Szanuj plakat
Jan Bajtlik

Szanuj plakat

Klara Czerniewska-Andryszczyk

Organizatorzy Międzynarodowego Biennale Plakatu chcieli, by każdy znalazł coś dla siebie. Pytanie tylko, kim jest ten każdy i kto dziś (poza specjalistami) interesuje się plakatem?

Jeszcze 3 minuty czytania

Moment, w którym awangarda przestaje być awangardą i staje się tradycją, jest zawsze trudny i prowadzi do rozłamu. Jedni próbują podążać z duchem czasu, drudzy chcą chronić dotychczas wypracowanej drogi. Międzynarodowe Biennale Plakatu odbywa się w Warszawie po raz dwudziesty trzeci – impreza organizowana jest nieprzerwanie od 46 lat, za cztery lata stuknie jej okrągłe półwiecze. To poważna sprawa. Na dodatek, to najstarsze tego typu wydarzenie na świecie, umieszczone w najstarszym na świecie muzeum poświęconym wyłącznie plakatowi. Instytucja powstała w 1968 r. między innymi po to, by sobie i reszcie świata udowodnić, jak wspaniała jest Polska Szkoła Plakatu. Można dziś ironizować, że to tylko mit, że nie było żadnej Szkoły, tylko wielu wybitnych, indywidualnych twórców, skupionych w jednym miejscu i czasie, ale nie da się zignorowac faktu, że polski plakat wciąż jest rozpoznawany, doceniany i kolekcjonowany przez znawców na całym świecie.

23. MIĘDZYNARODOWE BIENNALE PLAKATU

Międzynarodowy konkurs i kilkadziesiąt wystaw w całej Warszawie, do 16 września 2012 (uwaga część wystaw towarzyszących trwa krócej). Szczegółowy program: www.postermuseum.pl

Wystawy tegorocznego Biennale rozsiane są po całej warszawie, a nawet Polsce; od Wilanowa po Żoliborz, od Saskiej Kępy i Kamionka po Targówek z jednej i Szczęśliwice z drugiej strony; od Łodzi, przez Włocławek, po Częstochowę; od muzeów, przez różnej rangi galerie i klubokawiarnie, po dzielnicowe centra kultury i biblioteki. Mnogość wydarzeń towarzyszących okazuje się jednak pozorna – imprezy kierowane są do różnych, zupełnie niezazębiających się środowisk, prawdopodobnie nie znajdzie się nikt, poza autorką tego tekstu, kto dotrze wszędzie.

Wydaje się, że organizatorzy chcieli, by każdy na Biennale znalazł coś dla siebie. Pytanie tylko, kim jest ten każdy i kto dziś (poza specjalistami) interesuje się plakatem? Na pewno Japończycy i inni miłośnicy kultury z Azji, którzy w okolicach Dnia Dziecka tłumnie przybyli do Warszawy, tym razem nie tylko fotografować Zamek Królewski.

675 plakatów 

Wystawa prac Laureatów 1 Międzynarodowego Biennale Plakatu,
1968 r. / dzięki uprzejmości Muzeum Plakatu
Wystawa główna pokazywana w Muzeum Plakatu nie została przygotowana przez kuratorów – jest efektem wyboru ośmiorga jurorów z siedmiu krajów, z trzech kontynentów. Ze zgłoszonych 2165 plakatów pokazano w muzeum 675 prac. Jednak dla widza z zewnątrz, niezainteresowanego zagadnieniami związanymi z warsztatem, ogromna masa plakatów, wiszących na wszystkich możliwych ścianach i przepierzeniach, nie zmieniła się od lat. Jak zawsze i tym razem największy zachwyt wzbudzają prace artystów z Iranu i Japonii, potem Polski, Niemiec, Szwajcarii. Tematyka niezmiennie krąży wokół najważniejszych wydarzeń kulturalnych, politycznych, społecznych, ekologicznych, powtarzają się też nazwiska starych wyjadaczy. 

Boris Ljubičić, „Witamy w Muzeum Sztuki
Współczesnej w Zagrzebiu”, Brązowy medal w 
kategorii Profesjonaliści / dzięki uprzejmości
Muzeum Plakatu
Moją uwagę przyciagnęły egzotyczne formy plakatów z Bliskiego i Dalekiego Wschodu oraz prace przedstawicieli krajów słowiańskich, wyróżniające się ostrym, krytycznym spojrzeniem na otaczającą rzeczywistość. Plakat Chorwata Borisa Ljubičića „Witamy w Muzeum Sztuki Współczesnej w Zagrzebiu” przedstawia napis „museum” złożony z powykręcanych złotych łuków znanych z logo McDonald’sa. Od razu przypomina mi się sytuacja warszawskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Z kolei pracę „Moscow Modern” Andrieja Logvina traktuję jako uniwersalny symbol kondycji socmodernistycznej spuścizny: w wyniku fotograficznej manipulacji łuszcząca się i odpadająca ze ściany lamperia tworzy kontury rosyjskiego godła.

