeś do mnie tak słodko. Beautiful, wonderful. Pomyślałam wtedy, że nie jestem tylko jakimś głupim bilbordem. You are amazing. Patrzyłeś na mnie, mówiłeś. I know, że jest na mnie your wife, że nakleją na mnie inną reklamę, i że to się skończy. I know. Terrible. Bardzo ci współczuję. Od tamtej pory przychodziłeś every day. Po kilka razy dziennie przychodziłeś, ze swoją skakanką. It is a beautiful woman. Twoja żona, jej skakanka and her story. Przez te lata bardzo cię polubiłam. To ty gave me life. Przez twoje słowa dałeś mi breath, oddech. Przez zwracanie się to me wpompowywałeś we mnie życie. We mnie, w te kawałki drewna, kawałki papieru i kawałki metalu. Wiem, że nie masz już money. Pieniądze były w stanie utrzymać zdjęcie twojej wife. Przedłużałeś jej obecność. Zawsze byłeś przy niej. Respirator broke down. Broke bez pieniędzy. Ci people ochrzcili cię freak. Wariat. A to chyba nie tak. Przychodziłeś, jak padał deszcz and snow, jak był upał. Na urodziny and imieniny przynosiłeś kwiaty, na Saint Walentego przynosiłeś jeszcze chocolate. Wiem, że musisz do it. Just do it. Pętla gotowa. Skakanka na szyję. It’s romantic. Skakanka, na której powiesiła się twoja wife. Chciałabym być twoją żoną, mieć takiego man obok siebie. Nawet chwilami I think, że nią jestem, kiedy tak mówisz. W chwilach, when przychodziłeś, byłam nią. You gave it to me. Wpompowywałeś we mnie blood. It’s your love. Tak działa love. Skoczyłeś. Jump, jump, jump. Wiem, że dla tych kilku dni, kilku lat byłeś w stanie zrobić everything. Everything, everything. Niestety, ja nie jestem wstanie nic zrobić.
(przybiega ALICJA)

Ja tracę swój oddech. Because. Ponieważ żyłam tylko dzięki tobie. Ciebie nie będzie. Nikt nie przyjdzie porozmawiać. Dać to, co ty.
(przybiega ANTONI)
Plakat zmienią. Wszystko zmienią. Tylko zostaną kawałki drewna, kawałki papieru i kawałki metalu. Zostanie moja milcząca wieczność.
(przybiega PAN REPTOWICZ i PANI REPTOWICZ)
Everything! I do everything, everything, everything! Everything! Everything!
(przybiega PANI HARIOLATKA)
I do everything! Everything!! Everything!!! Every… !!!!! Prawda, że z tej perspektywy wygląda to inaczej? Prawda, Tymon?

(cisza)
(przybiega KAROLEK z tortem)

KAROLEK
Czemu nikt nie zjadł karolkowego tortu?

PANI HARIOLATKA
Karolku nie patrz!

KAROLEK
Pan Tymon?

PANI HARIOLATKA
Nie patrz!

(PANI HARIOLATKA zakrywa oczy KAROLKOWI)

PAN REPTOWICZ
Spokojnie, Karolku…

KAROLEK
Karolek pomyślał życzenie!
(KAROLEK wyrywa się PANI HARIOLATCE)
Karolek chciał… Karolek chciał, żeby pan Tymon był szczęśliwy.

PANI HARIOLATKA
Spokojnie…

(KAROLEK zaczyna płakać)

KAROLEK
Nie! Karolek chce spełnienia życzenia. Karolek nie będzie spokojny. Życzenie z szesnastych urodzin Karolka się spełniło. Przyszli redzice Karolka. Redzice ze zdjęcia. A pan Tymon?… Karolek chce…

(KAROLEK nie jest w stanie już nic powiedzieć, słychać tylko jego płacz; ALICJA zaczyna się śmiać)

ALICJA
Życzenie! Tatuś! Tatuś, wariat z ciebie! Wariat!

PANI HARIOLATKA
Alicja…

ALICJA
Ja też nie będę spokojna. Karolku, ja zjem kawałek karolkowego tortu. Zjem. Tatuś wariat.

PANI HARIOLATKA
Ali…

(ALICJA nie przestaje się śmiać)

ALICJA
Nie. Zjem, Karolku. Zjem. Wiesz, Karolku? Twoje życzenie się spełniło. Tymon jest najszczęśliwszym człowiekiem. Nigdy nie był bardziej szczęśliwy. Wiesz, Antoni? Bracie? Przepraszam. Całe życie myślałam, że to ty jesteś winien. Kto właściwie jest winien? Przepraszam. To twoja mama, braciszku. Pewnie nie poznałeś. Nic dziwnego. Na tej sesji, ostatniej sesji, cały czas płakała. Twarz jej spuchła. Makijaż się nie trzymał. Płakała, bo cię wyrzuciła. Płakała, bo się pokaleczyłam o jej stare kieliszki. Na tej samej skakance się powiesił, co ona. A teraz… Nie wyretuszowali jej tylko oczu. Bo były pełne emocji. A teraz nikt nie powiesi tu żadnego plakatu. Kto by chciał mieć reklamę w miejscu, gdzie się powiesił człowiek. Nie będzie nowej reklamy. Nigdy.
(ALICJA płacze, śmieje się)

Karolku twoje życzenie się spełniło.

(ALICJA przytula się do ANTONIEGO)

PAN REPTOWICZ
Karolku, nie płacz.

KAROLEK
Karolek nie płacze.

PANI REPTOWICZ
Chodź, Karolku. Pójdziemy na plac zabaw. Zjemy tort.

KAROLEK
A kapibara?

PANI HARIOLATKA
Co, Karolku?

KAROLEK
Ona nie zje? Karolek mu zostawi kawałek.

PANI REPTOWICZ
Chodźmy.

ANTONI
Nie bój się. Siostro… nie bój się.

(ALICJA rzuca się na szyję ANTONIEMU i mocno przytula; PANI HARIOLATKA odchodzi, wykręcając numer na telefonie; PANI REPTOWICZ, PAN REPTOWICZ, KAROLEK odchodząc, zamieniają ostatnie słowa; PAN TYMON powieszony na skakance wisi na BILBORDZIE, na którym napisał „Raz, dwa, trzy, odchodzę z głupiej gry”)

KAROLEK
Czy Karolek może zadać pytanie?

PAN REPTOWICZ
Pytaj Karolku, pytaj, o co chcesz.

KAROLEK
A co się kryje pod tą blacho dachówką?

PAN REPTOWICZ
Pod blacho dachówką?

PANI REPTOWICZ
Nieważne, Karolku.