ALFABET
„CZARODZIEJSKIEJ GÓRY”:
E jak Ero(t)ica

Małgorzata Łukasiewicz

Jeszcze 1 minuta czytania

Gdy umarł Joachim Ziemssen – a przypomnijmy, że umarł po żołniersku i mężnie, choć na sanatoryjnym łóżku – pani Stöhr wykrzykiwała „bohater, bohater” i domagała się, „aby nad jego grobem wykonana została «Erotica» Beethovena”.

Kalambur, co tu dużo gadać, jest przedni. Minimalny zabieg, a efekt kolosalny. Dodanie jednej zaledwie litery zmienia całkowicie znaczenie, ba, wywraca wszystko na opak.

Przypadek pani Stöhr od początku daje Castorpowi do myślenia: jak to możliwe, by choroba szła w parze z głupotą, skoro choroba powinna człowieka wysubtelniać. Związki między chorobą a poznaniem i samopoznaniem należą do głównych wątków powieści. Mann wypowiadał się na ten temat także przy innych okazjach, np. pisząc o Dostojewskim, o Schillerze, o Nietzschem czy o teoriach Freuda.

Właśnie od Freuda wiemy, że rzekome nonsensy, które nam się wymykają w mowie, mogą mieć sens, ukryty głęboko w mechanizmach gry świadomości i podświadomości. W „Psychopatologii życia codziennego” i we „Wstępie do psychoanalizy” Freud przytacza i analizuje setki takich przejęzyczeń, w tym zaczerpniętych z literatury.

Pierwsza styczność Manna z Freudem datuje się na rok 1911: w „Śmierci w Wenecji” widać refleksy szkicu Freuda o „Gradivie” Wilhelma Jensena. W „Czarodziejskiej górze” psychoanaliza ma swego rzecznika w doktorze Krokowskim, którego prelekcje nasycone są treściami przejętymi z „Trzech rozpraw o teorii seksualnej”. Bardziej szczegółowo z teorią psychoanalityczną Mann zaznajomił się po 1925 roku, choć nie jest jasne, czy sam studiował odnośne prace, czy też znał je z licznych już wówczas omówień.

Mann widział we Freudzie bezpośredniego następcę Schopenhauera i Nietzschego, doceniał wagę psychoanalitycznego przełomu. Musiało go zajmować to, co Freud miał do powiedzenia o archaicznej wierze w magiczną moc języka, o anamnezie, o identyfikacji z mitycznymi wzorami, o chorobie jako drodze poznania.

W 1929 roku w Monachium wygłosił mowę o miejscu Freuda we współczesnej kulturze, w 1936 roku przemawiał w Wiedniu z okazji osiemdziesiątych urodzin Freuda. Ale zarazem żywił pod adresem psychoanalizy pewne zastrzeżenia czy obawy. Z  1916 roku pochodzi notatka: „Freud postępowo-destrukcyjny, jak cała psychologia. Sztuka staje się niemożliwa, gdy się ją przejrzy na wylot”.

W „Czarodziejskiej górze”, po zakończeniu seansu spirytystycznego, Hans Castorp odbiera Krokowskiemu klucze. Ten gest może mieć swoje uzasadnienie w konkretnej sytuacji, ale klucze to klucze i zawsze mają w sobie coś symbolicznego, a ich odebranie – coś z aktu przejęcia władzy. W przemówieniu na osiemdziesięciolecie Freuda jest podobnie – berło terapii, która tu utopijnie rozciąga się na całą ludzkość i budzi nadzieje lepszej, szczęśliwszej przyszłości, wkłada Mann raczej w ręce artysty niż uczonego i lekarza.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.