Moskwa nie jest z gumy
fot. boris.bolelof / Flickr CC

Moskwa nie jest z gumy

Konstanty Usenko

Stolica Rosji zamienia się w miasto hipsterów, a system zaczyna się naginać do ich zachcianek. To już nie są nowi ruscy z lat 90., więc i miasto nie może być to samo co kiedyś

Jeszcze 5 minut czytania

Moloch, mrowisko, magma, miazga… Metropolia – monstrum na literę M zawsze utożsamiana była z kilometrowymi korkami na ośmiopasmowych ulicach o szerokości pasów startowych, ludźmi tratującymi się w metrze, milicjantami z drogówki polującymi na łapówki, transportową pajęczyną i niekończącymi się blokowiskami po horyzont. Z miastem przyjezdnych żądnych pracy i kariery, z typowo moskiewskim „wożeniem się”, jeepami, koksem, prostytutkami i gangsterami, z rozrzutnością na pokaz i specyficznym stylem imprezowania, z klubami, do których wstęp kosztuje więcej niż średnia miesięczna wypłata przeciętnego obywatela Federacji. W odróżnieniu od klimatycznego Petersburga – miasta stworzonego do całonocnych spacerów nad Newą i wzdłuż kanałów, zwłaszcza latem, w czasie białych nocy – życie nocne stolicy Rosji zawsze polegało na przemieszczaniu się autem lub taksówkami z klubu A do klubu B, a potem z klubu C do klubu D. Generalnie, ostatnie co można było powiedzieć o Moskwie, to że jest to miasto stworzone dla zwykłych ludzi i im przyjazne…

Oto impresja na temat życia w stolicy autorstwa jednego z popularniejszych rosyjskich raperów, Noize’a MC, który był kiedyś kolejnym moskiewskim „słoikiem”, pochodzącym z niedużego, południowego miasta Biełgorod: „Ludzie zapełniają mieszkania bloków jak cyfry tabele Excela/Za pół wieku wszyscy Rosjanie dopną wreszcie swego celu/Każdy Sybirak de facto otrzyma meldunek w stolicy/Linia metra Zamokworieckaja dotrze do fińskiej granicy/A Sokolnicka stację końcową będzie miała na Kamczatce/Schemat metra obejrzeć można będzie na wielkości hektara mapce/Głos zapowiadający stację w trakcie jazdy/Parę razy oznajmi, by przesunąć czas na miejscowy/A reklamy i ogłoszenia zaroją się od numerów/20-cyfrowych stacjonarnych i 30-cyfrowych komórkowych(…)/Moskwa nie jest z gumy, ale dojąc całą Rosję/Nie pęknie, choć staje się grubsza z dnia na dzień/I gdy za ciasną skórę obwodnicy MKAD zrzuci jak żmija/Zajmie jedną szóstą powierzchni planety Ziemia(…)/Za kilkanaście lat nowych wieżowców szpice/drapać będą ściany stacji kosmicznych na orbicie/A mieszkańcy ich najwyższych pięter rozliczani będą/Oprócz wody i gazu, także ze zużycia tlenu/Więc już dziś oszczędzaj czas, by zdążyć jutro do roboty/Winda wezwana w środę, przyjedzie dopiero w sobotę(…)W tej pajęczynie tkwi już ponad 12 milionów much/I na miejsce każdej, co wyzionęła ducha, przylatuje więcej niż jedna mucha/Więc drogi przyjacielu, z drogi! Przesuń się!/Też mi się podoba, jak pięknie ten pająk utkał swą sieć”.

Occupy Abaj

Wraz z nastaniem lat 10. można jednak mówić o zmianach klimatu w mieście, zmianach, które dokonują się na drodze ewolucji, lecz dziś widocznych już gołym okiem. Wpływ na to mają dwie sprawy. Pierwsza to odwołanie wieloletniego burmistrza Jurija Łużkowa przez administrację prezydenta Miedwiediewa pod koniec 2010 roku. Łużkow, od osiemnastu lat na stanowisku, kojarzony przede wszystkim ze stylem „nowych ruskich”, deweloperskimi przekrętami swojej żony, korupcją, zabudowywaniem każdej wolnej przestrzeni w mieście i chaotycznym stylem architektury, był przez wielu moskwian uważany za relikt lat 90. Druga przyczyna moskiewskich zmian to niewątpliwie fale protestów, które nawiedziły Rosję pod koniec 2011 roku, gdy społeczeństwo oficjalnie dowiedziało się, że Putin zamierza kandydować na trzecią kadencję. Dziś w metropolii po raz pierwszy do głosu dochodzi młode pokolenie, urodzone w latach 80. i 90. Oczywiście, jak zwykle w Moskwie, mowa o tych zamożniejszych, nazwanych „klasą kreatywną” lub po prostu hipsterami.

