MŁODA POLSKA CHOREOGRAFIA: Janusz Orlik
Vincent Dance Theatre – If We Go On / fot. Hugo Glendinning

MŁODA POLSKA CHOREOGRAFIA: Janusz Orlik

Anna Koczorowska

Analizując pracę choreograficzną Janusza Orlika od strony warsztatowej, można zaryzykować twierdzenie, że przygotowywanie materiału ruchowego stanowi jej ostatni etap

Jeszcze 3 minuty czytania

Janusz Orlik, rocznik 1981, kojarzony jest z poznańskim środowiskiem artystów niezależnych skupionych wokół projektu Stary Browar Nowy Taniec. W swoim artystycznym CV łączy kilka różnych dostępnych młodemu choreografowi dróg. Tworzy spektakle solowe i duety, współtworzy prace w kolektywach artystycznych, bywa asystentem choreografa i po prostu tancerzem. W Polsce znany przede wszystkim ze swoich spektakli solowych, reinterpretacji „Święta wiosny” Strawińskiego, a także z udziału w konceptualnym projekcie poznańskiego towarzystwa gimnastycznego pt. „Nic”; a jako tancerz – z występów w spektaklu w choreografii Nigela Charnocka pt. „Happy” i „Rekonstrukcji” autorstwa Joanny Leśnierowskiej. Jest także obecny na brytyjskiej scenie tanecznej jako stały członek Vincent Dance Theatre z Sheffield. 

Współpraca z Charlotte Vincent, dyrektorem artystycznym teatru tańca z Sheffield, rozpoczęła się w Brucknerkonserwatorium w austriackim Linz  –  gdzie Orlik studiował  – i trwa nieprzerwanie do dziś, przeplatając się z projektami realizowanymi w Polsce. Orlik odbył z zespołem tourneé po Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Niemczech, USA i Kanadzie, tańcząc i współtworząc spektakle – m.in. „Let the Mountains Lead you to Love” (2003), „Broken chords” (2005) i „If we go on” (2009). W składzie międzynarodowego zespołu Vincent znalazło się jeszcze dwóch innych polskich artystów – Patrycja Kujawska i Aurora Lubos. Grupa umożliwia Orlikowi rozwijanie choreograficznego warsztatu poprzez udział w kreacjach zbiorowych, w których łączone są różne środki wyrazu – ruch, tekst, aktorstwo, wizualny aspekt przestrzeni gry oraz – co bardzo charakterystyczne – grana „na żywo” muzyka, dająca okazję do eksperymentowania z dźwiękiem i ruchem. W teatrze, w którym eksponowana jest indywidualność tancerzy  – zarówno fizyczność, jak i kontekst kulturowy, z którego się wywodzą –  a nad spektaklem pracują wspólnie wykonawcy w różnym wieku, muzycy i dramaturg, Orlik zdobywa sceniczne doświadczenie, które nie pozostaje bez wpływu na jego prace indywidualne. Kwestionując konwencje i konwenanse, zarówno w tańcu, jak i np. w postrzeganiu i pojmowaniu płci, zespół Vincent w wielu spektaklach – m.in.  „Punch Drunk” (2004) i „Test Run” (2007) –  powraca do problemu „teatru zza kulis”, granicy między sceną i widownią, relacji międzyludzkich w teatrze. Współpraca z Vincent Dance Theatre ma znaczenie dla twórczości własnej Orlika, który również podejmuje tematy zaczerpnięte z teatralnej „kuchni”, chociażby w „Wysokich obcasach” przygotowanych dla Opery Krakowskiej w 2007 roku. Wraca do nich także, choć w zupełnie inny, całkowicie zindywidualizowany sposób, w solo „Live on stage”, rozwijając wątek kondycji artysty i jego uzależnienia od akceptacji widzów. 