Młodzi na start

Organizatorzy podkreślają, że nie pobierają opłat konkursowych, a do kategorii dla debiutantów przyjmowali również prace wydrukowane w technice cyfrowej, a nawet w postaci pliku cyfrowego, co pozwoliło zminimalizwać koszty udziału w konkursie. Prace debiutantów wiszą nie tylko w Wilanowie, ale również w siedzibie Sinfonii Varsovii. W zapuszczonym praskim pałacyku, gdzie dawniej znajdował się wydział weterynarii SGGW, pokazano międzynarodową wystawę prac nagrodzonych „Złotym debiutem im. Henryka Tomaszewskiego”. Wśród zakwalifikowanych artystów wychwytuję wielu „debiutantów” znanych z warszawskich ulic i kawiarni, jak Jan Bajtlik, Aleksandra Niepsuj czy Wojtek Domagalski. Subkategorią Złotych Debiutów jest specjalny pokaz „EURO 2012” i chyba tutaj właśnie najlepiej uwidacznia się istota plakatowej formy.

Jan Bajtlik, wystawa: „Euro 2012” 
dzięki uprzejmości artysty
Daleka od gloryfikacji plakatu i futbolu jest pokazana w nowym BUW-ie kameralna ekspozycja sport-grafiki ze zbiorów Dokumentów Życia Społecznego BUW. Oglądamy tam mało spektakularne, ale fascynujące kurioza, obrazujące historię piłkarskiej gorączki na ziemiach polskich: logotypy klubów, karty kolekcjonerskie z wizerunkami reprezentantów regionalnych i narodowych drużyn, surowe, banalnie proste afisze meczy i książeczki kibica. Wszystkie wyróżniają się zachwycającą grafiką, oddającą istotę sportu opartego na antagonizmie drużyn – dwa kolory, dwie graficzne, niemal op-artowe faktury, motywy piłki, fragmenty nóg, masy kibiców rysowane poodwilżową kreską w stylu Eryka Lipińskiego.

Zapyziałe galerie i modne klubokawiarnie

Część wystaw, zwłaszcza monograficznych, prezentowały malutkie, pochowane w śródmiejskich bramach galerie – Schody czy Pokaz – które wyglądają, jakby współpracowały z Biennale co najmniej od ćwierćwiecza. Lokalne ośrodki kultury też zapewne zgromadziły stałą publiczność – sądząc po tytułach wystaw ich misją była popularyzacja dorobku mistrzów Polskiej Szkoły Plakatu. Każda okazja jest dobra, żeby odświeżyć wiedzę na temat twórczości Stasysa czy Rosława Szaybo, szkoda tylko, że ich prace nie zostały współcześnie odczytane i skontekstualizowane, cieszyłyby się większym zainteresowaniem miłośników sztuki współczesnej.

Młodzi twórcy plakatu wolą klubokawiarnie („Turboposter” w Między Nami, dobre wystawy z kolekcji Piotra Dąbrowskiego w Relaksie). Też niedobrze. Do takich miejsc przychodzi się z kimś, na kawę, ewentualnie koncert, ale nie jedynie, by popatrzeć na ściany – ja w każdym razie czułam się onieśmielona.

Krytyczne odpryski

Za redefinicję plakatu zabrali się jedynie dwaj kuratorzy sztuki współczesnej – Sebastian Cichocki związany na codzień z Muzeum Sztuki Nowoczesnej i Michał Woliński prowadzący autorską galerię Piktogram. Wystawy „Miraż” w siedzibie Sinfonii Varsovii i „Szanuj papier: Biennale Rękodzieła Plakatowego Artystów Polskich” w Piktogramie przeniosły akcent z użyteczności na dekoracyjność plakatu, tudzież zafałszowanie tej użyteczności i tworzenie fikcyjnej funkcjonalności.

Fontarte, wystawa „Miraż”, Sinfonia Varsovia

Prace duetu Fontarte pokazane na wystawie „Miraż” to konceptualna zabawa podstawową, informacyjną funkcją plakatu. Projekty Artura i MagdalenyFrankowskich obrazują nieistniejące wydarzenia, o których pisze w nieistniejącej (jeszcze) książce Sebastian Cichocki. Fikcyjność kłóci się z funkcjonalnością, a może projektuje nową, wymarzoną rzeczywistość?

