Kiki z Montparnasse

Kiki z Montparnasse

Marceli Szpak

400 stron komiksowej biografii Alice Prin to właściwie strasznie ponura i przygnębiająca książka, opisująca szalone lata dwudzieste w Paryżu, koszmar biedy i upodlenia znany jako „artystyczna kolonia na Montparnasse”

Jeszcze 2 minuty czytania

Szkoła przetrwania wg Alice Prin aka Kiki z Montparnasse:

Nie ufaj weteranom, poetom, malarzom, fotografom, dziennikarzom, śpiewakom, muzykom, rzeźbiarzom, filmowcom, wieśniakom, marynarzom, właścicielom knajp, hydraulikom i piekarzom. Piekarzy strzeż się najbardziej, bo rozgrzani ciepłem buchającym z chlebowego pieca na pewno prędzej czy później pokażą ci fiuta, prosząc w rewanżu o obnażenie piersi. Jeśli się zgodzisz, jesteś skończona.

Z mężczyzn godni zaufania są tylko śmieciarze i poborcy podatkowi.

Nie wyjeżdżaj nigdy do miasta. W mieście nie ma poziomek na krzakach, życie jest drogie, praca męcząca, zarobki żadne. W dodatku cena twoich piersi coraz mocniej spada, z trzech franków na dziesięć sou i albo pokażesz coś więcej, albo nadgorliwi wierzyciele poparzą ci twarz witriolem.

Jeśli do wyboru masz kurestwo lub sztukę – wybierz kurestwo, sztuka sprowadzi cię na manowce.

Jeśli wybrałaś już sztukę, to nie mieszaj jej z piciem i narkotykami. Od wina spuchniesz, utyjesz, zdziadziejesz, koka wypali ci kalorie i mózg, pod wpływem opium przestaniesz odróżniać życie od sztuki, heroina odbierze ci najlepszych kumpli, bardziej zabójcza od niej jest tylko poezja.

Ostatecznie może być haszysz, poprawia percepcję kolorów.

Zacznij ćwiczyć się w biciu. Wal jak facet – z pięści i z kopa, doprawiając dziewczyńskimi chwytami za kudły i pazurami po oczach. Nigdy nie pozwalaj, żeby któryś z nich walnął cię bezkarnie, zresztą jeśli oboje macie podbite oczy, wyglądacie wtedy na jeszcze bardziej zakochanych. Nie bij policjantów, bo pójdziesz siedzieć.

Kobiet też nie bij, wystarczy, że je publicznie upokorzysz.

Nie wierz, kiedy ci mówią, że zrobią z ciebie gwiazdę, królową, boginię ekranów. Nie słuchaj, kiedy wmawiają, że chcą się żenić, płodzić z tobą dzieci, że jesteś dla nich jedyna, najpiękniejsza i że zabiorą cię do Ameryki. Powiedzą właściwie wszystko, żebyś się rozebrała, więc nie ma sensu wiązać z tym żadnych nadziei.

No i na pewno nie pożyczaj im pieniędzy na to, by mogli zrealizować te wszystkie obietnice.

Twarda bądź. Czegokolwiek byś nie zrobiła, jak wielu obrazów, książek i płyt byś nie sprzedawała, w ilu artystycznych rewolucjach nie wzięłabyś udziału, staraj się pamiętać, że dla nich to nie ma żadnego znaczenia. W ostatecznym rozrachunku i tak zawsze będziesz tylko kobietą, maskotką, pociesznym zwierzątkiem ze wsi, które lubi pokazywać piersi za pieniądze i czasem maluje ucieszne bazgroły.

Nawet nie próbuj im mówić, że sztuka to zabawa, bo dla nich to kwestia życia i śmierci.

„Kiki z Montparnasse’u”, scenariusz:
José-Louis Bocquet, rysunki: Catel.

Kultura Gniewu, 416 stron, Warszawa 2012
Tyle wniosków. 400 stron komiksowej biografii Alice Prin to właściwie strasznie ponura i przygnębiająca książka, opisująca szalone lata dwudzieste w Paryżu, koszmar biedy i upodlenia znany z podręczników historii sztuki i amerykańskich blockbusterów jako „artystyczna kolonia na Montparnasse”. Temat w komiksie nie nowy, świetnie zrealizowany między innymi w „Gangu Hemingway’a” Jasona i podobnie jak w tamtym komiksie, wymusza zastanowienie się nad tym, jak w takich warunkach mogła powstawać sztuka. Paryż pokazany w „Kiki z Montparnasse” to ta sama okrutna, mordercza metropolia, jaką opisywał Miller w „Zwrotniku Raka”, ta sama nędza jakiej doświadczał Orwell, pisząc „Na dnie w Paryżu i w Londynie”, miasto w niczym nie przypominające baśniowej scenografii Allenowskiego kiczu „O północy w Paryżu”.

