Wagner i Żydzi
fot. h.koppdelaney / Flicke CC

Wagner i Żydzi

Maciej Kucharski

Na wystawie „Uciszone głosy” prezentowanych jest kilkadziesiąt biogramów muzyków, którzy ze względu na swoje żydowskie pochodzenie nie zostali zatrudnieni w teatrze na Zielonym Wzgórzu

Jeszcze 3 minuty czytania

Ryszard Wagner z kamienną twarzą spogląda na niewielki skwer u podnóża Teatru Festiwalowego w Bayreuth. Popiersie kompozytora wykonał ulubiony rzeźbiarz Adolfa Hitlera – Arno Breker. Pieszczoch faszystowskich elit zdążył przed śmiercią wyrzeźbić jeszcze portret Cosimy – ukochanej małżonki Ryszarda i niezłomnej propagatorki jego kultu. Teraz oba brązowe oblicza cierpliwie muszą znosić zniewagę, jaką zafundowała im dyrekcja Festiwali Wagnerowskich. Wśród kwitnących krzewów i wystrzyżonych trawników prezentowana jest bowiem wystawa: „Uciszone głosy. Festiwale Wagnerowskie a Żydzi w latach 1876-1945”.

Kolejny festiwal (25 lipca – 28 sierpnia) będzie miał charakter nadzwyczajny: 22 maja tego roku minęła bowiem 200. rocznica urodzin Ryszarda Wagnera, „największego Niemca, jaki kiedykolwiek żył”. Tak właśnie mawiał o swoim ulubionym kompozytorze Adolf Hitler. Jeszcze w połowie maja słynny Teatr Festiwalowy pokrywały rusztowania, a willa Wagnerów „Wahnfried” była całkowicie niedostępna. Powstaje w niej nowoczesne muzeum poświęcone kompozytorowi. Z ogrodu należało usunąć wiekowe drzewa, a do grobu Mistrza można się dostać z trudem, pokonując wykopy i tymczasowe płoty.
Niewielkie, ospałe górnofrankońskie miasto przeżyje w lecie niebywały najazd celebrytów i wyznawców kultu Wagnera. Bilety już zostały wyprzedane, o rezerwacji miejsca w jakimkolwiek hotelu nie ma co marzyć. Każdy z wyznawców, pielgrzymując na Zielone Wzgórze, siłą rzeczy otrze się o ekspozycję „Uciszone głosy”. Niektórym zepsuje to uroczysty nastrój, u innych wywoła zadumę nad skomplikowaną i często tragiczną historią nie tylko tego miejsca, ale samych Niemiec i Europy.

 

„Verstummte Stimmen. Die Bayreuther Festspiele und die Juden 1876 bis 1945” („Uciszone głosy. Festiwale Wagnerowskie a Żydzi w latach 1876-1945”). Bayreuth, Park przy Teatrze Festiwalowym, do końca grudnia 2013.

Wystawa jest częścią dużego projektu realizowanego od 2006 roku przez historyka Hannesa Heera, dziennikarza muzycznego Jürgena Kestinga i projektanta Petera Schmidta. Pieniądze hojnie wyłożyła Fundacja Axela Springera. Autorzy ekspozycji do tej pory w Hamburgu, Berlinie, Stuttgarcie, Darmstadt i Dreźnie ukazywali usunięcie Żydów z niemieckiego życia operowego w latach 1933-1945. Bayreuth potraktowali jednak w sposób specjalny. Tutaj ekspozycja stanęła w samym sercu Wagnerowskiego królestwa, a poza tym prezentowana jest w 80. rocznicę przejęcie władzy w Niemczech przez nazistów.