„Live on stage” / fot. Jakub Wittchen

Sam Janusz Orlik przyznaje, że bliski jest mu sposób, w jaki Vincent tworzy i cementuje swój zespół – poprzez wspólne podróże i czas poświęcany każdemu artyście z osobna: „Charlotte ma ogromny dar «wywlekania» emocji «from the inside out»” – opowiada. Podobną drogą poszedł sam, tworząc swoją pierwszą solową choreografię „a bliźniego swego jak siebie samego”, zrealizowaną w ramach I edycji programu Solo Projekt (2006) w Starym Browarze. Samotny mężczyzna, skulony na kanapie, w przestrzeni kameralnej i intymnej, opowiada o własnej samotności. Jego gest trafia jednak w pustkę, pozostaje bez odpowiedzi. Wkraczając w zaznaczoą na scenie strefę cienia, bohater bada ciemną stronę swoich emocji, swoją traumę i frustrację, aby pod koniec spektaklu powrócić w przestrzeń jasno oświetloną, pozostawiając za sobą trudną do oswojenia ciemność. Ten bardzo osobisty spektakl bliższy jest tradycyjnemu teatrowi tańca niż często pojawiającym się w ramach programu Stary Browar Nowy Taniec spektaklom o charakterze performansu i choreografiom opartym na czystym ruchu. 

Janusz Orlik wybrał formę spektaklu solowego już dwukrotnie, uważa bowiem, że jest to wypowiedź artystyczna najbardziej autorska, najbardziej „własna”. Ma jednak świadomość, że „solo jest bardzo samotnym spektaklem” i często konsultuje swoje prace z osobami z zewnątrz, między innymi z Joanną Leśnierowską, także choreografką i perfomerką, której opinii zasięga w kwestii dramaturgii, zapraszając ją także do współpracy jako reżysera światła. Po „a bliźniego swego jak siebie samego” (2006) stworzył, także w przestrzeniach Starego Browaru, „Live on stage” (2008) – rozrachunek z kondycją artysty – klauna, szukającego różnych sposobów (także sztuczek), aby przypodobać się publiczności, zmagającego się z własną niedoskonałością; szukającego spełnienia w różnych scenicznych wcieleniach – w tańcu, grze na instrumencie, śpiewie. To przykład choreografii autotematycznej, lubianej zresztą przez młodych choreografów (innym poznańskim przykładem solowego spektaklu o podobnej problematyce był „Manifest” w choreografii Natalii Draganik), a także gra z elementami pochodzącymi z różnych estetyk, m.in. cyrku, koncertu rockowego czy dyskoteki, które składają się na obraz artysty – sprawnego żonglera, przejmującego z rozmaitych źródeł te elementy spektaklu, które – jako najbardziej widowiskowe – zapewniają najgorętsze oklaski publiczności. Orlik podkreśla, że „Live on stage” – lekkie, żartobliwe, zrealizowane z humorem i swadą – było próbą przezwyciężenia poważnej tonacji w jego dotychczasowych przedstawieniach.

Należąc do tancerzy „ucieleśniających” muzykę, którą tańczą, i do bardzo muzykalnych choreografów, Orlik zaczyna tworzyć spektakl pod wpływem impulsu płynącego z muzyki. „Muzyka podpowiada mi wiele obrazów, one są zapisane w partyturze, w rytmie” – zaznacza choreograf. Widać to zwłaszcza w „Święcie wiosny” (2011) – choreografii, w której związek muzyki z ruchem sprawia wrażenie organicznego i nierozerwalnego, a jedynym instrumentem potrzebnym do interpretacji dzieła Strawińskiego okazują się ludzkie ciała, przekładające w pustej przestrzeni sceny skomplikowaną strukturę rytmiczną kompozycji Strawińskiego na zawrotnie szybki ruch z mnóstwem obrotów. Charakterystyczną cechą tego ruchu jest powrót, na zasadzie refrenu czy scalającego utwór kompozycyjnie leitmotivu, tego samego elementu – gwałtownego, nieomal dzikiego uderzania stopami o ziemię. Ten stały kontakt z podłogą, ziemią wiąże choreografię Orlika z tradycją wystawiania „Święta wiosny”, w pierwotnym zamyśle odwołującego się do pogańskiego rytuału urodzaju. Ruch jest tu związany z intensywnym wysiłkiem, niemal widać pot spływający po ciałach. Częściowe obnażenie i rytmiczne plemienne skoki, niczym nieskrępowane ocieranie kostiumem potu oddala jego choreografię od baletowej konwencji, elegancji i stosowności. 

