„Czas Kolażu” w Kordegardzie
Tomasz Szerszeń, praca z cyklu „Byłem pierwszym polskim surrealistą”

„Czas Kolażu” w Kordegardzie

Alek Hudzik

Na wystawie kolaż został potraktowany bezlitośnie dosłownie i zaprezentowany tak, jak pamiętamy go z albumów sztuki XX wieku. Oglądamy obiekty, które zgrabnie wiszą na ścianie i milczą

Jeszcze 1 minuta czytania

Galeria Kordegarda, położona vis à vis Pałacu Prezydenckiego, w cieple ministerialnych budynków, przez lata trwała w uśpieniu. Ostatnio sporo się tutaj zmieniło. Szkoda tylko, że chwalić instytucje przychodzi mi przy tak niefortunnej okazji jak bardzo przeciętna wystawa „Czas kolażu”.

Wystawę można podsumować jednym zdaniem: „Czas kolażu minął!”. A jednak, właściwie każda licząca się prywatna galeria ma w swojej ofercie jednego kolaża, bo taki artysta to czysty zysk. Kolaże sprzedaje się gładko; kosztują znacznie mniej niż obrazy, ale jak one są unikatami, czym łatwo skusić klienta.

„Czas kolażu”

artyści: Pola Dwurnik, Jan Dziaczkowski, Agnieszka Grodzińska, Konrad Maciejewicz, Anna Niesterowicz, Kama Sokolnicka, Mateusz Szczypiński, Tomasz Szerszeń; kuratorka: Marta Czyż, Kordegarda, Warszawa, do 16 marca 2013

Większość prac pokazywanych w Kordegardzie odwołuje się do historycznej estetyki; przyprószone są siwizną czarno-białych zdjęć, co jak przypuszczam ma nadać kolażom znamion szlachetności lub równie szlachetnej nudy. Kama Sokolnicka nawiązuje do „Ferdydurke”, cytuje smaczki i natrętne obserwacje  kolana oraz pupy, którymi raczył nas Gombrowicz. Anna Niesterowicz wyciąga podobne argumenty: tworzy wycinanki jakby wyjęte z alfabetu estetycznych trików lat dawno minionych. Wreszcie Tomasz Szerszeń, który mówi o sobie: „byłem pierwszym polskim surrealistą” i antydatuje prace z 2010 roku na dziewięćdziesiąt lat wstecz, wprowadza w jeszcze głębszą konsternacje. Jednych próbą falsyfikacji (co stanowi główny problem cyklu pytającego o istnienie polskiego surrealizmu), drugich chybionym dowcipem, bo takiego charakteru nabiera cykl wśród dziesiątek vintage'owych obrazków zawieszonych w Kordegardzie.

Anna Niesterowicz

Na wystawie próżno szukać choćby namiastki teraźniejszości; nikt nie pokusił się o eksperymenty i eksploracje współczesnych źródeł, co ma w zwyczaju choćby nieobecny na Krakowskim Przedmieściu Przemek Matecki, tworzący ubabrane farbą kolaże ze zlepków aktualnych gazet. Prace Jana Dziaczkowskiego, któremu początkowo planowano w całości poświęcić wystawę (w drugą rocznicę tragicznej śmierci), zestawione z podobnymi dziełami innych twórców – giną. Nawet kolaże Agnieszki Grodzińskiej – grające na nosie tradycji obrazu poprzez łączenie klasyków malarstwa z niezobowiązującymi fotografiami prasowymi – uwikłane w narrację wystawy, zlewają się w przyciężkawą całość. Tylko Pola Dwurnik pozytywnie zaskoczyła. Zbudowane ze znaczków pocztowych pocztówki upstrzone architekturą, w charakterystyczny dla artystki, zabawny sposób, parodiują obrazy jej ojca, Edwarda.

Cracovia, Pola Dwurnik, kolaż z fragmentów znaczków pocztowych, 2008

W Kordegardzie kolaż został potraktowany bezlitośnie dosłownie i zaprezentowany tak jak pamiętamy go z albumów sztuki XX wieku. Tym sposobem oglądamy obiekty, które zgrabnie wiszą na ścianie i milczą. A przecież kolaż funkcjonuje współcześnie również w zupełnie innych, ciekawszych odmianach. Wystarczy wejść na Tumblr, by zobaczyć świetne, internetowe prace młodych artystów, których nikt jeszcze w galeriach nie prezentuje.

widok wystawy

Na wystawie można by dalej wieszać psy, ale zamiast kopać leżącego lepiej przyjrzeć się samej Kordegardzie, która po 2010 roku odłączyła się od Zachęty. Wydawało się wtedy, że instytucja całkowicie zniknie z artystycznej mapy stolicy  zresztą i wcześniej, przy Zachęcie, traktowana była po macoszemu. Tak się jednak nie stało, bo Kordegarda w pełni odrodziła się pod auspicjami Narodowego Centrum Kultury. Pomiędzy różnorodne wystawy okolicznościowe, które ma obowiązek organizować, szczelnie poupychane są wydarzenia, którymi Kordegarda może zawstydzić znacznie większe instytucje sztuki. Prezentacje młodych artystów kuratorują tu m.in. Robert Kuśmirowskii i Mirosław Bałka (projekt KordegAART!). Galeria stała się też realną platformą pomocy i promocji młodych twórców; organizuje m.in. program „Absolwent” poświęcony praktycznym aspektom wykonywania zawodu artysty, czy spotkania z cyklu „10 x inaczej”, podczas których znany kurator lub krytyk rozmawia z młodym fotografem. Kordegardy pełno jest w internecie, aktywnie działa na Facebooku (co wciąż wśród polskich galerii nieczęste), w efekcie zawsze pełna jest zainteresowanych, licznie odwiedzających nawet te najbardziej niszowe spotkania. A wszystko to rozgrywa się na Krakowskim Przedmieściu, pełnym turystów, których, chciałoby się wierzyć, sztuka choć na chwilę skusi do środka.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.