Podsumowanie roku 2013
rys. kasiQ / Flickr CC

Podsumowanie roku 2013

redakcja

Jeszcze 5 minut czytania

LITERATURA

1. „ości” Ignacego Karpowicza. Ważniejszy niż szeroko komentowane w recenzjach perypetie bohaterów – odpowiadających osobowościom warszawskiej lewicy – jest w tej powieści sam język, niezrozumiały żywioł, który Karpowicz próbuje rozpoznać. Pomiędzy monologującymi w światach własnych poranków postaciami skleja się tkanka życia. Praca literatury staje się w tej wersji tłumaczeniem tego, co niewerbalne, na trafne tory słów, wystarczająco giętkich, żeby pomieścić w nich choć kawałek z całego skomplikowania, w którym tkwią zarówno bohaterowie „ości”, jak i czytelnicy. Karpowicz będzie musiał bardzo uważać, żeby w następnej powieści nie utracić subtelności, którą udało mu się w „ościach” osiągnąć.
Tekst Zofii Król o „ościach”
.

2. „Psalm i inne wiersze” Paula Celana w tłumaczeniu Ryszarda Krynickiego
. Długo oczekiwany tom, zawierający zarówno nowe przekłady, jak i znane już, ale często znacząco zmienione. Wartość tych wierszy jest podwójna – ze względu na poetę-autora i poetę-tłumacza. Tropienie różnic i podobieństw między ich poetykami, rozróżnianie poziomu autorskiego tekstu od tego, co mógł dodać lub odjąć tłumacz – nawet jeśli nie zna się niemieckiego, a porównuje się tłumaczenia Celana z własnymi wierszami Krynickiego – pozwala na rozpoznania dotyczące natury samego słowa poetyckiego, które u obu tych poetów połączone jest silnie z otaczającymi słowo spacjami, z milczeniem.
Tekst Joanny Roszak o „Psalmie”.

3. „Drugi dziennik” i „Wiele demonów” Jerzego Pilcha
. Drugi tom dziennika potwierdza podejrzenie, które pojawiło się już przy tomie pierwszym – że dzienniki staną się być może najpełniejszą formą wypowiedzi pisarza, intensywniejszą nawet niż powieści, tak jak to było w przypadku Gombrowicza. Autor dąży do precyzji, interesuje go „dokładne uchwycenie momentu zapaści”, ogląda siebie jak zamknięty w słoiku chory okaz, z odpowiednim – językowym – dystansem, aż do znudzenia. Własnego, bo czytelnikowi do niego daleko. Ale najintensywniejszym wątkiem „Dziennika” pozostaje sama polszczyzna – to w jej tkance tkwi to, co najbardziej w Pilchu Pilchowe.
Tekst Zofii Król o „Drugim dzienniku”.
Tekst Marcina Sendeckiego o powieści „Wiele demonów”
.

4. „Ostatnie rozdanie” Wiesława Myśliwskiego
. Książka oceniana słusznie przez recenzentów jako nudna, ale wybitna. Notes z adresami staje się dla bohatera pretekstem do porachunku ze zdarzeniami przeszłości. Życie jednak okazuje się przede wszystkim czymś, czemu zupełnie nie da się sprostać, dlatego bohater woli się z niego wycofać, także miłość dławi na wszelki wypadek u samego jej początku. „Nieustającym lękiem napawa nas to, że jesteśmy, a nie jesteśmy w stanie sprostać temu, że jesteśmy” – nawet smutek zostaje u Myśliwskiego bezlitośnie stłamszony.
Tekst Adama Wiedemanna o „Ostatnim rozdaniu”
.

