Dama z łasiczką,
kawaler z pudelkiem

Marek Zaleski

Nowa powieść Michała Witkowskiego opowiada o nas – mutantach żyjących w wielu rzeczywistościach i nie potrafiących z żadnej zrezygnować

Jeszcze 1 minuta czytania

Najnowsza powieść  Michała Witkowskiego opatrzona została mottem z „Metamorfoz” Owidiusza: „W nową postać zmienione chcę opiewać ciała”. Opowiada o ludziach, którzy gwałtownie się przepoczwarzają, o Polsce i całej tej części Europy, która zmienia swój kształt: wiary, nawyki, kryteria osądu, potrzeby i upodobania. Kto jest kim w Polsce Anno Domini 2009? I co to znaczy być sobą?

Tytułowa bohaterka, niegdysiejsza sierotka Marysia, teraz uprawia bardzo męski zawód i, jak na jeżdżącego na międzynarodowych trasach kierowcę tira przystało, ma wielki ambit na przydrożnych facetów. Drugi bohater to Waldek Mandarynka alias Waldi, chłopiec z głębokiej prowincji robiący karierę w Big Brotherze, a wkrótce wielka gwiazda estrady i telewizji. Spotykają się nieoczekiwanie na plebanii u księdza-biznesmena, twórcy rozrywkowo-medycznego imperium, do którego przyprowadzi Margot na komputerowe egzorcyzmy jej znajomy z hotelu (pralni pieniędzy wielkiego mafioso).

Michał Witkowski „Margot”. Świat Książki,
Warszawa, 208 stron, w księgarniach
od 25 sierpnia 2009
Prócz tej dwójki powieść wypełnia cała galeria postaci pobocznych: Asia – nowa polska święta prowadząca radiowe rozmowy, Czarna Greta – lesbijka będąca wcieleniem machismo, kochanka Waldiego, czyli Starzejąca Się z Wdziękiem Gwiazda,  uosabiający nowe elity tłumek ludzi z telewizji i show-biznesu. Wszyscy oni wypełniają karty świata Witkowskiego, współczesnego Grand Guignol z zatartymi granicami sacrumprofanum.

Maskarada uprawiana w tej powieści jest czytelna: pierwowzory powieściowych postaci bez najmniejszych trudności rozpozna także ten czytelnik, który nie jest wielbicielem tabloidów (głównie zresztą dlatego, że dziś wszystkie gazety do tabloidów się upodobniły). Dziś nic nie jest identyczne tylko ze sobą. „Dwa w jednym” to minimalistyczna wersja powszechnie  obowiązującej formuły. Także w tej książce. Jest ona socjologiczną diagnozą i zarazem literaturą pop.

Rzecz nie w tym, że na co dzień żyjemy w rozmaitych rzeczywistościach, raczej w tym, że z żadnej już nie potrafimy zrezygnować. Świetnie znajdujemy się jako wielbiciele damy z łasiczką i internetowego Pudelka, czytelnicy Kafki i blogów. Staliśmy się uzależnieni. Autor to wie i daje sobie i nam na to koncesję. Ma być i strasznie, i śmiesznie, mądrze i głupio, pięknie i banalnie, i materialnie, i ulotnie. Obowiązuje zasada telewizyjnego show i qui pro quo znanego z szekspirowskich przebieranek.

Ale świat pędzi. Czy my, czytelnicy tej książki, podobnie jak jej bohaterowie, nie jesteśmy już gdzie indziej, aniżeli nam (i im) się wydaje? Waldek, mimowolny uciekinier z tamtego wspaniałego świata, stojący na powrót na przystanku autobusowym w swojej wiosce, jak na progu do kolejnego świata,  zagubiony w jakimś  limbo,  zdaje się uosabiać tę nową kondycję. Jeszcze nie koniec przygód Waldka, i nie koniec przygód Margot. Nie ma końca feerii przemian.

„Margot” czyta się świetnie, może nazbyt dobrze. Dla mnie jednak literackie tour de force Michała Witkowskiego to ciągle „Lubiewo”, powieść o homoseksualnym podziemiu w komunistycznej Polsce i początkach kultury gejowskiej w Polsce dzisiejszej. Tam postaci były sobą i wyjęzyczały się na swój własny sposób, tutaj są kukiełkami: stylizowane i mówiące trochę rolą  z sitcomu. Cóż, medium is the message. Do czasu.

Pod koniec powieść zaczyna się na nowo. Waldek-kukiełka może odzyska głos, nienasycona Margot rusza w nową rajzę. W tej i w poprzednich swoich książkach, Witkowski objawił się jako świetny obserwator realiów obyczajowych, piewca świata w dobie wielkiej transformacji, obdarzony humorem wolnym od inteligenckiego szyderczego zgryzu, kronikarz czasu końca paradygmatów i trwałych tożsamości, świata triumfujących nieoczywistości.

Perypetie jego bohaterów wynikłe z inności ich seksualnych orientacji traktować można jako metaforę zmian podminowujących to, co dla wszystkich pewne i – zdawać by się mogło − uniwersalne. Tymczasem uniwersalne jest tylko pragnienie, by się wyjęzyczyć, przedstawić, zaistnieć. Za wszelką cenę.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.