Zamiast podręcznika

Zamiast podręcznika

Kalina Cyz

„Nieoczekiwany koniec lata”, jak nuciła Kalina Jędrusik. Wracając z księgarni, rozmarzyłam się, że zamiast z podręcznika dzieci mogłyby uczyć się czytać na przykład z kieszonkowej serii wydawnictwa Egmont

Jeszcze 2 minuty czytania



Najpierw dzieci sięgałyby do poziomu pierwszego. Na spotkanie wyszliby im Zofia Stanecka, Wojciech Widłak, Agnieszka Frączek. Krótkie, ciekawe opowiadania, duża czcionka, wesołe ilustracje i ćwiczenia głoskowania, a na koniec dyplom sukcesu. W drugim etapie czarowaliby: Joanna Olech, Rafał Witek czy Małgorzata Strzałkowska, czytałoby się już płynnie całe zdania.

Zofia Stanecka „Koc trolla Alojzego”, ilustracje
Jona Jung. Wydawnictwo Egmont, 32 strony,
w księgarniach od kwietnia 2013
Trzeci etap to już tylko kwestia czasu: Grzegorz Kasdepke, Ewa Nowak i Melania Kapelusz – dłuższe, złożone zdania i słowniki wyrazów trudnych. Seria jest wyjątkowa, stopniowo przybywa w niej tytułów, ostatnio na przykład przezabawny „Koc trolla Alojzego” Zofii Staneckiej z ilustracjami Jony Jung. Do współpracy zaproszono także wspaniałych ilustratorów. Seria pod patronatem Biblioteki Narodowej – ministerstwo nauki też ją winno zaszczycić honorami.

Marzenie drugie – geografia. Wydawnictwo Dwie Siostry całkiem niedawno uzupełniło bestselerową książkę „Mapy” Aleksandry i Daniela Mizielińskich o „Mapownik”. Ten „praktyczny kurs mazania po mapach” mógłby śmiało zastąpić tradycyjne kreślenie palcem po mapie i rozwinąć kreatywność – uczyć, jak praktycznie łączyć fakty i dziedziny oraz twórczo się bawić przy malowaniu flagi czy projektowaniu kimona. „Mapownik” to blok 36 plansz, które można dowolnie wyrywać, dzielić lub łączyć we wspólnych projektach.

Miroslav Šašek „Oto jest Paryż”. Przeł. Maciej
Byliniak, wydawnictwo Dwie Siostry, 56 stron,
w księgarniach od czerwca 2013
Geografii ciąg dalszy – wraz z kursem historii sztuki. Oto Miroslav Šašek, kultowy czeski ilustrator i autor nagradzanych na całym świecie książek ilustrowanych. Jego „Oto jest Paryż” to książka, która nie zestarzała się ani trochę – zachwyca podobnie jak sześćdziesiąt lat temu. Jest piękna, a zarazem niebezpieczna. Dlaczego? Otóż, po lekturze nie wypada nie pojechać z dzieckiem do Paryża. Nie skonfrontować się, nie popłynąć po Sekwanie, nie pojechać metrem, nie zajrzeć do Notre Dame, nie skosztować bagietki w Ogrodach Luksemburskich. Więc aż strach sięgać po kolejne tomy – „Oto jest Nowy Jork” na przykład.


A jak dzieci uczyć muzyki? „Kot w nutach” Anny Siemińskiej (wydawnictwo Astraia) to kolejna alternatywa dla podręcznika. Kot o wdzięcznym imieniu Fagot zabiera dzieci w wyjątkową podróż po krainie muzyki. Przeżywamy niezwykłe kocie przygody, polegające na cofaniu się w czasie, a zarazem poznajemy przy tym muzykę danej epoki – od średniowiecznej monodii, Bachowskiej kantaty, weneckiej improwizacji Meruli, po operowe arie Mozarta, muzykę symfoniczną i jazz.

Bohdan Butenko, „Fryderyk Chopin. Zdrów chłopczyna”.
Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, 16 stron,
w księgarniach od maja 2013
Na koniec jeszcze garść przydatnych terminów i trudniejszych pojęć. By zachęcić dzieci do muzyki, warto też sięgnąć – zamiast podręcznika – do najnowszej propozycji Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina: „Fryderyk Chopin. Zdrów chłopczyna”. To zabawny wierszyk autorstwa samego Chopina, który zachował się w archiwum rodzinnym. Opowiada, jak to razu pewnego Fryderyk podczas tanecznych pląsów… skręcił sobie nogę. Fakt ten zabawnie zilustrował Bohdan Butenko, a że książeczka maleńka, koniecznie trzeba do niej dokupić płytę z mazurkami, by bezkolizyjnie odtańczyć mazura, a przynajmniej spróbować – może i rytmika zostanie zaliczona.

Wreszcie matematyka. Wznowione przez W.A.B. na okoliczność Roku Janusza Korczaka pozycje: „Bankructwo małego Dżeka” i „Józki, Jaśki i Franki”. Absolutnie aktualne poradniki, uczące dzieci nie tylko gospodarowania pieniędzmi, ale i szacunku do pieniądza. Dodatkowo ciekawe historie o tym, że nie tylko za pieniądze można coś kupić, i że warto być uczciwym.

Erazm Majewski, „Doktor Muchołapski”. Zeszyty
Literackie, 280 stron, w księgarniach od września 2013
I ostatni z moich wymarzonych podręczników, tym razem do przyrody. „Doktor Muchołapski” Erazma Majewskiego to pierwsza książka z serii „Małe Zeszyty”,  w której literaturę dla dzieci polecają pisarze. „Doktor Muchołapski” został napisany w 1890 roku, ale nie stracił na atrakcyjności. Czyta się go nieco trudniej – z uwagi na dawną składnię, trudne terminy i pojęcia – ale rozwijająca się z rozdziału na rozdział intryga dotycząca pewnego angielskiego lorda nie pozwala na niespieszną lekturę. Oto bowiem skuszony słowami fakira Nureddina – „kto się go napije, ten może widzieć to, czego jeszcze nikt nie widział…” – Prezes Klubu Ekscentryków bez wahania sięga po tajemniczy flakonik. Od tej chwili Lord Puckins przestaje być dżentelmenem – odkąd „wszystko przybrało potworne rozmiary”, staje się Robinsonem w tatrzańskim mikroświecie owadów. Ukrywa się w dawnym gnieździe pająka i wysyła rozpaczliwe listy z prośbą o pomoc. I ta nadchodzi, bo  tytułowy Doktor Muchołapski, wybitny entomolog, który nawet narzeczoną złożył na ołtarzu nauki, zajmuje się aktualnie badaniem much i list przymocowany pajęczą nitką do muszej nogi odczytuje. Rusza do Londynu, również wypija magiczny napój i zaczyna poszukiwania. To, co się dzieje później, stanowi połączenie przygód Pana Kleksa w kosmosie, Robinsona Crusoe i Jasona Bourne’a. Poznajemy zwyczaje małych istot, brniemy przez tatrzańskie łąki, dowiadujemy się, jakimi opiekunkami są mrówki, ile potomstwa wyda para motyli i na ile królestw dzieli się naród owadów. Wspaniała książka dla wytrawnych, doświadczonych czytelników, choć i niejeden siedmiolatek uśmieje się setnie, słuchając choćby rozmowy lokajów przy trzepaku. Książkę uwielbiał Czesław Miłosz, bo jak pisał: „świat jest inny, niż nam się wydaje, i zmienia się zależnie od skali”. Wielka to literatura, choć jej bohaterowie rozmiarami przypominają mrówki.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.