Wystawa w Piktogramie jest piękna. I kropka. Ale i prześmiewcza. Podtytuł – Biennale Rękodzieła Plakatowego Artystów Polskich – imitujący bełkot spod znaku dawnych Biur Wystaw Artystycznych, ironicznie nawiązuje do politycznej funkcji imprez takich jak MBP w PRL-u. „Artyści polscy” to u Wolińskiego współczesne gwiazdy: Wilhelm Sasnal, Jakub Julian Ziółkowski, Paulina Ołowska czy Michał Budny. Prace reprezentacji polskiej podkreślają rzemiosło artysty-plakacisty, co w obliczu dominujących na wystawach głównych nowych technologii jest rewolucyjne. Tytułowe hasło „Szanuj papier” kładzie nacisk na sam artefakt i związaną z nim pracę koncepcyjną. Przypomina też o rosnącej (w skali ekonomicznej i ekologicznej) wartości materiału. To przewrotna parafraza proekologicznych inicjatyw, nastawionych na ochronę interesów określonej grupy – motto równie dobrze mogłoby brzmieć „chroń artystę” (w domyśle: przed komercjalizacją). Wystawa w Piktogramie implicytnie wskazuje na zasadniczy problem warszawskiego światka sztuki – jego klaustrofobiczną wręcz hermetyczność.

widok wystawy „Szanuj papier”, Piktogram

Śmierć plakatu

Od lat powtarza się, że plakat jako forma komunikacji graficznej zestarzał się.  Sprowadza się dziś głównie do dekoracji, stosunkowo niedrogiego, estetycznego bibelotu, na który może sobie pozwolić przeciętnie zarabiający inteligent, a nawet student. Z drugiej strony, nadal pozostaje najbardziej demokratycznym medium – czymś, co absolutnie wszyscy są w stanie przyjąć jako sztukę. Jest prawdziwie uniwersalny i ponadczasowy, łączy w sobie to, co najlepsze w myśleniu malarskim, graficznym, ale i lingwistycznym. Charakteryzuje się obowiązkowym zastosowaniem metafory, skrótu, humoru, i dzięki temu jest soczewką, w której skupiają się zainteresowania epoki.

Plakat reklamujący 23. MBP
/ dzięki uprzejmości MBP
Czy zatem plakat się skończył? Jego miejsce w przestrzeni publicznej w wymiarze kulturotwórczym zajęły murale (Banksy, a lokalnie m.in. Twożywo, Swansky, Sepe, Chazme 718), szablony i wlepki. W warstwie komercyjnej, reklamowej, większą rolę odgrywają obecnie wszędobylskie billboardy, banery i LED-owe ekrany. 

A plakat jak trwał, tak trwa, i wciąż (na szczęście) można trafić na intrygujące prace, zawieszane na wysokości wzroku przechodzących, czy raczej przejeżdżających, potencjalnych odbiorców, choć jego siła oddziaływania w miejskim szumie komunikacyjnym znacznie zmalała.

Dziś bardziej sexy są dobrze wydane książki (bibliofilstwo będzie niedługo ekskluzywnym hobby, papier drożeje, a e-czytelnictwo staje się coraz bardziej powszechne), typografia (najlepiej typespotting i typopolo – poszukiwanie i przeprojektowywanie do niedawna obciachowych fontów), a w ostateczności infografika. Czy oprócz Agaty Szydłowskiej istnieją w Polsce inni młodzi badacze plakatu?

Nie chcę pytać, czy trzeba w formule Międzynarodowego Biennale Plakatu cokolwiek zmieniać, bo to oczywiste, że tak. Wydaje się, że zamiast gloryfikować lata świetności plakatu, impreza powinna zacząć wreszcie nadążać za nowymi nurtami w projektowaniu. Piotr Rypson, dyrektor programowy MNW, chciałby, aby Biennale otworzyło się na aktualne dyscypliny graficzne i ewoluowało w kierunku szerszego festiwalu dizajnu. Mnie bardziej niż te kwestie zastanawia, do kogo MBP powinno być skierowane? Czy ma pozostać imprezą środowiskową i coraz bardziej się profesjonalizować, a dla widzów z zewnątrz pozostać wystawą estetycznych, ale coraz mniej zrozumiałych obrazów? Mam wrażenie, że publiczność potrzebuje dziś bardziej niż kiedykolwiek wystaw, które będą objaśniać tę codzienną, wszechobecną wizualność, od której nie ma już  ucieczki. 


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.