fot. Maja Kucova / Flickr CC

Gdyby mówić o miejskiej geografii protestów, można byłoby wyróżnić parę podstawowych punktów w centrum stolicy. Wyspa Błotna znajduje się naprzeciwko murów Kremla, ale klimat jest tu bardziej kameralny i artystyczny, pozbawiony wielkich państwowych gmachów. Ludzie nie przypominają tu mrówek, a miasto – mrowiska. Zielony skwer, wybrzeże rzeki Moskwy, secesyjne mury fabryki czekolady Czerwony Październik i awangardowy pomnik przedstawiający „grzechy cywilizacji, przed którymi trzeba ustrzec dzieci” (prostytucja, pedofilia, wojna, pijaństwo, złodziejstwo, przemoc domowa – wszystkie w formie zwierząt jak z groteskowej kreskówki, a pośrodku nich na złotym tronie królowa – obojętność). Most dla pieszych, pełen całujących się par, udekorowany przez zakochanych setkami kłódek, prowadzi do dzielnicy Zamoskworieczje. Kilkupiętrowe stare kamienice, zaciszne zielone podwórka z pierzchającymi spod nóg kotami, małe cerkiewki – zakonserwował się tu klimat siedemnastowiecznej kupieckiej Moskwy. Turyści wpadają tu głównie ze względu na Galerię Tretiakowską. Deptaki, sieciówki rosyjskich fast foodów z blinami i zupami na kwasie chlebowym, takich jak Tieriemok i Jołki Pałki. Lecz również stare undergroundowe kluby muzyczne pamiętające koniec lat 80.: awangardowo-industrialny Dom i glam-punkowy Trietij Put.

Zamoskworieczje / fot. Inna_Zyu, Flickr CC

Tak więc utarło się już, że wszystko zaczęło się od Wyspy Błotnej – dziś w mediach zwolenników opozycji często nazywa się „błotni”. Zwolennicy partii rządzącej Jedinaja Rossija, dla odmiany, zbierali się na Pokłonnej Górze, przy wejściu do parku Pobiedy, dlatego też przypięto im nazwę „pokłonni”. W maju 2012 roku właśnie na Wyspie Błotnej doszło do największych starć demonstrantów z siłami OMON-u. Decydującym momentem okazała się demonstracja zwana „Marszem Milionów”, przeprowadzona 7 maja, od razu po ogłoszeniu wyniku wyborów prezydenckich – przyszło kilkanaście tysięcy ludzi. Ludzie uciekający przed OMON-em pałującym i pakującym do „auto-zaków”, utworzyli parę skupisk w centrum Moskwy – ostatnim obozem opozycji stał się bulwar na Czystych Prudach (po polsku – Czystych Stawach). Miejsce podobno wskazał sam Nawalny, na krótko przed tym, jak aresztowano go na piętnaście dni za zakłócanie porządku publicznego. Administracja nowego burmistrza Moskwy Sergieja Sobianina postanowiła jednak tymczasowo udostępnić skrawek bulwaru opozycji spod znaku „białej wstążeczki” , dla uspokojenia nastrojów w mieście. Tak powstało namiotowe obozowisko „Occupy Abaj”, rozbite nieopodal zapuszczonego pomnika Abaja Kunanbajewa – pierwszego humanisty, działacza społecznego, filozofa i poety w… Kazachstanie, twórcy kazachskiego języka literackiego. Wiadomość o obozowisku natychmiast rozeszła się przez Twittera i Facebooka.