Cofnięcie daty początkowej do 1876 roku wskazuje, że w Bayreuth „aryzacja” sztuki operowej zaczęła się o wiele wcześniej. Niestety, podwaliny pod nią położył sam Ryszard Wagner. Nie da się uniknąć w tym miejscu przywołania słynnego tekstu z 1850 roku, „Żydostwo w muzyce”, w którym kompozytor potępia fakt „zażydzenia” niemieckiej muzyki i jednocześnie żąda zagłady (Untergang) oraz samozniszczenia (Selbstvernichtung) Żydów. Wielkim nadużyciem byłoby bezpośrednie łączenie tych teorii z późniejszymi rasowymi wywodami Hitlera, Rosenberga czy Himmlera. Wagner pisał swój tekst w określonym czasie. Odrzucany i niezrozumiały, musiał „znosić” popularność Mendelssohna czy Meyerbeera. To działało mu na nerwy, bo sam uważał się za geniusza.
Obu panów (i zapewne kilku innych) mógł z osobistych lub artystycznych względów po prostu nie lubić. Tekst jednak napisał, wydrukował i się nim chwalił. Do tego w prywatnych wypowiedziach zdarzało mu się zabłysnąć takim stwierdzeniem: „Żydzi to urodzeni wrogowie czystej ludzkości i wszystkiego co w człowieku szlachetne”. W ten sposób – jak pisze Alex Ross w książce „Wszystko jest hałasem” – pod koniec życia Wagnera Bayreuth stało się „mekką wszelkiej maści antysemitów, aryjskich kapłanów i darwinistów społecznych”. Nie zapominajmy, że jeden z nich – Houston Stewart Chamberlain – ożenił się z córką Wagnera, Ewą. W swym najważniejszym dziele „Podstawy XIX wieku” Chamberlain wychwalał „wyższość rasy białej, nordyckiej i aryjskiej”. Do umierającego w Bayreuth pisarza w latach 20. XX wieku pielgrzymował wzruszony Adolf Hitler, wespół z przejętym doktorem Goebbelsem.

Teoria w Bayreuth powoli przekuwała się w praktykę. Na najważniejszej niemieckiej scenie i w „najświętszych” niemieckich operach nie mogli przecież występować Żydzi! Dzięki Cosimie Wagner – wdowie po kompozytorze, córce Liszta zarazem – Bayreuth stało się miejscem kultu. W willi Wahnfried był fortepian mistrza, na którym nikomu nie wolno było grać; były sofy, na których nie wolno było siadać; oraz ksiązki, których nie wolno było dotykać. Wszystko to oczywiście „uświęcone” ręką mistrza.

Cosima, po śmierci Wagnera w 1883 roku, z wielkim zaangażowaniem przejęła organizację letnich Festiwali. Według współczesnych była despotyczna i zaborcza, a w propagowaniu myśli kompozytora bliższa raczej antysemickim dywagacjom Chamberlaina, aniżeli oryginalnym przemyśleniom zmarłego małżonka.

Cosima Wagner, 1905 / fot. Jacob HilsdorfObsady poszczególnych przedstawień podczas Festiwali Wagnerowskich opierały się na rekonesansie, którego dokonywali w teatrach Wiednia, Berlina, Monachium, Hamburga czy Drezna najbliżsi współpracownicy Cosimy. To jednak do niej należało ostatnie słowo w sprawie zatrudnienia konkretnej osoby. I tak już w 1888 roku zdołała zablokować debiut w Bayreuth słynnej sopranistki żydowskiego pochodzenia, Caecilie Mohor. Miała ona wystąpić jako Ewa w „Śpiewakach Norymberskich”, jednak Cosima nie wyobrażała sobie, by w tej najbardziej niemieckiej z niemieckich oper mógł się pojawić „element orientalny”. Podobny los spotkał słynnego śpiewaka Juliusa Liebana, który w tej samej operze miał kreować rolę Davida. W tym wypadku odpowiedź Cosimy była prosta: „Dawid musi być młody i czysto niemiecki”. W końcu Cosimie udało się doprowadzić do sytuacji, w której – jak przypominają autorzy wystawy „Uciszone głosy” – po raz pierwszy w historii niemieckiej opery na scenie nie pojawił się żaden artysta żydowskiego pochodzenia. „Śpiewacy Norymberscy” stali się przykładem tego, że możliwe jest przekształcenie Bayreuth w strefę „wolną od Żydów”. I to już w 1888 roku!

Na wystawie prezentowanych jest kilkadziesiąt biogramów muzyków, którzy ze względu na swoje żydowskie pochodzenie nie zostali zatrudnieni w czasach Cosimy w teatrze na Zielonym Wzgórzu. O słynnej sopranistce tamtych czasów, Hermine Braga, współpracownik Cosimy Felix Mottl wyraził się kiedyś: „Braga? Niemożliwe! To paskudna polska Żydówka, bezczelna i bez serca!”. Lista „wyklętych” artystów stale się wydłużała. Z tego powodu od Bayreuth na przełomie wieków odwrócili się tak znani artyści jak Gustaw Mahler, Bruno Walter czy Arnold Schönberg. Co ciekawe, udawało im się nadal promować w świecie muzykę ulubionego Ryszarda Wagnera, ale wbrew Festiwalowi i samej Cosimie.

