Jeszcze 1 minuta czytania

Joanna Tokarska-Bakir

PÓŁ STRONY:
Ręka Polaka; My America

Joanna Tokarska-Bakir

Joanna Tokarska-Bakir

Ręka Polaka

Dopiero od paru dni na Amazonie można obejrzeć „W ciemności” Agnieszki Holland. Wizualnie film robi wielkie wrażenie. Plan z oświetlonymi od tyłu, wypełniającymi ekran sylwetkami brodzących w ścieku ludzi długo zostaje pod powiekami. Tym większy zawód, że fenomenalnej wizualności towarzyszy tak uproszczona wizja intelektualna. Ofiary to Żydzi, sprawcy to Niemcy, świadkowie – Polacy. Źli kolaboranci – Ukraińcy dybią na duszę naszego rodaka, Sochy. Jego żona, Sochowa, też ma duszę, a na dodatek wie od księdza Tadeusza, że Pan Jezus i jego matka byli Żydami. Jest to dla tego filmu dość typowe, jako że Kościół katolicki ukazywany jest w nim konsekwentnie z dobrej strony. Czyli wyłącznie od zewnątrz.

Moralne dojrzewanie bohaterów przebiega bez większych zakłóceń. Socha lubi dzieci i ma do nich stosunek emocjonalny nawet wtedy, gdy są nieżywe. Podobnym kultem otaczają macierzyństwo żydowscy mieszkańcy kanałów, potępiający złą matkę, która zadusiła niemowlę. Dydaktyczna warstwa filmu zapisana jest symbolami tak natarczywymi, że osuwają się w alegorie. Najgorsza jest filmowana od dołu scena, gdy wojna się kończy i można wyjść z kanału. Właz zostaje odsunięty, światło razi widza w oczy, na tle włazu pojawia się wyrazista ręka. Ręka Polaka.

Recenzent „New York Timesa” napisał, że film spełnia oczekiwania widzów, dostarczając raczej uczuciowego pokrzepienia niż pytań. Ale wystarczy wejść na forum Onetu, aby zrozumieć, jak bardzo się myli. Jedno z wielu pytań, jakie tam znalazłam brzmiało: „Więckiewicz, jakie jest twoje prawdziwe nazwisko?”.

My America

Christopher Morris, rocznik 1958, przez półtora dekady fotografował wojny. W dwuakapitowym wstępie do albumu „My America” tłumaczy, że przestał, gdy urodziła mu się córka. W roku 2000, na zlecenie magazynu „Time”, zaczął fotografować prezydenta Georga W. Busha. Zadanie było wyzwaniem dla kogoś, kto zjadł zęby na wojennej fotografii, teraz zaś miał zająć się fotografią posągową, republikańską, której zresztą serdecznie nienawidził.

Pomysł był taki, żeby odwrócić schemat myślowy przez odwrócenie schematu wizualnego. Od pierwszego zdjęcia, gdzie godło prezydenckie maksymą E pluribus unum (jeden z wielu) fotografuje w powiększeniu, tak by widać było supły makatki, do ostatniego, gdzie to samo godło chwyta z lotu ptaka, konsekwentnie ukazuje strukturę władzy. Wyławia bodyguardów, partycjuszki w perłach i natchnionych marines, którzy mogliby grać żołnierzy poległych w I wojnie. Konwoje prezydenckie fotografuje zza krat i żaluzji. Potrafi sfotografować wiarę, nadzieję i miłość. Robi niesamowite zdjęcia stóp kobiet oraz lewej ręki prezydenta.

„Mam nadzieję” – pisze Morris o swojej książce – „że zobaczycie na moich zdjęciach to, co ja widziałem i czułem: naród, który tak mocno przewiązał sobie oczy kolorem czerwonym, białym i niebieskim, że zupełnie oślepł”.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.