Dwadzieścia pięć tysięcy artystów
fot. Edinburgh International Festival

Dwadzieścia pięć tysięcy artystów

Rozmowa z Jonathanem Millsem

Czym może być Festiwal w Edynburgu w czasie, w którym Wielka Brytania jest gospodarzem Igrzysk Olimpijskich? Skoro przez londyńskie stadiony przewija się nowe pokolenie sportowców, my zaprosiliśmy nowe pokolenie artystów

Jeszcze 3 minuty czytania

AGATA DIDUSZKO-ZYGLEWSKA: Chcę pana zapytać oczywiście o obecność polskich artystów na Międzynarodowym Festiwalu w Edynburgu…
JONATHAN MILLS
: Jednym z największych projektów tegorocznego festiwalu jest otwarcie nowego miejsca, które dzięki swojej skali pozwoli nam prezentować produkcje zbyt duże dla konwencjonalnego teatru. To ogromny magazyn – The Royal Highland Centre. „2008: Makbet” Grzegorza Jarzyny będzie pierwszą z trzech głównych prezentacji w tym miejscu. Dwie pozostałe to „My Fair Lady – A Language Laboratory” Christopha Marthalera oraz „The Castaways of the Folespoir” Ariane Mnouchkine. Te trzy spektakle to prezentacja pracy ważnych europejskich twórców trzech pokoleń. Spektakl Jarzyny to bardzo szczególna i bardzo aktualna wersja „Makbeta”. Grzegorz pokazuje, że zdrada i zło to nie są pojęcia, które możemy spokojnie odłożyć do lamusa. Umieszczenie polskich aktorów w scenerii przypominającej Kuwejt z lat 90., późniejszy Irak czy dzisiejszą Syrię sprawia, że „2008: Makbet” staje się uniwersalną opowieścią o walce o utrzymanie władzy, która prowadzi do tragedii. Uważam, że ten spektakl opowiada o czymś charakterystycznym dla współczesności, co nie istniało jeszcze w czasach Szekspira – o zmechanizowanej i niezwykle skutecznej machinie destrukcji, której po uruchomieniu nie można już zatrzymać. To monumentalny spektakl, który poza Polską pokazano do tej pory tylko dwa razy. Niełatwo z nim podróżować. Jego scenografia jest zbyt duża, a wymagania techniczne – zbyt skomplikowane. Tylko niektóre festiwale, jak nasz, są w stanie zaprosić do siebie taką produkcję.

Dlaczego spośród wszystkich polskich reżyserów zaprosił pan akurat Grzegorza Jarzynę?
Jonathan Mills / fot. Drew FarrellKiedy Jarzyna przyjechał do nas cztery lata temu ze spektaklem „4.48 Psychosis”, jego pokaz był objawieniem dla szkockiej publiczności. O tym pewnie nie myśli się w Polsce, ale pokazując w Szkocji „Psychosis” Jarzyna przywołał bardzo istotną postać szkockiego teatru, Sarah Kane. Znajomi Kane, którzy obejrzeli ten spektakl, byli zaszokowani i wstrząśnięci. Nie chodziło jedynie o moc i wyciszenie emanujące ze sceny, ale także o Magdalenę Cielecką, która tak bardzo przypomina Sarah. To silne fizyczne podobieństwo potęgowało moc spektaklu.

Tym razem wraca ze spektaklem zwierającym o wiele bardziej uniwersalną wizję, niemniej silnie osadzonym w „szkockiej tragedii”. Oryginalna sceneria akcji „Makbeta” – chociaż w spektaklu nie ma bezpośrednich odniesień do niej – znajduje się w niewielkiej odległości od Edynburga. Spektakl przywołuje niezwykle sugestywną i esencjonalną szkocką historię, która ma też, niestety, wymiar uniwersalny – dlatego te wszystkie przekleństwa i tragiczne zwroty akcji przemawiają do publiczności w każdym zakątku świata.

