Tomas Tranströmer,  „Wiersze i proza 1954-2004”

Tomas Tranströmer,
„Wiersze i proza 1954-2004”

Zofia Król

Czytając wiersze zawarte w wydanym przez A5 tomie, wciąż natrafiamy na czytelnicze wspomnienia z Miłosza: dziwaczność świata, jaką odczuwa ktoś przebudzony w środku nocy

Jeszcze 2 minuty czytania

Zawarta w tomie Tranströmera proza to tylko kilka krótkich utworów rozsianych w poszczególnych zbiorach wierszy, oraz fragment nigdy nie ukończonej – ze względu na wylew, który poeta przeszedł w roku 1990 – książki „Wspomnienia mnie widzą”. Resztę tomu wypełniają wiersze. Wszystkie, jakie szwedzki noblista napisał. Także liczne haiku, które powstawały już w wieku XXI.

„«Moje życie». Kiedy myślę te słowa, widzę przed sobą smugę światła. Przy bliższym wejrzeniu smuga ta przybiera kształt komety z głową i ogonem” – zaczynają się wspomnienia, niegorsze niż poezja, snute stylem twardym, spokojnym, chłodnym – wbrew liryzmowi pierwszego zdania. Motyw światła, światełek, migotania i promieni będzie się powtarzał. „Migoczą miasta: / ton, baśnie, matematyka – / choć inaczej”. Całe to migotanie ujawnia świat widziany z góry, w przepływie, bez zatrzymania i bez zbędnej refleksyjności, z lotu ptaka. Może z lotu gęsi?

Tomas Tranströmer, „Wiersze i proza 1954-2004”.
Wydawnictwo A5, Kraków, 480 stron,
w księgarniach od maja 2012
Jeśli się czytało „Cudowną podróż” Selmy Lagerlöf – pierwszej zresztą kobiety-noblistki w dziedzinie literatury (1909 rok) – albo mowę noblowską Miłosza, w której poetę porównuje on do bohatera tej powieści, widzącego ziemię w seriach planów ogólnych i zbliżeń na szczegóły, to podmiot wierszy Tranströmera staje się co i raz to Nilsem Holgerssonem, z grzbietu gęsi oglądającym Szwecję. Metaforą takiego przepływu jest też przywoływana przez Tranströmera kometa, a figurami podróży, naprzemiennych ruchów i zatrzymań, stają się tak liczne w tej poezji środki transportu – maszyny dzięki którym można poruszać się po świecie, a także niekiedy – po świecie przystawać.

Oto gdzieś w przestrzeni pędzący pojazd zatrzymuje się – choć niekiedy to pojazd trwa w ruchu, a zatrzymuje się świat. Prywatne metry powierzchni, należące do pasażerów, tkwią wśród bezkresnej, anonimowej pustki. Odległość staje się miarą widzenia i miarą myśli. „Autobus pełznie przez zimowy wieczór (...) / Gdyby się zatrzymał i wygasił światła / świat przestałby być” („Formuły zimy”). „Statek pasażerski pachnie olejem. (...) Zbliżamy się do przystani. Tylko ja tu wysiadam” („Początek powieści późnojesiennej nocy”). „Wzbiliśmy się / do lotu tuż-tuż ponad latem. (...) W tej chwili tylko ludzie / zastygli bez ruchu” („Otwarte okno”). Na skraju ruchu i zatrzymania dzieje się także cykl „Morza bałtyckie” (1974), zawierający między innymi opowieść o dziadku poety, który pracował jako pilot morski i wyprowadzał statki z portu, klucząc między otaczającymi Sztokholm skalistymi wysepkami. „W gęstej mgle – pół naprzód, prawie po omacku”.

Najczęściej zatrzymują się jednak pociągi. „Pociąg zatrzymał się daleko na południu. W Nowym Jorku leżał śnieg” („Oklahoma”) – albo: „Zmaltretowani przez sny tej nocy / wsiadamy do pociągu / który staje na każdej stacji / i znosi jajka” („Listopad w byłym NRD”). Najbardziej znany pociąg Tranströmera to ten z wiersza „Tory”, przetłumaczonego także przez Miłosza i zamieszczonego w „Wypisach z ksiąg użytecznych” pod tytułem „Szyny”. Jak wiele wierszy tego poety, i ten zaczyna się jak haiku: „Druga w nocy, księżyc. Pociąg przystanął / pośrodku równiny. Daleko światełka miasta / mrugają, zimne, na horyzoncie” (tłumaczenie Miłosza). Mamy tu nie tylko pociąg i owo zatrzymanie w pustce, ale i światełka, mrugające w dodatku. Sama kwintesencja Tranströmera. Co ciekawe, w tłumaczeniu Leonarda Neugera znacznie więcej jest słów uważanych za „poetyckie”: „poświata księżyca”, „hen w oddali”, „na skraju widnokręgu”. U Miłosza w miejsce tych trzech: „księżyc”, „daleko”, „na horyzoncie”. Nie mam pewności, która wersja jest bliższa oryginału – być może ton liryczny i poetyka konkretu przeplatają się tu ściśle, i oddzielić ich niepodobna – Miłosz jednak był bez wątpienia poetycko Tranströmerowi bardzo bliski. Czytając wiersze zawarte w wydanym przez A5 tomie, wciąż natrafiamy na czytelnicze wspomnienia z Miłosza: dziwaczność świata, jaką odczuwa ktoś przebudzony w środku nocy – osadzająca się na szczęściu („Obudzony” Miłosza) albo przerażeniu („Imię” Tranströmera); czy poczucie, że jest się – jako poeta – wysłannikiem innej rzeczywistości („Wieczór grudniowy ‘72” Tranströmera i na przykład „Gdziekolwiek” Miłosza); albo wspomnienia cennych lekcji łaciny.

Wiersz o szynach – czy też torach – pochodzi zresztą z wczesnego tomu „Tajemnice w drodze” (1958). Większość wierszy z tego i poprzedniego tomu szwedzkiego poety – który współcześnie jest przecież głównie twórcą haiku – zakwalifikować można jako wiersze romantyczne. Grzmiące morze „parska pianą po wybrzeżu” („Ostinato”), a „niczym smok padły / na bagnach, w oparach mgły leży / nasz ląd lasem świerkowym okryty” („Elegia”). To jednak taki romantyzm, który – jak u Wordswortha (i jak u Miłosza) – nie doprowadzi do oderwania od zmysłowego świata codzienności, ale właśnie do związania z nim na nowo.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).

Tomas Tranströmer, fot. Magdalena Wasilewska-Chmura