Occupy Abaj / fot. Maja Kucova, Flickr CC

Panował tu duch londyńskiego Hyde Parku i Starego Arbatu czasów pieriestrojki, brzmiały piosenki Wysockiego i Okudżawy grane na gitarach i powracający jak bumerang protest song z lat 80. – „Zmian żądają nasze serca” nowofalowej grupy Kino. Obóz zebrał szerokie polityczne spektrum – od nowych neokomunistycznych młodzieżówek, anarchistów i alterglobalistów, obrońców praw gejów i działaczy LGBT, nacjonal-bolszewików od Eduarda Limonowa, poprzez republikanów i neoliberałów, po… nacjonalistów i bardziej „cywilizowaną” część skrajnej prawicy. „Occupy Abaj” miał za zadanie utworzenie pierwszej w Rosji enklawy rządzącej się zasadami oddolnej demokracji, w której wszystko ustalane jest drogą dyskusji i nie ma równych i równiejszych. Staruszkowie stojący w kolejce po darmowe wegańskie jedzenie włączali się do debaty, hipsterzy ładowali swoje iPady i laptopy ze wspólnego generatora prądu, zwykli przechodnie dawali się uwieść atmosferze wolnościowego pikniku. Zgromadzenie ogólne, zwane z angielska „assembly”, uchwalało wszystkie decyzje, odbywały się workshopy i debaty dotyczące demokracji na lokalnym szczeblu, decentralizacji władzy, walki z korupcją w regionach, zachowania się wobec policji i świadomości prawnej, ekologii, alternatywnych źródeł energii. Wielu przyjezdnych, z mniejszych miast takich jak Saratow, Astrachań, Ufa, Krasnojarsk, dzieliło się swymi lokalnymi doświadczeniami. Na terenie „Occupy” obowiązywał zakaz picia alkoholu i ekologiczne toi toie – społeczeństwo miało przekonać się, że opozycjoniści nie są żadnym „elementem”, jak nieraz próbowano ich przedstawiać w oficjalnych mediach. A modna młodzież zrozumiała, że „być modnym” oznacza dziś być zaangażowanym społecznie.

Occupy Abaj / fot. Maja Kucova, Flickr CC

Wraz z dziennikarzami opozycyjnych wobec Kremla mediów, takich jak „Radio Echo Moskwy” czy „Telewizja Deszcz”, pod pomnik Abaja ściągali „niepokorni celebryci”, tacy jak Ksenia Sobczak, przebrana w ramoneskę i pasiastą koszulkę, oraz opozycyjni, neoliberalni politycy w stylu Borysa Niemcowa, próbujący podpiąć się pod „Occupy” – lecz wielu z nich obrażało się, widząc, że są traktowani przez mieszkańców obozowiska jako kolejni uczestnicy dyskusji, którzy muszą poczekać na swoje miejsce w kolejce. Nawet dzielnicowy stwierdził przed kamerami, że „nie odnotowano tu żadnych przestępstw ani wykroczeń”, a po wyłączeniu kamer dodał: „czuję się tu jak w czasach pieriestrojki na Arbacie”. Wszystko to trwało około dwóch tygodni. Parę dni po tym, jak Sąd Rejonowy wydał decyzję o likwidacji obozu, oddziały OMON-u otoczyły „Abaja” – ludziom kazano zwinąć namioty i udać się wzdłuż kordonu w kierunku stacji metra Czyste Prudy. Już wcześniej w „Occupy” doszło do rozłamu, oczywiście między prawicą, która zdążyła zdominować dyskurs nie dopuszczając do głosu innych, a lewicą, która nie chciała kontynuować protestu wspólnie z nacjonalistami. Nikt już nie stawiał oporu policji. Część protestujących przeniosła się na teren przy stacji metra Barrikadnaja, ale po dwóch dniach też zostali wyrzuceni przez gliniarzy.

Kostka Sobianina

Demokratyczna utopia upadła, a system władzy tylko się wzmocnił, lecz mieszkańcy Moskwy po „Occupy Abaj” nie byli już tacy sami jak przedtem. Ulotnił się strach, pojawiła się atmosfera publicznej debaty. Jeszcze długo krążył po internecie wierszyk, napisany „przez pomnik Abaja” do Sądu Rejonowego, koślawym rosyjskim, takim jakiego używają na co dzień gastarbeiterzy z Azji Środkowej pracujący w stolicy: „Aj, salam alejkum moja droga/brygadzistko z Rejonowy Sąd/Tu pisze pomnik Abaja/co mieszkać obok Czysty Staw/Mój mundur być zrobiona z brązu/A z granitu słupek pod zad/Był ze mnie wielki kazachski humanista, dziś minęło chyba ze sto lat/Nad głową szumią mi liście, a obok fontanna gra/Mało który Kazach w Moskwie mieć takie mieszkanko jaka ja (…)/ Tu gotował kocioł wielka kasza/Tu ludzie pili zielona herbata/Nasłuchałem się tyle Okudżawa/Wokół rozbrzmiewał dziewczęcy śmiech/Rosjo, co za wściekłe dziś z ciebie mocarstwo/Nie pozwalasz ludziom się cieszyć, aresztujesz samowar/Co ci do tego, że z białą wstążeczką/Wyszedł sobie hipster połazić na bulwar?(…)”.