5. „Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian” Ziemowita Szczerka. Szczerość i bezpretensjonalność literackiej wypowiedzi bardzo rzadko spotykana na taką skalę. W debiutanckiej powieści Szczerek opowiada o swoich podróżach po Ukrainie lekko, ale prowadzi to czytelnika do zupełnie nielekkich konsekwencji i przemyśleń, raczej zresztą na temat polskiej mentalności niż samej Ukrainy. Niektóre rozdziały nużą, za daleko brną w wewnętrzne rozkminki znarkotyzowanych bohaterów, ale jeśli Szczerkowi uda się zachować talent do bezlitosnych rozpoznań, to wiele jeszcze można się po nim spodziewać.
Tekst Michała Szymańskiego o powieści „Przyjdzie Mordor i nas zje”
.

6. „Prześwity. Wiersze wybrane 1980-2012” Jorie Graham
, tłum. Ewa Chruściel, Miłosz Biedrzycki. Wiersze jednej z najbardziej znanych współczesnych amerykańskich poetek właściwie po raz pierwszy pojawiły się w Polsce. Do tej pory można było znaleźć tylko kilka tłumaczeń w specjalistycznych pismach. Graham bywa uznawana za postmodernistkę, feministkę i ekopoetkę – jej gęste wersy nie mieszczą się w tych określeniach i są dla polszczyzny bardzo trudne do przyswojenia, obce na gruncie rodzimej poezji.
Tekst Michała Szymańskiego o „Prześwitach”
.

W szóstce nie zmieścił się „Kronos”, który – choć wywołał największą może dyskusję roku 2013 wokół książki – z punktu widzenia literackiego raczej nie dorósł do oczekiwań niż je przekroczył. Warto też odnotować, że ważną okołoliteracką rozmowę wywołała książka Michała Pawła Markowskiego „Polityka wrażliwości”, dyskutowana między innymi podczas festiwalu Conrada w Krakowie, powracająca do pytania o współczesne możliwości uprawiania humanistyki i sytuację uniwersytetów.
Zofia Król

TEATR

1. „Podróż zimowa” Elfriede Jelinek, reż. Maja Kleczewska, koprodukcja Teatru Polskiego w Bydgoszczy i Teatru Powszechnego w Łodzi. Jeden z najmocniejszych polskich spektakli w ostatnich latach. Sprawa Josefa Fritzla pozwala reżyserce dopowiedzieć wszystkie wątki jej teatru, autobiograficzna logorea Jelinek działa na aktorów jak płachta na byka. To wyróżnienie także dla bezkonkurencyjnego zespołu aktorów bydgoskiego teatru.
Recenzja Pawła Soszyńskiego.
Wywiad Łukasza Chotkowskiego z Elfriede Jelinek.

2. „Caryca Katarzyna” Jolanty Janiczak, reż. Wiktor Rubin, Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Świetne, nagrodzone na Boskiej Komedii w Krakowie aktorstwo to tylko jeden z elementów inteligentnej, przewrotnej układanki, dzięki której reżyser razem z dramatopisarką udowadniają, że są kolejnym frapującym tandemem w polskim teatrze.
Recenzja Pawła Soszyńskiego.

3. Marta Ojrzyńska, aktorka Starego Teatru w Krakowie. To był jej rok. Zagrała trzy znakomite role: podwójnej Marii w „Poczcie Królów Polskich” (reż. Krzysztof Garbaczewski), Róży Luksemburg w „Bitwie warszawskiej 1920” Pawła Demirskiego (reż. Monika Strzępka) oraz powstańczej zombie w „Kamiennym niebie zamiast gwiazd” Marcina Cecki (reż. Krzysztof Garbaczewski). Ojrzyńska (rocznik 1981) z wyjątkową inteligencją dialoguje ze swoimi bohaterkami,  a do sytuacji scenicznej podchodzi z ożywczą nieufnością.
Joanna Wichowska o „Poczcie Królów Polskich”.
Joanna Wichowska o „Bitwie warszawskiej 1920”.
Paweł Soszyński o „Kamiennym niebie zamiast gwiazd”.

