Jednorazówki

Agnieszka Słodownik

Niebezpieczne hasła i jednorazowe adresy mejlowe 

Hasła dzielimy na poważne zabójczo, umiarkowanie i nie za bardzo. To, od którego zależy nasze życie, jest jedno, do banku. To hasło musi być nadzwyczaj zdywersyfikowane, można je nawet regularnie zmieniać, jeśli jest się wystarczająco poważnym człowiekiem. Umiarkowanie ważne są te pocztowe, do FB, Kup Teraz, e-BOK-ów, czytnika RSS, Chomika, YouTube i innych uploadowni [czyt: aplołdowni – AS]. Cała reszta stron wymagających tworzenia kont i logowania to jedynie przelotne romanse, one-night standy, nie chcemy na nie marnować naszego hasła uniwersalnego, jeśli takie stosujemy, bo im nie ufamy. Gdzie nie spojrzeć, możemy wprawdzie zalogować się za pośrednictwem konta na FB, ale nieliczni z nas mogą odczuwać lekki dyskomfort z rozlewającego się coraz szerzej układu scalonego.

Oś wolność-bezpieczeństwo zyskuje nowy wymiar: w pewnych obszarach stawiamy bezdyskusyjnie na bezpieczeństwo, w innych na wolność niechlujstwa. W takiej postawie przydatna, lub zupełnie nieprzydatna, może okazać się strona unsafe-passwords.com. To generator łatwych do zapamiętania i złamania haseł. Raczej nie ma co liczyć na złożoną kombinację małych i wielkich liter, znaków interpunkcyjnych i cyfr. Mamy więc angielskie słowa („bill”, „johnny”, „hammer”, „stupid”, „maverick”), ciągi znaków sąsiadujących ze sobą klawiszy na klawiaturze („asdasd”, „abc123”), liczby  („0”, „1313”). Generator niebezpiecznych haseł jest na tyle bezsensowny, że hasło można „wygenerować” samodzielnie poprzez wpisanie go w pole hasła (ciekawy przykład inżynierii odwrotnej?). Kiedy mamy już tak doskonale w swoim minimalizmie skrojone hasło, przydałby się jeszcze adres mejlowy do rozdawania potencjalnym spamerom.

Jednorazowy adres mejlowy to adres, który możemy założyć sobie na potrzeby kolejnego logowania na stronie, na którą prawdopodobnie już nigdy nie wrócimy i której nie ufamy. Jednorazowa poczta to metoda antyspamowa. Im rzadziej rozdaję swój prawdziwy adres, tym mniejsze prawdopodobieństwo, przynajmniej teoretycznie („Nigdy nic nie wiadomo”, jak mówił dziadek mojego męża, który był chińskim filozofem), że źli ludzie sprzedadzą go dalej innym złym ludziom w celach zarobkowych.

W guerrillamail.com poczta przychodząca przechowywana jest jedynie przez godzinę, niezależnie od tego, czy zostanie odczytana czy nie. Podobnie na stronie mailinator.com, gdzie mejle żyją tylko kilka godzin. Serwis uprzejmie przypomina, że nic nie gwarantuje: bezpieczeństwa, prywatności, mejle w formacie html zostają go pozbawione, to samo z załącznikami i obrazkami, otrzymujemy czysty tekst. Ciekawe, że to nie ja zakładam konto, a konto powstaje wraz z wysłaniem pierwszego mejla na adres, powiedzmy jednorazowka@mailinator.com. Unsafe-passwords.com się nam tu nie przyda, bo Mailinator w ogóle nie wymaga hasła. Każdy, kto zna alias, może przeczytać pocztę. To otwiera nowe możliwości. Zastanawiam się nad loginami innych, którzy byli tu przede mną. Strzelam: „marry” – nic, „johnny” – jest. Do Johnnego przyszła poczta od samego Paula Moore’a, sekretarza generalnego Banku Światowego w Ameryce. Czeka na niego 10.500.000 dolarów amerykańskich, jeśli tylko potwierdzi swoje dane, jest też zaproszenie na rosyjski portal randkowy od Sydneya. Na login „lady” przyszła oferta matrymonialna od Samotnej Marii. Czytanie czyjegoś spamu to chyba nieprzewidziany skutek uboczny tej koncepcji. Czuję, że zboczyłam.