Atak na gejowskich aktywistów protestujących w Moskwie / fot. Roma Yandolin, Flickr CC

Sprawa Pussy Riot i ruch LGBT, ekolodzy broniący lasu w Chimkach, nowi konserwatyści i „młodzieżówki prawosławne”, kwestia imigrantów. Podczas gdy jedni krzyczą w stolicy „starczy karmienia Kaukazu”, inni na Syberii krzyczą „nie chcemy dokarmiać Moskwy”. Polityka na nowo rozpala dziś emocje do bólu pragmatycznych i konsumpcyjnie nastawionych do życia moskwian. Czy to tylko kwestia mody, czy miarka rzeczywiście się przebrała? Czy to narodziny tak zwanej świadomości obywatelskiej? Są jednak aspekty życia interesujące wszystkich, bez względu na poglądy polityczne. Póki co, nowego tymczasowego burmistrza Moskwy, Sobianina, chwalą nawet zagorzali antyputinowcy, chociaż jest człowiekiem Miedwiediewa i „jedynorosem”. Bo nie zajmuje się polityką, tylko sprawami miasta. Kolejny „słoik”, przyjezdny z okręgu hanty-mansijskiego w północno-zachodniej Syberii, z pochodzenia Mansi. Nierówny, dziurawy asfalt na chodnikach wyłożył „eurokostką”, zwaną dziś „kostką Sobianina” – wielu uważa, że to wywalanie miejskiej kasy w błoto, lecz większość mieszkańców stolicy jest zadowolona. Tak samo jak z ukrócenia samowolki parkowania pod blokami i wydzielenia stref parkingowych, z kamer na ulicach zamiast skorumpowanych funkcjonariuszy drogówki, z postawienia koszów na śmieci i ładnych ławek w parkach, z kin pod gołym niebem, basenów, miejskich plaż i publicznych obiektów sportowych, bezpłatnych i dostępnych dla wszystkich, jak w czasach ZSRR.

fot. Dmitry Ryzhkov | www.dmitryryzhkov.com / CC

Polityka proekologiczna i przypodobanie się elektoratowi młodzieżowemu to oczko w głowie nowego burmistrza, który jest zwolennikiem street artu w mieście i propaguje sportowy tryb życia. Wytyczono już 82 kilometry tras rowerowych w mieście, które nigdy nie było przystosowane do tej formy lokomocji – ich przebieg ma być konsultowany z mieszkańcami. Gdy Sergiej Sobianin pokazuje się na otwarciu nowej ścieżki rowerowej, biegnącej wzdłuż malowniczych terenów nad rzeką Moskwą, prezentuje styl pana od WF-u z lat 70. „Nie może tu zabraknąć dansingu dla emerytów” – mówi, otwierając park w dzielnicy Fili, po renowacji. „Sobianin szuka dialogu ze stołeczną klasą kreatywną i hipsterami” – piszą lokalne media, będące częścią koncernu, którego właścicielem jest sam zainteresowany.

Moskiewskie city / fot. A. Novoselov, Flickr CCOprócz oczyszczenia ulic z bud i kiosków z blachy falistej, a chodników – z krzywo zaparkowanych terenówek, niektóre „europejskie” pomysły nowego burmistrza nie przypadają już tak bardzo do gustu mieszkańcom stolicy. Zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych to w Rosji nowość i choć daleko mu do zamordyzmu znanego z warszawskich ulic (w moskiewskich parkach i strefach rekreacyjnych nadal można pić napoje do 12 proc.!), spotyka się z niezrozumieniem większości – piwko pite z gwinta w moskiewskim metrze jeszcze do niedawna było normą, a teraz wszędzie wiszą kamery. Coraz więcej stref jest też oznaczonych symbolem przekreślonego papierosa. Kontrowersje budzi też ustawa przeciwko nielegalnym taksówkom, czyli przeciw „bombiłom”, podwożącym za pół ceny ludzi z nocnych imprez do domów prywatnymi autami. Dotyczy to zazwyczaj imigrantów z Kaukazu i Azji Środkowej, zwłaszcza tych, którzy nie potrafią mówić po rosyjsku. Większość moskwian jest niechętna imigrantom, ale nikt nie chce przepłacać. Jednak biznes „bombił” dalej kręci się w najlepsze – trudno udowodnić komuś, że wziął kasę za podwiezienie, a nie sposób zakazać przecież korzystania z autostopu.

