Puste miejsce
ewewlo / Flickr CC

Puste miejsce

Jakub Żulczyk

Chłodna 25 nie była miejscem, w którym kultura promieniuje i trwa, z którego namaszcza całe miasto, oficjalnie je odchamiając. Była miejscem cenniejszym

Jeszcze 2 minuty czytania

Na Chłodnej 25 nie ma już Chłodnej 25. Nie wiem, co będzie tam teraz. Może oddział banku, może punkt ksero, a może sklep spożywczy. Lokal idealnie nadaje się na Żabkę albo Fresz. Po lewej stronie można ustawić regały, a po prawej, tam gdzie najpierw był bar, ladę, za którą jakaś zmęczona i poirytowana pani będzie sprzedawać okolicznym mieszkańcom piwo, papierosy, prezerwatywy i batoniki. Może powstanie tam gabinet kosmetyczny, stomatolog, może punkt z gazetami i zapiekankami. Nie wiem, co teraz będzie na Chłodnej 25, i nie wiem, czy prędko się dowiem, bo nie będę miał teraz żadnego interesu, aby jeździć w tamtą część miasta. Cokolwiek powstanie na miejscu Klubokawiarni Chłodna, będzie spełniało rolę pustego miejsca, leju po bombie, smutnego memoriału.

rys. Malwina KonopackaRozżalony Grzegorz Lewandowski, zawiadowca i właściciel całego interesu, miał rację. Na Chłodnej 25 przede wszystkim piło się wódkę i łobuzowało. Taka jest specyfika lokali rozrywkowych, nieważne o jak dużym kulturotwórczym zapleczu – przede wszystkim daje się w nich w gaz i głośno rozmawia, a bezlitosna dynamika etanolu sprawia, że te rozmowy stają się z każdą upływającą minutą coraz głośniejsze i coraz mniej sensowne. Tyle że niestety, jak świat światem, picie wódki i łobuzowanie tworzy kulturę. To w takich miejscach jak Chłodna 25 powstają zespoły, pakty, przewalają się pomysły, zawiązują znajomości. Specyfiką Chłodnej 25 było to, że wiele urodzonych w niej pomysłów można było realizować już na miejscu.

Chłodna była miejscem otwartym, domem dla pomysłów lepszych i gorszych, koncertów, jamów, potańcówek, debat, wieczorków poetyckich, spotkań autorskich, projekcji filmowych i tych wszystkich drobnych, pozornie nieistotnych w większej skali wydarzeń, które składają się na coś, co można nazwać kulturą miejską. Wchodziła w mariaże z każdym, kto przychodził tam z kiszącą się w środku inicjatywą. Na Chłodnej 25 można było słuchać koncertu muzyki z dyskietek, fortepianowych improwizacji, obejrzeć nakręcone przez młodych ludzi, mniej lub bardziej poradne etiudy filmowe albo posłuchać wszelakiej paplaniny, orbitującej wokół literatury, filozofii i polityki. Gdy żadna z tych rzeczy nie była dostatecznie zajmująca, można było pograć w Tetrisa na przedpotopowym Nintendo. A każde miejsce, w którym można pograć na przedpotopowym Nintendo, niech będzie pobłogosławione.

fot. Henrik Moltke / Flickr CC

Chłodna 25 nie była miejscem, w którym kultura promieniuje i trwa, z którego namaszcza całe miasto, oficjalnie je odchamiając z urzędniczym pogłaskaniem. Była miejscem cenniejszym – takim, w którym kultura fermentuje, pączkuje, rzeźbi się sama z pasją i na ślepo za pomocą najlepszej z metod, czyli metodą prób i błędów. Taki Berlin ma na swojej mapie kilkaset Chłodnych 25, i dlatego właśnie jest Berlinem.

 

Od początku istnienia dwutygodnik.com był związany z Chłodną 25. To tam świętowaliśmy swoje pierwsze – i kolejne urodziny. Organizowaliśmy kolegia redakcyjne i spotkania z Czytelnikami w ramach „Śniadań prasowych”. Na Chłodnej konfrontowaliśmy się z realem. Dziękujemy za te cztery lata Grześkowi Lewandowskiemu, jego współpracownikom i gościom klubu. Fajniej niż z wami być nie mogło!

Ekipa teatru improwizowanego Klancyk, zawsze związana z Chłodną, a w ostatnim rozdziale jej życia odpowiedzialna za przekształcenie Chłodnej w Klub Komediowy, zasługuje na osobny akapit. Zaryzykuję stwierdzenie, że Chłodna 25 przejdzie do historii przede wszystkim dlatego, że w jej niewentylowanej, ciasnej jak japońska kawalerka piwnicy narodziła się najbardziej oryginalna rzecz w polskim humorze ostatnich kilkudziesięciu lat. Pierwsze improwizowane spektakle Klancyka są dla polskiego humoru tym, czym dla brytyjskiego rocka było „Never mind the Bollocks ” (bardzo starałem się nie użyć w tym zdaniu słowa „kabaret ”, w moim własnym mniemaniu potwornego wulgaryzmu). Upiornie inteligentny, szyty na scenie humor wolał wchodzić w mariaże z prozą Masłowskiej i jazzową improwizacją, niż obleśną bieżączką i studencko-dresiarskimi porykiwaniami znanymi z Telewizji Publicznej. To, że na spektakle Klancyka trzeba było zapisywać się z wielodniowym wyprzedzeniem, oznaczało dla mnie coś bardzo ważnego – że polskiego widza nie bawi już koszarowy żart z moherowych beretów i dresiarzy, wart mniej więcej tyle, ile jego tematyka. Sam zrobiłem z Klancykiem dwa spektakle – i nie będzie to zbytecznym cukrowaniem, jeśli powiem, że niewiele razy w życiu bawiłem się równie dobrze.