4. Krzysztof Garbaczewski. W tym roku Garbaczewski wyreżyserował aż cztery spektakle: „Balladynę” Cecki (Teatr Polski w Poznaniu), „Poczet Królów Polskich” (Stary Teatr), „Kamienne niebo zamiast gwiazd” Cecki (Nowy Teatr / Muzeum Powstania Warszawskiego) oraz „Kronosa” inspirowanego dziennikiem Gombrowicza (Teatr Polski we Wrocławiu). Ilość przekłada się tu na jakość. Dla reżysera wszystkie tegoroczne spektakle były okazją do rozliczenia się z narodowymi mitami – w ramach ostrej, politycznej interwencji („Balladyna”), prześmiewczej historiografii („Poczet”), cyberpunkowej rozgrywki („Kamienne niebo”) oraz ostentacyjnego przeciwstawienia wielkim narracjom dyskursu skrajnie prywatnego („Kronos”). Powstał konsekwentny, rozpisany na cztery akty traktat o sposobach konstruowania (i dekonstrukcji) polskiej historii, o zbiorowych odlotach i ratunku przed nimi choćby w najbardziej mrocznych, ekshibicjonistycznych obszarach jednostkowej intymności.
Anka Herbut o „Balladynie”.
Joanna Wichowska o „Poczcie Królów Polskich”.
Paweł Soszyński o „Kamiennym niebie zamiast gwiazd”.  

5. „Polski teatr Zagłady” Grzegorza Niziołka, Krytyka Polityczna. To po „Dziadach. Teatrze Święta Zmarłych” Leszka Kolankiewicza oraz „Innej obecności” Małgorzaty Dziewulskiej kolejny głos projektujący oryginalne, autorskie spojrzenie na teatr polski XX wieku. Książka Niziołka jest gorzką, często ironiczną, zawsze erudycyjną i uważną próbą wyprowadzenia z polskiego teatru dotychczas marginalizowanego tematu Zagłady, który przestaje być jedynie motywem – staje się złożonym mechanizmem wyparcia, organizującym relację widz-scena. „Polski teatr Zagłady” to także udana próba zbudowania dyskursu nieafektywnego, co pozwala Niziołkowi patrzeć na motyw Zagłady w polskim teatrze z ukosa.
Rozmowa Joanny Wichowskiej z Grzegorzem Niziołkiem. 

6. „Diabeł”, reż. Radek Rychcik, Teatr Współczesny w Szczecinie. Błyskotliwa, konsekwentnie niezdyscyplinowana opowieść o banalności zła, które ubrane w kostium popkulturowego demona lub watowane wszystkożernym stylem filozofii francuskiej spod znaku Baudrilliarda czy Blanchota, pozwala nam uniknąć odpowiedzialności. Najlepsze przedstawienie reżysera od czasu głośnej „Samotności pól bawełnianych”.
Recenzja Pawła Soszyńskiego.
Paweł Soszyński

FILM

 1. „Grawitacja”, reż. Alfonso Cuarón. Ponoć pewien były kanadyjski astronauta poszedł na „Grawitację” i bardzo się rozczarował. Co więcej, ponoć tak głośno wyrażał swoje oburzenie bzdurami na temat życia w kosmosie, które można zobaczyć u Cuaróna, że obsługa sali zmusiła go do wyjścia z kina. Nie chcę polemizować z Kanadyjczykiem, uważam jednak, że nie było w tym roku lepszego filmu. Ogląda się go jak na szpilkach, ale z zachwytem.
Jakub Socha o „Grawitacji”.

2. „Blue Jasmine”, reż. Woody Allen. „Blue Jasmine” komplikuje życie. Wychodzi jednak na to, że Allen wcale się nie skończył. To jeden z jego najbardziej przejmujących filmów. Autor „Manhattanu” mówi w nim ze spokojem: ludzie są słabi, wygodni, boją się zmian, grają w gierki z innymi, ale najczęściej ze swoją głową, oszukują otoczenie, ale najbardziej siebie. Nie ma jednak w tym nic złego, nie ma w tym też nic wzniosłego, tak to już jest. Od Cate Blanchett, która gra Jasmine, nie można oderwać oczu.
Jakub Socha o „Blue Jasmine”.