Jednym z efektów protestów 2012 roku było przywrócenie bezpośrednich wyborów w regionach, zlikwidowanych przez Putina po masakrze w Biesłanie. Wkrótce, 8 września bieżącego roku, do walki o fotel burmistrza Moskwy, oprócz Sobianina, który chcąc przypodobać się nieufnemu wobec partii rządzącej elektoratowi, startuje jako kandydat niezależny, przystąpią kandydaci różnych partii politycznych. Są komuniści z KPRF i „eserzy” ze Sprawiedliwej Rosji, jest też opozycjonista Aleksiej Nawalny, startujący z ramienia Republikańskiej Partii Rosji PARNAS, zwolniony z aresztu specjalnie na czas kampanii wyborczej – podobno po interwencji sztabu wyborczego Sobianina, który mając popularność, największe szanse i zakusy na coraz wyższe stołki w rosyjskiej polityce, chciał pokazać, że „chce konkurencyjnych, demokratycznych wyborów”. Hasło Nawalnego to „Zmieńmy Rosję – zacznijmy od Moskwy”. Zapowiada decentralizację władzy, walkę z korupcją, a także, podobnie jak większość kandydatów, z niekontrolowanym napływem imigrantów i korkami w mieście.

fot. Den Grey, Flickr CC

Z tym ostatnim nikt póki co nie potrafi sobie poradzić i nikt nie ma konkretnych pomysłów, co zrobić. Może poza najekscentryczniejszym z kandydatów, Sergiejem Troickim, znanym jako „Pająk”, liderem skandalizującego thrashmetalowego zespołu Korrozja Mietała. „Wokół obwodnicy krążyć będą zeppeliny pasażerskie i sky-taxi. VIP-y z Rublowki do biur w moskiewskim City też będą przemieszczać się zeppelinami” – zapowiada w programie wyborczym. Rok temu Pająk także dołączył do antyputinowskiej opozycji i aktywnie zajął się polityką, w wyborach na burmistrza podmoskiewskich Chimek uzyskał 2,46 proc. głosów. To barwna postać szołbiznesu, której jednak nikt poważnie nie traktuje, oprócz fanów Korrozji – jest miłośnikiem Adolfa Hitlera, wódki, seksu grupowego na scenie w trakcie koncertów i wrogiem „murzyńskiej kultury”, przed którą chce ustrzec Matuszkę Rossiję. Jakiś czas temu, decyzją sądu, wysłany został na przymusowe badania psychiatryczne, z powodu nawoływania do nienawiści rasowej i ksenofobii. „Zamiast Uzbeków i Kirgizów stróżami i dozorcami na naszych podwórkach zostaną roboty. Zimą będą zajmować się odśnieżaniem ulic i zabawianiem dzieci. Rzeka Moskwa będzie podgrzewana zimą, turyści będą u nas plażować przy minusowych temperaturach”. Sposób na korupcję według Pająka? „Na południowych obrzeżach Moskwy utworzymy eksterytorialną enklawę i sprzedamy ją Chinom pod obóz koncentracyjny. Będziemy tam wysyłać naszych skorumpowanych urzędników, a przedtem otrzymają oni chińskie obywatelstwo i będą traktowani w myśl chińskiego prawa”. Turystów chce przyciągnąć wielką strefą seksu i biznesu, nowym Las Vegas. Marzy mu się powrót do lat 90.: tania wódka z kiosków otwartych 24 h, tanie usługi prostytutek i strefa pełna rockowych klubów i barów motocyklowych, otoczona zamkiem z czterema wieżami, w których zamieszkać ma… 15 tysięcy nietoperzy.

