„L'oracolo in Messenia” Vivaldiego na płycie

Tomasz Cyz

Po „L’oracolo in Messenia” pozostało jedynie libretto wiedeńskiej wersji – i to właśnie do niego Fabio Biondi dopisał partyturę

Jeszcze 1 minuta czytania

W grudniu 2011 roku Fabio Biondi przywiózł do Krakowa (w ramach cyklu Opera Rara) zrekonstruowaną partyturę opery „L'oracolo in Messenia” Vivaldiego. Miesiąc później zarejestrował dzieło w wiedeńskim Konzerthausie. 

A. Vivaldi „L’oracolo in Messenia”.
Fabio Biondi (dyr.), soliści, Europa Galante,
2 CD, Virgin Classics/EMI 2012.
Podobno Vivaldi nie mógł znaleźć poklasku w Wenecji pod koniec lat 30. XVIII wieku, więc nowym dziełem („L’oracolo in Messenia” właśnie) chciał podbić Wiedeń. Nie udało się. Ani wykonanie w Wenecji (28 grudnia 1737, Teatro S. Angelo), ani pośmiertne w Wiedniu (karnawał 1742, Kärntnertortheater) nie przyniosło spodziewanych rezultatów. Po „L’oracolo in Messenia” pozostało jedynie libretto wiedeńskiej wersji – i to właśnie do niego Fabio Biondi dopisał partyturę. Zrekonstruowana przez włoskiego dyrygenta i skrzypka opera zawiera więc arie Vivaldiego, arie Giacomellego (z opery „Merope”) oraz jedną arię Hassego.

A słucha się tego bez cienia wątpliwości co do wspólnej jakości, bez zmrużenia oka – mimo ponad 150 minut muzyki. Wymieńmy solistów: tenor Magnus Staveland (Polifonte), mezzosoprany: Ann Hallenberg (Merope), Vivica Genaux (Epitide), Romina Basso (Elmira) i Franziska Gottwald (Licisco), sopran Julia Lezhneva (Trasimede), kontratenor Xavier Sabata (Anassandro). Nie opisujmy fabuły, bo mogłoby nie wystarczyć miejsca na wszystkie wątki i zwroty akcji. Posłuchajmy muzyki.

„Muzyka «L’Oracolo...» jest bardzo różnorodna – każda aria inna, wyjątkowa. Na dodatek zachowany jest dramatyczny umiar” – mówił Klaudii Baranowskiej Biondi. Weźmy choćby arię „Nell'orror di notte oscura” (III akt) Licisco, arię Hassego. Albo „Son qual nave” (II akt) Trasimede. Albo „Se mi vedi nel mio pianto” (I akt) Elmiry. Nie tylko zresztą te. Posłuchajmy całości. Tego, jak Biondi i jego muzycy z Europa Galante trzymają puls, prowadzą narrację, jak poddają się zmiennym rytmom i emocjom. I nie ma w tym nic z galanterii. Jest rozkosz, dzikość, trwanie. Kogo to nie zachwyci, ten trąba. A dla tego instrumentu w tej muzyce akurat miejsca nie ma.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.