Jeszcze 1 minuta czytania

Goran Injac

TRZECIA PRZESTRZEŃ:
Urok prowincji

Goran Injac

Goran Injac

1.

Malownicze to. Kilka ulic, ładnie pomalowane grzyby-domy. Kolory niewiarygodnie żywe. Animowane. Dynamika życia nieskomplikowana: wspólny poranny spacer do lasu, potem powrót, potem koniec dnia. Jest cicho. Jak to w miasteczku otoczonym naturą. Czasami ciszę niszczy niespodziewany krzyk Gargamela albo jego kota. Kilka ulic, jeden rynek, dwieście metrów asfaltu, jeden targ i jedna katedra. Głucho, czasem ubogo. Nic się nie zmienia w tym miasteczku Smerfów.

Zamiast życia – archetypowe znaki. Definitywnie ustalone role społeczne, po jednej możliwej realizacji każdej z nich. Co cztery lata wybiera się Papę Smerfa. Czasami zatańczy Smerfetka-baletnica. Jest też Smerf-aptekarz, Smerf-naukowiec, Smerf-lekarz, a nawet cokolwiek podejrzany Smerf-niezwykle-kochający-sztukę. I bezdomny pijak jest Smerfem-pijakiem. Aresztowanego Smerfa, zamkniętego w grzybie-więzieniu nadzoruje Smerf-policjant. Oczywiście występuje tu też Smerf-fundamentalista religijny.

W centrum miasteczka Smerfy zbudowały pomnik przypominający walkę ze złym Gargamelem (dzięki sprytowi i szybkim nogom zawsze udawało im się uciec z klatki tego smerfożernego bohatera negatywnego). W pobliżu pomnika – kawiarnia. Każdy egzemplarz Smerfa wypija tam swoją niedzielną kawę. Ubiera wtedy garnitur, w odcieniu trochę bardziej niebieskim niż codzienny strój zakładany do zbierania jagód.

W ramach procesu modernizacji lansowanego w programie Cartoon Network, zainspirowane spotkaniem z przedstawicielami innych filmów animowanych Smerfy zbudowały dworzec kolejowy. Zdarza się, że bohaterowie innych bajek wychodzą z pociągu, robią siku i ruszają dalej.

Na obrzeżach miasteczka, już w lesie, żyje kilka antropomorficznych prawie-Smerfów. Smutne historie. To postacie, które pokochały własny zły wybór, ponieważ zmiana wymaga za dużo wysiłku.

2.

Serbski filozof Radomir Konstantinović w kapitalnej książce pod tytułem „Filozofia Palanke”, czyli „Filozofia małego miasta” – albo lepiej „Filozofa prowincji” – definiuje podstawowe cechy mentalności prowincjonalnej. Opiera się ona na poczuciu pewnego rodzaju „pozytywnego” wykluczenia: tutaj, u nas wszystko jest w odpowiednim porządku, chaos świata, chaos Innego zaczyna się po drugiej stronie góry, tam gdzie kończy się „My”. Świat postrzega się jako podzielony na „Nas” i „nie-Nas”, a nie jako multiplikację możliwości. Jest on tam, gdzie „My” jesteśmy i nie ma Innego. Dlatego to właśnie „My” jesteśmy najlepszymi przedstawicielami świata jako takiego. Oczywiście duch prowincjonalizmu polega na ciągłej negacji bycia prowincjonalnym, podkreślaniu własnej „światowości”. Jeśli nasz świat jest tym jedynym, całym i idealnym światem, musi pozostać zamknięty. „Samo-zamykanie się” i „samo-wykluczanie” paradoksalnie odczytywane jest jako rodzaj otwarcia się na Innych (których i tak się nie uznaje). Taka quasi-otwartość polega na globalizacji tego, co lokalne: nasze wartości zyskują rangę wartości uniwersalnych.

Niestety, blind spot prowincji znajduje się dokładnie w tym nieuznawanym Innym. W świecie, który jednak istnieje za górą i który ciągle powraca jako świat nieobecny, świat różnic. Cały czas nas odwiedza i nigdy nas nie rozpozna – nie dowie się prawdy, ponieważ nie może „Nas” poprzez „Nas” zobaczyć. Tożsamość prowincji, naszego małego miasta albo małego państwa, daje nam poczucie bezpieczeństwa. Wszystko inne to jedna wielka trauma i zagrożenie.

„My” prowincji żyje życiem wiecznym, ponadhistorycznym, we własnym powtarzalnym rytmie, w niezmiennym systemie wartości. Każda zmiana równa jest śmierci. Obrona przed nią to obrona wspólnoty. Duch prowincji zawsze jest kolektywny. Poza kategorią wspólnoty nas nie ma.

3.

Czy w dzisiejszym świecie grozi coś miasteczku Smerfów? Nie. Ono zawsze będzie miało swoje mury obronne. Przyczyna jest prosta: nie byłoby granic otwartych, gdyby nie istniały granice jako takie.

Tak, warto przetłumaczyć na polski Konstantinovicia.