Po drugiej stronie ekranu

Agnieszka Słodownik

Kto i co czai się za ekranem? 

Aaaby wprowadzić się w nastrój lekkiej paranoi, nie trzeba od razu sięgać po tak drastyczne środki jak Google Docs i praca na jednym dokumencie w tym samym czasie w pięć osób (ten zwielokrotniony niezależny od nas samych kursor...). Z netartową odsieczą przychodzą Anthony Antonelli, Jeff Lam, Josephine Yatar.

„Blue brightness” pozwala osiągnąć podobny dreszczyk emocji i nie tylko. Po kliknięciu w link ekran wypełnia kolor #0000FF i pojawia się mac-owska grafika, która wyświetla się w momencie zciemniania bądź rozjaśniania ekranu. Można więc poczuć się właścicielem Mac-a, niezależnie od systemu naszego komputera, ale przede wszystkim wyobrazić sobie, że ktoś grzebie w MOIM komputerze, że po drugiej stronie ekranu, czyli lustra, siedzi obcy i wygasza nasz wspólny, jak się okazuje, ekran. Jest mężczyzną i nie wygląda na to, żeby mu się to kiedykolwiek mogło znudzić.

 

Projekt Back of Webpage również pobudza fantazje na temat światów równoległych. To wyobrażenie autorów na temat tego, co znajduje się po drugiej stronie strony internetowej. Poniżej na przykład za ekranem chowa się homunkulus. Dostrzec można w nim mini-redaktora, który w pocie czoła wypełnia zadania zlecane mu w tym specyficznym CMS-ie – przykleja do artykułów ilustracje jak wielkoformatowe reklamy.

źródło: backofawebpage.tumblr.com

Zdjęcia wiszące na Flickrze wywołane zostały na papierze fotograficznym „flickr” – odbitki zawisły na stronie jak w albumie – na odwrocie brakuje jedynie lekko rozmazanego podpisu „Mama i ciocia Jadzia, Zakopane 2011”. Przy okazji cyklu Back of Webpage możemy przypomnieć sobie zaprzeszłe już interfejsy Facebooka i Flickra, gdyż projekt Jeffa Lama i Josephine Yatar „odwrócił” strony już kilka lat temu.

źródło: backofawebpage.tumblr.com

Po drugiej stronie Twittera zaś ptaszyna pozostawiona bez nadzoru spoglądającego na nią oka użytkownika urządza swawole z Jackiem Danielsem i maryśką w dziobie. No, żeby oddać sprawiedliwość, robota też wre. Ktoś te tweety jednak przywiesza.

źródło: backofawebpage.tumblr.com

W poszukiwaniu odrealnienia te projekty są jak znalazł, ale równie dobrze mogą być panaceum na letnią melancholię. Gdy doskwiera samotność, bo żona z koleżankami na letnim festiwalu filmowym, albo mąż śmiga gdzieś przez słoneczną Polskę na rowerze, a my utknęłyśmy przy komputerze – netart ów koi stęsknione serca i pozwala znów polubić się z html-em.