Słuchanie przez architekturę
Katarzyna Krakowiak i Michał Libera / fot. Krzysiek Krzysztofiak, www.krzysiekrzysztofiak.com

Słuchanie przez architekturę

Rozmowa z Katarzyną Krakowiak i Michałem Liberą

Perspektywa dźwiękowa wprowadza nowe wątki do dyskusji o architekturze – mówią autorzy wyróżnionego właśnie na Biennale Architektury Polskiego Pawilonu

Jeszcze 3 minuty czytania

Rozmowa przeprowadzona w marcu 2012, tuż po tym jak projekt został wybrany przez jury do reprezentowania Polski na Biennale Architektury


AREK GRUSZCZYŃSKI: „Każdy ma prawo do dźwięku”, tak samo jak każdy ma prawo do miasta, skłotu czy mieszkania. Świadomie wbijacie się tym roboczym tytułem waszego projektu w toczoną od kilku miesięcy debatę?
MICHAŁ LIBERA:
Świadomie zaprzeczamy hasłu „każdy ma prawo do ciszy”, która ma być gwarancją dobrego samopoczucia psychicznego. Sądzimy, że rzeczywistości architektonicznej bliższe jest jednak współuczestnictwo w dźwiękach, a to, w jaki sposób architektura jest konstruowana, decyduje o kształcie owego współuczestnictwa. Ten tytuł jest więc raczej prowokacją.

To hasło ma dla mnie emancypacyjny ładunek, mówi, że każdy jest równy w przyswajaniu dźwięku. Wszyscy przez dźwięk możemy coś o sobie powiedzieć, może nawet uwolnić się od jakichś zależności. To dobry trop?
ML:
Nie. Po pierwsze, to tytuł roboczy, który daje nam po prostu pewne wyobrażenie przestrzeni teoretycznej, w której się poruszamy. Po drugie, on pracuje tylko i wyłącznie w połączeniu z tym, co będzie się działo w pawilonie. W tej relacji ujawnia się jego ironiczny wymiar i prowokacja, jaką w sobie zawiera.

Katarzyna Krakowiak

ur. 1980, absolwentka Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Dyplom przygotowała w Pracowni Transplantacji Rzeźby Mirosława Bałki. Jej twórczość skupia się wokół fenomenu dźwięku i słyszalności. Jest on głównym tematem jej działań w przestrzeni publicznej, obiektów rzeźbiarskich oraz performansów. Inspirują ją zarówno hałasy miasta, jak i śpiew ptaków. Mieszka i pracuje w Gdańsku.

KATARZYNA KRAKOWIAK: Nie chodzi nam o klasyczny dyskurs funkcjonalizmu w architekturze. Zależy nam bardziej na zrozumieniu istoty akustyki; w jaki sposób przestrzeń akustyczna kształtuje architekturę. Chcemy zwrócić uwagę na tę relację. Przestrzeń akustyczna daje nam szansę zrozumienia, czym jest architektura. I poczucia, że samą architekturą możemy odczuwać, a w związku z tym – że możemy ją uwrażliwić.

Co to znaczy?
KK:
Architektura kształtuje nasze doświadczenie dźwięku. Za jej pomocą możemy odczuwać go w inny sposób.

ML:
Myślę, że ta relacja – między architekturą i dźwiękiem – przybiera różne kierunki, w zależności od tego, kto ją obserwuje. Z punktu widzenia architektury interesuje nas pokazanie, że perspektywa dźwiękowa wprowadza nowe wątki w dyskusji o architekturze. Ktoś zareagował na nasz projekt pytaniem: „Czego niby mogliby się architekci dowiedzieć słuchając jakichś szumów?”. A przecież to, w jaki sposób rozchodzi się dźwięk, gdzie dociera, jak jest przetwarzany przez architekturę powinno być jednym z punktów wyjścia dla każdego projektanta. Po drugiej stronie znajdują się osoby, które zajmują się teorią dźwięku. Dla nich pewnie bardziej interesujące będzie odwrotne pytanie: w jaki sposób architektura wpływa na odbiór muzyki, dźwięków.
Nasz projekt wydaje nam się interdyscyplinarny. Mamy tutaj do czynienia z teorią architektoniczną, fizyką (akustyką), teorią dźwięku, muzyką, naukami społecznymi i humanistycznymi.