fot. Klub Komediowy Chłodna

Wiązałem z Klubem Komediowym ogromne nadzieje – że w tej małej piwnicy urodzi się stand-up z prawdziwego zdarzenia. Że dzięki niemu w Polsce zagości kultura nawijki, żywej, opowiadanej historii. Że pulsujący na Chłodnej ferment ostatecznie pogrzebie śmierdzącą kiepściznę polskiego kabaretu. Wciąż mam nadzieję, że Klancyk wraz z przyległościami, ich spektakle, a także organizowane przez Michała Sufina „Nawijaki" i „stand-upy z opowieściami”, znajdą swój nowy dom tak szybko, jak tylko się da.

Chłodną zabiły kolejne restrykcje, ciążąca nad Polską mentalna plaga zakazywania, która ma naprawić rzeczywistość jak za dotknięciem magicznej różdżki. Najpierw zakaz palenia papierosów we wnętrzu klubu wygonił gości Chłodnej na zewnątrz. Dobiegająca z dołu, wygoniona na zewnątrz alkoholowa fraternizacja wysłała na wojnę sąsiadów – sąsiedzi to zorganizowana grupa niszcząca warszawskie kluby, która jakoś nie może przyjąć do wiadomości, że za równowartość pięciu złotych można kupić sobie w każdej aptece zapas zatyczek do uszu na cały miesiąc. Owszem, na Chłodnej bywało wesoło, jednak ani razu nie dopatrzyłem się nikogo, kto – jak twierdzili sąsiedzi – radośnie zwracałby obiad bądź oddawał się miłosnym igraszkom w bramach obok, nie mówiąc już o rozpościerającym się przed Chłodną chodniku. Następnie Chłodną zadźgało odebranie koncesji. Każdy wie, że zakaz sprzedaży alkoholu jest dla każdego miejsca wyrokiem śmierci przez rozstrzelanie, i że – jak powiedział Michał Borkiewicz, współszef Planu i Powiększenia – alkohol sponsoruje kulturę nie tylko w Warszawie, ale i pod każdą szerokością geograficzną, nie licząc Iranu.

fot. Chłodna 25

Próba przekształcenia Chłodnej w dzienną kawiarnię się nie powiodła – Chłodna po prostu nie była kawiarnią. Nie była zadętym, ładnym i pustym miejscem, do którego można wejść w poczuciu zadowolenia z siebie, w przyjaznym warszawskim słońcu spłukać grzanki kawą i posprawdzać, co słychać na feju. Chłodna była przede wszystkim miejscem nocnym. Miejscem zabawy, rechotania aż do bólu brzucha, pijaństwa i dowcipu. Była miejscem, które pokazywało, że kultura miejska, sztuka i impreza mogą być nierozerwalnie związane, co więcej – że ten konkubinat powinien trwać, bo to on wstrzykuje życie w każde miasto.

Przeżyłem na Chłodnej niezliczone popijawy, dyskoteki, urodziny i mityngi. Załatwiłem tam dziesiątki spraw przy setkach kaw. Prowadziłem spotkania autorskie i uczestniczyłem w nich. Słuchałem koncertów. Irytowałem się na kolejki do baru. Parę razy z kimś się pokłóciłem.  Wielokrotnie wychodziłem stamtąd bardzo pijany i wielokrotnie budziłem się następnego dnia na potwornym kacu. Gubiłem na Chłodnej klucze i dokumenty. Nie byłem tam stałym bywalcem, nie jadłem tam codziennie śniadań i nie było to moje najważniejsze miejsce na ziemi. Ale parę razy byłem na Chłodnej 25 po prostu szczęśliwy, podejrzewam, że kilka tysięcy innych osób również, i świadomość, że to szczęście zostanie zabetonowane witryną sklepu spożywczego sprawia, że pisze mi się ten nekrolog bardzo kiepsko. Warszawa straciła ważne i fajne miejsce. Mam nadzieję, że powstanie dziesięć następnych. Grzesiek Lewandowski podniesie głowę do góry, otrząśnie się z żalu i stworzy coś innego, coś lepszego, gdzie indziej.

Ciekawe, czy klucze, które zgubiłem niedaleko Chłodnej 25, jeszcze gdzieś tam są.

PS Sąsiadom szczerze i z całego serca życzę, aby na miejscu Chłodnej 25 otwarto punkt naprawy i przeglądu młotów pneumatycznych.