Jeszcze 1 minuta czytania

Filmy Doroty Buczkowskiej mają w sobie coś lunatycznego. Osłabiają połączenia nerwowe, spowalniają ruchy i zostawiają na ciele ledwo widoczne inskrypcje, ślady obcości i bezwładu w postaci mrowienia. Działają jak drobne ukąszenia i ukłucia, z których wykwitają niespodziewanie duże sińce. Na jednym filmie spod warstewki śniegu wynurza się rozedrgana krwawa kałuża, na drugim igła wbija się w skórę, pozostawiając na jej powierzchni czerwoną kropkę. Dystans spowodowany wyolbrzymieniem tych procesów, obserwowanych na co dzień, przez co prawie niezauważalnych, wywołuje uczucie odrętwienia i paniki. Prostota pomysłu zawiera w sobie szczególną ostrość. Igła dziurawi sprężynującą powierzchnię skóry, biel lodu przechodzi w mięsną, bulgocącą substancję. Pełne napięcia momenty, na które Buczkowska zwraca uwagę, wymykają się łatwym interpretacjom. Obserwuje się je jak słoik trujących konfitur o zachęcającym rubinowy kolorze. Kiedy w środku zachodzą dynamiczne procesy fermentacji i przemian, z zewnątrz widać tylko drobne, przemieszczające się pęcherzyki powietrza. Trudne do zidentyfikowania niebezpieczeństwo wisi w powietrzu. 

Fragment tekstu Marty Lisok do wystawy w katowickim BWA (2010)

Dorota Buczkowska ukończyła Wydział Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie w pracowni prof. Grzegorza Kowalskiego (2003) oraz Gender Studies na Uniwersytecie Warszawskim (2002). Zajmuje się wideo, instalacją, grafiką, fotografią, rysunkiem. Pomimo tak szerokiego obszaru zainteresowań, jej prace są bardzo spójne; zwykle przepracowują motyw krążenia, powtarzalności czy cyrkulacji.

Więcej filmów i prac artystów w Kolekcji Sztuki Współczesnej w NINATECE.