Jak chcecie te teorie przenieść do pawilonu?

Michał Libera

socjolog, producent, kurator i krytyk muzyczny. Współpracownik Programu 2 Polskiego Radia, redaktor serii muzycznej w wydawnictwie słowo/obraz terytoria, współproducent serii płyt poświęconych Studiu Eksperymentalnemu Polskiego Radia w wydawnictwie Bôłt Records, a także serii płyt konceptualno-popowych Populista. Współzałożyciel Fundacji 4.99, organizator koncertów, warsztatów i prób Playback Play, plain. music, The Song Is You i in. Publikował m.in. w „Glissando”, „Res Publice”, „Kulturze Współczesnej”. Regularny współpracownik Galerii Zachęta, CSW Zamek Ujazdowski, Muzuem Narodowego.

ML: Musimy najpierw przełożyć nasze zainteresowania na kształt instalacji, która będzie zamontowana w pawilonie. W tej chwili jesteśmy na etapie opracowywania szczegółów projektu, który zostanie tam zrealizowany. Jak wiadomo, będziemy pracowali z dźwiękiem i będziemy pracowali z całym budynkiem, a nie tylko z polskim pawilonem. Zależy nam na tym, żeby osoba odwiedzająca pawilon została postawiona w sytuacji, w której będzie jasne, że to budynek przekształca dźwięk i przekazuje go w różne miejsca.

KK:
Zwrócimy uwagę na naturalną akustykę panującą w pawilonach, a także na możliwości jej rekonstrukcji za pomocą elektroakustyki. Punktem wyjścia jest jednak pawilon polski.

Zaburzacie podział na publiczne/prywatne?
ML
: Myśląc o architekturze z punktu widzenia dźwięku, akustyki, wibrujących przestrzeni, nieszczelnych ścian, instalacji kanalizacyjnych – biorąc to wszystko na serio – trudno jest utrzymać ścisłe rozróżnianie na prywatne/publiczne. Nie przychodzimy z rewolucyjną teorią czy definicją, raczej próbujemy wsłuchać się w to, w jaki sposób dźwięk funkcjonuje w architekturze. To tam znajdujemy to, co prywatne, i to, co publiczne, a granice tego, co słyszymy, są płynne. Prostym przykładem jest mieszkanie w bloku.
Wychowałem się w 10-piętrowym budynku w mieście, które w latach 70. przeżyło falę imigracji związaną z nowo otwartą Hutą Katowice. Nie mam wrażenia, że mieszkanie, które zostało przydzielone moim rodzicom, było oazą prywatności. Raczej, że ciągle żyłem z ludźmi, z którymi nie miałem ochoty przebywać. Wiem o nich więcej, niż oni chcieliby, żebym wiedział. Przyjmując tę perspektywę nagle okazuje się, że są pewne publiczne elementy w przestrzeni prywatnej. Choć od razu rodzi się pytanie: czy w takich doświadczeniach, bądź co bądź wychodzących poza prywatność, mamy do czynienia z przestrzenią publiczną? A może jest jeszcze coś pomiędzy – jakiś rodzaj przestrzeni, którą mimowolnie z innymi dzielimy? Jakaś konstelacja sfer prywatnych, do których różni ludzie mają dostęp.
Architektura ma tutaj znaczenie trudne do przecenienia. Kiedy zaczniemy słuchać budynków, które nas otaczają, nagle okaże się, że bardzo niewiele z nich gwarantuje nam przestrzeń prywatną. Pytanie, które stawia temat dźwięku i architektury, brzmi: w jaki w sposób uczestniczymy w przestrzeniach prywatnych innych ludzi?

To stanowi dla was pożywkę.
KK:
Szalenie interesującym pytaniem, które sobie zadajemy jest to, z jakiego powodu relacja dźwięku jest pomijana w projektowaniu. Czy decyduje o tym fakt, że jest niewidzialna?

