Gabriel Leonard Kamiński, „Pan Swen”
rys. Teresa Rachwał

Gabriel Leonard Kamiński, „Pan Swen”

Paweł Orzeł

Autor skonstruował opowiadania tak, by każdy pomysł zrodzony w nieskrępowanej wyobraźni mógł stać się centralnym elementem akcji

Jeszcze 1 minuta czytania

„Nikt z nas nie pamięta, kiedy to się wydarzyło, i od jakiego czasu zamieszkało w naszej świadomości jako niezbity fakt. Posłuchajcie…” – tak zaczyna się pierwsza prozatorska książka poety Gabriela Leonarda Kamińskiego, zbiór opowiadań. „Siła naszej wyobraźni była w tamtym czasie tak wielka i bezwzględna, że kazała nam wierzyć w różne niestworzone rzeczy, i żyła w nas własnym, niejasnym i przez nic niezakłócanym tajemniczym istnieniem”.

Zwykło się mówić, że dzieci widzą więcej lub z większą łatwością zmyślają, przenosząc się w inne, nieznane miejsca. Za jedną z kluczowych scen tego zbioru można uznać koniec opowiadania „Maski pana Swena” – dziecko na balkonie czyta „Makbeta” („…posłaniec przybiegł do króla, z wiadomością, że las Birnam zbliża się do murów zamku…”) i nagle dostrzega szpaler drzew kroczących przed siebie. Gdy woła matkę, słyszy jedynie znamienne: „Przestań mówić bzdury (…). Chodź do domu, zepsujesz sobie tylko oczy w tej ciemnicy.”

Gabriel Leonard Kamiński, „Pan Swen”. Forma, Szczecin,
124 strony, w księgarniach od maja 2012 
Świat przedstawiony przez Kamińskiego to rzeczywistość zabaw, którymi nie muszą kierować żadne logiczne reguły. Zostały one opisane z dystansem, miejscami dość bezemocjonalnie mimo narracji pierwszoosobowej. Ten dysonans sprawia, że nie tak łatwo od razu wejść w świat „Pana Swena”. 

Każda zabawa, każdy pomysł zrodzony w nieskrępowanej wyobraźni może stać się centralnym elementem akcji, epicentrum wydarzeń. Tak jakby cała energia rzeczywistości koncentrowała się nagle na tej niecodziennej sytuacji. Dostęp do tej energii mają właśnie dzieci, nieustannie zanurzone w dziwnościach i niesamowitościach. Wraz z wchodzeniem w dorosłość traci się być może te zdolności – pobrzmiewa tu echo niepokojów chociażby z „Wyspy dzieci” Pera Jersilda (1976, polskie wyd. 1986).

Świat dorosłych zbudowany jest na innych zasadach – obowiązki, przyzwyczajenia i racjonalne oceny. Zdarzają się jednak wyjątki, nietypowe sytuacje niszczące wcześniejszy porządek – jak czas wojny, kiedy dorośli wychodzą poza swoją dwuwymiarową rzeczywistość. Mechaniczny wir życia zostaje przerwany i muszą dostosować się do wydarzeń, do których nic ich nie mogło przygotować.

Gabriel Leonard Kamiński

ur. w 1957 w Gorzowie Wielkopolskim, poeta, prozaik. Mieszka we Wrocławiu. Laureat wielu ogólnopolskich konkursów i turniejów poetyckich. Autor dziewięciu książek poetyckich, m.in. „Opis rzeczy szczególnie martwych” (1981), „Nie ma między nami różnicy” (1983), „Ulica Przodowników Pracy” (1987), „Déja vu” (1999), „Wratislavia cum figuris” (2002, 2010), „Roth – Nowy Testament” (2007, 2011). Prozę publikował w „Pomostach”, „Helikopterze”, „Ricie Baum” i „Wyspie”. „Pan Swen” to jego pierwsza książka prozatorska.

Nietypowość wydarzeń otwiera oczy na to, że „w rzeczywistości wszystko, co się dzieje obok nas, lub w międzyczasie, wcale nie jest takie realne, zrozumiałe i codzienne, jak na przykład picie herbaty posłodzonej sześcioma kopiastymi łyżeczkami cukru”. Narrator dodaje: „sypałem je często, i patrzyłem potem pod światło, jak w wymieszanym intensywnie naparze tańczą dziwne fantasmagoryczne smugi”. Rację ma Artur Daniel Liskowacki, który przywołuje w blurbie książki skojarzenia z prozą Brunona Schulza. Wystarczy jednak ponaglający telefon z pracy i fantasmagorie odchodzą na rzecz nieciekawej codzienności, a narracja zostaje przerwana, następuje swoisty przeskok, jakby również sam narrator nie interesował się zwykłym życiem i nie chciał go opisywać. Życiem, w którym ludzie starają się przede wszystkim nie dopuszczać do tego, żeby cokolwiek mogło wyróżnić jeden dzień od pozostałych.

Pan Swen jest wyjątkowy. Wciąż stawia przed sobą wyzwania, choć zwykle kuriozalne. Mimo że jest bohaterem tytułowym, nie odgrywa we wszystkich opowiadaniach równie ważnej funkcji, w niektórych nie pojawia się wcale. Jego rola w zbiorze jest niejednoznaczna. Patronują mu Tomek Sawyer i Winnetou, ale w licznych odniesieniach gubi się jego tożsamość. Być może nawet w ogóle jej nie posiada, a żyje wyłącznie dzięki dzieciom, ich spojrzeniom oraz innym światom, które dla nich odbija.

Mimo wszystko niemożliwe jednak jest zarówno ciągłe pozostawanie dzieckiem, jak i nieustanne tworzenie nowych gier. I chociaż tytuł ostatniego opowiadania może być bardzo sugestywny – „Depresja pana Swena” – to sytuacja nie jest całkiem beznadziejna. Okazuje się, że nawet podstarzały Pan Swen – choć nie może być już atrakcją – pozostaje wyjątkowy mocą swojej przeszłości. 

Czy żeby żyć w świecie wyobraźni i widzieć więcej niż inni trzeba być dzieckiem lub Panem Swenem? Książka Kamińskiego przypomina, że również literatura może być kluczem do światów. 


Autorką ilustracji wykorzystanej w tekście jest Teresa Rachwał. Rysowniczka, malarka, nagradzana na Międzynarodowym Konkursie Sztuki Miniaturowej w Toronto oraz na Międzynarodowym Biennale Architektury w Krakowie. Publikowała  teksty oraz ilustracje w „Ricie Baum”, „Domu i Ogrodzie”, „Moim Domu”, „Pomostach”.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.