„Moskwa – najlepsze miasto na Ziemi”

Żarty żartami, lecz młodzi architektoniczni wizjonerzy po raz pierwszy mają dziś w Moskwie spore pole do popisu na gruncie kreowania urbanistycznej przestrzeni, przy wsparciu lokalnych władz. Duży teren byłej fabryki czekolady z XIX w., znanej pod nazwą Czerwony Październik, w 2010 roku zamieniony został w ekskluzywny kompleks loftów, barów, restauracji, galerii, sklepów dizajnerskich, hosteli, klubów muzycznych, kin i teatrów. Miasto w mieście – czerwona cegła, stylowa przemysłowa architektura, charakterystyczne wysokie kominy, wybrzeże rzeki Moskwy, naprzeciwko cerkwi Chrystusa Zbawiciela.

Striełka na Wyspie Błotnej / fot. muscolinos, Flickr CC

To właśnie tam, na Wyspie Błotnej, pięciu VIP-ów ze środowiska architektury, mediów i wielkiego biznesu, założyło kultową dziś Striełkę – instytut mediów, architektury i designu. Bezpłatna podyplomowa uczelnia, sponsorowana przez bar Art-Striełka i organizacje pozarządowe, cieszy się popularnością – konkurencja jest tu bardzo ostra, piętnaście osób na jedno miejsce. Oprócz tego studenci otrzymują spore stypendia. Funkcjonalna, ekologiczna architektura z drewna i szkła, drewniany amfiteatr pełniący funkcję forum i miejsca prezentacji multimedialnych – wszystko ma służyć rewolucyjnym jak na Rosję ideom, takim jak kreowanie przestrzeni publicznej, ekologicznego myślenia, promocji społeczności lokalnych. W kuluarach słychać języki z różnych zakątków świata. Striełka ma przyciągnąć wizjonerów, którzy chcą odmienić materialny i społeczny wizerunek Rosji, a ich poligonem ma być miasto. Są tu miejsca parkingowe dla rowerów, segreguje się tu śmieci i oszczędza energię, foldery, pisma i publikacje „Striełki Press” drukowane są tylko na papierze z odzysku.

Jednym z ważniejszych projektów adeptów Striełki” i ludzi Sobianina była renowacja słynnego parku Gorkiego, utożsamianego dotychczas z lunaparkiem w stylu lat 90. i pijanymi żołnierzami wojsk desantowych chlupiącymi się w fontannach w dzień swojego święta. Dziś park Gorkiego to modna młodzież na rolkach, worki na psie kupy, bezpłatne wi-fi i wielkie leżaki z gniazdkami sieciowymi dla laptopów. Trawniki pokryte są klombami i kolorowymi kwiatami, błyszczą odremontowane altanki, fontanny po zmroku zamieniają się w instalacje „światło i dźwięk”. Jest też minizoo dla dzieci z kozami, a po drzewach skaczą sprowadzone z Ałtaju wiewiórki specjalnej rasy. Można tu bezpłatnie ćwiczyć jogę lub capoeirę razem z instruktorami, działa wypożyczalnia rowerów, a porządku pilnuje elegancka policja konna.

Odnowiony park Gorkiego / fot. ermakov, Flickr CC

Przypomina to bardziej Londyn niż stolicę Rosji, może poza tym, że wszystko tu teraz błyszczy aż do przesady. Na wybrzeżu rzeki Moskwy zbudowano plażę i szeroki drewniany parkiet, na którym o zachodzie słońca dziesiątki par tańczą różne rodzaje tańców retro. Słychać też czasem bardziej klubowe brzmienia – oto remiks starego radzieckiego twista Muslima Magomajewa z lat 60., w wersji drum’n’bass, „Moskwa – najlepsze miasto na Ziemi”. Tak właśnie stolica Rosji zamienia się w miasto hipsterów, a system zaczyna się naginać do ich upodobań i zachcianek. „Nowa klasa kreatywna” to już nie są nowi ruscy z lat 90., więc i miasto nie może być już to samo co kiedyś. Wypasione terenówki zaczynają powoli ustępować miejsca wypasionym rowerom, skuterom w stylu vintage lub odrestaurowanym radzieckim limuzynom, a brylantyna we włosach, łańcuchy i wysokie obcasy – wymyślnym awangardowym fryzurom, piercingowi i tatuażom.

W dalszym ciągu jednak to zabawy uprzywilejowanych klas. Bo ideologiczna linia frontu, tak jak wszędzie, przebiega dziś pomiędzy biedniejszymi i bogatszymi warstwami. Nie należy zapominać, że blokowiska i dzielnice położone dalej od centrum wyglądają zupełnie inaczej, ale to już jest temat na zupełnie inną opowieść.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.