„Common Ground”

13. Międzynarodowa wystawa architektury La Bennale di Venezia, Wenecja, do 25 listopada 2012.
Polska wystawa: „Making The Walls Quake as if They Were Dilating with the Secret Knowledge of Great Powers” otrzymała specjalne wyróżnienie. W uzasadnieniu werdyktu jury doceniło projekt rzeźby dźwiękowej, która „przypomina odbiorcy o wadze dźwięku i słuchania architektury w doświadczaniu tego, co wspólne".
Artystka: Katarzyna Krakowiak, kurator: Michał Libera, Komisarz: Hanna Wróblewska (Zachęta). Więcej o projekcie: www.labiennale.art.pl

I jednocześnie najbardziej uciążliwa?
KK:
To jest kwestia skupienia uwagi. Gdy mieszkasz w bloku, wypowiadając się o swoich sąsiadach, od razu ściszasz głos. Skąd bierze się to przyzwyczajenie? Poczucie niepewności? Jeszcze inną perspektywą jest problematyka związana z fonosferą miejską. Mam na myśli akustyczne „rozpuszczenie” w przestrzeni miejskiej – sfera prywatna naszego życia jest coraz mniejsza, ponieważ toniemy w dźwięku miasta. To także zaburza granicę prywatne/publiczne. Dźwięk i architektura nie istnieją samodzielnie. Istotne jest pojawienie się ludzi w tej relacji.

Będziecie ich podsłuchiwać?
ML:
Zdajemy sobie sprawę, że to słowo wywołuje bardzo złe skojarzenia. Spróbujmy więc, choćby na użytek tego wywiadu, zdjąć z niego złowieszczy, polityczny i totalitarny klimat i popatrzmy na nie jak na sformułowanie, które określa jedną z płaszczyzn naszego funkcjonowania w świecie. Nie chcemy realizować projektu o totalitarnej spuściźnie europejskiego modernizmu i nie zamierzamy kontrolować innych. Nie zbudujemy w polskim pawilonie odpowiednika systemu podsłuchu ze Niemiec Wschodnich czy „Big Brothera”. Chcemy przyjrzeć się tematowi podsłuchiwania – możemy wymienić to słowo na „nasłuchiwanie”, „wsłuchiwanie” lub poprostu „słuchanie przez architekturę”, które przynosi inne spektrum znaczeniowe. Nie chodzi nam o próbę uporania się z naszą historią czy traumą, choć bez wątpienia ten temat jest tutaj obecny. Skojarzenia będą się pojawiały. Natomiast nie są to skojarzenia, którymi chcemy rozegrać tę instalację. Nie interesuje nas aparat państwowy, policja, wojsko, ale raczej to, w jaki sposób współczesny świat czasem stawia ludzi w sytuacji podsłuchiwania, nawet jeżeli sami sobie tego nie życzą. Na przykład nikt nie pyta mnie, czy chcę się przysłuchiwać rozmowie telefonicznej prowadzonej w autobusie.

A więc jakie pozytywne znaczenie można nadać temu słowu?
KK:
Dla mnie jest to interesujące w kategoriach przestrzeni: jak przestrzenie dźwiękowe się wzajemnie przenikają, jak konkretna architektura je dzieli, wyznacza, ogranicza. Chcę dyskutować o sposobie zaprojektowania systemu, który umożliwia przenoszenie dźwięków. Niewidzialny dźwięk jest w stanie pochłonąć przestrzeń, wypełnić cały budynek. Nie chciałabym, żeby koncentracja przeszła z tego pola na płaszczyznę podsłuchiwania. Ten projekt jest o czymś innym.

