wiersze

Mateusz Kowalski

tajemnica

codziennie gdy się ściemni
zaczynam rozmowę
z moim
złem

uwalniam
dość dobrze ukrytego
diabła
dobrze był schowany
pod ciemnym
prawie nic nie przepuszczającym
płaszczem
domu
pokoju
skóry

siedział tam
cały dzień
czekał
ale dobrze go ukrywałem
dłoniostopą
włosookiem
słowomyślą
jestem za dobry
żeby tak łatwo się dać

najbardziej go boli
gdy spotykam się
z wrogami
jego wrogami
a wtedy się wierci
pieprzony
dziwnie unosi mi
głowę
ku niebu
czuję
jak trzy razy
bije się w pierś
powtarzając

Boże
bądź miłościw mnie grzesznemu

cisza jaka bije ze szkła
to nasza cisza
moja i twoja

one szukają się w odbiciach
w oddechach
i w zaparowanych szybach

te cisze biegają
skaczą z okien
popełniają samobójstwa

te cisze umierają i się rodzą
nie są jedną wielką ciszą
której się boimy

każda ma piękną historię

odbij się moja ciszo
odbij od okien
wróć

5.30. Listopad. Ktoś powoli zdejmuje brud z połaci pomarańczowego nieba. I las. I ciągle las. Teraz nie jestem już dzieckiem. I znów niebo. Już w większości niebo. Jeszcze kilka lat temu jeździłem z tatą i braćmi na ryby. Był taki mały staw. Wieczorem zawsze to przeżywałem i nie mogłem zasnąć. Rano żałowałem. Jest coraz jaśniej. Wsiadaliśmy na rowery, tata pompował mi koła. Kanapki już były i herbata w termosie. Ja i tata zawsze jechaliśmy wolniej. Kolejny niemy las. Jedliśmy zawsze po pierwszej większej rybie. Nie wiem dlaczego. Czasem nie było brania i byłem strasznie głodny. Nie chciałem nikomu mówić i czekałem cierpliwie. Pierwsze światła. Nie wiem co to za miasto.
Coraz więcej świateł, bloków. Coraz więcej ludzi z coraz większych peronów. Obcość wciska w kąt. Gdy się jej nie złamie, gdy nic się nie mówi daje pole do popisu w samotności. Chciałbym wtedy myśleć o tym co będzie. Jest już prawie jasno. Za chwilę postój. Może zdążę zapalić. Dziś jeszcze nie paliłem.
Ze wschodem słońca jest jak z praniem. To takie piękne porównanie. Lepsze wychodzą mi gdy mówię o nocy. Wstało słońce. Pani zaraz wysiada. Muszę oddać jej długopis. Cóż, dzień musi nam wybaczyć, że wolimy noc.

Mateusz Kowalski – ur. w 1994 w Trzciance, od pół roku warszawiak; aktor-amator o dziwnie niskiej barwie głosu; niedoszły student Akademii Teatralnej; swoje utwory publikuje na blogu. Studiuje w Instytucie Kultury Polskiej na UW. Debiutuje w dwutygodnik.com. Próbuje wydać debiutancki tomik. Szuka pracy.