3. „Under the Skin”, reż. Jonatan Glazer. Tego filmu jeszcze nie było w polskich kinach, ale trudno o nim nie wspomnieć. Jonatan Glazer zrobił coś, co trudno z czymkolwiek porównać. „Under the Skin”, adaptacja książki Fabera, to opowieść o kosmitce wyglądającej jak Scarlett Johansson, która krąży po szkockich drogach w poszukiwaniu ludzkiego mięsa. Dziwne, enigmatyczne kino, trochę jak zły sen, z którego nie chcesz się obudzić. Oby jakiś dystrybutor miał tyle odwagi, by wprowadzić go w Polsce.
Jakub Socha o „Under the Skin” w relacji z festiwalu w Wenecji (odcinek 6.).

4. „Papusza”, reż Joanna Kos-Krauze i Krzysztof Krauze. Nie zmieniam zdania: oto wreszcie znowu mamy polski film, który nie podchodzi do widza jak do nierozgarniętego dziecka. Nie ciągnie go nigdzie na siłę, nie prowadzi na sznurku, nie bawi się z nim w nudne gierki, nie każe mu bez przerwy potakiwać głową na znak, że się zgadza, że przecież rozumie, że to oczywiście wszystko bardzo słuszne i ważne, całkiem na czasie. Dostajemy od reżyserów wolną rękę, sami musimy ułożyć sobie opowieść i poradzić sobie z czasem, który nie płynie tu od jednego punktu węzłowego do drugiego i nie zamyka się w koło. Nie chce to bardzo przejść przez usta, ale tak, „Papusza” jest filmem szlachetnym i czystym, i nie tylko dlatego, że praktycznie wszyscy mówią w nim po romsku.
Jakub Socha o „Papuszy”.

5. „Top of the Lake”, reż. Jane Campion. Serial Jane Campion odświeża formułę czarnego kryminału. „Top of the Lake” to coś pomiędzy „The Killing” a „Miasteczkiem Twin Peaks”. Kapitalna historia, świetni aktorzy, a wśród nich Holly Hunter jako siwowłosa mentorka, która powtarza bez przerwy: „Follow the Body”. Ma rację Monika Talarczyk-Gubała, dawno nikt tak mocno i tak celnie nie uderzył w patriarchat.
Monika Talarczyk-Gubała o „Top of the Lake”.

6. „We No Who U R” Nick Cave & The Bad Seeds, reż. Gaspar Noé. Niezwykły film. Niewiele się w nim dzieje: jakiś cień idzie nocą przez las, jakby pod prąd. Całość trwa tylko cztery minuty, dokładnie tyle, ile piosenka. Mogę oglądać ten klip godzinami.
Jakub Socha

SZTUKA


1. Ewa Łączyńska-Widz, szefowa BWA Tarnów. 
To był jej rok. W maju po latach starań otworzyła galerię w nowej siedzibie – zabytkowym Pałacyku Strzeleckim, na jesieni przygotowała (wraz artystką Jadwigą Sawicką, z którą od pewnego już czasu tworzą wyjątkowy kuratorski duet) dobrze przyjętą wystawę konkursową „Spojrzenia 2013” w warszawskiej Zachęcie, a w grudniu dzięki jej inicjatywie Tarnów zyskał wyjątkową kolekcję sztuki współczesnej – „Małopolskie Znaki Czasu” – która będzie stale eksponowana na dworcu PKP. Zrozumienie dla sztuki najnowszej Łączyńska buduje w Tarnowie właściwie od zera, inteligentnie równoważąc działania edukacyjne skierowane do lokalnej publiczności z ambitnym programem wystaw, który garściami czerpie z lokalnego kontekstu. Tarnów nie jest dla niej tylko trampoliną do dalszej kariery. I to się czuje.
Rozmowa Pauliny Wrocławskiej z Ewą Łączyńską-Widz
.
Recenzja Marty Lisok z wystawy „Jak się staje kim się jest” w BWA Tarnów.
Recenzja Marty Lisok z wystawy „Róża jest różą” w BWA Tarnów.
Recenzja Karola Sienkiewicza z wystawy konkursowej „Spojrzenia 2013” w Zachęcie.