ML
: To jest bardzo ogólne pytanie typu: „Czy internet jest zły, czy dobry”? To, że mamy zagęszczone relacje społeczne, jest dla nas raczej faktem, który chcemy nagłośnić w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie będziemy moralizować.
W samym doświadczaniu dźwięku jest coś ambiwalentnego. Kiedyś spałem w namiocie, w przestrzeni, która była dla mnie nieznana. Dochodzące z zewnątrz dźwięki, których nie widziałem, wzbudziły we mnie jednocześnie strach, poczucie, że coś może się za chwilę wydarzyć, ale także niezwykle silną, trudną do pohamowania ciekawość graniczącą z paranoją. Zacząłem budować relację z przestrzenią przez dźwięk, który jest niewidzialny, ale i przez architekturę, która czyniła źródło owego dźwięku niewidzialnym. Nie wiedziałem, co słyszę, i nie mogłem być pewien, na jakie konsekwencje jestem narażony.

Każdy zna takie opowieści – sam przeżyłem kiedyś podobną. W Bieszczadach spałem w namiocie, wokół którego biegała kobieta, krzycząca, że jej ojciec nie żyje. Później okazało się oczywiście, że była pijana, nic nam nie chciała zrobić. Może coś warto zrobić z tymi historiami?
ML: No właśnie. Zasadniczo niewiele rozmawiamy o dźwięku, ale kiedy ktoś rzuci podobną anegdotkę, nagle okazuje się, że wszyscy mają coś do powiedzenia, ożywiają się, chcą to analizować. Weźmy więc je i zastanówmy się, co one mówią o różnych aspektach naszego życia. I co nam mówią o architekturze? W jaki sposób zrobić z nich użytek architektoniczny?

Wyciszone mieszkania nie są naszym codziennym doświadczeniem. Powinno się budować tak, żeby było maksymalnie cicho?
KK:
Z pewnością nie należy stwarzać przestrzeni, które są nienaturalne. Niewłaściwym kierunkiem jest tworzenie silnych kontrastów z dźwiękiem ulicy. Ale istnieje duża liczba sposobów na rozwiązywanie tych problemów. Interesuje mnie, jak architekci będą się odnosili  do tematów, o których tu mówimy.

ML:
Często narzekamy na hałas w miejscu pracy. Jednak nie ma nic gorszego niż przebywanie w całkowitej ciszy. To może doprowadzić człowieka do obsesji. Nie przypadkiem jest to jedna z tortur.

KK:
Wiedza o mechanizmach stosowanych w przestrzeniach publicznych, czy biurach, jest cenna: ponieważ boimy się ciszy, wentylatory są specjalnie głośne, żeby stworzyć wrażenie zanurzenia, ukrycia w szumie. Dlatego chcemy podjąć dyskusję z naturalną sytuacją. W Wenecji wydaje się, że mamy do czynienia ze zderzeniem z ciszą parku. Ale park nigdy nie jest cichy. Podobnie jak budynki, nawet jeśli niewiele się w nich dzieje.

ML:
 Chcemy zwrócić uwagę na rolę akustyki w architekturze. Symptomatyczne było nasze pierwsze spotkanie. Umówiliśmy się w kawiarni, która akustycznie jest skandalicznie zaprojektowana. Siedzieliśmy przy niewielkim stoliku i nie byliśmy w stanie się usłyszeć, mimo że inni wcale nie byli głośni.

Jak odpowiadacie na zarzut, że nie jesteście architektami? Środowisko jest chyba trochę oburzone werdyktem?
KK:
Od wielu lat zajmuję sę architekturą jako rzeźbiarka. Postawiliśmy mocne tezy i dlatego wygraliśmy.

ML:
Jestem w bardziej komfortowej sytuacji niż Kasia, ponieważ występowałem anonimowo. To, że w kopercie nie pojawiło się nazwisko architekta, nie jest moim problemem. Nasza wygrana świadczy o otwarciu na nowe perspektywy spoglądania na architekturę. Życzyłbym sobie sytuacji, kiedy kuratorem dużego festiwalu muzyki współczesnej zostanie biolog czy właśnie architekt. Byłoby to odświeżające i pouczające.

Arek Gruszczyński jest członkiem zespołu Fundacji Nowej Kultury „Bęc Zmiana”.

Redakcja uprzejmie dziękuje Krzyśkowi Krzysztofiakowi za udostępnienie fotografii Katarzyny Krakowiak i Michała Libery / www.krzysiekrzysztofiak.com.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.