„Święto wiosny” to moment na choreograficznej drodze Orlika, w którym dochodzi do niemal całkowitej redukcji scenografii  i innych elementów widowiska teatralnego. Ta redukcja zachodzi w jego pracy choreograficznej stopniowo. W „a bliźniego swego jak siebie samego” na scenie dominuje jeden element – oświetlona kanapa, w „Live on stage”, scenę wypełniają śmieci (aluzja do zbędności scenografii, pustki znaczeniowej, braku uzasadnienia dla rekwizytów), wreszcie w „Święcie wiosny” scenografia znika całkowicie – pozostaje pusta przestrzeń. 

Analizując pracę choreograficzną Janusza Orlika od strony warsztatowej, można zaryzykować twierdzenie, że przygotowywanie materiału ruchowego stanowi jej ostatni etap. Najpierw pojawia się temat, następnie choreograf prowadzi „research”, poszukuje publikacji, tekstów, muzyki i fotografii. Orlik podkreśla, że cały materiał ruchowy powstaje na sali, już po wejściu do studia. W trakcie pracy często dochodzi do zmian pierwotnych założeń i nieoczekiwanych rozwiązań, wiodących w zupełnie innym kierunku niż podpowiadały początkowe intuicje. 

Co najmniej dwa projekty zajmują w artystycznym życiorysie Orlika miejsce osobne i szczególne. To „Exéresemonobloc”  –  jego wczesna (2004) choreografia tańczona wspólnie z Pią Libicką, będąca rozrachunkiem z okresem choroby, która pozbawiła tancerkę szansy na profesjonalną karierę w balecie. Choreografia Orlika pomyślana była jako montaż słowno-choreograficzny, z wykorzystaniem m.in. fragmentów filmowych pokazujących balerinę upadającą podczas tańczenia klasycznej wariacji, a następnie niezdolną do dalszego ruchu.  Jej biograficzność widać również w scenografii szpitalnego pokoju i kulach ortopedycznych wspomagających ruch. Wszystko to, w połączeniu z bezpośrednią relacją Libickiej, która opowiada o kolejnych etapach choroby, tworzy metaforyczną opowieść o stopniowym  przewartościowaniu marzeń, pożegnaniu ze sztuką tańca klasycznego i powrocie na scenę po to, aby rozliczyć się z chorobą. 

Innym „osobnym” przedsięwzięciem, w którym obecnie uczestniczy Janusz Orlik, jest społeczno-artystyczny projekt „Wielkopolska – Rewolucje”. Jego założeniem jest umożliwienie spotkania mieszkańcom mniejszych ośrodków Wielkopolski z twórcami sztuki eksperymentalnej i awangardowej. Wspólnie z dwudziestoosobową grupą kobiet z sołectwa Kołata w wielkopolskiej gminie Pobiedziska, Orlik przygotowuje spektakl-pokaz mody ekologicznej, którego dopełnieniem będą kostiumy wykonane ze starych ubrań, wpisujące się w nurt ecodesignu i recyklingu, wykonane pod opieką Magdy Hasiak. W przygotowanej przez Orlika choreografii Kołacianki zatańczą w zaprojektowanych przez siebie kostiumach. Premiera pokazu odbędzie się w grudniu 2012 roku w poznańskiej Concordii Design, a później w Ośrodku Kultury w Pobiedziskach. „Dla uczestniczek udział w projekcie oznacza czas dla siebie, to jest spektakl dla nich. Nie mają odgrywać roli, mają być sobą” – mówi Orlik. Ciekawi go, jak osoby nie będące profesjonalistami w tańcu, interpretują ruchy, adaptując je na własny sposób. „W tej pracy najważniejszy jest proces, w którym Kołacianki uczestniczą” – dodaje choreograf.  

Orlik to tancerz o świetnym przygotowaniu technicznym, który odebrał gruntowne wykształcenie w szkołach baletowych w Poznaniu i w Warszawie, choreograf eksperymentujący z każdą formą ruchu. Artysta programowo odchodzący od raz wykorzystanych środków wyrazu, aby odnaleźć nowe. 

Wszystkie cytaty pochodzą z rozmowy przeprowadzonej na potrzeby tekstu.