Jeszcze 2 minuty czytania

Jarosław Lipszyc

INFOHOLIK:
Czyje jest prawo autorskie?

Jarosław Lipszyc

Jarosław Lipszyc

Swoją przemowę na podsumowanie Kongresu Kultury Polskiej minister Zdrojewski rozpoczął od stwierdzenia, że podczas obrad pojawiły się zarówno wnioski o zlikwidowanie prawa autorskiego, jak i jego wzmocnienie. Zapewne niewiele osób zwróciło na to zdanie uwagę. W toku debat o systemie finansowania instytucji kultury i walce o większy plasterek budżetu na wspieranie twórczości, kwestie fundamentalne gdzieś umknęły. Niewiele osób zwróciło uwagę na to zdanie, i zapewne sam minister nie miał świadomości, że postulatu zniesienia prawa autorskiego… nikt nie zgłaszał.

Dylemat „likwidować czy zachować” w ogóle jest fałszywy. Prawdziwy dylemat jest zupełnie inny: czy należy reformować prawo autorskie, by zachować jego istotną rolę regulacyjną, czy też pozwolić, by prawo autorskie dryfowało coraz dalej od kulturowej i społecznej rzeczywistości, a tym samym traciło jakiekolwiek znaczenie. Uczestnicy panelu byli w zasadzie zgodnie co do tego, że reforma jest potrzebna. Jednak wizje tej reformy były od siebie bardzo odległe, i prowadziły do gorącej wymiany zdań. W czym tkwi problem?

W ciągu ostatnich dwóch dekad przeżyliśmy rewolucję informacyjną, porównywalną tylko z rewolucją, jaką było wynalezienie pisma i druku. Pojawienie się komputerów, uniwersalnych maszyn logicznych służących do kopiowania i przetwarzania informacji, oraz sieci komputerowych, będących najtańszym i najbardziej efektywnym systemem dystrybucji informacji w dziejach, ma wpływ na dosłownie wszystkie dziedziny życia: politykę, gospodarkę i – oczywiście – przede wszystkim kulturę.

Jeszcze dwadzieścia lat temu wymiana informacji zapośredniczona przez media była stosunkowo niewielkim, choć ważnym, elementem naszej komunikacyjnej rzeczywistości. Dziś znakomita większość komunikacji z innymi odbywa się za pośrednictwem mediów elektronicznych, począwszy od telefonów komórkowych, a na e-mailach, czatach, forach internetowych i portalach społecznościowych skończywszy. Proces zapośredniczania procesów komunikacyjnych, także tych najbardziej banalnych, przez media jest istotny, bo z chwilą gdy utrwalimy nasz przekaz w postaci pliku cyfrowego, staje się on przedmiotem prawa autorskiego. Prawo autorskie ma więc dziś nieporównywanie szerszy zasięg społeczny. To nie jest wąska regulacja dotycząca relacji z wydawcami i i wynagradzania autorów. To prawo, które reguluje obieg informacji w ogóle. Od dzieł Miłosza po SMS z listą zakupów, jaki dostałem od mojej żony.

Uczestnictwo w kulturze polega na przetwarzaniu i dystrybucji informacji. Nowe narzędzia i możliwości zmieniły nas z biernych odbiorców mediów w ich aktywnych użytkowników. Publikacja przestała być czymś wyjątkowym i rzadkim. Jest ona codziennością, normalnym aktem komunikacyjnym.

Jednym ze skutków trzeciej rewolucji informacyjnej jest, że teraz każdy z nas jest – zgodnie z brzmieniem ustawy – twórcą. Do samej Naszej Klasy zapisało się 25 milionów osób, tylko w tym jednym serwisie publikujemy milion zdjęć. Dziennie. Dużo? Wcale że nie. Statystycznie wypada na każdego z nas jedna fotografia na miesiąc. Biorąc pod uwagę ilość zdjęć, jakie robimy swoimi aparatami cyfrowymi wbudowanymi w chyba każde już urządzenie, nie brzmi to jakoś specjalnie imponująco.

Prawo autorskie to system redystrybucji. Do organizacji zbiorowego zarządzania wpływają pieniędze z tytułu wykorzystania utworów we wszystkich mediach i opłaty, jakie wnoszą producenci sprzętu (np. dysków twardych), a następnie pieniądze te są dzielone pomiędzy twórców. Jak się łatwo domyśleć, nietrudno jest dziś zostać twórcą, znacznie trudniej jest czerpać z tego korzyści. Kiedy blisko 100 lat temu powstawał system praw autorskich i organizacje zbiorowego zarządzania, grono publikujących autorów było niezmiernie elitarne. Z jednej strony większość ludzi nie miała dostępu do narzędzi produkcji informacyjnej, takich jak prasy drukarskie czy stacje radiowe, z drugiej zaś niewielka pojemność mediów analogowych powodowała ogromną konkurencję o „miejsce na łamach”. W końcu stacja telewizyjna czy radiowa ma do dyspozycji tylko 24 godziny na dobę, a gazeta może mieć tylko ograniczoną liczbę stron.

W ciągu ostatnich stu lat media się nieustannie demokratyzowały. Tanie aparaty fotograficzne, telewizja kablowa, nowoczesne techniki druku powodowały nieustanne obniżanie barier wejścia na rynek medialny. Ale dopiero komputer i internet sprawiły, że grono publikujących twórców objęło de facto całość społeczeństwa. Jednak organizacje zbiorowego zarządzania działają dokładnie tak, jak działały. W wypowiedziach ich działaczy widać silny sprzeciw wobec uznania, że osoby publikujące zdjęcia na Naszej Klasie są twórcami, którzy również zasługują na ochronę. Kiedy prawnik Piotr Waglowski wysłał do organizacji zbiorowego zarządzania Kopipol prośbę o wypłatę należnych z tytułu publikacji tantiem, otrzymał odpowiedź, że jest to niemożliwe – uwzględnienie wszystkich twórców spowodowałoby zbytnią „atomizację wynagrodzeń”.

Innymi słowy, prawo autorskie jako system redystrybucji straciłoby sens – jeśli twórcy i konsumenci kultury to ta sama grupa, to musielibyśmy przekładać sobie pieniądze z kieszeni do kieszeni. Trudno jednak nie zauważyć, że z kolei dzisiejszy system jest dalece niesprawiedliwy. Choć teoretycznie prawo chroni wszystkich twórców, w praktyce jego beneficjentami są nieliczni – ci, którzy nauczyli się wykorzystywać istniejący system i zapisali do odpowiedniej organizacji. Brak transparentności tych organizacji i brak społecznego wpływu na kształt prawa autorskiego i związanych z nim regulacji powoduje erozję zaufania do tego systemu manifestowaną powszechnym łamaniem prawa.

Prawa autorskie muszą więc zostać zreformowane, jeśli cały ten system ma przetrwać. Obecna polityka jest krótkowzroczna i na dłuższą metę nie do utrzymania. Nie chodzi o to, że mamy system rozmontować. Jest on zbyt cenny dla wspierania twórców i twórczości. Chodzi o to, by dostosować go do nowych realiów tak, aby nie naruszając konstytucyjnych praw wszystkich twórców do tworzenia i uczestnictwa w kulturze, wspierać wartościową twórczość poprzez skuteczną i sprawiedliwą redystrybucję.