2. Centralizacja sceny artystycznej. Wzmacnianiu się prowincjonalnych BWA (poza Tarnowem coraz bardziej widoczny jest m.in. Nowy Sącz, trzymają poziom Zielona Góra i Białystok) towarzyszy upadek głównych ośrodków sztuki, Poznania i Krakowa. Do stolicy przeniosły się dwie najważniejsze poza Warszawą prywatne galerie: Stereo i Pies, a wraz z nimi całe środowiska artystyczne, z Poznania Penerstwo i okolice, z Krakowa wielu twórców związanych z nieistniejącym już Goldex Poldex (który, jak głosi plotka, ma wkrótce otworzyć się w Warszawie). Migracjom towarzyszyły kryzysy instytucji miejskich: udaremniona próba zamknięcia poznańskiego Arsenału przez lokalne władze i dalsze zapadanie się w sobie Bunkra Sztuki. MOCAK – solidny, ale pozbawiony właściwości klon zachodnioeuropejskich muzeów – Krakowa nie ratuje. Czekamy na nowe. 
Tekst Karola Sienkiewicza o galerii Stereo i Wojciechu Bąkowskim w Warszawie.
Tekst Stacha Szabłowskiego o Warsaw Gallery Weekend.

3.Magazyn Szum”. Krytyka ostatecznie przeniosła się do sieci, na szczęście nie tylko na Fejsbuka. Pojawienie się w maju nowego internetowego pisma, a wraz z nim powrót Jakuba Banasiaka do recenzowania (po kilkuletniej przerwie na prowadzenie galerii Kolonie), tchnęły nowe życie w codzienną dyskusję o sztuce. Pojawiły się młode nazwiska (np. Karolina Plinta), starzy wyjadacze zaczęli pisać całkiem inne teksty (np. Stach Szabłowski), ze śpiączki obudził się „Obieg”, wzmocniony zaangażowanym w sprawy społeczno-ekonomiczne redaktorem Mikołajem Iwańskim, również redakcja sztuki dwutygodnik.com musiała na nowo przemyśleć swoją tożsamość. Ten rok przypieczętował jednocześnie upadek krytyki na łamach prasy papierowej. „Gazeta Wyborcza” zrezygnowała z Doroty Jareckiej, aktywnym recenzentem pozostał chyba tylko Piotr Sarzyński z „Polityki”, znany z tego, że sztuki współczesnej nie lubi, a jedyny dotąd miesięcznik branżowy „Arteon” ostatecznie skręcił na prawo i odkrywa Picassa. Papierowy „Szum” niewiele tutaj zmienia.
Felieton Łukasz Gorczycy o „Arteonie”.
Felieton Łukasza Gorczycy o „Magazynie Szum”

4. Sztuka w Biedronce.
Edukacja, czyli najnowszy must have polskich instytucji, które ze szczególnym upodobaniem dręczyły w tym roku seniorów. Raz wychodziło to lepiej, raz gorzej, ale zdecydowanym hitem okazał się pomysł na wprowadzenie „Działu ze sztuką” do popularnego sklepu Biedronka (w Otwocku) czyli tam, gdzie spotyka się ostatnio cała Polska: robotnicy, emeryci i hipsterzy. Inicjatorami działań w podwarszawskim Otwocku (nie tylko tych w Biedronce) są Fundacja Open Art Projects i związany z miasteczkiem Mirosław Bałka, któremu wybaczamy tym samym jedno z większych rozczarowań 2013 roku, czyli koturnową do bólu książkę-rozmowę z Zygmuntem Baumanem.
Karol Sienkiewicz o książce „Bauman/Bałka”.