Sama Kiki to również typowa postać z epoki – dziewczyna ze wsi, wychowywana przez prostą babcię-analfabetkę, nagle przetransportowana do Paryża i zmuszona do szukania pracy, stojąca w obliczu drastycznych wyborów – pozowanie, najczęściej nago, prostytucja lub upokarzająca praca za dniówkę nie wystarczającą na przetrwanie dnia. Kiedy w 1901 roku Charles-Louis Philippe opowiedział historię podobnej dziewczyny w swojej nieco już dziś zapomnianej, a nadal doskonałej książce „Bubu z Montparnasse”, opisując bez upiększeń życie prostytutek, ich uzależnienie od mężczyzn, kompletną bezsilność w obliczu męskiej przemocy, momentalnie podniosły się oskarżenia o przesadę, obrazę moralności i zbytnie czarnowidztwo. Opublikowana w XXI wieku komiksowa biografia Kiki, pokazuje, że autor „Bubu” nie przesadzał ani trochę, a bycie kobietą w Paryżu u progu ubiegłego stulecia, było najgorszą z możliwych ról społecznych, jakie mogły się komuś przytrafić. Podobnie jak Berthe, bohaterka powieści Phillipe’a, Kiki pozbawiona męskiej opieki, jest całkowicie bezsilna i bezwolna. Wiedząc, że tylko tak może zapewnić sobie przetrwanie, pójdzie z każdym facetem, który zapewni jej dach nad głową i odrobinę czułości, jednak w odróżnieniu od swojej młodszej o dwadzieścia lat poprzedniczki, nie decyduje się na prostytucję, wybiera pozowanie ubogim malarzom i rzeźbiarzom. I najbardziej ponurym wnioskiem z tej opowieści jest to, że właściwie nie ma różnicy. Większość mężczyzn spotykanych przez Kiki jest oczywiście nieco bardziej okrzesana i domyta niż Bubu, stręczący Berthę na bulwarze Sewastopolskim – ich podejście do kobiet jest jednak dokładnie takie samo: kobieta jest użyteczna tylko wtedy, gdy można zarobić na niej jakieś pieniądze, dodatkowo powinna być w miarę ładna, bo to też przysparza wymiernych zysków finansowych. Mężczyzna ma prawo zrobić z nią wszystko, uzasadniając to koniecznością tworzenia sztuki.

Prosta dziewczyna ze wsi wpada w ten świat bez zastanowienia, zafascynowana awangardowymi obrazami, spektaklami, szaleństwem nocnych klubów i spelun, w których mieszkańcy, artyści, sutenerzy i przyjezdni, tak świetnie opisani później przez Millera, próbowali zapomnieć o nadciągającej nieuchronnej katastrofie. Bocquet i Catel robią sporo, by rozjaśnić trochę tę tragiczną historię, pokazując Kiki jako bezkompromisową, spontaniczną dziewczynę, kojarzącą się nieco z Zazi, która w 1959 roku zaprowadzi w Paryżu rządy totalnego chaosu. Oboje budują narrację w taki sposób, by zaistniało wrażenie, że Alice Prin miała w swoim życiu jakąś szansę wyboru. Niestety każda z tych szans była tylko pozorna, a tragiczny koniec jaki spotkał dawną Królową Montparnasse to tylko logiczna konsekwencja faktu, że próbując wyrwać się poza sztywne ramy konwenansu i roli społecznej, skazała się na zagładę. Mimo tego, że rysunki Catel przedstawiają nastrojowe zaułki Paryża i nadmorskich kurortów w uproszczony sposób, a scenografia prawie całkowicie wyczyszczona jest ze śladów brudu i ubóstwa, mimo że większość mężczyzn przewijających się przez historię Kiki zaprezentowanych zostaje w dość ciepły i lekko karykaturalny sposób, a w samej historii znalazło się miejsce i dla zabawnych dialogów, i świetnych żartów rysunkowych, zamyka się tę książkę z poczuciem ulgi i sporego smutku, odkrywając ponownie, że historie modelek, współżyjących z „artystyczną kolonią Montparnasse”, to doskonały materiał na film, który mógłby odkłamać kompletnie zamerykanizowaną w ostatnich latach legendę Paryża lat dwudziestych i pokazać piekło, w jakim rodziły się najważniejsze awangardy XX wieku.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.