Dwa inne polskie nazwiska na festiwalu są związane z muzyką…
Gościmy w tym roku na festiwalu dwie orkiestry: The London Symphony Orchestra z dyrygentem Valerym Gergievem oraz The Cleveland Orchestra z Franzem Welser-Möstem. The London Symphony Orchestra zagra wszystkie symfonie Brahmsa i koncerty skrzypcowe Szymanowskiego. Te niewiarygodnie liryczne wirtuozerskie utwory skrzypcowe wykonają Nicola Benedetti oraz Leonidas Kavakos. Szymanowski i Gergiev spotkali się już w Edynburgu, bo to właśnie tutaj w 2008 roku maestro Gergiev dyrygował operą „Król Roger” zrealizowaną przez Mariusza Trelińskiego. To był wielki sukces i objawienie zarówno dla publiczności, jak dla samego Gergieva – Szymanowski okazał się cudownie lirycznym i przystępnym kompozytorem. Jego orkiestracje są barwne i świetliste. Ta muzyka od razu chwyta za serce. Wiele osób mówi: Szymanowski – to brzmi jak coś trudnego. Odpowiadam im: pomyślcie o Ravelu i Janáčku, przecież o nich nie mówicie, że to coś trudnego, ich muzyka jest piękna i prosta. Nie chodzi mi o prostotę w złym sensie, chodzi o niehermetyczność. Potrzebujemy waszej pomocy w propagowaniu twórczości tego wielkiego polskiego artysty, który – dzięki prezentacjom na naszym festiwalu i dyrygenturze takich mistrzów jak Gergiev – zyskuje swoje miejsce w repertuarze. Szymanowski naprawdę zasługuje na to miejsce jako popularny twórca pierwszej połowy XX wieku. To artysta tej samej klasy co Ravel i Janáček.

Jonathan Mills

Mills jest kompozytorem, autorem m.in. oper „The Ghost Wife” i „Eternity Man”. Ukończył kompozycję na University of Sydney i architekturę akustyczną w Royal Melbourne Institute of Technology, w Australii. Był dyrektorem artystycznym Melbourne Festival i profesorem na University of Melbourne.

Obecnie jest dyrektorem Międzynarodowego Festiwalu Edynburskiego, jednej z najstarszych i najważniejszych imprez kulturalnych w Europie. Festiwal ten odbywa się nieprzerwanie od 1947 roku. Przez wiele lat było to jedno ogromne wydarzenie łączące wszystkie dziedziny twórczości artystycznej. Obecnie podzielił się na szereg różnych wydarzeń tematycznych, pod szyldem Międzynarodowego Festiwalu Edynburskiego zostawiając sztuki sceniczne (performance arts). Jonathan Mills pełni swą funkcję od października 2006 roku.

The Cleveland Orchestra zagra dwa utwory  Lutosławskiego: „Koncert na orkiestrę” oraz „Koncert fortepianowy” – obydwa z towarzyszeniem niemieckiego pianisty Larsa Vogta.

Te propozycje programowe to mój wkład w propagowanie kultury polskiej. Zależało mi przy tym na zrównoważeniu programu muzycznego i pokazaniu: tak polska muzyka wyglądała na początku XX wieku, a tak na końcu. Przywołując twórczość polskich artystów podczas festiwalu, chciałem także pokazać, że jeżeli szukalibyśmy kraju, którego losy byłyby emblematyczne dla przeszłości i przyszłości Europy, warto skupić się na Polsce. Polityczne dzieje Polski, jej geograficzne położenie oraz różnorakie inne uwarunkowania złożyły się na dość skomplikowaną historię, ale Polska zawsze zachowywała zawziętość w niezależności ducha. Polska kultura nigdy nie została zredukowana do satelity żadnej innej kultury. Była wyzywająco niezależna. To niezwykłe osiągnięcie – nie tylko samych wielkich artystów, ale bardziej generalnie specyficznej polskiej mentalności, polskiego stanu umysłu. Dlatego właśnie interesuję się waszym krajem i waszą kulturą.