5. „W sercu kraju”, kolekcja Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Emilii. To zdecydowanie najważniejsza wystawa tego roku, obnażająca porażkę ratusza w sporze z architektem Kerezem i potwierdzająca, że MSN-owi należy się prawdziwy muzealny gmach. Jak pisał Karol Sienkiewicz, wokół jądra – sztuki neoawangardowej z Polski i regionu – zbudowano w Emilii globalny obraz sztuki zaangażowanej, opartej na społecznym etosie. To sprytny zabieg, dodatkowo pozwalający na uniknięcie wrażenia braków. Dzięki temu kolekcja jest spójna, może spokojnie wchodzić w szranki z innymi ważnymi muzeami, a jednocześnie zachować niepowtarzalność i wyraźną tożsamość. Tego w Polsce jeszcze nie było”.
Tekst Karola Sienkiewicza o wystawach kolekcji w MSN, Muzeum Narodowym w Warszawie i Muzeum Sztuki w Łodzi.

6. Kryzys w Zamku Ujazdowskim. Zaczęło się od buntu pracowników CSW przeciwko dyrektorowi Fabio Cavallucciemu, o którego dyktatorskich zapędach mówiło się w kuluarach już od dawna, we wrześniu wyszedł również na jaw poważny kryzys finansowy instytucji (pomimo całkiem dużej dotacji na rok 2013), który spowodował odwołanie większości zaplanowanych na ostatnie miesiące roku wydarzeń. W listopadzie uwagę od dyrektora odciągnęły modlitwy przed pokazywaną na wystawie „British British Polish Polish” pracą Jacka Markiewicza „Adoracja Chrystusa”. Afera zakończyła się zniszczeniem pracy. Co najbardziej boli, to brak wyrazistego stanowiska ministra kultury w obu tych sprawach. Na szczęście w grudniu CSW nawiedził dobry duch w postaci „WHC”. Rozmowa  z twórcami Winter Holiday Camp już za kilka dni.
Tekst Iwo Zmyślonego o sytuacji w CSW.
Maria Poprzęcka o skandalu wokół „Adoracji Chrystusa”.
Recenzja Iwo Zmyślonego z wystawy „Polish Polish British British”

Paulina Wrocławska

MUZYKA

1. W mijającym roku trwała rewolucja w branży muzycznej, związana z internetem i nowymi formami dystrybucji muzyki. W Polsce pojawił się m.in. serwis streamingowy Spotify. Popularność zyskiwał także crowdfunding – czyli zbiórki pieniędzy dla artystów, którzy chcą nagrać płytę (Paula i Karol) czy pojechać w trasę (Coldair). „Od kilkunastu lat rynek muzyczny uczy się wszystkiego od nowa: dystrybucji, promocji, zarabiania i postrzegania prawa autorskiego, które niekoniecznie z tym wszystkim współgra” – napisał w tekście podsumowującym zmiany Bartek Chaciński.