Z tej brunatnej drogi nie było już odwrotu. Jeszcze przed I wojną światową Cosima odsunęła się od zarządzania Festiwalem, a na scenie pojawił się syn Ryszarda Wagnera, Siegfried, wespół ze swoją małżonką Winifred. Niemcy przegrały wojnę, kraj pogrążał się w chaosie, hiperinflacja zjadała oszczędności Wagnerów, o reanimacji Festiwali nie było mowy. Rodzina szybko uwierzyła w nowego Mesjasza, czyli Adolfa Hitlera. Ten nawiedził willę Wahnfried już 1 października 1923 roku. Atmosferę Bayreuth lat 20. ubiegłego wieku austriacka historyczka Brigitte Hamann określa jako: „mieszaninę elementów reakcyjnych, monarchistycznych, niemiecko-volkistowskich i antysemickich, wspieranych skrajnie nacjonalistycznymi tezami Chamberlaina”. Co ciekawe skrajnie antysemicka rodzina Wagnerów musiała w tym czasie lawirować między Scyllą a Harybdą. By zebrać pieniądze na pierwszy Festiwal w 1925 roku, tak Siegfried, jak i Winifred zabiegali o pieniądze u bogatych żydowskich sponsorów w Ameryce, co jednak zakończyło się niepowodzeniem. Trudno też było skompletować obsadę pierwszych Festiwali z powodu niechęci do Bayreuth okazywanej przez żydowskich artystów. Antysemickie sito okazało się w końcu dziurawe. Twórcy wystawy przypominają nawet, że Adolf Hitler, jako przywódca NSDAP, odmówił w 1927 i 1928 roku udziału w Festiwalu. Powodem miał być fakt, że Wotana w „Pierścieniu” kreuje „nie-aryjski” artysta.

Sytuacja zmieniła się diametralnie po 1933 roku, gdy Hitler został kanclerzem Rzeszy, a następnie po 1935 roku, wraz z wprowadzeniem antyżydowskich ustaw norymberskich. Wówczas Hitler do Bayreuth przyjeżdżał chętnie, a willa Wagnerów stała się niemalże filią Kancelarii Rzeszy, w której omawiano najważniejsze kwestie militarne i polityczne. W Rzeszy mówiono, że Bayreuther Festspiele stały się raczej festiwalem Hitlera, aniżeli Wagnera. O zażyłości Winifred Wagner z Adolfem Hitlerem zapisano do tej pory tysiące stron. Jednego nie da się ukryć: to właśnie synowa Wagnera uczyniła z Bayreuth i Festiwalu najważniejsze punkty na kulturalnej mapie Trzeciej Rzeszy. Jej polityka skrajnej podległości miała też i drugie dno. Dzięki ogromnym państwowym dotacjom Festiwal nie zbankrutował i odbywał się bez przeszkód nawet w czasie II wojny światowej. Jednocześnie podczas szalejącego antysemityzmu i fizycznej eksterminacji Żydów Winifred zatrudniała nie-aryjskich artystów, sabotowała „rasowe” instrukcje Izby Kultury Rzeszy, a do swoich pomysłów nieraz przekonywała nawet samego Hitlera. Była nie tylko ślepą zwolenniczką NSDAP, ale także zdecydowaną kobietą, która zawzięcie broniła niezależności kierowanej przez siebie instytucji. Już po wojnie wielu żydowskich artystów, podczas procesu denazyfikacyjnego, wystawiło jej bardzo dobre świadectwo. Winifred jednak do śmierci w 1980 roku pozostała pod urokiem Adolfa. Do końca nie uwierzyła, że jej ukochany „Wolf” ma coś wspólnego z wymordowaniem 6 milionów Żydów. Wystawa „Uciszone głosy” przypomina, że w tym gronie znalazło się mnóstwo artystów, których synowa Wagnera znała i podziwiała, w tym: Richard Breitenfeld – baryton, zamordowany w Theresienstadt w 1942 roku; Henriette Gottlieb – sopran, zmarła w łódzkim getcie w 1942 roku; Hermann Horner – baryton, zagazowany w Bełżcu ok. 1943 roku; Ottilie Metzger-Lattermann – alt, zmarła w Oświęcimiu; Hugo Loewenthal – skrzypek, zabity w Majdanku; czy Lucian Horwitz – wiolonczelista, zamordowany w Oświęcimiu. I setki, setki innych...