W jaki sposób pracuje pan nad poszczególnymi edycjami Festiwalu? Od czego zależą pańskie wybory programowe?
W historii festiwalu byli dyrektorzy, którzy podchodzili do program w sposób bardzo osobisty. Ja próbuję otworzyć proces programowania i krążyć wokół konkretnej idei, tematu, sprawy. Na przykład zeszłoroczny festiwal skupiał się na relacjach pomiędzy performerami z Azji i z Europy, ze szczególnym uwzględnieniem wzajemności wpływów.
Tegoroczne wybory odnosiły się w dużej mierze do kontekstu olimpijskiego: czym może być nasz festiwal w czasie, w którym Wielka Brytania jest gospodarzem Igrzysk Olimpijskich? Myśleliśmy o tym, że skoro na londyńskich stadionach przewija się nowe pokolenie sportowców, my możemy zaprosić na Festiwal nowe pokolenie artystów. Tak stary i znany festiwal jak nasz powinien dawać artystom różnych pokoleń możliwość systematycznych spotkań i konfrontacji.
Postanowiliśmy skupić się na młodych grupach, gromadzących profesjonalistów przyszłości, takich jak Julia Dance Ensemble z Nowego Jorku, The Gustav Mahler Youth Orchestra czy European Union Youth Orchestra, która skupia w jednym zespole młodych instrumentalistów ze wszystkich krajów Zjednoczonej Europy. Przyjedzie też Dmitry Krymov ze swoim Moskiewskim Teatrem Laboratorium, w którym kształci młodych performerów. Niektórzy z nich wystąpią w jego inscenizacji „Snu nocy letniej”.

Spróbuje pan przekonać kibiców Igrzysk, że sztuka jest równie podniecająca jak sport?
Nie zamierzam nikogo przekonywać. Sądzę, że nie musimy tego robić. Do Londynu przyjeżdża dwadzieścia tysięcy sportowców, a do Edynburga dwadzieścia pięć tysięcy artystów. Nie mam wątpliwości co do tego, że zdrowie każdego społeczeństwa zależy od kreatywności i innowacyjnego myślenia jego obywateli, czyli od sztuki i nauki. Więcej osób rozumie istotę człowieczeństwa – mam tu na myśli ludzkie słabości i wyzwania, przed którymi stają ludzie w różnych zakątkach świata – dzięki doświadczeniom kulturalnym, a nie dzięki sportowemu doświadczeniu współzawodnictwa.
Nie zamierzamy być echem Olimpiady. Nasze przedsięwzięcie ma tak ustabilizowaną pozycję i tak ogromną skalę, że nie musimy tego robić, ale chcemy, żeby ludzie przy okazji tak unikatowego wydarzenia, jak goszczenie Olimpiady w naszym kraju, nie zapomnieli o niezwykłym festiwalu, który działa tutaj od 1947 roku w duchu wartości, pokoju i pomyślnego rozwoju.

Po raz pierwszy festiwalowi będzie towarzyszył Międzynarodowy Szczyt Kulturalny, na który przyjadą ministrowie kultury z różnych krajów, artyści i intelektualiści. Czym będzie to wydarzenie?
Edynburskie festiwale razem wzięte to ekscytujące międzynarodowe spotkanie talentów, dlatego uważamy, że mamy – razem z naszymi partnerami: British Council oraz rządami Wielkiej Brytanii i Szkocji – mandat do zwołania tego Szczytu, który odbędzie się w Edynburgu dzień po zamknięciu londyńskich Igrzysk. To wydarzenie ma służyć omówieniu takich kwestii jak wymiana kulturalna, mechanizmy kultury w dyplomacji, relacje sektora kultury z władzami na poziomie lokalnym, regionalnym, narodowym i ponadnarodowym. Chodzi o sprecyzowanie naszych sposobów myślenia o kulturze. Przyjrzymy się różnym modelom wspierania sztuki, metodom nauczania i przekazywania umiejętności związanych z warsztatem pracy w sektorze kultury, a także relacjom  kultury z technologią.

Jakie widzi pan główne problemy, z którymi muszą mierzyć się obecnie sztuki performatywne?
Dialog pomiędzy artystami a politykami to podstawa. Nie wystarczy powiedzieć: robią cięcia, a to dranie! Trzeba zastanowić się, jak dostarczyć politykom amunicję, czyli argumenty, których mogliby używać na rzecz sztuki. Jeśli sami tego nie zrobimy, nikt nas nie wyręczy. Aktor czy reżyser – każdy musi otworzyć się na to, że efekty jego pracy można zmierzyć. Zachęcałbym wszystkich do rezygnacji z doktrynerstwa na rzecz współpracy.


Program POLSKA ARTS EDINBURGH 2012 powstał we współpracy z Instytutem Adama Mickiewicza.

Fragmenty spektaklu „Makbet: 2007” pochodzą z płyty wydanej właśnie przez Narodowy Instytut Audiowizualny.