2. To był rok kilku wielkich powrotów, w tym dwóch dość niespodziewanych. Klasycy alternatywnego rocka, My Bloody Valentine swój pierwszy od 22 lat album „m b v” umieścili bez jakiejkolwiek zapowiedzi na oficjalnej stronie internetowej (w sierpniu wystąpili w Polsce na Off Festivalu). David Bowie wrócił po 10 latach z nową płytą „The Next Day”, nawiązującą do czasów świetności artysty z końcówki lat 70., słynnej „trylogii berlińskiej”. O powrocie autora „Space Oddity” fani dowiedzieli się zaledwie tydzień przed premierą. Wrócił także britpopowy zespół Suede z pierwszą od 11 lat płytą „Bloodsports”. Po 7 latach kolejny album wydał szwedzki duet electro-popowy The Knife. Tym razem przepełniony treściami politycznymi i bezkompromisowy jak nigdy dotąd. W wielkim stylu przypomniał o sobie młodszej publiczności Zbigniew Wodecki, który na Off Festivalu wystąpił razem z Mitch & Mitch, wykonując w całości swoją debiutancką płytę.
Aldona Kopkiewicz o biografiach Davida Bowiego.
Marceli Szpak o „Shaking the Habitual” The Knife.
Zbigniew Wodecki rozmawia z Maciem Morettim i Bartkiem Tycińskim (Mitch & Mitch).

3. Jednym z najszerzej komentowanych wydarzeń
była premiera filmu dokumentalnego „Miłość” o zespole Tymona Tymańskiego, Mikołaja Trzaski, Jacka Oltera i Leszka Możdżera, grupie, która zrewolucjonizowała polską scenę jazzową w latach 90. Reżyser Filip Dzierżawski pokazał Miłość jako zderzenie kilku skrajnie różnych osobowości i światopoglądów.
Tomasz Bielenia o filmie Miłość”.
Rozmowa z Tymonem Tymańskim i Filipem Dzierżawskim, reżyserem filmu Miłość”.

4. Oprócz MBV, Bowiego i The Knife najważniejszymi premierami płytowymi 2013 roku były „Random Access Memories” Daft Punk, „Yeezus” Kanyego Westa oraz Reflektor” Arcade Fire. W niezależnych środowiskach głośno było też o „Overgrown” Jamesa Blake'a.
Michał Karpa o „Random Access Memories” Daft Punk.
Mariusz Herma o „Yeezusie” Kanyego Westa.
Angelika Kucińska o „Overgrown Jamesa Blake'a.

5. Muzyczne słowo ostatnich 12 miesięcy to twerkwyzywające taneczne ruchy, którymi szokowała Miley Cyrus w czasie występu na gali MTV Video Music Awards. Do niej należała korona mainstreamowego popu w 2013 roku. 

6. Pożegnaliśmy m.in. Lou Reeda i Zbigniewa Karkowskiego. Dzieliło ich niemal wszystko. Lou Reed to gwiazda rocka o globalnym zasięgu, zaś urodzony w Krakowie Karkowski, artysta bardziej popularny za granicą niż w ojczyźnie, to reprezentant noise'u, niszowego antymuzycznego gatunku. Z pewnością jednak album „Metal Machine Music” z 1976 roku Lou Reeda dorównuje radykalizmem co bardziej bezkompromisowym momentom w dyskografii Polaka.
Piotr Kowalczyk o Lou Reedzie.

Powyższa szóstka dotyczy muzyki popularnej, ale 2013 był także rokiem Witolda Lutosławskiego. Setną rocznicę urodzin kompozytora obchodzono w 18 krajach, w czasie 100 różnych wydarzeń. Ogrom atrakcji związanych z Rokiem Lutosławskiego zapowiadał w swoim tekście Jacek Marczyński. Jeszcze w 2012 roku ukazała się płyta Vocal Works By BBC” z wokalno-instrumentalnymi utworami Witolda Lutosławskiego. Najważniejsze utwory kompozytora – koncerty wiolonczelowy i fortepianowy – można było usłyszeć na koncertach I, Culture Orchestra w Gdańsku oraz Krystiana Zimermana w czasie Warszawskiej Jesieni. W Warszawie londyńska Philharmonia Orchestra z Esą Pekką-Salonenem wykonała Muzykę żałobną. Ruszył także portal Trzej Kompozytorzy z niemal wszystkimi utworami Lutosławskiego do posłuchania za darmo. Na styczeń 2014 planowana jest premiera 6-płytowego boxu „Lutosławski/świat”.

Piotr Kowalczyk