ŚLEDZTWA RUDEGO KOTA:
Zielonooka socjopatka

Tomasz Fiałkowski

Gramercy Park stanowi scenerię „Wyroczni”, pierwszej powieści Carol O’Connell. „Wszędzie dokoła były stateczne rezydencje z czerwonej cegły i piaskowca, marmury i granity, mahoń i mosiądz...”

Jeszcze 1 minuta czytania

To było trzynaście lat temu. Drugiego dnia pobytu w Nowym Jorku wyruszyłem z południa Manhattanu w stronę Central Parku. Minąłem Washington Square, Union Square i po chwili znalazłem się na mniejszym nieco placu, którego środek zajmował starannie utrzymany, chroniony ogrodzeniem park. Żadnego wielkomiejskiego gwaru, żadnych turystów, chłodna elegancja solidnych budowli... Skąd ja to znam?

Tak, znałem to miejsce – przecież Gramercy Park stanowi scenerię „Wyroczni”, pierwszej powieści Carol O’Connell. „Wszędzie dokoła były stateczne rezydencje z czerwonej cegły i piaskowca, marmury i granity, mahoń i mosiądz... Plac został rozplanowany tak, że obcy nie mieli na nim nic do roboty. Park znajdujący się w samym jego sercu otaczało ogrodzenie z ostro zakończonych żelaznych prętów. Wszyscy mieszkańcy mieli po jednym kluczu do furty, żaden inny nowojorczyk zaś nie...”.

Bohaterką „Wyroczni” – i największym wynalazkiem Carol O’Connell (rocznik 1947) – jest detektyw Kathy Mallory. Mała złodziejka, schwytana kiedyś na nowojorskiej ulicy przez policjanta Louisa Markowitza, została jego przybraną córką i miłością życia jego żony Helen. Miłość odwzajemniła, z innymi uczuciami gorzej. Zielonooka piękność, dbająca o swój wygląd i starannie dobierająca garderobę, mistrzyni wiedzy komputerowej, wewnątrz pozostała okaleczonym psychicznie, socjopatycznym dzieckiem ulicy.

Kodeks etyczny, który przyswoiła sobie w domu Markowitzów, ma tylko jeden artykuł: nie należy robić tego, co martwi Helen. Ponieważ zaś nieżyjąca już Helen nie wiedziała nic o komputerach, służą one Mallory – podobnie jak Elettrze Zorzi w powieściach Donny Leon – jako instrument mocno podejrzanych operacji. Choć ich celem jest zawsze dociekanie prawdy i wymierzenie sprawiedliwości.

W „Wyroczni” (1994) Mallory prowadzi śledztwo w sprawie morderstw, których ofiarą padają zamożne starsze panie z Gramercy Park. Śledztwo traktuje osobiście – morderca ma bowiem na sumieniu także jej przybranego ojca. Przy okazji poznajemy całą galerię postaci, które odtąd będą nam towarzyszyć: grono przyjaciół Markowitza, wśród których są rabbi Kaplan, doktor Slope i sędzia Duffy, pijący sierżant Riker, obdarzony niewiarygodną pamięcią Charles Butler. Mallory wszystkich ich fascynuje, a Charles jest w niej beznadziejnie zakochany.

Kolejne dwie powieści: „Wszyscy kłamią” (1995) i „Mord w galerii” (1996) dodają kolejne rysy do portretu Mallory, są przy tym w równym stopniu co „Wyrocznia” nowojorskie. Działowi plastycznemu „Dwutygodnika” polecam zwłaszcza „Mord...” (tytuł oryginalny znacznie lepszy – „Killing Critics”), gdzie spotęgowana makabra przechodzi już chwilami w groteskę. Akcja toczy się w nowojorskim środowisku artystycznym, a morderczynią i zarazem jedną z najbardziej odrażających postaci, jakie wyszły spod pióra O’Connell, jest... przewodnicząca miejskiej Komisji Zamówień Publicznych.

W finale Butler decyduje się wyznać Mallory miłość, ona jednak nie odbierze już jego wiadomości (przesłanej zresztą w sposób osobliwy – na kartce przyczepionej do kawałka betonu, którym zakochany rozbił szybę). Jedzie na południe, rozliczyć się ze swoją przeszłością. W „Locie kamiennego anioła”, zamiast Nowego Jorku, mamy miasteczko w Luizjanie i klimat jak z dobrego południowego horroru. Mallory wymierzy karę winnym śmierci swojej matki, a uczyni to z niewielką pomocą przyjaciół – oczywiście Rikera i Butlera, a także dwóch kobiet. To kolejne efektowne kreacje O’Connell – Augusta Trebec, stara dama, miłośniczka ptaków, mieszkająca w stupięćdziesięcioletniej rezydencji, którą świadomie doprowadza do ruiny, i młoda czarnoskóra policjantka Lilith Beaudare.

„Lot kamiennego anioła” z 1997 roku u nas ukazał się dwa lata później, nakładem (jak i trzy poprzednie książki) Prószyńskiego i S-ki. I na tym, jak dotąd, koniec. Czyżby zielonooka socjopatka nie zdobyła w Polsce wielbicieli? Przecież O’Connell wydała siedem kolejnych książek, z czego pięć należący do cyklu o Kathy Mallory. Na przykład w „Crime School” (2002) intryga jest tak samo efektowna, Nowy Jork równie mroczny, a przy okazji poznajemy kolejne epizody z dzieciństwa bohaterki.

Apeluję do wydawców – wróćcie do Mallory! Jeśli zaś nikt mnie nie posłucha – są przecież księgarnie internetowe i można poćwiczyć trochę język.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.